Konie..nasze konie :)
Konie..nasze konie :)
trzeba przyznać że słodziak z niej :mrgreen:
No nam to nikt nigdy nic miłego nie powiem
buuu nie chciałam nikomu sprawić przykrości
to ja napiszę cosik o moim skarbeńku. kupiłam go jak miał 2,5 roku zaraz po skończonym kursie na instruktora rekreacji wcześniej jeździłam w szkółkach różnych, ale w końcu trafiłam na super instruktorkę która była dla mnie wielka pomocą, pomagała mi układać mojego araba shagyie. kupiłam go bo było mi szkoda małego, zasmarkanego, wychudzonego ogierka który z nudów zapalał światło w stajni, nie wychodził na pastwisko bo, ogier i do tego zasmarkany. popatrzył mi w oczy i już był mój, a raczej ja jego kupiłam go potajemnie za pieniądze przeznaczone na wyjazd do Chorwacji, mimo iż nie pojechałam na wyjazd były to chyba najlepsze wakacje w moim życiu. Czambuł (tak ma na imię) był bardzo grzeczny od początku mimo to zdecydowałam się na kastrację, zależało mi na tym żeby chodził z innymi końmi po pastwiskach i nie wariował w zamknięciu. spędzaliśmy razem całe dnie- ucierpiały na tym moje studia (w końcu jednak je skończyłam ), Czambuś za młody był na ujeżdżanie i w tym czasie jeździłam na innych koniach, często nie potrafiących za wiele, podczas wyjazdu w teren spadłam i jak się później okazało naderwałam więzadło, bolało zwłaszcza to że nie mogłam się opiekować Czambusiem, niby sie wygoiło ale kolano słabe, problemy z wsiadaniem a tu nadchodził czas na układanie pod siodłem. wędzidło już dawno przyjęte, siodło też na lonży we wszystkich chodach chodził, odpłacał mi każdego dnia za to że wyciągnęłam go z tego ciasnego boksu. i przyszedł ten dzień najpierw na chwilę wsiadł mój kolega, bo moja noga nie pozwalał mi na szybką i bezpieczna ewakuację, Czambuś był bardzo spokojny, czujny ale bez żadnych wielkich lęków, ja też na niego wsiadłam tego dnia, tylko na stęp, ale nigdy tego nie zapomnę . Niestety moje kolano w miarę jak mocniej nim pracowałam dokuczało mi coraz bardziej dlatego nie jeździłam tak często. po za tym wydawało mi się że nierówno obciążam siodło i bałam się że zrobię Czambkowi krzywdę, jesienią spadłam ze schodów i kontuzja się odnowiła, załamałam się, na szczęście trafiłam na doskonałego rehabilitanta który w dwa miesiące wyciągnął mnie z tych tarapatów w które wpadłam. Obecnie z kolanem jest już ok, jedyny problem to taki że mój konik zaczął mieć różne strachy na lachy i nie mam odwagi jechać na nim w teren, nie ma u nas takich miejsc gdzie mogłabym czuć się bezpiecznie, boję się że chłopak sie spłoszy, ja spadnę a on wypadnie gdzieś na drogę, mam też schizy przy wsiadaniu, raz "przeskoczyło" mi kolano i ukułam go butem w bok no i spadłam . ogólnie nie jestem dumna z siebie, straszny ze mnie boi dudek, czasem myślę że jestem nie odpowiednią osobą do tego, ale potem patrzę w te oczy takie ufne... niesamowite jest to, że mój koń gdy idzie obok mnie to się tak nie boi, ale gdy nie ma mnie obok a jestem w siodle to wystarczy że do lotu poderwą się ptaki, a mój koń w kilka sekund osiąga zawrotne prędkości... dodatkowym problemem jest to że właśnie wyprowadza się moja koleżanka- trenerka i zostanę sama... może nie sama ale bez osoby która byłaby autorytetem , zmieniłabym może stajnie ale do tej mam 7 minut na rowerze, mogę być w niej codziennie (sama sprzątam mojemu chłopaczkowi) pastwiska są wielkie, ma towarzystwo. nie wiem jak to teraz będzie, mam wiele wątpliwości, obecnie szukam kogoś kto przyjechał by raz w tygodniu i popatrzył jak nam idzie. odwiedziła nas tez Czambusiowa ciocia Monika Damec dała nam ćwiczonka którymi zajmiemy się po wyjeździe naszej Trenerki. dobra koniec moich żali miało być o Czambusiu a jest o mnie
Oj, jak strasznie długo mnie tu nie było!!! Jakoś nie było czasu a jak juz to tylko na szybki przelot przez nowości na forum i tyle... Jak nie urwanie głowy w pracy, to konia trochę "narozrabiała" ( chyba bardzo nie chciała jechać na zawody i 2 dni przed wyjazdem walnęła w coś noga i nadgarstek miała jak słoń...) potem znów troche zamieszania w pracy i zero czasu na siedze nie przy kompie...Miałam wrzucic nasze fotki ale... teraz to już 2 tygodnie minęły od ich zrobienia... dziś się poprawiam:
Zestawiłam zdjęcia "nowego"... Nowy to Geniusz, 11 letni wałach , który jest u mnie w pensjo od kwietnia b.r. Przyszedł w stanie okropnym, a teraz... z resztą oceńce sami. Ja jestem w szoku ;-)
No no, bardzo się poprawił. U nas też jest taki koń co jst od jesieni i przyszedł bardzo chudy(w dużo gorszym stanie niż ten) i teraz zaczął wyglądać jak koń Ale tamta(bo to klacz), była chuda bo miała problemy uładu pokarmowego, ciagle kolkowała i trzeb abyło jej dawać jakieś leki plus inna pasze i juz nie kolkuje praktycznie. I utyła się, choć dalej nie wyglada jakoś super.
Kurde moje zwierzątko musi dostac więcej leków, niż myśleliśmy z wetem bo zrobił jej próbe zginania i jeszcze nie jest całkiej zdrowa. I musimy do żyły sie jutro wkuc z zastrzykiem i nie wiem jak to zrobić, zeby nas nie zabiła i sie za mocno nie zestresowała
Dacie radę, wierzę w Was :-) a Bankowski musi dojśc do siebie :-) wszyscy trzymamy kciuki za jej powrót do zdrowia :-)
Moje źrebiątko "wzieło i urosło" i pomalutku zaczynamy robotę :-)
e tam "synuś" nigdzie z obcym nie pójdzie ;-)
dziękuję za komplementy - przekażę mu, chociaż i tak Darco uważa się za pępek świata... no cóż ja go prawdopodobnie utwierdzam w tym przekonaniu ;-)
O Ty zdrajczyni!! Linka na wędzidle!! pfffffff
Za Branke kciuki ja też trzymam :-)
ee jakoś się musi chłop do kiełzna przyzwyczajać... myślę o championatach za rok... w kantarku nie pojedziemy raczej :?
Wcześnij chodził na kawecanie, lub kawecan + ogłowie... teraz już pracujemy na wędzidle i zwierz nie ma oporów z przyjęciem kiełzna...
Specjalnie dla Ani:
i...
FILMIK z Darco
Konia pozdrawia zza długich wodzy...
...i przesyła ukłony :lol: