Kiedy koń się "buntuje"...
Kiedy koń się "buntuje"...
Wojciech Mickunas Tymczasem z końskiego punktu widzenia ,( który dla ludzi jest tak trudny do pojęcia), istnieje uzasadnieniona obawa ,lub chociaż niepewność i w związku z tym należy jeśli już nie uciekać to przynajmniej się zatrzymać i "przemyśleć" sprawę.
Jeśli człowiek rozumie ten "koński punkt widzenia" i uwzględniając go potrafi koniowi pomóc w podjęciu decyzji , POMÓC ! a nie WYMÓC , to zyskuje końskie zaufanie , koński szacunek i staje się jego przyjacielem, a za przyjacielem to w ogień i w wodę.
Wojciech Mickunas Tymczasem z końskiego punktu widzenia ,( który dla ludzi jest tak trudny do pojęcia), istnieje uzasadnieniona obawa ,lub chociaż niepewność i w związku z tym należy jeśli już nie uciekać to przynajmniej się zatrzymać i "przemyśleć" sprawę.
Jeśli człowiek rozumie ten "koński punkt widzenia" i uwzględniając go potrafi koniowi pomóc w podjęciu decyzji , POMÓC ! a nie WYMÓC , to zyskuje końskie zaufanie , koński szacunek i staje się jego przyjacielem, a za przyjacielem to w ogień i w wodę.
Hm...
Sytuacja ,kiedy koń się zaprze i prędzej wywali się na plecy niz zrobi krok do przodu jest bardzo niemiła.Człowiek też się zaraz cały napina i sytuację zdwaja.
I postępuje jak instruktor skoków spadochroniarskich-jak się skoczek za pierwszym razem boi -to dostaje solidnego kopniaka ,wylatuje i ląduje i mu strach mija.
A na ziemi mówią mu-widzisz? i czego tu było się bać?
I koniem często tez tak robią: bata,bat,ostroga ,idź nie bój się.
I potem .... wątki "koń się buntuje,boi,wspina,ucieka,kopie... CO ROBIĆ???"
Stale winny.
Krótko mówiąc-zgadzam się z Panem Trenerem.
mój koń podobnie reaguje na wszelkie zaniepokojenia w terenie a więc temat mam głęboko przestudiowany.
Jest to bardzo charakterystyczne zachowanie dla niepewnych siebie koni o usposobieniu introwertycznym.
Bo konie tak jak ludzie mogą być introwertykami lub ekstrawertykami.
Niepewność siebie stawiam jako antagonizm konia pewnego siebie, który raczej jest zaciekawiony i chętnie podchodzi do rzeczy ciekawych i nowych, lub ma to w nosie i nic go nie rusza
Koń niepewny siebie, płochliwy bojaźliwy ma 2 wyjścia : ekstrawertyk bierze nogi za pas i ucieka, introwertyk wrasta kopytami w ziemie, wysoko podnosi głowę i szyję, cały się napina i zastyga.
W takiej sytuacji najgorszą rzeczą którą można zrobić to właśnie pchanie konia do przodu. Spowoduje ono eksplozję, wybuch konia / bo on był schowany gdzieś głęboko w sobie, a my go na siłę próbujemy wyciągnąć. Efektem może być właśnie wspinanie się, lub barany i inne tego typu reakcje, łącznie z paniczną ucieczką do stajni (najczęściej już bez jeźdźca).
Koniom introwertycznym i płochliwym, niepewnym siebie potrzebne jest dużo spokoju, odpuszczenia i oddalania. Czyli dobrą strategią jest wycofywanie się od strasznej rzeczy i delikatne podchodzenie i znowu wycofywanie, aż koń oswoi się z danym strachem (czy powiedzmy progiem strachu). Można też zastosować strategię odchodzimy w bok od strasznej rzeczy, zawracamy i mijamy rzecz, zawracamy i znowu mijamy (dla koni które łatwiej uspokoić w ruchu). Przy każdej zawrotce musimy odangażować zad, czyli koń ma skrzyżować zadnie nogi.
Jeśli czujemy się niepewnie, najlepiej zsiąść i spróbować poradzić sobie z problemem z ziemi.
