Mała rzecz, a cieszy :D
Mała rzecz, a cieszy :D
Cejloniara Ja ciągle w swej szczęśliwości z powodu uspokojenia się Pana konia i do swojej powyższej wypowiedzi przytaczam ilustracje :-)
Cejloniara Ja ciągle w swej szczęśliwości z powodu uspokojenia się Pana konia i do swojej powyższej wypowiedzi przytaczam ilustracje :-)
O jak miło, że się w końcu coś naszego komuś podoba :-)))))))))))))))))
Mój koń dziś wykonał rzecz jak na siebie dość niezwykłą - zobaczyła mnie z daleka, jak była na padoku i przyleciała do mnie pędem zanim zdążyłam ją zawołać - stanęłam aż jak wryta, bo dawno jej takiej wesołej nie widziałam, normalnie jakbym była wiadrem owsa czy co... :lol: A nic do żarcia ze sobą nie miałam. Takie coś podnosi człowieka na duchu!
Byłyśmy dziś w ogóle na kantarku na spacerze i mój koń całą drogę jadł jakieś chaszcze i nimi machał(taaak, jak się wyrywa wielkiego chabazia z ziemi, to najlepsze co z nim można zrobić, to machać w prawo i lewo...)- zastanawiałam się czy to nie okaz ignorancji wobec mnie(tak mi zawsze mówiono w sumie, że jak koń schyla się do trawy, to ma gdzieś jeźdzca), no ale jak chaszcze rosną teraz na wysokości jej pyska, to co jej się dziwić? :roll: To jak położyć talerz z kiełbasą na wysokości głowy psa i powiedzieć mu, że nie wolno mu tego ruszać....heh. W każdym razie mój tłusty koń jest tak żarłoczny jak nigdy w życiu, jak idzie na padok, to przyssawa się wręcz do trawy - a tłuszcz się na niej przelewa, nie wiem o co temu koniowi chodzi. Ile można jeść?!
A jeszcze jedna miła rzecz - konia nie heblowała dziś przy zakładaniu siodła. Wczoraj co prawda poćwiczyłam z pasem do lozowania, założyłam go delikatnie jak na młodym koniu, masowałam ją nim itp, no ale nie myślałam że przestanie po tym się wkurzać na popręg, bo zawsze to robiła. Konie mnie czasem naprawdę zaskakują.
W każdym razie miałyśmy dziś sympatyczny dzień!
No ja też mam się czym podzielić, a zbieram się już do tego od poniedziałku :-)
Do sportowców to ja nie należę, ale zawsze marzyło mi się wystartować cokolwiek na swoim koniu. Przydarzyła się ku temu okazja. W zaprzyjaźnionej stajni zorganizowano zawody w rajdach konnych. Właściciel tej stajni od kilku lat startuje z powodzeniem w tej pięknej dyscyplinie i postanowił ją u nas zaszczepić.
Bardzo, bardzo chciałam wystartować i ukończyć trasę z dobrymi wynikami na bramce weterynaryjnej. Od wiosny właściwie żyłam przygotowaniami do tego rajdu. Niestety nasza stajnia jest tak położona, że terenu za wielkiego się nie zrobi, bo zamyka nas z 3 stron miasto i wioski a z 4 pola i jezioro. Mały spacerek owszem.. ale nic poza tym. Ponieważ wcześniej miałam kłopoty z Cejlonem, jego płochliwością i wybuchowością coś mnie wewnętrznie ostrzegało i powstrzymywało przed wyjazdami na otwarte pola. Na leśnych ścieżkach czuje się bezpieczniej, ale przestrzeń ehh... W każdym bądź razie skupiałm się na pracy na padoku, budowaniu relacji, zaufania, spokoju, itd. Na spacerze na koniu nad jeziorkiem byłam raz. Poza tym mój koń nie był wterenie ponad rok w momencie gdy jechaliśmy na ten rajd. Bałam się, jak to będzie: wejście do koniowozu, obce miejsce, obce konie, teren... brrr... ale trzeba koniowi uwierzyć i zaufać, teraz to wiem. Z koleżanką wyjechałyśmy wcześniej tak, by dzień przed zawodami zrobić sobie próbny spacer w lesie. I tu pierwsze zdziwko, koń zachowywał się jak Anioł - ciekawsko maszerował do przodu, gdy go coś zaniepokoiło, zatrzymywał sie, myślał i ruszał dalej. Jechałam pierwsza, bo zachowywał się najspokojniej. Kłus i galop były jak marzenie, lekkie, swobodne, w rownym tempie. W dzień zawodów było jeszcze lepiej. Ja czułąm sie wspaniale, spokojnie i było bardzo wesoło. Miałam wrażenie, że Cejlon czuje się dokładnie tak samo. Przez trzy dni, jak tam byłam ani razu mi nie spanikował. Na bramce weterynaryjnej też był bardzo grzeczny. W PNH mówią, że jak się idzie programem to problemy rozwiązują sie same, nawet nie wiesz jak. I dokładnie tak jest. Na dodatek zdobyliśmy pierwsze miejsce :-) Kto by pomyślał... 3 lata temu sama doprowadziłam swojego konia do takiego stanu, że nie było odważnych, żeby na niego wsiadać... a teraz? Sama musiałam wyciągnąć go z tych kłopotów. Koń jest zdecydowanie leśny :-)
Serdeczne gratulacje!
Udało mi sie wkręcić na konferencję Join-up we Wrocku, pomimo dużego spóźnienia ze zgłoszeniem - hurra A oprócz tego jadę na warsztaty do Rancha Stokrotka, o których w dziale ogłoszenia informowała chyba Dagmara - drugie hurra
Nareszcie sobie trochę posłucham mądrzejszych ludzi I ma nadzieję, że wyciągnę mądre wnioski!
