Co z tradycją Hubertus?
Co z tradycją Hubertus?
Zebrało nam się na Hubertusa domowego
Brak galowego stroju wyklucza mnie z uczestnictwa w "prawdziwych Hubertusach" .. no i konie ... nie bardzo
Zrobiłyśmy sobie więc własnego - za lisa robiła rękawica futrzasta, z której nawet Kuba śmiał się
symboliczny tor przeszkód
Przeszkody niziutkie, ale dostosowane do kuca.
Dla Kuby to pestka -zdjęcie rozmazane, ale dynamiczne
Kuc oczywiście przełaził taką przeszkodę
albo omijał, bo przecież nie jest głupi, żeby skakać z obciążeniem :lol:
Warto zauważyć, jakie ma ochraniacze
Właściwie nie wiadomo, kto wygrał , ale konie były podeskscytowane nowym zajęciem i wyglądały na całkiem zadowolone
A co u was z tradycją?
Ja nie lubię hubertusów, bo po prostu boję się podjeżdżania do siebie z boku tak blisko w galopie.
Więc także nie uczestniczę w takich prawdziwych hubertusach gonionych.
Ale hmm... jakby to powiedzieć...
Nie obraź się Magdo, ale nie rozumiem co ma wspólnego to co pokazałaś na zdjęciach z jakimkolwiek hubertusem?
Magdo,
podjęłaś fajny temat, szkoda tylko że nikt nie podejmuje dyskusji.. oprócz Julie której wypowiedź jest trochę negatywna.
Uważam że uroczystość obchodów Św Huberta jest wspaniałym wydarzeniem zarówno dla myśliwych jak i dla jeźdźców i w każdej stajni powinno być kultywowane, nawet jeśli uczestnikami mają być 2 konie.
Dla każdego z nas hubertus jest inny.
Ja byłam w tym roku na swoim 1 w życiu i 1 w życiu mojego konia hubertusie. Łącznie było około 20 koni. Moje wrażenia były bardzo pozytywne, jest to niesamowite doświadczenie Pojechaliśmy najpierw na łąkę zaprezentować się, każdy się przedstawił i pojeździliśmy aby pokazać konie. Pojechaliśmy następnie w teren. Była jedna przeszkoda w postaci jakiejś grubej gałęzi którą można było ominąć jeśli ktoś nie chciał skakać. Ku mojemu zaskoczeniu nie było tak że wszyscy rzucili się na lisa dzikim tłumem. Każdy podszedł do sprawy indywidualnie. Byli tacy co za wszelką cenę chcieli dorwać lisa, inni szykowali sprytne skróty żeby się zanadto nie nabiegać a jeszcze inni po prostu jeździli i obserwowali co się dzieje w bezpiecznej odległości - zaliczałam się do tych trzecich 8)
Wrażenia niesamowite :!: Dostałyśmy (ja i Amera) nasze pierwsze flo Powiem szczerze że bałam się jechać bo to dużo koni - nie wiedziałam jak mój "kobył" na to zareaguje, bo to pierwszy raz i w ogóle. Teraz nie żałuję i będę co roku chciała w Hubertusie uczestniczyć. Dla mnie i mojego konia było to doświadczenie i potwierdzenie naszej pracy i zaufania jakim siebie darzymy, bez względu na to czy się tego lisa złapie czy nie.
A przy okazji chciałam podziękować Panu Suwalskiemu za możliwość uczestniczenia w tegorocznym Hubertusie
I fotkijeśli będą przeszkadzać bo za duże to proszę zmniejszyć bo ja nie umiem)
na tym zdjęciu się podkleiłyśmy (jesteśmy 1 od lewej) a reszta to jeźdźcy przebrani w stroje z Potopu
A tutaj po dekoracji
Witam
Magda, rewelacyjny temat. Bylam na Hubertusie w zeszla sobote Fakt faktem, ze mialam takiego pecha (jak zwykle ), ze dostalam konika ktory mi okulal przy pierwszysm klusie w terenie. Wrocilysmy do stajni na piechotke i napilam sie "mocniejszego trunku" ze znajomymi, ktorzy pozostali jako obserwatorzy. Impreza byla swietna Po terenie wrocili, lapanie lisa trwalo az 10 min. . Byla biesiada, spiewy i nawet tance. Bawilam sie rewelacyjnie.
Uwazam, ze takie imprezy sa potrzebne. Z danego regionu poznajemy innych koniarzy, wymieniamy poglady i doswiadczenia. Jest milo i wesolo. "Bawimy" sie konmi, ubieramy sie odpowiednio.
Julie nie zawsze potrzebne jest 30 osob zeby sie dobrze bawic zwlaszcza we wlasnym, stajenno-ludzkim gronie. Magda mieliscie rewelacyjny pomysl i na pewno sie swietnie bawiliscie. A koniki tez mialy cos innego i inna zabawe. Nie taka codzienna prace ale i zabawe
Ależ w moim pytaniu nie ma nic negatywnego.
Oczywiście, że jestem za robieniem hubertusa we własnej wersji w małym gronie.
Po prostu zapytałam: Co to miało wspólnego z hubertusem? Czym się różniło od codziennej jazdy?
Kidyś uwielbiałam Hubertusy i rok-rocznie brałam udział w kilku gonitwach... Rewelacyjne robił mój kuzyn na Pojezierzu Drawskim. Najpierw teren, potem gonitwa. Dalej mini-cross dla chętnych (jechało się pojedynczo) i mini parkur. Pod koniec oczywiście imprezka przy ognisku z bigosem i kiełbaskami... Jednak jakieś 2 lata temu byłam po raz ostatni na tego typu imprezie u nas. Fajnie, bo koni sporo, ale towarzystwo tak się narąbało, że zrobiło sie bardzo niebezpiecznie - przede wszystkim dla koni :-( Nieprzyjemny wypadek zderzenia koni w pełnym galopie kompletnie zniechęcił mnie do tego typu imprez... gdyby nie kolega, to ja i mój koń bylibyśmy ofiarami wypadku - kolego osłonił mnie przed narąbanym (przepraszam za wyrażenie) debilem , a jego koń szczęściem wielki i mocny , przetwał wypadek bez szwanku...
zdjęcia z tego Hubertusa:
Przed gonitwą
gonitwa
i wypadek
Koń który leży na szczęście doszedł do siebie, ale mi to niestety wybiło z głowy udział w takich imprezach - przynajmniej w tym towarzystwie... :-(
Ja też uczestniczyłam w kilku różnego rodzaju Hubertusach : gonionym, szukanym , czy w formie mini krosu z elementami zręcznościowymi.
Też zniechęcił mnie jeden , który jeszcze nim zaczął się, to skończył fatalnie dla jednego konia.
I przyczyną był oczywiście człowiek, który wsiadł pijany na konia.
To jest ładna tradycja, ale jeśli jest zorganizowana z głową , dostosowana do poziomu jeźdźców , a alkoholowa zabawa zostawiona na "po".
Podoba mi się, że coraz częściej to zabawa , w której mogą uczestniczyć i ci, którzy nie lubią gonitw, ale chcą poczuć smak rywalizacji
Choć jest to odejście od tradycji.
W moim przypadku , tego rodzaju zabawa spodobała się koniom, bo była odmienna od zwykłych jazd
I naprawdę widać było podekscytowanie koni nowymi elementami , zainteresowaniem publiczności ( choć niewielkiej) , tym , że każdy koń wykonywał swoje zadanie oddzielnie
Lubię Hubertusa. To takie prawdziwe ŚWIĘTO , z " czerwoną kartką " dla koniarzy. Jednak nigdy nie brałam udziału w samej gonitwie , raczej z " przekonania " niż z braku okazji. Nawet teraz , mając własne " kopyta" ... a właściwie to tym bardziej. Widząc co się dzieje , gdy brawura przyćmi rozum , każdemu może się odechcieć ... :?
Natomiast chętnie wzięłabym udział w Hubertusie mniej " tradycyjnym " tzn. wtedy , gdy zamiast dzikiej galopady w pogoni za kitą trzeba by przejechać jakiś tor przeszkód lub poszukać " lisa " w lesie. Bardzo podoba mi się taka forma świętowania. A pomysłów na bezpieczną " gonitwę " jest całkiem sporo. 8)
W tym roku zameldowaliśmy się , jako stajnia , na dwóch " proszonych " Hubertusach.
Wyszło trochę śmiesznie , bo na pierwszym , część naszej grupy , wyjeżdżała właśnie na szlak ( rajd) . A na drugim wracaliśmy z rajdu.
Wydaje mi się , że to też fajna forma uczczenia Hubertusa - rajd.
To z pierwszego Hubertusa :
A to z drugiego:
Photo by Katarzyna N.
