Szkolić oko i charakter - po spotkaniu z Gerdem
Szkolić oko i charakter - po spotkaniu z Gerdem
"Zgięcie do wewnątrz jest teraz niejako następstwem wkraczania pod kłodę i przejmowania energii (wydłużona i prawidłowa faza podparcia) zadniej nogi. Jest ustawieniem naturalnym. "
To jest zdanie, który każdy kto zaczyna pracę z ziemi powinien sobie zapamiętać! Jest właśnie dokładnie tak, a nie na odwrót.
Będę mieć w ciągu kilku dni parę fotek z lonżowania to może uda się pokazać jak wygląda koń prawidłowo pracujący na lonży, który właśnie jest naturalnie zgięty w następstwie zaangażowania wewnętrznej zadniej nogi.
Trening na lonży może być naprawde przydatny z tej perspektywy, niemniej wymaga cierpliwości i systematycznej pracy. To nie jest tak, że popukamy konia bacikiem w którymś miejscu, zrobimy półparadę i będzie nam biegał prawidłowo podstawiony. Jest tak jak z siodła - trening fizyczny trwa a efektów nie należy się spodziewać w 5 minut. Do tego dochodzą aspekty psychiczne - wystarczy że raz przesadzimy o 2 minuty i spowodujemy reakcję przeciwstawną i z niektórymi końmi będziemy to odpracowywać kilka tygodni. Choć są i takie, które się tym "nie przejmą", ale z takimi z kolei łatwo o systematyczne przeciążanie i w konsekwencji zbudowanie sobie dużego problemu.
Z drugiej strony ja bym tak kategorycznie i całkowicie nie wykluczał wypięć z pracy z koniem.
Przez analogię z ludzkim treningiem- czasem trener w sposób mechaniczny "układa" ciało ucznia aby pomóc mu odnaleźć właściwą równowagę, rytm etc. Oczywiście zawsze wypięcie powinno pozostawiać swobodę (tym większą im mniej zaawansowany jest koń) i być stosowane w ograniczonym , krótkim czasie. Ono raczej powinno "pokazywać drogę" a nie wymuszać określone ustawienie, podobnie zresztą powinien postępować jeździec używając wodzy.
Oczywiście, że trener musi często "pokazać ciału" o co chodzi. Do tego służy kawecan, lonża (czyli okrąg, po którym koń sam ma się nieść, stąd nie zawsze lonżownik to dobre miejsce do lonżowania, maskuje pewne braki) i bat.
Trener musi ciału pokazać, a nie "nakazać" (wtłaczając je w ramy, przywiązując głowę ect.)
Samoniesienie, poprawne ustawienie, wydłużona faza podparcia są tak "przyjemne" jak taniec dla człowieka, a raczej jak dobry masaż kręgosłupa. Jak więc już koń "zrozumie" o co chodzi to sam będzie prowadził swoje ciało w tym kierunku- na tyle na ile może ono mu na to pozwolić - na tyle na ile jest już do tego gotowe.
Znów się podeprę moim guru:" Wyprostowania nie da się osiągnąć pomiędzy zewnętrzną wodzą a wewnętrzną łydką. Wyprostowanie to stan umysłu konia".
Co pomaga aby ciało było gotowe do uczenia sie przedłużenia fazy podparcia? Takie przygotowanie o jakim mówił Gerd - galopy w terenie - równym tempem z kontaktem na obu wodzach. Czyli wzmocnienie mięśni grzbietu, zadu i szyi bez ingerowania w ich mechanikę.
Tak się w poprzednim poście jak zawsze wciągnęłam w temat pracy na lonży, że w ogóle nie poruszyłam tematu, o którym chciałam trochę popisać a mianowicie o "timingu" w ujęciu stosowania półparady.
Następny post postaram się poświęcić magicznej "półparadzie"
Jasne, ale ja nie mówię o wypięciu jako podstawie pracy, raczej o "interwencyjnym" użyciu w celu usunięcia pewnych problemów (jeżeli używam wypięcia to właśnie w taki sposób). Oczywiście ręka ma zawsze przewagę nad wypięciem, bo jest bardziej precyzyjna i może w każdej chwili oddać (i przytrzymać ).
Zresztą z tego co słyszałem/ czytałem to Gerd też nie odrzuca wypinania całkowicie.
(jeżeli źle słyszałem to proszę mnie sprostować)