Ja mam nadzieję, że zdasz szczegółowe relacje :-)
Twoja wirtualna miłość dziś po raz pierwszy widział trailer od środka ;-) Myślałam, że będzie problem a Darco zobaczył trailer i wszedł jakby robił to od lat hock: Powąchał, rozejrzał się i pojechał ... Wraca we wtorek...
A ja jestem z "synka" dumna i teraz wiem, że wejdzie za mną prawie wszędzie (do trailera wejdzie , do kałuży chyba jeszcze nie ;-))
Bo on myślał, że jedzie do mnie dlatego tak wszedł! Powiedz mu ode mnie, że jestem z niego dumna jak wróci A gdzie właściwie pojechał?
Relacje zdam, jutro z Anią jedziemy na warsztaty "Naturalny jeździec-naturalny koń", zobaczymy jak będzie Na razie zdaje sie, że Ania nie ma noclegu, ale pewnie coś się na miejcu wymyśli, zawsze może spać z końmi w stajni :twisted:
A w ogóle zaofftopuje, ale widziałam dziś prześmieszną rzecz. Bo ja teraz spędzam czas na siedziu na pastwisku z końmi i troche się uczę, trochę z nimi bawię, jak któryś ma ochotę(moja na razie nie) a trochę po prostu obserwuję. I dzisiaj puściłam Brankę z takim łaciatym wielkim koniem, który jest od niej dwa razy wyższy i silniejszy. I ona się pasła tak z 30m od niego i nagle się zerwała i dzikim galopem natarła na niego - najpierw go ugryzła, a potem sie odwróciła i dała mu kopa w zad. Nie mogłam uwierzyć, że z mojego konia taka franca, szczególnie że jak on uciekł to ona sobie dalej się pasła, jak gdyby nigdy nic :lol: Strasznie mnie to rozbawiło, ale domyślam się że właścicielka srokacza, która akurat nadchodziła, nie była zadowolona, heh.
Darco pojechał do prawdziwego ośrodka, z prawdziwymi trenerami , prawdziwą halą i prawdziwym czworobokiem na... prawdziwe zawody Znaczy on to tak sobie idzie pooglądać wszystko z bliska :-) no i L2 pewnikiem pójdzie na 4 boku - o ile mu się tam spodoba... jeśli nie - nie ma musu zwłaszcza, że na starty za młody...
uff po zawodach
Darco to teraz koń "normalnie sportowy" ;-)
Poszedł bardzo dobrze, spokojnie, z jednym nieposłuszeństwem - właściwie nieporozumieniem przy zagalopowaniu. Wysędziowany za nisko - były gorsze przejazdy lepiej oceniane, ale nie po wynik tam pojechaliśmy... Z resztą zawsze się ma pretensje do sędziego za gorszy przejazd ;-) nie do siebie ;-) 51,5% i 13 miejsce za końmi które od lat zawody chodzą... i ... przed takimi końmi - uważam ten występ za prawdziwy sukces :-)
Najważniejsze było jego opanowanie - zachował się praktycznie jak koń profesor, nie trochę - ponad - 3 latek. Muzyka, koniowozy, obce konie, hałasy, bannery, taśmy, budki sędziowskie, etc... Przyjrzał się temu wszystkiemu, przyjął do wiadomości, że to nie gryzie i kompletnie nie miał ochoty się tego bać. Drugie w życiu wejście do trailera - po ciemku, w błocie (padało szczęściem po starcie Darco) w dodatku w trakcie karmienia, w pobliżu boksów (angielskie)... Bez najmniejszego zawahania - z marszu wszedł i już nie spanikował, kiedy wyszłam :-) W domku grzecznie wyszedł i zajął się trawą łaskawie czekajac na zdjęcie tego czegoś z nóg ;-)
Co więcej - praktycznie wszystkie konie, które znałam chodzą "dziwnie" w ochraniaczach transportowych - Darco za pierwszym razem kopnął kilka razy a teraz kompletnie mu to coś na nogach nie przeszkadza - "przecież Gosia założyła, znaczy potrzebne, znaczy nie gryzie i tak ma być... a gdzie cukierek za grzeczność moją, no gdzie"?
Widziałam na zawodach jak konie na lonżach do trailerów w 4 chłopa wprowadzali, widziałam jak nadużywali batów (niestety sędzia główny nie za bardzo chciał reagować), widziałam te spanikowane oczy, "spłoszone" uszy :-( Dobrze jest wiedzieć, że Darco nie był nawet w częsci tak zestresowany, jak dorosłe "obyte" z zawodami konie. Dobrze mieć pewność, że mi ufa i polega na moich wyborach, nawet jeśli nasza "kochana" kałuża sprzed kilku tygodni trochę nas poróżniła - już wszystko wróciło do normy :-)
ps wchodzimy juz do kałuż z ziemi w domu i bawimy się w zabawę "kto głośniej chlapnie"... przyjdzie czas że i w lesie wejdziemy bez wahania - oboje
Czarny koń Darko naszym przyjacielem jest, czarny koń Darko naszym przyjacielem jest! hej! Jemu chwała jest i cześć!
Od trenerki dostaliśmy wczoraj pucharek :mrgreen:
A na razie kilka dni na roztrenowanie totalne (spacerki i lekkie kłusiki) i padoki do wiosny, niech sobie chłopak teraz rośnie i dojrzewa do przyszło-sezonowych startów - a co ;-)
Mała korekta - miejsce 11 i 51,667%
http://voltahorse.pl/articles.php?id=5788