Ja od dłuższego czasu mam już chyba ustalone podjeście do pojęcia bunt. To zachowanie konia, które większość nazywa właśnie buntem, definiuje sobie jako bardzo gwałtowna i silna OBRONA przed wykonaniem jakiegoś zadania lub polecenia. A jeśli już koń się przede mną zaczyna bronić to uuu.... bardzo ze mną źle jest :-)
ps. to tak ogólnie, nie chodzi Duchowa o Twoją sytuacje a o wątek :-)
Przy nagłym pojawieniu się psów/motoru/piszczących panienek etc. - ja kieruję konia przodem do "niebezpieczeństwa" a... własne myśli kieruję na coś bardzo przyjemnego np. kremówki
Znasz kogoś, że jak mu powiedziałeś: "Ej masz ochotę na kremówkę". To on: "Nie stary, nie lubię kremówek." Kremówki są pycha ;-)
i opowiadam koniowi, że ogry mają warstwy jak tort
albo mówię: "Dobra, Ty załatw smoka, ja biorę na siebie schody. Znajdę je skubane i skopię im poręcz tak, że nie będą wiedziały, którędy na górę, a co!"
i wiecie co - działa ;-)
ps. Cytowane teksty ze Shreka
Gaga to Ty do mnie w wakacje przyjedź ....ja będę robić kremówki, ciasta, czekolady własnej produkcji, wafle, cukierki , szyszki, itp. itd.
I z tym wszystkim będziemy jeździć po puszczy! Mam już siodło rajdowe do którego można wiele troków umocować.
I każdy kto kocha słodycze i chce jeździć po puszczy na słodko to niech do mnie przyjeżdża, nawet z koniem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OO macie chusteczkę? Pociekło mi na samą myśl o kremówkach
Duchowa, ja bym, musiała stajnię, konie, psy, kota, i drugą połowę ze sobą zabrać ;-) (ups chyba nie ta kolejność ;-))
poza tym wakacji mam tylko 26 dni a większa część już rozdysponowana na zawody :-(
Ale moze w jakiś dłuższy weekend hihi :-)
a wracając do leśnych straszaków - trochę podświadomie kieruję swoją uwagę na coś zupełnie innego, koń też jakby inaczej na świat patrzy od razu ;-)
a i tak jak ma zły dzień to ani kremówki, ani schody , ani piosenka "róbmy swoje" nie działa :-( i psy nijak się do tego mają, po prostu wstępuje w nią diabeł...
Czytałam u Raschida, że może to być efekt chowu wsobnego ... hm może ... rodowód ma z wysokim inbredem ...
Dla mnie aktualnie największym problemem jest rozróżnienie, czy koń nie robi czegoś dlatego, że mu się zwyczajnie nie chce, czy też może jest jakaś głębsza przyczyna danego stanu rzeczy... Wcześniej wychodziłam z założenia, że koń MUSI coś zrobić i już. Tyle tylko, że to bardzo psuło moje kontakty z koniem, koń stawał się niechętny jakimkolwiek jazdom, a ja miałam wieczne wyrzuty sumienia. Bo w głębi duszy wcale nie chcę konia do niczego zmuszać! Co ciekawe, w swoich stosunkach z psami już dawno przeszłam drogę wymuszania czegokolwiek i teraz z psami pracuję tak, by to one chciały zrobić to, co ja chcę :wink: Z psami mi się udało, bo wiem po prostu jak osiągnąć cokolwiek bez używania siły. Z końmi takiej wiedzy nie posiadam, a wiadomo, że tam, gdzie kończy się wiedza, zaczyna się przemoc... Dlatego w pewnym momencie zaczęłam analizować swoją pracę z koniem, zaczęłam dostrzegać potencjalne problemy i szukać dróg ich rozwiązania. Ale dalej nie zawsze wiem, kiedy koń chce mnie zrobić w jajo, a kiedy nie robi czegoś z konkretnego powodu.
