Szacunek
Szacunek
Roksa Dokładnie 13 km od Rabki w stronę Mszany Dolnej. Chętnie zapraszam.
Roksa Dokładnie 13 km od Rabki w stronę Mszany Dolnej. Chętnie zapraszam.
Witam Wszystkich,
jestem nowa na forum , przeglądam co jakiś czas wątki i postanowiłam się dołączyć. Szczególnie sobie cenię wypowiedzi Pan Wojtka Mickunasa...
Mam konia przeszło 3,5 roku a kupiłam go gdy miał skończone trzy lata i był dopiero zajeżdżony. Kiedy go kupowałam byłam kompletnym laikiem, ale dużo czytałam, prosiłam o pomoc bardziej doświadczonych i jakoś dajemy sobie radę . Dzisiaj wiem zdecydowanie więcej, ale wciąż za mało..koń mój całay czas mnie zaskakuje. Wiem że szacunek jest bardzo ważny, dlatego cały czas nad tym pracuję. Dodam, że jestem można powiedzieć "zakochana" w tym koniu i trudno mi być do końca konsekwentą... jednak pracuję nad tym.
Ostatnio w terenie (notabene w sam Nowy Rok) koń tak brykał, ze udało mu się mnie zrzucic, po czym, pobiegł dalej, obejrzał się i zobaczył, że pozostałe konie za nim nie biegna więc wróćił..
Pytanie czy brakiem szacunku do mnie można nazwać to,że zostawił mnie i pobiegł dalej ? wydaje mi się, że powinien na mnie czekać ..co Wy na to ?
ja myślę, ze to zależy od sytuacji. Mi raz zdarzyło się żeby koń mnie w terenie zostawił ale było to podczas popasu Tj. zsiadłam, siedziałam i pyk... konia nie ma
Na mój gust szacunek to jedno- a zaufanie to drugie. To trzeba łączyć, być konsekwentnym to głównie wymagać od konia, ale sami sobą musimy pokazać ze nam warto zaufać, zę tak jest lepiej i wygodniej, oraz ciekawiej
Ja kiedys pojechalam po dlugiej przerwie w teren i podczas nagłego napadu strachu Mister zgubił mnie w zaspie bo poporstu zrobil sprawny i szybki obrot na zadzie w druga strone i dziki galop miedzy drzewami. Ale chyba dość szybko się zorientowal że mnie nie ma bo zatrzymal sie i zaczal patrzec gdzie ja jestem. Pózniej jak uslyszal moj glos to zdziwony tym ze nagle jestem na ziemi a nie na jego grzbiecie(bo to byla moja pierwsza i narazie ostatnia spadka z niego) odwrocil sie w moja strone a kiedy juz zaczelam go wolac to poprostu zaczal isc po mnie a ja poniewaz bylo sniegu po konski brzuch poporstu przeszlam moze trzy kroki i czekalam az przyjdzie. No i jak tu nie kochac takiego koniska. Nie wiem jakby sie zachowal przy innych koniach ale dla mnie to bylo super przezycie bo wiedzialam ze moge na niego liczyc i ze do mnie wroci.
A mi się kiedyś taka sytuacja przydarzyła: pojechałam z, wtedy od niedawna, moim koniem w teren i w pewnym momencie, jakieś 600m od stajni, droge przegrodził nam wartki strumyk nad którym był mały, betonowy mostek. Szanowny konio za nic na świecie na ten mostek nie chciał wejść. W ogóle ten dzień miał wyjątkowo płochliwy i na "nie". Po jakiś 10 minutach moich prób przekroczenia mostu, zarówno z siodła jak i z ziemi, skończyła mi sie cierpliwość i chyba w afekcie wściekłości podwiązałam koniowi wodze i zabezpieczyłam też strzemiona z myślą, że mam dość i wracam do stajni a ty sobie koniu sam radź. Przeszłam przez most i zrobiłam może z 20 kroków a koń galopem do mnie podbiegł i włożył mi łeb pod pachę z nadzieją na głaski...przebiegł oczywiście przez ten nieszczęsny most. Wniosek: szanowny koń bardziej boi sie samotności niż strasznych przeszkód naziemnych.. Wiem, że moja reakcja była głupia i mogła narazić zwierzaka na spore niebezpieczeństwo...ale wiecie co, od tamtego wydarzenia zaczęła sie rodzić między nami jakaś więź, coś jakby wzajemne zaufanie i szacunek właśnie...
Heh no faktycznie dziwnie ja bym chyba tak konia nie puscila. No ale ciekawe doswiadczenie. Ja zwukle wystarczy ze zsiade i kon idzie za mna albo jeszcze czasami jak mam problem z jakas woda ze nie chce przejsc to go poporstu przez nia cofam i wtedy jakos mu wszytsko mniej straszne. Nawet nie wiem skad wzielam taki pomysl chyba stad ze podobno kon czuje sie bezpieczniej kiedy jest ustawiony do czegos strasznego tylem. nie wiem .Ale wazne ze dziala
może głupio myślę, ale bałabym się cofając przeprowadzić konia przez mostek ...bo gdyby wpadł w panikę to mógłby skrzywdzić i siebie i człowieka.
Może stopniowo...tak jak np. do przyczepki.
Ale myślicie, ze takie zachowanie konia ma ścisły związek z szacunkiem??
Moim zdaniem czasami chyba ten problem jest zbyt wyolbrzymiany. Uważam, ze koń może mieć szacunek do człowieka ale bryknąć, ale sie spłoszyć i np. ponieść, albo coś innego zrobić. Strach bywa silniejszy niż szacunek! Albo np. instynktowna chęć podążenia za stadem końskim.
Myślę, że to zależy, jak rozumiemy szacunek. Np. wg Pata Pareliego szacunek to:
koń - człowiek: appropriate response to pressure
człowiek - koń: appropriate application of pressure
co do cofania mowilam o wodzie strumyczkach i tego typu rzeczach. jesli chodzi o most zawsze zsiadam i prowadze konia bo to jest niebezpieczne.
Podaza za mna. A co do szacunku to co mowilas o tym ze kon moze bryknac itd ja zauwazylam ze im bardziej pracuje z koniem z ziemi tym kon bardziej okazuje mi swoj szacunek tym ze pozostaje przy mnie w roznych sytuacjach. Pomysl czy kon na wolnosci zostawil by klacz alfa i poszedlby sobie gdzies bez niej? Nie a jezeli okaze brak szacunku i posluszenstwa to szybko jest przywolywany do porzadku bo jego wybryk moze byc niebezpieczny dla niego lub dla stada. A z tego co mnie sie wydaje to w pnh dazymy do tego zeby kon traktowal nas jako swojego przewodnika konia dominujacego. I ja z takiego wychodze zalozenia że zeby byc bepiecznym z naszym koniem to musimy sobie wypracowac taka pozycje konia dominujacego. Moze sie myle ale to tylko moje zdanie
Aha i jeszcze z tego co wiem to dazymy w pnh od tego zeby kon zaczal myslec a nie reagowac odrazu instynktownie
zgadzam się w zupełności.....ale to jest wielka sztuka osiągnąc to wszystko. I czasem gdy koń nas darzy szacunkiem to jednak nadal wyprawia różne rzeczy instynktownie.
Czasem nawet jak sama piszesz zrobi coś za co klacz alfa musi go ukarać...Ale zrobi...
ja tez sie zgaszam w pelni, ale moim zdaniem człowiek nie może w pełni zastapic konia(klaczy alfa). bardzo spodobalo mi sie opowidanie a tym jak na dzwiek glosu kon przyszedl do panci.. takie zachowaie przypomina mi poniekąd zachowanie psa..
Roksa Chciałam założyć nowy temat ale dopiszę się do tego. Część z Was mnie już zna i wie że mam 2,5 letnią klacz która jest ze mną 1,5 roku. Nam ze sobą układa się dobrze tzn. czyszczenie, podawanie nóg, prowadzenie w ręku, i słynne spacery luzem, zakładanie siodła, zapinanie popręgu- powiedzmy to co koń powinien umieć. Wobec mnie klacz zachowuje się wzorowo: jest grzeczna i posłuszna. Problem jest kiedy pojawia się ktoś inny i niekoniecznie osoba której klacz w ogóle nie widziała. Jest to np. mój brat, kolega który ma swoje konie, wujek który 20 lat zajmował się końmi lub zupełnie ktoś obcy. Jej reakcja to tulenie uszu i atak na człowieka zadem. Nie ważne czy jest ze mną na linie czy biega po padoku. Reakcja zawsze ta sama. Wczoraj usłyszałam słowa od mojej rodziny że zwyczajnie boją się mojego konia i nie umieją tego wytłumaczyć dlaczego ale mu nie ufają. Dziwią się sobie sami bo z końmi mieli do czynienia więcej niż ja na świecie żyję ale się jej boją.Prawdą jest że zajmuję się nią sama(czyszczę, daje jeść, sprzątam, chodzimy na spacery). Ale jak kogoś proszę by ją wyczyścił lub potrzymał to nie chce bo się jej boi. Klacz jest sama bo nie mam drugiego konia. Jej towarzystwo to psy i 2 konie w sąsiednim ogrodzeniu. Widzą się ale nie mogą razem biegać(właściciel jest taki nie bardzo) i ktoś by to musiał nadzorować. Wiec dzień spędza na padoku a kiedy wracam z pracy to się uczymy lub po prostu bawimy. Takie zachowanie było w niej od początku kiedy ja zakupiłam. Do mnie na samym początku odnosiła się podobnie ale nie był to atak zamierzony tylko raczej wyładowanie emocji. Z czasem to zniknęło a kiedy się zapomni to krzykiem przywołuje ją do porządku. Nie umiem sobie jednak poradzić z jej zachowaniem w stosunku do innych. Ona tuli uszy nawet jeśli ktoś chce ja pogłaskać a jeśli ja to robię to skubie mnie delikatnie po ramieniu – coś w rodzaju wzajemnego czyszczenia. Czy jej zachowanie to brak szacunku dla innych? Dlaczego ja mam większe uprawnienia a inni nie mogą nawet jej pogłaskać? Czy temu że ufa tylko mnie a innych uważa za zagrożenie? Jest o mnie zazdrosna lub o coś? Czy to zwykły humorek rozkapryszonej i rozpuszczonej klaczki? Kolega podsumował to tak: mam ładnego konia ale skrzywionego umysłowo. Chodziło mu o to że kiedy wszedł na podwórko (ona wówczas skubała sobie trawę ) i chciał się zwyczajnie przywitać to wystartowała do niego z zada. Mnie zrobiło się głupio bo jego konie mnie tak nie traktują dają się prowadzić, czyścić jeżdżę na nich a ona nawet pogłaskać się nie da. A kiedy zorganizowałam spotkanie integracyjne (mam na myśli moją klacz i 2 jego konie to Roksa wolała mnie i podążała krok w krok za mną W czym tkwi problem i co tu robić? A może ktoś z was miał podobny problem i mógłby coś doradzić? Kolega i rodzina powiedzieli że gdyby to był ich koń to dostałby takie lanie że wiedziałby gdzie jego miejsce. Na szczęście koń jest mój i bity nie będzie bo wierzę że można inaczej. Pozdrawiam
Roksa Chciałam założyć nowy temat ale dopiszę się do tego. Część z Was mnie już zna i wie że mam 2,5 letnią klacz która jest ze mną 1,5 roku. Nam ze sobą układa się dobrze tzn. czyszczenie, podawanie nóg, prowadzenie w ręku, i słynne spacery luzem, zakładanie siodła, zapinanie popręgu- powiedzmy to co koń powinien umieć. Wobec mnie klacz zachowuje się wzorowo: jest grzeczna i posłuszna. Problem jest kiedy pojawia się ktoś inny i niekoniecznie osoba której klacz w ogóle nie widziała. Jest to np. mój brat, kolega który ma swoje konie, wujek który 20 lat zajmował się końmi lub zupełnie ktoś obcy. Jej reakcja to tulenie uszu i atak na człowieka zadem. Nie ważne czy jest ze mną na linie czy biega po padoku. Reakcja zawsze ta sama. Wczoraj usłyszałam słowa od mojej rodziny że zwyczajnie boją się mojego konia i nie umieją tego wytłumaczyć dlaczego ale mu nie ufają. Dziwią się sobie sami bo z końmi mieli do czynienia więcej niż ja na świecie żyję ale się jej boją.Prawdą jest że zajmuję się nią sama(czyszczę, daje jeść, sprzątam, chodzimy na spacery). Ale jak kogoś proszę by ją wyczyścił lub potrzymał to nie chce bo się jej boi. Klacz jest sama bo nie mam drugiego konia. Jej towarzystwo to psy i 2 konie w sąsiednim ogrodzeniu. Widzą się ale nie mogą razem biegać(właściciel jest taki nie bardzo) i ktoś by to musiał nadzorować. Wiec dzień spędza na padoku a kiedy wracam z pracy to się uczymy lub po prostu bawimy. Takie zachowanie było w niej od początku kiedy ja zakupiłam. Do mnie na samym początku odnosiła się podobnie ale nie był to atak zamierzony tylko raczej wyładowanie emocji. Z czasem to zniknęło a kiedy się zapomni to krzykiem przywołuje ją do porządku. Nie umiem sobie jednak poradzić z jej zachowaniem w stosunku do innych. Ona tuli uszy nawet jeśli ktoś chce ja pogłaskać a jeśli ja to robię to skubie mnie delikatnie po ramieniu – coś w rodzaju wzajemnego czyszczenia. Czy jej zachowanie to brak szacunku dla innych? Dlaczego ja mam większe uprawnienia a inni nie mogą nawet jej pogłaskać? Czy temu że ufa tylko mnie a innych uważa za zagrożenie? Jest o mnie zazdrosna lub o coś? Czy to zwykły humorek rozkapryszonej i rozpuszczonej klaczki? Kolega podsumował to tak: mam ładnego konia ale skrzywionego umysłowo. Chodziło mu o to że kiedy wszedł na podwórko (ona wówczas skubała sobie trawę ) i chciał się zwyczajnie przywitać to wystartowała do niego z zada. Mnie zrobiło się głupio bo jego konie mnie tak nie traktują dają się prowadzić, czyścić jeżdżę na nich a ona nawet pogłaskać się nie da. A kiedy zorganizowałam spotkanie integracyjne (mam na myśli moją klacz i 2 jego konie to Roksa wolała mnie i podążała krok w krok za mną W czym tkwi problem i co tu robić? A może ktoś z was miał podobny problem i mógłby coś doradzić? Kolega i rodzina powiedzieli że gdyby to był ich koń to dostałby takie lanie że wiedziałby gdzie jego miejsce. Na szczęście koń jest mój i bity nie będzie bo wierzę że można inaczej. Pozdrawiam
Z 14 stycznia
Zobaczymy co dalej czy jak przyjde bez marchewki to czy tez mnie będzie akceptować hihi
a powaznie to myśle że ona czuje kiedy ludzie się jej obawiają i wtedy myśli że coś jest nie tak i atakuje instynktownie. Zobaczymy przy nastepnych kontaktach jak to bedzie wyglądało Ale naprawde Roksi jest uroczą i misiowatą klaczką
A ja pragnę oświadczyć, że mój szanowny koń przed 2 dni pod rząd:
po pierwsze: nie heblował przy czyszczeniu
po drugie: nie heblował przy zakładaniu siodła
po trzecie: jeynie skulił uszy i wyglądał na zdegustowanego dopinaniem popręgu
po czwarte: po treningu, gdy zaprowadziłam ją do stajni w celu rozsiodłania, a w stajni nie było ani jednego konia, nie histeryzowała, nie denerwowała się, nie rżała za końmi(jak zawsze) i dała się spokojnie odprowadzić na pastwisko.
Zaczyna się COŚ fajnego dziać
Choc pod siodłem jak postoi i jeszcze wieje wiart dalej robi dziwaczne rzeczy, ale z ziemi jest coraz lepiej!