Konferencja join-up, wrażenia, dyskusje (+odsadzanie się)
Konferencja join-up, wrażenia, dyskusje (+odsadzanie się)
Skoro rozmowa się tak bujnie rozwija, to potrzebny jej nowy wątek. Więc wydzielam. Teolinek
I już po wrocławskiej konferencji Join up... Zatem przy okazji (chociaż raczej nie w tym temacie) pytanie kto z Was był i jakie wrażenia? Ja pierwszy raz uczestniczyłam w takim pokazie i - ogromnie mi się podobał, bardzo dał do myślenia, zwrócił uwagę na wiele spraw oraz nade wszystko przybliżył - znaną z książki - wspaniałą metodę. W czasie drugiej sesji, dotyczącej przełamywania lęku konia przed wejściem do przyczepki, była mowa o odsadzaniu się.
To przypomniało mi pewnego pięknego konia z którym zetknęłam się niedawno, a który właśnie taki ma problem: odsadza się, ale tylko kiedy się go przywiąże, tj. nie ma żadnych problemów, czego by się przy nim nie robiło: czyściło, siodłało, kuło, byle tylko konia ktoś trzymał. Jeśli tylko się go przywiąże to wpada w panikę i jest w stanie nawet z koniowiązem, płotem czy stajnią pójść w długą... A do drobnych kucyków nie należy... Nie wiem jaka jest tego przyczyna, za krótko tego konia znam, właściwie nic nie wiem o jego przeszłości. Ale mam pytanko: czy macie jakiś pomysł, jak zaradzić temu problemowi? Jak przekonać konia, że nic mu nie grozi, kiedy jest przywiązany (zwłaszcza, że zazwyczaj ma to miejsce, gdy jest z innymi końmi, które dobrze zna, i które spokojnie taką sytuację znoszą)? Przydało by się, bo niestety nie da się go, wobec tego problemu, przewozić, a ponieważ często chodzi na rajdy może się konieczność transportu nadażyć. Poza tym nie zawsze istnieje możliwość, by ktoś przy zwykłych czynnościach trzymał konia np. nie zawsze są trzy osoby, żeby jednemu konikowi kopytka rozczyścić.
I druga rzecz, bardziej też związana z konferencją: jak odczulać konia na przerażające go hałasy? Do przedmiotów, których się boi można podejść, cofnąć się itd, koń je widzi, może powąchać... A hałas? Tak sobie myślałam, że może spróbować nagrać "straszne" dźwięki i to wykorzystywać podczas pracy? Jak Wy wyobrażacie sobie pracę nad rozwiązaniem tego problemu?
Ja o konferencji wypowiedziałam się w wątku o lonżowaniu wg MR. Poszłam tam jako osoba niezgadzająca się z Montym - dużo mi to dało, bo okazało się, że wcale tak dobrze tej metody nie znałam jak myślałam. Było dla mnie trochę niefajnych rzeczy - jak choćby praca na szybko z tą 3 letnią arabką, ale to już kwestia tego, że ja całe zycie się spieszyłam w pracy z końmi, a teraz nie spieszę się wcale i nie lubię robic wszystkiego na raz, więc mi się to nie podobało - ja jak pracuję z moim koniem, to w sesjach 5-10 min, po kilka razy dziennie i wolę tak, niż na raz wszystko pakować. Poza tym jednak było dość sympatycznie, bardzo wazne było to, że nie wprowadzono tej klaczy do przyczepy za wszelką cenę , że pokazano że nie należy robić wszytskiego na raz jednego dnia - szkoda, że nie odnosiło się to do tej arabki, która kwiczała ze strachu po zapięciu jej popręgu...
Co do odczulania - to możesz odczulać poprzez przybliżanie lub zanurzenie - zanurzenie to to, co prezentowano dziś na konferencji - wystawiasz nagle konia na działanie jakiegoś bodźca i czekasz, aż się całkowicie uspokoi - wtedy przestajesz działać bodźcem - jest to skuteczne, ale jak tego nei lubię, bo to niepotrzebny stres dla konia(choć czasem można to zastosować, gdy wiemy że sytuacja nie będzie groźna i nie sprawi większej przykrości koniowi(choć to pojęcie względne więc ja zanurzenia nie stosuję już, o ile kiedykolwiek stosowałam świadomie) - np jak odczulamy na dotyk - jak koń się irytuje, że trzymamy na nim rękę, to trzymamy ją tak długo, aż on się rozluźni, co raczej nastąpi dość szybko - wtedy zdejmujemy rękę. To odczulanie - przez zanurzenie jest dość naturalne dla konia, bo tak się odczula w naturze - ale jest ono dość gwałtowne i może być niebezpieczne dla nas i konia - szczególnie jeśli chodzi o hałasy, bo wymaga jakiejś kontroli możliwości ucieczki konia - a to może się zakończyć źle, gdy ktoś nie wie jak się zachować i o co w tym wszystkim chodzi i np robi to w za ciasnej przestrzeni. Stosujemy to odczulanie często nieświadomie w codziennej pracy z końmi w każdym razie - czasem skutecznie, czasem powodując wypadki nie przewidując, że koń zbyt ograniczony może zachowac się zupenie nieprzywidywalnie(pamiętajmy, że on myśli o ratowaniu życia...).
Drugie odczulanie - przez przybliżanie to, co ja stosuję obecnie - koń stoi rozluźniony, a ty przybliżasz jakiś przedmiot, np bat uderzający o ziemię głośno - przybliżasz go do momentu, gdy widzisz że koń jest luźny - gdy tylko spostrzegasz napięcia mięśni i zdenerwowanie wycofujesz się, zanim koń się poruszy(lub zdenerwuje) - i potem znowu się przybliżasz na troszkę mniejszą odległość, itd. trwa to długo i wymaga wyczucia(szybkiej reakcji i wycofania, zanim koń się przestraszy), ale koń nie jest poddany takiemu stresowi jak w przypadku zanurzenia. Mi to zajęło pare dni, zanim mogłam uderzać batem ze świstem o ziemię koło konia - a zaczynałam stojąc na drugim końcu ujeżdżalni, z koniem puszczonym luzem - potem miałam konia na lonży i trzymałam za jej końcówkę nie napinając lonży - a jak koń chciał ją napiąć to ją puszczałam - chodziło mi tylko o ułatwienie sobie oceny dystansu od konia, a nie kontrolowanie go(bo ja teraz jak coś robię to zapisuję efekty i co jak i kiedy nastąpiło - takie spaczenie studenta psychologii, który zapisuje obserwacje i potrzebuje szczegółowych danych) - teraz mogę stać dość blisko, choć wciąż koń sztywnieje, gdy bat śwista np nad głową(tzn może nie śwista, ale w każdym razie lina kończąca bat przelatuje nad łbem i uderza głosno o ziemię) - moja konia jest przestraszona, gdy próbuję to robić(skupianie uwagi na bacie nie jest niczym złym, pod warunkiem że nie ma oznak strachu-ale po niej widzę, że czuje się źle, gdy bat jest nad nią) - ale mi się nigdzie nie spieszy, ja koń nie chce, żeby mu świstac czymś nad głową, to nie będę tego robić, to jej wybór co ja z nią zrobię( bo na sam dotyk bata jest odczulona i reaguje jak na dotyk ręki). W kazdym razie ja wykluczyłam bat w ogóle i go nie używam - będe go tylko uzywać jako target przy klikaniu może, jeszcze nie wiem.
Ja pracuję ostatnio w kazdym razie obecnie tak, że jak koń chce pójść to idzie i już - nie ma okrągłego wybiegu, gdzie koń nie ma gdzie uciec - ja nie zamykam drzwi ujeżdżalni i boksu mojego konia - chce pogalopować do stajni, to nie będę jej zatrzymywać - to jest to, co nie podoba mi się w MR, ograniczanie okrągłym wybiegiem i mówienie, że koń ma wybór w momencie, gdy sie go gania lonżą w kółko...ja wolę swobodę - ale kazdy lubi co innego, więc to kwestia wyboru, ja jeszcze rok temu( a nawet pół), uznałabym że mój koń ze mną nie zostanie, jeśli nie zamknę mu drogi ucieczki - ale ludzie się zmieniają, zdania się zmieniają, konie też - dlatego warto szukać i poznawać jak najwięcej różnych teorii i wyciagać z nich to co najlepsze i dostosowywać do swoich potrzeb.
Aha, co do odsadzania - w książce dr R. Millera jest sporo o tym, warto poczytać.
Ja z kolei miałam w Irlandii konia, który się odsadzał, a jeździł z nami na zawody(bo własciciel go dał w trening i i chciał by kon startował) - konik jeździł nieprzywiązany w koniowozie, i odzielony jednym pustym miejscem od reszty koni, by się nie gryzły - przy próbach wiązania się odsadzał, więc go nie wiązaliśmy - miał ochraniacz na łeb oczywiście . Na codzień z nim pracowaliśmy nie wiążąc go, tylko ucząc chodzenia na uwiązie - jak stawał i chciał się cofać, to stwarzało mu się dyskomfort cofając go - gdy szedł do przodu, chwaliliśmy go głosem i lonża była luźna(bo na lożny się to działo, by było swobodniej). Ja spędziłam dużo czasu na spacerowaniu z nim, gdy wszyscy byli na zawodach, a ja zostawałam z końmi w domu- miałam wtedy czas na to i choc ten koń nie uczył się szybko(miał bardzo złe doswiadczenia - to dlatego), to efekty były. Na zawodach jak nie chciał stać i się próbował odsadzać, to go na siłe nie trzymaliśmy w miejscu, tylko siodaliśmy w ruchu - i jak stawal, to go nagradzaliśmy np zdejmując siodło i dając się paść(co było kłopotliwem, bo potem ze wszystkim byliśmy spóźnieni, a ja umierałam ze stresu czy zdąże osiodłać na czas 5 innych koni). To był nowy koń w stajni, więc wymagał sporo pracy(bał się np bata, więc nasz jeździec nigdy nie siadał z batem - choć ja jakbym miała czas, to bym go zwyczajnie odczuliła - ale wobec 20 koni w pracy nie miałam...),po 2 miesiącach w każdym razie mogliśmy go wiązać na poskromie i stał spokojnie(tak to się w polskim nazywa?). Ja nie mam żadnych recept na odsadzanie się, ale wiem, że najważniejszy jest spokój - tamten koń w Irlandii dużo mnie nauczył w tej kwestii, chyba najbardziej ze wszystkich koni jakie znałam. Bo wyobraź sobie, że twój jeździec za kilka minut ma być na parkurze, a ty wciąż siodłasz konia, który się odsadza i nie daje ci do siebie z siodłem podejść...na szczęśie miałam mądrego jeźdzca, który w takiej sytuacji rezygnował ze startu i pokazywał mi, że tylko spokojem coś tu osiągniemy - i teraz ma grzecznego konia, który wie czego od niego ludzie chcą.
Fajną też rzecz pokazano nam w "Stokrotce" - im mniej się czegoś chciało od konia, tym więcej się osiągało - np koń którego ja masowałam(bo mielismy sesję masażu) stał najlepiej, gdy nie trzymałam uwiązu, tylko puszczony był on na ziemię. Teraz swojej klaczy też nie wiążę i widzę, że stoi przy czyszczeniu dużo lepiej - czy np przy tarnikowaniu kopyt - jak ją chcę wiązać, to się irytuje i trzęsie(mój koń jest wrażliwy), więc jest łatwiej go nie wiązać - wtedy stoi nawet godzinę(chyba, że idę do siodlarni po coś, to mój koń wedruje za mną, ale ja nie widzę w tym nic złego)- zapinam uwiąz tylko jak ktoś przechodzi koło nas z innym koniem, ze względów bezpieczeństwa(nie każdy koń się z innym lubi).
Jak zwykle się rozwlekłam i zrobiłam off topa. :roll:
Serdeczne dzięki za tak obszerną odpowiedź, przy okazji: ja się off topa nie dopatruje :roll:
Przekonał mnie Twój sposób na odczulanie poprzez przybliżanie: do hałasów zwłąszcza dobry, bo, tak jak napisałaś, nie zawsze jesteśmy w stanie kontrolować przestraszonego konia. Nie. Tak naprawdę to rzadko kiedy. Świetny sposób, ogromnie podoba mi się, jak Ty pracowałaś ze swoją konią, jednak pamiętać trzeba, że nie w każdej stajni możemy pozwolić koniowi na taką dużą swobodę, jak wspomniany przez Ciebie powrót galopem do stajni, jeśli tylko ma na to ochotę, poza tym myślę, że taki stan rzeczy dotyczyć może tylko pary z bardzo bliską więzią, pary niezwykle zaprzyjaźnionej i to takiej, w któej człowiek ma duże doświadczenie w naturalnej pracy z koniem, bez ograniczania jego woli. Nie sądzisz, że najdrobniejszy błąd ze strony człowieka mógłby spowodować, że koń będzie wykorzystywał daną mu swobodę, by np. odejść od czegoś co go nudzi lub się nie podoba? A jeśli raz się przekona, że może sobie pójść precz np od kucia czy czyszczenia, jeśli już mu się znudziło, to przecież już zawsze będzie próbował... Tak jak z końmi, które, mają złe doświadczenia (albo już wiedzą jak się wymigać) związane z czyszczeniem, siodłaniem czy jazdą i próbują kopnąć lub ugryźć albo przygnieść do ściany nieco zalęknionego jeźdźca (najczęściej nowego /co nie znaczy początkującego/, który wcześniej nasłuchał się jeszcze historii o tym, jaki to ten koń straszny ) i w ten sposób wymóc na człowieku, że ten da święty spokój - jeśli raz się uda - po zabawie - koń zawsze spróbuje następnym razem! No i staje się niebezpieczny dla ludzi i siebie, często tez dla innych koni, ale to juz trochę inny temat
Reasumując, myślę, że to ograniczenie terenu, na którym pracuje się z koniem to kwestia bezpieczeństwa innych użytkowników stajni, ale też często zaplecza.(np. brak hali) Jednak zgadzam się z Tobą, że jeśli ten teren jest większy (np. cała hala nie round penn) to koń ma więcej swobody, jednak człowiek musi się też więcej nachodzić, a trudno ganiać za koniem po wielkiej hali, próbując osiągnąc połączenie, bo zwyczajnie za wolno chodzimy... Poza tym większość z nas jest leniwa... Niemniej do sesji odczulania większa arena to dobry pomysł.
Co do odsadzania - dzięki również za rady i doświadczenia, świetnie, że miałaś możliwość pracy z tak rozsądnym jeźdźcem (oby takich jak najwięcej!). Proszę tylko, sprecycuj o któą książkę R. Millera chodzi A to że sprawdza się metoda "im mniej, tym więcej" to chyba dowód oddania koni i ich chęci do współpracy z człowiekiem (zwłaszcza tym, darzonym sympatią i zaufaniem) - staranie się, by zrobić coś jak najlepiej, dowód zaufania i chęci przebywania z opiekunem oraz reakcja na komfort i zrelaksowanie - też często mi się zdarzało, niesamowicie budujące uczucie, napełniało mnie zawsze entuzjazmem do dalszej pracy z końmi
i jeszcze małe post scriptum: sporządzanie notatek jest rónież "zboczeniem zawodowym" medyków, więc doskonale Cię rozumiem i myślę, że każdy z nas, jeśli przez czas jakiś systematycznie poprowdziłby takie notatki, z pewnością szybko doceniłby ich wartość i znaczenie, tak w codzinnej pracy i rozwiązywaniu problemów, jak i w treningu. Wielu sportowców w innych dyscyplinach (np. pływanie, triathlon, pięciobój nowoczesny) prowadzi takie dzinniki, zapisując nie tylko przebyte kilometry i osiagnięte czasy, ale także, dietę i swoje uwagi dotyczące samopoczucia po sesji treningowej czy trudności, jakie sprawiły konkretne zadania. Świetna rzecz!!!
Uff, ja też bardzoooooo się rozpisałam...
Jeżeli chodzi o uciekanie konia z ujeżdżalni, to ja nie patrzę na to w kategoriach błędów - mam gdzieś czy mój koń będzie dobrze wyszkolony, czy będzie przychodził na zawołanie czy będzie robił zmiany nogi - jak nie chce to nie, to jego sprawa, całe życie kazałam coś koniowi, zawsze wymagałam, niech ma teraz trochę swobody. Tak czy tak przyznam, że jeszcze ani razu koń nie uciekł ode mnie - faktycznie czasem mnie olewa i np się pasie, jak ja bym coś chciała zrobić(np jak jesteśmy na spacerze i ona jest spuszczona z uwiązu i ją wołam - jakby była na zwykłej ujeżdżalni to by przyszła, bo nic by tam ciekawego nie było, no chyba, że ogrodzenie do zjedzenia - ale na łące wychodzi czasem, że wybiera trawe ode mnie -ale wtedy ja się dostosowuje. Może to trochę dziwne szczególnie, że jeszcze niedawno postępowałam kompletnie inaczej, ale widzę jak sie świetnie z koniem teraz dogaduję i nie chcę zmieniać tej swobody(a z jej złapaniem problemów nie ma, co prawda czasem pokazuje mi, że nie chce wracać odbiegając ode mnie kłusem, ale potem jeśli ja stoję i nie robie nic, to zawraca i przychodzi jakmy mówiła:"nie chce wracać, ale jesli musimy to mogę się na to zgodzić" - staram sie jej wtedy nie zabierać i wrócić np. po pół h - wtedy zawsze chętnie ze mną idzie - ona bardzo uważnie testuje moje zachowania teraz, bo nagle zmieniłam postawy, które były obecne w naszej relacji przez wiele lat. I wcale nie jest tak, że ona to wykorzystuje, że ja jej daję swobode wyboru - wręcz przeciwnie, ona się rozwija - szczególnie umysłowo - a ja zaczęłam dostrzegac fantastyczne rzeczy, o których nie miałam pojęcia - konie to naprawdę piekielnie mądre istoty, mam nadzieję ze będę mieć kiedys szanse badać ich procesy umysłowe(oczywiście w sposób etyczny).
A ona mojego zachowania nie wykorzystuje, bo co ma wykorzystywać? TO ma być przyjaźń, nie poddaństwo na siłę, więc jeśli ona czasem czegoś nie chce, to nie będę jej zmuszać. Przy okazji testuję, czy potrzebne jest bezwzględnie ustalenie jakiejś hierarchi w relacji koń-człowiek czy nie(dla bezpiecznego funkcjonowania głównie).
Aha, ja oczywiście patrzę kiedy daję swobode koniowi pełną - jak jestem na ujeżdżalni i koń nie ma na głowie kantara, to jak ktoś inny chce tam wejść i np zamknąć ogrodzenie, to nie ma problemu - dlatego zresztą tez ja jeżdżę do stajni w godzinach kiedy nie ma jazd, żeby nie przeszkadzac innym. Bo mi oni już nie przeszkadzają, ostatnio np tarnikowałam konia przed stajnią, co chwila ktoś przechodził z innymi końmi, a Branka nawet nie drgnęła, poza wyrywaniem nogi czasem, jak jej się nudziło stanie na 3(ale nad dawaniem nóg pracujemy, ważne ze nie ucieka, tylko stoi i chce stać - bo ja jej nie wiążę i nie zatrzymuję).
Zaraz poszukam ksiażki i sprawdzę tytuł
Edit: Nie wiem gdzie ona jest, ale to chyba były "Sekrety końskiego umysłu". Poza tym czytałam kilka artykułów dr Millera na jego stronie . Jest też "Wstęp do psychologii koni", z którego wiele można czerpać w kategoriach odzwyczajania koni od nieporządanych zachowań, ale autora nie pamiętam(gdzie są moje książki?!).
Aha co do mojego jeźdźca - niestety takich jest bardzo(!) mało, naoglądałam się trochę tam w Irlandii i dlatego między innymi odcięłam sie kompletnie od sportu jeździeckiego. Nie uważam, że wszyscy są tam źli, ale wszycy, nawet ci "lepsi" jak mój jeździec, sprawiają koniom ból, czy to skacząc dwumetrowe przeszkody, czy wkładając do pysków gagi, wędzidła Pessoa, łamane munsztyki i inne tego typu bolesne wynalazki. Jeszcze jakby wszyscy jeździli na zwykłych grubych oliwkach, lub prostych niełamanych wędzidłach gumowych, bez batów i ostróg(naprawdę bardzo!! wiele koni ma dziury po ostrogach), to bym może bym to przebolała, ale widziałam tyle obtartych pysków, tyle spienionych nienaturalnie koni, tyle koni na siłę ganaszownaycn, szarpanych, kopanych, bitych, z dziurami od ostróg, że mi to obrzydło. I nie myślcie, ze te konie, które widzicie na Eurosporcie, to nie zaznają tego bólu - byłam na kilku duzych zawodach i swoje widziałam. I nie myślcie, że taki Pessoa to jedyny, który stosuje doping - nie wiem czy znalazła bym dziesięciu na dużych zawodach, którzy go nie stosują - nawet swojemu jeźdzcowi nie ufałam w tej kwestii, choć go nigdy na tym nie przyłapałam i on się zarzekał, że jest przeciwny dopingowi(może i rzeczywiście go nie stosował, przy nich wszystkich był naprawde fair do koni) - ale w świetle tego co widziałam nocami na zawodach, nikt mnie nie przekona, że co najmniej 80% koni z wyższej półki nie jest na dopingu - zresztą...słyszałam luzaków czy nawet zawodników mówiących o tym - oni się nawet z tym tak bardzo nie kryją, w tamtym srodowisku kazdy wie, że doping jest powszechny, pilnują się tylko by nikt ich nie widział go dającym - nikt z sędziów, którzy w tym nie siedzą - a dlaczego tak jest? Bo wymaga się nadludzkiego i nadkońskiego wysiłku w tym sporcie. Chcemy oglądać coraz wyższe skoki, stawiamy coraz trudniejsze parkury - to się nie dziwmy dopingowi.
Usłyszałam np, że Tops nie potrzebuje luzaka tylko chemika. Dla Ciana O'Connora, też "odpowiednia osoba" pracuje(choć akurat w Cianie podobało mi się podejście do koni i ogromne pastwiska w jego stajni ). Kobyła Jessiki Kurten też jest na dopingu i sie tylko śmieję jak ona coś wygrywa, bo żaden koń, przez tak krótki czas treningowy( z kompletnego roztrenowania), nie wygrałby nagle GP w Dublinie bez zastosowania dopingu. Nawet wspaniała Libertina to "tylko" koń. Zresztą o stosowaniu dopingu przez Kurten mówi każdy - ale jak ma się w stajni odpowiednich ludzi, to się wie jak zatuszować stosowanie dopingu - chociaż coraz więcej jeźdzców "wpada" czyli kontrole są coraz lepsze i dobry chemik nie wszystko zdziała.
Zresztą... nieważne. Jest jak jest, taki to sport, w którym już dawno nie chodzi o konie, tylko o kasę. wyjątki się zdarzają, ale jest ich tak mało, ze jest to bardzo smutne... Dobrze, że chociaż na zachodzie np konie chodzą na wybiegi, choć to nie dlatego, że ktos je kocha, ale dlatego, że wiadomo że wtedy będa lepiej skakać i więcej się na nich zarobi(to zreszta usłyszałam od córki właściceili Quidama, który padł jak byłam w Irlandii - jego córka chodziła z bratem naszego jeźdzca - nie znosiłam tej paniusi, no ale to inna sprawa).
PS Koniec z offtopem, zablokujcie mnie, albo co, bo ja nie umiem się zwięźle wyrażać Albo może wyodrębnijmy tę dyskusję gdzie indziej, bo zaśmieciłam temat panu Wojtkowi. Może coś o sportach jeździckich od wewnątrz? Chociaż to śliski temat w sumie.
Aniu nie przejmuj się ! i pisz dalej. :wink:
ja tak wracając do konferencji, chciałam to powiedzieć tam , ale mój głos nie nadawał się do użytku publicznego [trochę żałuję] , nie zrobiło to na mnie wielkiego wrażenia, min właśnie praca z tą arabką jak wcześniej wspomniano, mnie zdziwił, zniesmaczył pewien fakt, być może z naiwności albo z braku wiedzy, doświadczenia, nie jest to związane bezpośrednio z pokazem, ale z wykładem dr Borowicza...w pewnym momencie powiedział on o rollkur'u jako o rzeczy złej, nagannej, jako o agresji i siłą zdobywanej władzy nad koniem, a kilka minut później mówił o anky van grunsven och i ach, że nikt nigdy nie miał takiego zgrania, takiej harmonii, takiego płynącego ruchu - ubrałam to w swoje słowa teraz, ale czy ktoś tak jak ja myśli że coś jest w tym nie tak, czy na tyle moja choroba była silna, że nic z tego nie zrozumiałam....bo mówić o rollkuru jako o czymś złym i wychwalać anky z mojego punktu widzenia jest jakąś pomyłką...
ze swojej strony żałuję, że gorączka nie pozwoliła mi jechać rano do Godnowej, ale cieszę się, że komuś innemu dałam skorzystać z tej, jak słyszałam pięknej lekcji
A co było w Godnowej? Co do Anky też mnie to rozbawiło. Było więcej takich rzeczy, choc były i dobre.
Np jak przemyślałam sprawę, to to czym różni się join-up na plus od tradycyjnego zajeżdżania(takiego niepozytywnego, bo są oczywiście ludzie zajeżdżający kone ze zrozumieniem), to tym, że daje się koniowi możliwość naturalnej rekacji - pomijam fakt pośpiechu, który był za duży - ale przynajmniej spiesząc się pozwala się koniowi zareagować i przekonac samemu czy siodło gryzie czy nie - bo zauważcie jak wielu ludzi siodła konia pierwszy raz - dwie osoby trzymają głowę i nawet jak uspokojają to przy wszelkich rekacjach konia próbują go na siłę zatrzymać - wtedy koń jest tylko spięty, nie wie o co chodzi - a ta pani od MR najpierw dawała koniom okazję do reakcji, a dopiero potem je łapała. I jakby tak rozbić to co nam pokazano na wiele sesji, to by ważne byłoby zachowanie tej prawidlowości - najpierw danie koniowi zareagować na wszelkie nowości, a dopiero potem próbowanie coś z nim zrobić(choć ona tu była odrobinkę niespójna, no a to już nie takie ważne).
w stosunku do arabskiej klaczki.
Bohema (myśli sobie): czego chcesz?! co się dzieje? chcesz rządzić? ok ok, spoko!! Skoro mówisz, że można Ci ufać no dobra. Co to jest? Co ty mi zakładasz? A obiecywałaś że mi krzywdy nie zrobisz!! Ała to gryzie boli! o nie coś jeszcze? nie! O o, nic się nie dzieje, żyję! zdjęłaś mi to. jestem cała. Założyłaś mi tyle groźnych rzeczy a ja ciągle żyję i nic mnie nie boli. Naprawdę mogę Ci zaufać, nie zrobiłaś mi krzywdy. Pójdę za Tobą wszędzie.
Myślicie że mogło być tak, że może ten pośpiech pozytywnie wpłynął na Bohemę? Przypomnijcie sobie jak po połączeniu chodziła za Pania Katarzyną niepewnie, czasem nawet przestawała zwracać na nią uwagę, natomiast po rozsiodłaniu nie odstępowała jej na krok, gdyby człowiek zrobił jej krzywdę uciekałaby przed nim jak przed ogniem albo stanęlaby w kącie trzęsąc się. Taka jest moja osobista dygresja na ten temat
Tak, ale pomyśl o stresie jaki przeżywała w momencie zaciśniecia popręgu. Jaki dyskomfort fizyczny i psychiczny...Można to samo robić spokojniej, odczulając konia nie na zasadzie zaciśnięcia popręgu z całej siły. Bohema owszem chodziła za tą panią potem, ale wciąż była zestresowana(a to tez jest znamienne, że po przeżyciu tylu emocji i człowiek i koń wykazuje większe posłuszeństwo) - trzeba sobie zadać pytanie do czego my dążymy? Do posłusznego, oddanego konia, ale który jest wystawiany na straszliwy stres(ten koń kwiczał, on myślał że walczy o życie!! Chciałabys walczyć o życie co chwila?), czy chcemy konia który nie musi byc poddawany takiemu stresowi, nie musi w naszym towarzystwie walczyc o życie, ale może będzie mniej posłuszny? Może nie będzie chodził za nami jak pies, ale będzie szczęśliwy? Nie będzie musiał się cofać co chwila, być ciągany gdzieś na halterze? Ja nie lubie poddaństwa, nie lubię jak koń chodzi i żuje i skłania głowę - nie chcę tego, po co mi to? Może o u koni obowiazuje hierarchia, ale ja nie chcę być tym wyżej - mój koń ma swoich końskich przewodników na pastwisku, ja chcę się z nim tylko przyjaźnić, byc z nim na równi. Jak na razie dobrze dogaduję się z koniem, bez ustalania zadnych zasad, zawierania kontraktów, hierarchi.I to między innymi sprawdzam - czy bez ustalania hierarchi mogę bezpiecznie zyć z moim koniem, czy mogę się z nim bawić i przyjaźnić, bez ustalania kto jest wyżej a kto niżej. Czy mogę z nim chodzić na spacery, bez ganiania go wpierw na coralu, żeby mu udowodnic moje przywódctwo?
Ania Guzowska zauważcie jak wielu ludzi siodła konia pierwszy raz - dwie osoby trzymają głowę i nawet jak uspokojają to przy wszelkich rekacjach konia próbują go na siłę zatrzymaćhock: hock: Nie wiedziałam nawet o takich praktykach. Żyję chyba w za bardzo wyidealizowanym świecie czasami... U moich koni nie było żadnej reakcji po założeniu siodła i dopięciu popręgu :? a nawet do głowy nie przyszedłby mi pomysł trzymania ich na siłę (pierwsze siodłanie zawsze luzem na placu, aby koń w razie W mógł poszalec, ale... nie szalały nigdy)
Ania Guzowska zauważcie jak wielu ludzi siodła konia pierwszy raz - dwie osoby trzymają głowę i nawet jak uspokojają to przy wszelkich rekacjach konia próbują go na siłę zatrzymaćhock: hock: Nie wiedziałam nawet o takich praktykach. Żyję chyba w za bardzo wyidealizowanym świecie czasami... U moich koni nie było żadnej reakcji po założeniu siodła i dopięciu popręgu :? a nawet do głowy nie przyszedłby mi pomysł trzymania ich na siłę (pierwsze siodłanie zawsze luzem na placu, aby koń w razie W mógł poszalec, ale... nie szalały nigdy)
Mnie zawody jeździeckie bawiły jak byłam mała, jak się zobaczy jak ten "sport" wygląda od podszewki to nie chce się mieć z tym nic wspólnego. Jak któryś raz z kolei zobaczyłam jak zawodnik po nieudanym przejeździe wjeżdża z koniem do lasu i z miejsca zaczyna go prać, albo przed wjazdem na parkur koń dostaje baty na rozpęd, jak dowiedziałam się od zawodniczki, która startuje dość wysoko, że to wszystko normalne, że jej znajomy np. bije konia po nadpęciach batem przed skokami, żeby uderzenia o drągi bardziej bolały, inny zamiast bicia stosuje wcierki, które działają podobnie (albo odwrotnie, wciera je za karę za słaby trening już w boksie), już nie wspomnę o zwykłym barowaniu i codziennym praniu konia po mordzie, to mi się odechciało w tym uczestniczyć. A, zapomniałam wspomnieć o dziurach po ostrogach.
A propos 'przygotowywania' konia do przyjęcia siodła i jeźdźca to też widziałam dużo w ośrodku, w którym się wychowywałam - np. jest grupa ludzi, między nimi koń na lonży, który nigdy nie miał na grzbiecie człowieka, wsiada pierwsza osoba, konia popędza się batem, jest rodeo, wszyscy drą się i klaszczą, delikwent spada, wsiada następna i następna...
Wielkich konkursów też mi się nie chce oglądać, bo to w większości fikcja przecież.
eh, a ja myślę (juz od dawna, bo podobnie jak Wy napatrzyłam się za dużo...) że jako prawdziwi koniarze powinniśmy zlikwidować cały sport jeździecki i rekreację zresztą też, ale niestety nic z tego nie wyjdzie, bo to zbyt intratny biznes jest, a konie krzyczą jedynie bezgłośnie i cierpią w milczeniu...
Aniu, ja się z Tobą zgadzam jak najbardziej, mnie też nie interesują piaffy, pasaże, piruety, slidingstopy, spiny, ogromne przeszkody i inne ludzkie bzdury - interesuje mnie tylko koń jako istota, bo nic piękniejszego na świecie nie ma. Po prostu. A zasłużyć sobie na przyjaźń tych zwierząt to wielka sztuka
Teraz, kiedy napisałaś kilka słów więcej o tym, w jakich warunkach pracujesz ze swoją Branką, wiem, że dbasz o bezpieczeństwo innych - kiedy wieczorem czytałam Twoją mniej obszerną odpowiedź, to pomyślałam, żę masz w stajni jakis kawałek nieba na ziemi, że możesz pozwolić konikowi na bieganie luzem - ja pomyśłałam o większości stajni prywatnych, pensjonatów etc., jakie znam i jakoś nie mogłam sobie takiej sytuacji wyobrazić... (często regulamin stajni najzwyczajniej w świecie zabrania puszczania konia luzem poza pastwiskiem i nie ma zmiłuj) Skoro macie tak świetny kontakt, to tylko pogratulować, podziwiać i wszystkim życzyć równie mądrego podejścia
Dzięki za tytuł książki, taj nie mam, ale zaraz to zmienię ;P A "wstęp..." poczytam
A co do sesji z Bohemą, to myślę sobie, że sposób przyzwyczajania jest OK, idea bardzo dobra, możliwośc reakcji, którą daje się koniowi też, ale powinno to być rozbite na kilka zajęć i z wrażliwszym koniem np. nie zaczynać od popręgu etc tylko od miękkiego obergurtu i samego czapraka, który jest dużo lżejszy od siodła i może nie będzie tak przerażający, jak myślicie?
Ja tylko dodam, że dziś "obserwowałam siebie" i wcale nie jestem taka pewna czy ja nie mam ustalonej hierarchii z Branką jednak - bo raz, że ustalałam ją kiedyś, więc może to i obowiazuje? A dwa, że są sytuacje, kiedy ja stawiam na swoim - choć są i takie, kiedy ona stawia na swoim, więc nie jestem tego pewna. Np dziś spacerowałyśmy i był straszliwy wiatr i koń non stop kłusował z odstawioną kitą niczym arab i co jakiś czas zabiegał mi drogę - w końcu ja pociągnęłam lekko lonżą i pokazałam, żeby jednak szła po prawej i nie wbiegałam przede mnie, bo ja walczyłam w tym czasie z parasolem i mogłyśmy się przypadkiem zderzyć(a ona ma jednak te 400kg...). Więc ja czasem jej mówię jak ma iść, że np ma na mnie nie włazić, czy że np. torba ze smakołykami, nie służy do jedzenia.
Z drugiej strony ona też stawia na swoim - dziś np zanim poszłyśmy na spacer patrzyłam jak chodzi po twardym(kontroluję sytuacje ze struganiem) i pomasowałam jej mięśnie, które były napięte w przednich nogach i na łopatkach - zaprowadziłam ją na ujeżdżalnię, rzuciłam uwiąz na ziemię i próbowałam masować, ale ona coś się wierciła - w końcu pozwoliłam jej poleść tam gdzie chciała - podeszła pod wielką ciężarówkę transportową, która "spała" na parkingu(bo przy stajni jest dojrzewalnia bananów i ciężarówki dostawcze) i stanęła tak mądrze, że ciężarówka nas osłaniała od wiatru. Więc nie zareagowałam negatywnie, tylko znowu rzuciłam uwiąz i masowałam i ona już grzecznie stała(wręcz prawie zasnęła).
Potem tarnikowałam kopyta(to było drugie struganie przodów) i ona nie chciała mi stac na korytarzu stajni, co chwila mi zabierała nogę. Raz mi w koncu zabrała, odwróciła się i poszła do boksu. Ja przez chwilę stałam i zastanawiałam sie jak zareagować - no ale poszłam za nią - nie wyglądała jakby chciała mnie odędzic - wręcz przeciwnie odciążyła tę nogę, an której skończyłyśmy - więc ja nie powiedziałam nic, tylko wzięłam te nogę i koń potem stał bez najmniejszego ruchu do końca strugania - była grzeczna jak baranek. Ktoś by mógł powiedzieć, że teraz nie będe mogła jej nigdy strugac na korytarzu, bo jej uległam...Ale ja zrozumiałam o co chodzi - ją wciąż bolą podeszwy na twardym(kowal mi się zawsze wycinał i po rozkuciu one są nadrażliwe - bo są cieniutkie i dlatego po twardym chodzi ostrożnie) - a w boksie ma trociny i jest tam miękko, więc ją nie boli nic - ona mi po prostu pokazała, gdzie jest jej bardziej komfortowo - a ja znów posłuchałam jej za późno - ignorując jej zabieranie nóg zmusiłam ją do tego, że musiała mi uciec do boksu - a sama powinnam się szybciej domyślić o co chodzi(i kto mi powie, że konie są głupie?) - ale nic się nie stało, dzięki sprytowi Branki zrobiłam kopyta bardzo porządnie, spędziam nad nimi dużo czasu i jak potem poszłam z nią na spacer, to chodziło jej się dużo lepiej i po twardym(bo mogłam się skupić na usunięciu flary, bez pośpiechu i niedokładnych ruchów i dzięki temu kopyta są zrobione elegancko z korzyścią dla konia ).
Jeszcze co do konferencji: wiecie co było śmieszne? ze otwierał ją Geringer, facet od którego, jak byłam w podstawówce wykupiłam z koleżanką konia(tzn zebrałyśmy kasę we dwie wśród różnych ludzi), bo on go chciał sprzedać na rzeź - koń był wyeksploatowany, więc Geringer uznał, że nie nadaje się do jazdy(bo Rolicza ma swoją szkółke jeździecką) i chciał go oddac do rzeźni, a tak klaczka odchowała jeszcze źrebaczka powoziła dzieci w innej stajni rekreacyjnej i niestety w końcu padła na nowotwór(tzn została uśpiona jak już było bardzo źle). Nie wszytskie konie, któe Geringer oddał na rzeż udało się uratowac niestety I czemu ten człowiek tam w ogle był? Do dziś pamietam jak byłam u niego z mamą w biurze, co za głupoty gadał. Wrrr :evil:
Za to, to co wydawało mi się śmieszne na początku- że Partynice współorganizują konferencję, ma w sumie duże plusy - może wreszcie się coś poprawi w kwestii traktowania koni na naszym torze. Bo tak czy tak słyszałam, od znajomych co tam pracują, że jest lepiej, choc dalej konie są zajeżdżane na szybko i jest wiele kontuzji, których by można uniknąć gdyby lepiej rozumieć te zwierzęta...Więc takie konferencje, organizowane w takich miejscach, mają swoje plusy, potem moze pracownicy będą między sobą o tym gadać, a także dżokeje, trenerzy...Może jak będą miec trudnego konia to go nie będą bić, tylko skorzystają z join-up? Może ja się łudze, ale z drugiej strony skoro Dyrektorka Partynic organizuje takie coś, to chyba jednak zalezy jej na jakichś działaniach w stronę polepszenia żywota tych wszystkich wyścigowych burków? Zresztą ona sama poszła w stronę dresażu, w którym zdarzają się ludzie rozumiejący "jak działają konie", jak choćby pani Gosia z Godnowej.
Jej jeszcze raz przepraszam za off op
hah, Aniu to juz wiem, gdzie jeździsz, może spotakamy sie kiedyś w "bananiarni" na zywo, bo to niedaleko mnie i pewnie będę czasem zaglądać Mądrą masz konię, nie ma co Bardzo sprytnie wykombinowała z tą ciężarówką
A co do wyścigów i "ujeżdżania" koni tam, to cóż... mnie tez znajomy (szkolący się na dżokeja) wiele opwiadał i szczerze mówiąc - masakra... On na szczęście nie "zgubił" swojej wrazliwości i nadal świetnie umie podejść do koni
O a gdzie ty stoisz? A Absolucie?
Na torach się dzieją straszne rzeczy, więc ja tam przestałam chodzić, ale może choć trochę poprawi się los tych zwierzaków. Jeszcze parę lat temu podobno było gorzej, więc...
Do bananów zapraszam, ale dziś było takie błoto, że strach Będę teraz klikać chyba na polach a nie na błocie, bo jeszcze mi sie koń poślizgnie próbując coś zrobić. Albo mu się nogi rozjadą, hehe.
Jakbys kiedyś do nas miała wpaść, to daj znać to przydaję żeby zaprezentować mojego mustanga Może się wezmę konkretniej za to klikanie, tylko w taką pogodę mi się nie chce - wolę już iść na spacer przynajmniej się obie z koniem ruszamy Ona ma dość krótką sierść ciąglę, ale tym bardziej ją wywalam na deszcz i zimno, niech wreszcie obrośnie konkretnie!Bo jak liczy na dereczkę, to się przeliczy