Przykłady: jest jazda, ćwiczymy różne elementy, wszystko jest super. Kończę jazdę, podjeżdżam do wyjścia, ale z powodu kłopotów jednego jedźca z koniem muszę się wycofać. Mój koń, który cofanie wykonuje pięknie na delikatne nawet sygnały, nagle przestaje reagować, myślami będąc już w boksie (gdzie zawsze czeka smakołyk). Ja to zakwalifikowałam jako nieposłuszeństwo.
Przyklad drugi: kobyła zaawansowana w szkoleniu, na której uczę się różnych elementów. Z natury leniwa, trzeba ją bardzo pilnować, bo lubi np. spływać z drągów. Do pokonania mamy drągi ułożone w literę M. Na 10 przejazdów- 10 puknięć, baa, nawet deptanie drągów. Ja już zielona, wkurzona na klacz, no bo przecież normalnie ona drągów nie tyka, a teraz ewidentnie ma mnie gdzieś i nie chce jej się podnosić nóg. Za którymśtam razem zrezygnowana popuszczam wodze i daję kobyle luz. I szok- ani jednego puknięcia! Dlaczego? Bo klacz jest 100 razy mądrzejsza ode mnie (zawsze tak twierdziłam, więc dlaczego o tym zapomniałam?) i zrobiła najazd z boku, podczas gdy ja kierowałam ją zawsze na sam środek drągów :roll: Ta sytuacja tak mnie zawstydziła, że do dziś z pewnym poczuciem winy i własnej ignorancji dosiadam tej klaczy. I dlatego teraz jestem skołonna raczej zakwalifikować każde nieposłuszeństwo ze strony konia jako odzwierciedlenie problemu, a nie jako wyraz "buntu".
Witaj Aleksandra. Chyba się jeszcze nie czytałyśmy :-) Zawarłaś w swojej wypowiedzi bardzo ważną moim zdaniem rzecz! Mianowicie warto sobie postawić pytanie. Dlaczego koniowi się nie chce? Dlaczego ma mieć chęć robić jeźdźca w jajo? Dlaczego koń ma kombinować jak się wywinąć z wykonania polecenia? Dlaczego wielu jeźdźców robi takie założenia?
no właśnie: jak to jest.
Czy rzeczywiście koń NIGDY sie nie buntuje?
Czy nigdy nie chce mu sie czegoś wykonać bo np. ktoś kilka razy mu w jakiejś sytuacji odpuścił i teraz wie, że pewne zachowania warto powtarzać? Odbiera to jako nagrodę po prostu.
Zastanawiam się też nad emocjami...jeżeli konie odczuwają nasze emocje to przecież odczują nawet te, które gdzieś głęboko skrywamy. A chyba nie jest możliwe zupełnie wyzbyć sie np. złości.
Oczywiście, ze należy nad sobą pracować i im bardziej rozumiemy konie tym mniej się na nie złościmy.
Tylko czy zupełna eliminacja negatywnych emocji w kontakcie z koniem nie jest jednak jakimś wynaturzeniem, zafałszowaniem? Czy koń nie odbiera jednak nas wtedy jako kłamców: na zewnątrz uśmiech a w środku bat!
Tak sobie snuję refleksje na luzie ...i wydaje mi się, ze aby rozumieć konie trzeba też uczyć sie rozumienia siebie. Poznać siebie i rozwijać się w kierunku pokojowego współistnienia z innymi .
Samo rozumienie koni to za mało. Żeby koń był z nami szczęśliwy, a my z nim powinniśmy też rozumieć siebie.
Aleksandra Alicja!
Widzę ,że jesteś na dobrej drodze. Z psami poszło Ci jak piszesz łatwiej, bo generalnie z psami - drapieżnikami ,nam-drapieżnikom jest "bardziej po drodze".
Znowu pojawia się niestety "ludzkie myślenie": koń "chce mnie zrobić w jajo" nie przeceniajmy się! koń ma inne problemy na głowie niż "robienie człowieka w jajo".
Druga sprawa : z tym niechetnym cofaniem w sytuacji gdy był już po lekcji i byliście w drodze do boksu. Moje pytanie w związku z tym: Czy chcesz mieć w koniu niewolnika ? , czy chcesz mieć raczej przyjaciela , partnera?.