Ja podobnie jak Amera byłam pierwszy raz na hubertusie. Też miałam obawy ale niepotrzebnie bo było bardzo fajnie. Hubertusa zorganizował ośrodek jeździcki w którym pobierałam lekcje nauki jazdy konnej. Najpierw pojechaliśmy na godzinny teren gdzie było dużo kłusowania i galopowania za prowadzącym zastęp. Ja pojechałam na koniu z ośrodka, który w terenie był świetny znałam go jedynie z hali. Po terenie odbyła się gonitwa na placu przed ośrodkiem. Wzięło w niej udział 16 osób na koniach. My z Bajkałem (koń na którym jechałam) na początku goniliśmy tego lisa tak na poważnie bo nam sie to spodobało ale potem zrezygnowaliśmy traktując to jako zabawę a nie rywalizację. Lisa złapał ktoś inny ale zabawa była świetna. Pogoda nam dopisała, towarzysto świetnie i konie też wiec hubertus jak najbardziej udany. Po gonitwie była dekoracja pamiatkowym flo. Konie wyczyściliśmy a my poszliśmy na bigos i gorącą herbatę. Piewszy start w hubertusie ale udany.
A to relacja:
http://roksia1.fotosik.pl/albumy/538352.html
I my podczas dekoracji (w środku):
Amera gratuluję startu
Dioda W tym roku zameldowaliśmy się , jako stajnia , na dwóch " proszonych " Hubertusach.
Dioda W tym roku zameldowaliśmy się , jako stajnia , na dwóch " proszonych " Hubertusach.
Ten drugi Hubertus to była ogromna impreza , w trakcie której , odbyło się kilka pokazów. W tym : pokaz ujeżdżenia wykonywany przez p.Żanetę Skowrońską ( na poważnie i na wesoło) , pokaz ujeżdżenia w siodle damskim ( niestety nie wiem przez kogo) , pokaz zręczności i odwagi ( wykonywany przez ułanów - zdjęcia wyżej ) , pokaz woltyżerki ( sekcja woltyżerki KS Vivat z Przymiłowic ) i oczywiście całe mnóstwo innych nie-konnych imprez towarzyszących aż do późna.
Tego super-Hubertusa zawdzięczaliśmy gminie Olsztyn , która bardzo poważnie podeszła do tej imprezy . Tym bardziej , że podczas jej trwania odbyło się uroczyste przekazanie samochodu dla częstochowskiego hospicjum.
Świetny temat
W tym roku byłam w górach na dwudniowej imprezie hubertusowej - w sobotę cudny rajd w (!) 21 koni, a w niedzielę "zawody" - taki właśnie mały tor przeszkód z elementami westowego traila, ale jechany na oklep i na kantarze z uwiązem lub dwoma uwiązami duuuuuuuuużoooo śmiechu było i gonitwa, która trwała 10 minut, ale była bardzo malownicza, bo na ogromnej łące pod lasem Konie się znały, jeźdźcy też więc skończyło się na jednym upadku, zaś konie całe i zadowolone.
A w poprzednich latach, w stajni, gdzie jeździłam z okazji końca sezonu organizowano małe "podwórkowe" zawody - najczęściej jakiś niewielkie skoki, ale zabawnie urozmaicone np. dodatkowe punkty za przewiezienie piłki do tenisa, przy czym żeby ją wziąć na siodło trzeba było po drugiej przeszkodzie zsiąć wziąc piłkę i wsiąść z powrotem ale z prawej strony (nie uwierzycie, jakie to kłopotliwe, zdażyło się, że jeźdcy siadaliby w siodle tyłem ;D), albo coś takiego: na hali obok siebie ustawiono dwa jednakowe szeregi, a na długich ścianach pachołki. Jeźdzcy mieli gotowe konie, na któych skakali, na halę zawsze wchodziła para jeźdzców i trzeba było wykonać slalom wokół pachołków w obie strony (na oklep na hucułkach, bardzo charakternych) i przesiąść się na swojego konia - skoczka, objechać halę dookoła i skoczyć szereg - trzeba było uważać na swojego rywala, bo przecież jeźdzcy po drodze do szergów się mijali
Jeśli się tylko chce to można wymyslic mnóstwo zabaw i zawodów, które pozwolą wszystkim i konim i jeźdzcom (niezaleznie od wieku i umiejętności) dobrze i bezpiecznie się bawić z okazji Hubertusa Wystarczy jedynie puścić wodze fantazji.
PS mam zdjęcia, ale nie wiem jak wstawić - poradźcie! :oops: