Karność:od-do jakich granic?
Karność:od-do jakich granic?
Oj, nie zauważyłam tego pytania...
będziemy się teraz po nazwisku do siebie zwracać?
Może po prostu zachowywać się delikatnie? jak my nie użyjemy "więcej niż fazy 1" (takie przykazanie jest teraz w NHE), to koń nie użyje też, tylko że my musimy to sprytnie rozegrać. Kliker to też system "zero-jedynkowy", a działa - więc tak samo może być z awersyjnym podejściem ale to jeszcze zależy od tego jaki plan sobie uknujemy. Kiedyś np. chciałam tą drugą konię nauczyć, że ma przede mną nie uciekać, tylko mnie gonić. Ale zabłądziłyśmy do takiego miejsca, gdzie nie można było ani w tę, ani wewtę - bo gdzie bym nie poszła, konia by pomyślała że ją gonię. A wyjście było jedno z tego miejsca. Wyglądałyśmy jak ludzie czasami kiedy się kłócą, kto z nich powinien pierwszy przejść przez drzwi. Nadmiar uprzejmości ale dzięki tej małej "przesadzie" konia stwierdziła że rzeczywiście może poeksperymentować trochę. Diabeł tkwi w szczegółach, jak zwykle. Jak koń jest raczej z tych taranujących, to ustępowanie mu miejsca byłoby niezbyt mądre. Wtedy może lepiej sprawić żeby cofanie było jego ulubioną zabawą. Klikerowcy końscy często uczą cofania jako pierwszego zachowania nauczonego kształtowaniem. Ale w praktyce mało kto wykorzystuje moc klikera tak żeby to rzeczywiście był "przekaz podprogowy", precyzja skalpela i w ogóle. Więc przeważnie równie dobrze będzie mówić "dobry konik" i dawać marchewkę. Jak ktoś chce pozytywnie.
Sowa zebyś doprecyzowała, jak konkretnie (na prostych przykładach) uzmysłowić koninie że człowiek jest delikatny? Jak to wzmocnić?
Sowa zebyś doprecyzowała, jak konkretnie (na prostych przykładach) uzmysłowić koninie że człowiek jest delikatny? Jak to wzmocnić?
Magda Gulina Generalnie, jeśli koń zauważa człowieka, ma do niego szacunek, to celowo nie podepcze, nie użyje swojej siły.Zastanawiam się, czy tłumaczenie potrącenia zagapieniem się nie jest przenoszeniem na konia ludzkich ułomności. Biorąc pod uwagę, jak koń widzi i jaki jest spostrzegawczy, czy jest możliwe, żeby nie zauważył wielkiego człowieka stojącego obok?
Oczywiście, że jak zagapi się , czy ludzi nie zauważa , to potrąci.
Magda Gulina Generalnie, jeśli koń zauważa człowieka, ma do niego szacunek, to celowo nie podepcze, nie użyje swojej siły.Zastanawiam się, czy tłumaczenie potrącenia zagapieniem się nie jest przenoszeniem na konia ludzkich ułomności. Biorąc pod uwagę, jak koń widzi i jaki jest spostrzegawczy, czy jest możliwe, żeby nie zauważył wielkiego człowieka stojącego obok?
Oczywiście, że jak zagapi się , czy ludzi nie zauważa , to potrąci.
Magda Gulina Ja uważam, że koń doskonale wie, jacy jesteśmy z kruchej materii zbudowani.
Wystarczy popatrzec jak konie bawią się między soba- gryzą, kopią , czy stają się zawodnikami sumo.
Czy kiedykolwie tak zachowują się wobec ludzi, nawet w czasie zabawy?
Cytat:Generalnie, jeśli koń zauważa człowieka, ma do niego szacunek
Cytat:Ja siedziałam bez życia , sztywana na Kubie
Magda Gulina Ja uważam, że koń doskonale wie, jacy jesteśmy z kruchej materii zbudowani.
Wystarczy popatrzec jak konie bawią się między soba- gryzą, kopią , czy stają się zawodnikami sumo.
Czy kiedykolwie tak zachowują się wobec ludzi, nawet w czasie zabawy?
Cytat:Generalnie, jeśli koń zauważa człowieka, ma do niego szacunek
Cytat:Ja siedziałam bez życia , sztywana na Kubie
co do karności.
Często spotykam się z ukaraniem konia poprzed uderzenie batem w zad gdy bryka. Uważam, że jest to kara na wyrost, trudno zadać ją dokładnie w momencie brykania, a do tego jeźdźcy reagują automatycznie krając- nie zastanawiają się nad przyczyną, bo nie ważne czy siodlo jest ok, czy my siedzimy ok- liczy się że koń bryka.
Czy jednak, gdy brykanie na 100% jest spowodowane brakiem szacunku mamy prawo "przywalić" koniowi? Czy to nie oznacza, ze trzeba naprawić coś głębiej i brykanie "samo się" naprawi?
I kwestia samego karania. Czy coś "po fakcie" jest karą? Na mój gust nie, kara powinna nastąpić DOKŁADNIE w momencie gdy występuje zakazana czynność. Ale tutaj teorii tez wiele...
jasmina co do karności.Dość często spotykałem opinię, że czas 3 sekund jest granicą kojarzenia przez konia bodźca z reakcją. Nigdy nie byłem koniem, więc nie wiem jak to jest naprawdę:-) Ale pisali to ludzie, którzy długo zajmowali się pracą z końmi. A zamiast nielubianego bata może być inny "dyskomfort": natychmiastowa dodatkowa praca do wykonania, i wydatek energii bez sensu z punktu widzenia konia. Jeśli tylko wysiedzisz to brykanie, rzecz jasna.
Czy coś "po fakcie" jest karą? Na mój gust nie, kara powinna nastąpić DOKŁADNIE w momencie gdy występuje zakazana czynność. Ale tutaj teorii tez wiele...
jasmina co do karności.Dość często spotykałem opinię, że czas 3 sekund jest granicą kojarzenia przez konia bodźca z reakcją. Nigdy nie byłem koniem, więc nie wiem jak to jest naprawdę:-) Ale pisali to ludzie, którzy długo zajmowali się pracą z końmi. A zamiast nielubianego bata może być inny "dyskomfort": natychmiastowa dodatkowa praca do wykonania, i wydatek energii bez sensu z punktu widzenia konia. Jeśli tylko wysiedzisz to brykanie, rzecz jasna.
Czy coś "po fakcie" jest karą? Na mój gust nie, kara powinna nastąpić DOKŁADNIE w momencie gdy występuje zakazana czynność. Ale tutaj teorii tez wiele...
Ja należę do tych którzy twierdzą , że kara w tradycyjnym rozumieniu ( a tradycyjnie najczęściej karę wymierza się za pomocą przylania batem ) może być spokojnie wykreślona zupełnie z programu postępowania z koniem.
Dyskusja nad tym czy stosować taką karę , a jeśli tak to w którym momencie , trochę mi przypomina dyskusję na temat stosowania kary cielesnej w wychowaniu dzieci. Są tacy , którzy twierdzą ,że trzeba od czasu do czasu klapsa przyłożyć jak dziecko zasłuży , ale są inni , którzy negują stosowanie wobec dziecka jakiejkolwiek kary cielesnej. W życiu okazuje się , że można z powodzeniem dobrze wychować dziecko bez stosowania kar cielesnych . ( choć nie jest to łatwe , bo czasami ręka świerzbi). Ja jestem przekonany ,że podobnie jest z końmi. Wymaga to jednak od człowieka całkowitego panowania nad emocjami ,oraz cierpliości opartej o wiedzę dotyczącą znajomośći końskiej natury i przyczynach końskich zachowań.
no ja niestety /chociaż i dobrze też../nauczyłam sie postępować z końmi "tradycyjnie". I bardzo bym chciała wyeliminować zupełnie karanie konia batem.Czy szarpnięciem uwiązem.
Arabek nie dostał ani razu bo nie było potrzeby takiej, a klaczka -jak gdzieś pisałam -na początku znajomości za atakowanie agresywne dostała kilka razy. Nie wpłynęło to w żaden sposób na relacje między nami....wciąż sie polepszały, aż do zupełnego złagodnienia konia.
Gdybym nie mając odpowiedniego doświadczenia i wiedzy próbowała zamiast w odpowiednim momencie uczynić coś innego niż przyłożenie batem to z pewnością nic by mi się dobrego nie udało.
A tak swoją drogą bardzo jestem ciekawa co można zrobić w sytuacji gdy np. koń nagle staje dęba , ma przekrwione oczy , płaskie uszy i atakuje człowieka przodem....co wtedy zrobić zamiast uderzenia batem????
W zasadzie to ja tylko może ze 3 razy tak zrobiłam, potem wystarczało uderzanie batem w ziemię, zaraz potem samo odganianie konia i z każdym dniem było coraz łagodniej!
DuchowaPrzygoda A tak swoją drogą bardzo jestem ciekawa co można zrobić w sytuacji gdy np. koń nagle staje dęba , ma przekrwione oczy , płaskie uszy i atakuje człowieka przodem....co wtedy zrobić zamiast uderzenia batem????
DuchowaPrzygoda A tak swoją drogą bardzo jestem ciekawa co można zrobić w sytuacji gdy np. koń nagle staje dęba , ma przekrwione oczy , płaskie uszy i atakuje człowieka przodem....co wtedy zrobić zamiast uderzenia batem????
Trenerze p[ociągnę temat
Również jestem za barkiem kar cielesnych, tj. uważam, że czasem trzeba konia ostrzej potraktować,g dy wyraźnie nas ignoruje, ale nie raczej jako kare ale stopniowanie pomocy, coś jak faza 4 w PNH.
A więc, jak skorygować brykanie? Przyznam sie że z wielką ilością koni brykających nie pracowałam, ale np. Zuzia, klacz lubiąca sobie bryknąć dobrze reagowała na zgięcie boczne i ignorowanie brykania gdy było ono reakcją na łydkę wzmocniona batem czy miękkim sznurkiem (wolę tę opcje jesli chodzi o początki pracy z koniem pod siodłem).
I właściwie takie moje doświadczenie, w międzyczasie trafiały się konie brykające, czy to z nadmiaru energii, czy tez czasem ot tak sobie bo w końcu teren, ale nie było to ani groźne ani uciążliwe.
Na początek myślę ,że warto by zdefiniować dokładniej pojęcie "brykanie" , bo mam wrażenie że pod tym określeniem kryją się często różne zachowania . Dla mnie brykanie to objaw dobrego humoru konia , albo nadmiaru energii , albo jednego i drugiego. Powiem ,że lubię jak koń ma ochotę na takie "wygłupy" bo to świadczy o tym ,że ogólnie jest mu "fajnie" ze mną . Staram się jednak mieć z koniem taki "kontakt", by nad tymi jego zachowaniami panować. Panowanie polega na tym,że nie tracę kontroli nad tym co koń wyczynia i mogę jesli zechcę w penwnym momencie powiedzieć "dość". Pomaga w tym najlepiej coś co się ogólnie nazywa "ujeżdżeniem" i co sprawia ,że mam z koniem "kontakt" i mogę w związku z tym panować nad jego zachowaniami. Do tego służy między innymi "ustawienie konia na pomocach". Bardzo przydatna jest też sprawność ( wygimnastykowanie, pewny dosiad) jeźdźca.
Jest moim zdaniem szereg zachowań , które nazywane są niesłusznie brykaniem , a są po prostu niepożądanymi zachowaniami wynikajacymi np. z braku respektu dla jeźdźca, nieujeżdżenia , niechęci do pracy pod siodłem, czasami z zamiaru pozbycia się z grzbietu tego co na grzbiet "wlazło" i przeszkadza , albo dokucza.itp.itd. Takie niepożądane zachowania mają swoje przyczyny . Jeśli się zidentyfikuje przyczynę to zlikwidowanie skutku będzie łatwiejsze. Niestety rozpoznanie przyczyny bywa nie łatwe . W związku z tym człowiek zwykle usiłuje zwalczyć skutek co bez znajomości przyczyny staje się walką pozorną zwykle z pozornymi , krótkotrwałymi efektami.
No własnie, moja konia lubi sobe czasem "wesoło" bryknąć, ale niestety to się często wiąże z takim uskakiwaniem od wszystkiego i ogólną nadpobudliwością - i to mnie martwi, bo nie chciałam być za surowa i teraz chyba ją rozpuściłam. Jak idziemy na spacer(ja z nią jeżdżę na spacery jak ona jest po przerwie - a teraz jeżdżę w kratkę więc przerw ma dużo)- i wtedy jest nabuzowana i robi te głupstwa). Czy powinnam jechać cały czas na kontakcie?Ale jak ja rozstępowuje konia i chcę by to był spacer na luźnej wodzy, to nie chce jej od razu na kontakt brać - przecież nie będzie na każdym spacerze pracować...szczególnie jak wcześniej kilka dni nie pracuje(no dobra biega na wybiegu, ale nie wiem czy to to samo - w końcu inne mięśnie pracują w czasie jazdy pod siodłem na kontakcie).
Może powinnam ją brać w ręku jak taka jest?Albo na lonże? Ale ona na lonży też bryka...chyba że jest wyzyta codzienną jazdą...nie wiem czy brykanie na lonży jest akceptowalne? Z drugiej strony to nie jest tak, że ona w 100% zawsze świruje, jak z nią wyjade na pole pod las... więc zawsze wsiadam i sprawdzam czy może dzisiaj będzie spokojna..
Co ja moge zrobić?Bo znowu będzie mi caplować! Odzwyczaiłam ją od tego na końcu zeszłego roku, ale jak będę ją od początku jazdy brać na kontakt, a ona będzie dalej chciała iść, to od nowa zacznie się caplowanie i "buntowanie" - a ja tego nie chcę!
Najgorsze jest to, że ja nie wiem teraz czy ona tak robi bo nie chce, żebym na niej jeździa, czy ze nie lubi odchodzić daleko od stajni, czy po prostu ma nadmiar energi na wiosne i powinnam się tym nie przejmować, albo przjemować tak, że zapewnić jej więcej pracy... Najgorsze jest to, że ja nigdy nie jestem pewna do końca, co ten koń ma w głowie.
branka Czy powinnam jechać cały czas na kontakcie?Ale jak ja rozstępowuje konia i chcę by to był spacer na luźnej wodzy, to nie chce jej od razu na kontakt brać -
branka Czy powinnam jechać cały czas na kontakcie?Ale jak ja rozstępowuje konia i chcę by to był spacer na luźnej wodzy, to nie chce jej od razu na kontakt brać -
No tak to prawda, że braki wyszkolenia są. Bo to jest tak jak jeżdżę na ujeżdżalni koń chodzi fajnie, jest w ręku i można z nim pracować, ale w terenie się zmienia zupełnie - i ja nie umiem nic z tym zrobić. W terenie ona się usztywnia, na nabranie wodzy reaguje "kurczeniem się", zaczyna caplować i się denerwować - wygląda to jak koń złapany za pysk i nie jechany do przodu. Ale na ujeżdżalni tego nie robi i zimą jak jeżdżę na łąki codziennie też nie, poza wyjątkami.No ale może to wszystko swiadczy o tym, że ejdnak na ujeżdżalni paca nie jest wykonywan atak jak powinna i że tkwie w jakimś martwym pukcie - bo takie czasem mam poczucie, doszłam do jakiegoś etapu ale już dalej nie wiem co robić. Nawet nie wiem czy do tego etapu doszłam prawdziwą drogą...
No ale...tak to jest jak ktoś nie mając wystarczajacej wiedzy bierze się samodzielnie na ujezdżanie konia :roll: