Karność:od-do jakich granic?
Karność:od-do jakich granic?
Dużo tu o granicach piszemy.I o ich płynności.
Ale koń to koń -ma swoje koncepcje na życie.
Na przykład Tania przy czyszczeniu podnosi tylną nogę jak ją załaskocze niemiło.Ja albo mówię przestań,albo nie zwracam uwagi.A ona albo przestaje albo nie zwraca uwagi.
Za to uwagę zwrócił mi Treser,że nie powinnam na to pozwalać-bo koń mnie straszy a jak nie pomoże to mnie w końcu kopnie.
Nigdy nie myślałam o Tani,że może mi zrobić krzywdę.I nigdy nie zrobiła.
Ale może to ja czegoś nie dostrzegam w jej przekonaniu?
Już sama nie wiem.Nawet nie chcę zacząć myśleć,że mój koń mógłby mnie kopnąć.
Czy nie daj Boże ugryźć.A przy zapinaniu popręgu robi miny paskudne.
Ja albo mówię przestań,albo nie zwracam uwagi.A ona albo przestaje albo nie zwraca uwagi.....
Tania Nawet nie chcę zacząć myśleć,że mój koń mógłby mnie kopnąć.też tak nie myślałam a teraz mam całkiem "zgrabną" dziurkę w piszczeli
Tania Nawet nie chcę zacząć myśleć,że mój koń mógłby mnie kopnąć.też tak nie myślałam a teraz mam całkiem "zgrabną" dziurkę w piszczeli
ja swojej klaczy absolutnie nie pozwalam na takie zachowanie i dostaje klapsa. Rzadko, w zasadzie już nie ostatnio bo ...klapsy pomogły. Plus ostre skarcenie głosem.
Tyle,że to jest klacz która absolutnie dobrze na takie potraktowanie sprawy reaguje /jest typem dominantki/ i się nie obraża. Przeciwnie...manifestuje swoje oddanie bardziej.
Nigdy w ten sposób nie potraktowałabym araba, który jest koniem bardzo wrażliwym i rzeczywiście TYLKO straszy /klacz kopnęła już kilka osób a mnie dotkliwie ugryzła na początku pobytu u nas/
Jeśli arabek czasem kładzie bardzo płasko uszy i tak idzie na mnie to...podchodzę chwytam go za łebek chowam w swoich ramionach i wypuszczam stamtąd zadowolonego konia z "zainteresowanymi" uszami!
Tyle, ze w jego wypadku oprócz płasko położonych uszu nie ma nic co by wskazywało, ze koń chce zaatakować. Oczy ma zupełnie łagodne!
Klapsy i krzyki odpadają.To dopiero nakręca spiralę.Ja tak nie robię.
Przesuwam Tani zad,żeby stanęła na tę nogę.Ale czasem zapominam. :oops:
Właściwie to mi się to wszystko przypomniało w związku z "parówką" .
Ja wiem i pewnie nie tylko ja-jak porządek w stadzie ogierów był zaprowadzany.
I sama nie wiem co myśleć.
Na pewno trzeba odróżniać celowe działanie od odruchowej reakcji. I oceniać celowe działanie zależnie od przyczyn.
Przykład z autopsji:
Hania mi ostatnio przy czyszczeniu kopyt dwa razy wyrwała lewy przód (od którego zaczynam), potem nie chciała go już podnieść. Zamiast tego podnosiła prawy (jakby z naciskiem ).
To nie było nieposłuszeństwo - w ziemi nabitej w prawym kopytku był kamień i trudno jej się było na nim oprzeć. Jak tylko wyczyściłam prawą nogę, lewą dała bez problemu.
Jest u nas w stajni taki koń,który sie makabrycznie szczurzy.
Na szczurzenie klapsy nie pomogą.Zwłaszcza jak się stoi na korytarzu.
I on podobno tylko robi miny a nikomu nic złego nie zrobił.
Jak przybył do nas to akurat zapomniałam,że on jest i sobie szłam przez jego wybieg.A koń szczurząc się leciał do mnie.
No to podeszłam śmiało i mówię:
-O! Cześć Braciszku! Witaj u nas.(ale trochę się bałam jednak)
A Braciszek ?
Braciszek się tak mocno do mnie przytulił całą głową,że mi kości stare chrupnęły.I wdychał mnie chrapami.
A mi łzy wzruszenia jak grochy leciały.
Zawsze go odwiedzam ,pieszczę,głaskam i poza potwornym wywracaniem oczami i uszami nic złego mi nie robi.Dziwne.Dziwne.
Tania Braciszek się tak mocno do mnie przytulił całą głową,że mi kości stare chrupnęły.I wdychał mnie chrapami.Tylko niestety takie pieszczoty mogą skończyć się źle, niekoniecznie z powodu złych intencji konia, ale dlatego, że koń duzy, silny i cięzki, a człowiek mały i kruchy. Podstawową zasadą powinno być, że koń szanuje przestrzeń osobistą człowieka i nie wkracza w nią bez zaproszenia.
Tania Braciszek się tak mocno do mnie przytulił całą głową,że mi kości stare chrupnęły.I wdychał mnie chrapami.Tylko niestety takie pieszczoty mogą skończyć się źle, niekoniecznie z powodu złych intencji konia, ale dlatego, że koń duzy, silny i cięzki, a człowiek mały i kruchy. Podstawową zasadą powinno być, że koń szanuje przestrzeń osobistą człowieka i nie wkracza w nią bez zaproszenia.
jestem zdecydowanie przeciwna karaniu za pomoca klapsów- ani to w to miejsce które zawiniło, ani dostatecznie szybkie. Na mój rozum mamy być jak pastuch- jeśli koń dotyka odrazu jest nieprzyjemnie, nie gdy zabierze już głowę (a jak często dopiero 3- 5 s po ugryzieniu czy kopnięciu koń dostaje klapsa?).
Nie wyklucza to stanowczości oczywiście. Ale zamiast konia uderzyć cofam go energicznie, robie się groźna i to działa. Innym razem stosuje blok- tak żeby koń zębami nadział się na łokieć... Jesli już trzeba sprawić niewygodę staram się aby przybierała właśnie taka formę.
Kolejna sprawa, praktycznie wszyscy zgadzają się, ze za ugryzienie czy kopnięcie trzeba karać, ale nikt nie kara za penetrowanie kieszeni, dotykanie chrapami... A to pierwszy krok do gryzienia! jeśli chcemy aby koń nas szanował wymagajmy tego zawsze i wszędzie, nie ma wchodzić w naszą strefę osobistą nigdy- nie tylko ze złymi zamiarami. Chyba ze sami go zapraszamy. Ustalenie takiej granicy jest niezwykle ważne.
Miałam do czynienia z klaczą która regularnie podgryzała, właziła na człowieka, wyprzedzała... jeśli chodzi i podgryzanie wystarczyło... Nie karmić jej z reki.
Mój koń tez kiedyś lubił gryźć, ale to przeszłość. Tyle ze bez względu w jakim celu, nie wchodzi w moja strefę i już. To zasada której koń ma przestrzegać- inaczej zamieniam się w pastuch
Jeszcze inna sprawa ze powody gryzienia czy kopania są różne. /nie zawsze jest to brak szacunku, czasem może być to nawet strach! I wtedy ukaranie konia za próbę obrony przed kimś kto chce mu zrobić krzywdę nie jest dobrym wyjściem... Trzeba wiedzieć dlaczego koń tak reaguje, może coś go boli, może nie akceptuje dotyku w danym miejscu, może chce się bawić a może nie ma do nas respektu.
Taniu- na mój gust to ze koń nie zachowuje sie tak jak powinien przy zapinaniu popręgu to nie powód aby go karać! Probowałaś zrobić sesje odczulająca z popręgiem?
Mam ważenie ze spora część ludzi szuka rozwiązań skrótowych- koń gryzie- uderzyć. Nie ważne, ze gryzie z naszego powodu bo przykładowo ma złe wspomnienia z siodłem zarzucanym na siłę,z zapinanym na siłe i próbuje się przed tym bronić...
Cytat:Kolejna sprawa, praktycznie wszyscy zgadzają się, ze za ugryzienie czy kopnięcie trzeba karać, ale nikt nie kara za penetrowanie kieszeni, dotykanie chrapami...wiekszosc ludzi to po prostu bawi ze konik kocha, przymila się i takietam bzdury a potem płacz ze jest nachalny
Cytat:Kolejna sprawa, praktycznie wszyscy zgadzają się, ze za ugryzienie czy kopnięcie trzeba karać, ale nikt nie kara za penetrowanie kieszeni, dotykanie chrapami...wiekszosc ludzi to po prostu bawi ze konik kocha, przymila się i takietam bzdury a potem płacz ze jest nachalny
Myslę, że mam zbudowany z Teo "nasz świat". Obowiązują w nim jakieś tam ogólne reguły - których nigdy bym nie stosowała do obcych koni. A przynajmniej nie na "dzień dobry".
Ostatnio Teo podniósł na mnie nogę (bez machania, podniesienie takie) - chciałam mu iglakiem wyczyścić okolice guzów biodrowych. "Normalnie" bym za to konia nie karała, ale jakoś podkreśliła, że to ja dyktuję warunki, kazała się energicznie obrócić na przykład. Z Teo tego nie zrobiłam, poprzedniego dnia miał masaż, całkiem sporo pracy właśnie wokół bioder, przyjęłam, że to wyłącznie rodzaj przeczulicy. Nic z tym nie zrobiłam, żadnej prewencji. W ogóle zrezygnowałam z czyszczenia tego dnia (i tak mieliśmy tylko spacerować). Jak miał mi pokazać, że to czyszczenie jest nieprzyjemne? To było w boksie, nie bardzo mógł się oddalić. Skutków negatywnych brak.
Kilka miesięcy temu z kolei przy wsiadaniu - zamarkował ugryzienie mnie w nogę. Już wcześniej wyglądał na mało entuzjastycznie nastawionego do jazdy. Co zrobiłam? Nie wsiadłam. Poszliśmy na spacer. I co? Nic. Mimo takiej "demoralizacji" dalej sam ustawia się do wsiadania, czy ma na sobie cokoliwiek, czy nic, nie nadużywa swojego liberum veto. W sumie jeszcze raz mu się to potem zdarzyło, kilka tygodni temu. Też przyjęłam to za dobrą monetę, też się nic nie popsuło.
A co do prowadzenia - różne konfiguracje mamy sprawdzone. Jak sobie spacerujemy, to czasem wysyłam Teo przodem. Na przykład kiedy idziemy po zmroku przez las na przełaj. Jemu lepiej wychodzi obieranie drogi, ja to ciągle albo w gałęzie włażę, albo w wykroty. Więc określam tylko ogólne wytyczne - albo i to nie, w końcu każdy wie, jak się idzie do stajni... Czasem jednak koniowi świat wyda się podejrzany i zdecydowanie woli iść za mną, i to od bezpiecznej stronny. Jak z lasu wyjedziemy na dziwny wielki dźwig, jeszcze bardziej podejrzany w świetle wyłącznie księżycowym. Jestem dzielna, więc idę przodem, nie uznaję zachowania Teo za niesubordynację, nie upieram się, że ma nadal iść przodem (chociaż bym mogła). I tak sobie łazimy czasem zupełnie "dowolnie", a prowadzi wtedy ten, kto ma lepsze kwalifikacje ;-) Albo nikt nie "prowadzi", tylko tak sobie ramię w ramię wędrujemy.
To wszystko nie jest bezgraniczne zaufanie. Wiele jest w tym "nie muszę, bo mogę" (nie muszę odsuwać jego niuchającego pyska za każdym razem, bo wiem, że mogę - i to łatwo). Zaufanie kończy się też w temacie "weterynarz u konia". Albo baaardzo ogranicza. Ale to znowu to samo - ja tego gagatka panikarza znam... Inną granicą jest to, że nie życzę sobie być przestawiana. Nie muszę mieć non stop absolutnej kontroli nad koniem, ale nie chcę, żeby koń mnie przesuwał, zmuszał do zmiany obranej ścieżki, popychał itp.
No właśnie, czy każde ostrzeganie trzeba karać? Czy można ukarać konia za to, że mówi "hej! uważaj! TO jest niefajne dla mnie! boli!".
Nie można z tym przesadzić, bo to byłoby troche tak, jak zrobić z konia niemowę.
myślę, że każdy jakoś tam zna swojego konia i go "czuje".
Wtedy jest łatwiej się z sierściuchem porozumieć nawet w konfliktowych sprawach.
Bo każdy konik jest inny...to o czym np. pisze jaśmina, że karmienie z ręki nie jest wskazane bo /to wg. Monty Robertsa/prowadzi do narowu gryzienia to niby prawda. Ale:
moja gryząca, kopiąca, rzucająca się dęba /dlatego facet chciał ją na rzeź/ kobyła dopiero u mnie zaczęła być karmiona z ręki i....przy tym karmieniu stopniowo /oczywiście nie dlatego tylko/ łagodniała!
Najpierw przestała gryźć właśnie, potem kopać.
Owszem wobec obcych jest nadal taka trochę nieufna, a czasem straszy. Ale kobiety i dzieci traktuje dobrze.
Dlatego moje doświadczenie podpowiada mi, że zdecydowanie konie są indywidualistami i nie zawsze ogólne reguły mają zastosowanie wobec każdego konia.
Cytat:moja gryząca, kopiąca, rzucająca się dęba /dlatego facet chciał ją na rzeź/ kobyła dopiero u mnie zaczęła być karmiona z ręki i....przy tym karmieniu stopniowo /oczywiście nie dlatego tylko/ łagodniała!- jakbym czytała o mojej koninie
Najpierw przestała gryźć właśnie, potem kopać.
Owszem wobec obcych jest nadal taka trochę nieufna, a czasem straszy. Ale kobiety i dzieci traktuje dobrze.
Cytat:wiekszosc ludzi to po prostu bawi ze konik kocha, przymila się i takietam bzdury a potem płacz ze jest nachalny- powiem tak, mnie tacy ludzie dosłownie przerażają... zwłaszcza gdy widze,że pozwalają koniowi przejmować "inicjatywę" w tej zabawie, pozwalają sie traktować jak drugiego konia- podszczypywać, przepychać, odpychać i cieszą się gdy konik pobrykuję i "szczurzy" się przy okazji takowej zabawy ( a nie raz i pracy) próbując kopnąc właściciela/ osobe/ konia obok... Niestety takie zabawy prędzej czy później kończą się mało sympatycznie ;/
DuchowaPrzygodanapisała coś co sprawiło,że poczułam się jakby ktos wyjął mi te słowa z ust :
Cytat:moja gryząca, kopiąca, rzucająca się dęba /dlatego facet chciał ją na rzeź/ kobyła dopiero u mnie zaczęła być karmiona z ręki i....przy tym karmieniu stopniowo /oczywiście nie dlatego tylko/ łagodniała!- jakbym czytała o mojej koninie
Najpierw przestała gryźć właśnie, potem kopać.
Owszem wobec obcych jest nadal taka trochę nieufna, a czasem straszy. Ale kobiety i dzieci traktuje dobrze.
Cytat:wiekszosc ludzi to po prostu bawi ze konik kocha, przymila się i takietam bzdury a potem płacz ze jest nachalny- powiem tak, mnie tacy ludzie dosłownie przerażają... zwłaszcza gdy widze,że pozwalają koniowi przejmować "inicjatywę" w tej zabawie, pozwalają sie traktować jak drugiego konia- podszczypywać, przepychać, odpychać i cieszą się gdy konik pobrykuję i "szczurzy" się przy okazji takowej zabawy ( a nie raz i pracy) próbując kopnąc właściciela/ osobe/ konia obok... Niestety takie zabawy prędzej czy później kończą się mało sympatycznie ;/
Pisząc o karmieniu, miałam na myśli sytuacje kiedy to karmienie powoduje takie zachowanie, od jakiegoś czasu sama zaczęłam swojego konia z reki karmić i na dobrze ustalonych zasadach nie przynosi to żadnych szkód, ale w przypadku konia który mnie nie szanuje nie zaryzykowałabym karmienia- a co jeśli zacznie być nachalny?
Macie racje- konie trzeba poznać, przyzwyczaić sie do siebie
Wtedy znacznie łatwiej można odczytać zachowanie konia, czy to ewidentny atak ktory zasługuje na niewygodę, czy tez ostrzeżenie, reakcje zwrotna, sygnał dla nas ze coś nie jest tak jak byc powinno.