Zaufanie do konia a bezpieczeństwo
Zaufanie do konia a bezpieczeństwo
Gaga Ja zapewne nie puściłabym wypiętego konia luzem zwłaszcza na nieogrodzonym terenie..
Gaga Ja zapewne nie puściłabym wypiętego konia luzem zwłaszcza na nieogrodzonym terenie..
A tak jeszcze mi się przypomniała coś o ślepym zaufaniu i robieniu ze swojego konia niemyślącego matołka :-) Był taki czas, że Cejlon tak się skupiał podczas jazdy na poleceniach, że przestawał być zupełnie samodzioelny. Nie raz mi sie zdarzyło najechać na słupek od przeszkody, bo sie zagapiłam :oops: Pańcia kazała tą drogą, to koń idzie dokładnie tak, a że po drodze słupek, to nic. Przejdziemy jakoś.
No i kończyło się na tym, że przydzwonił nosem aż się otrząsał. No i czy nie głupie??
Cejloniara robieniu ze swojego konia niemyślącego matołka :-)
Cejloniara robieniu ze swojego konia niemyślącego matołka :-)
Postanowiłam pozytywniej podejść do tematu... jakieś podsumowanie zrobić. W końcu wypadki nie zawsze wynikają z naszej złej woli czy nadmiaru zaufania, tylko z niewiedzy... więc to, co się na razie przewinęło:
Puszczanie konia luzem z wodzami
Koń może przełożyć nogę, zaplątać się, stracić równowagę, utknąć w jakiejś pułapce terenowej jeśli się spłoszył, zniszczyć ogłowie. Jeśli wodze nie są skórzane tylko z liny, mogą konia poważnie uszkodzić, bo się nie zerwą. Supły i zapięcia mogą się zacisnąć/stopić. Zawsze trzeba mieć przy sobie nóż.
Wiązanie za nogi, wiązanie kilku koni razem
W razie spłoszenia konie mogą uszkodzić sobie pęciny, przewrócić się, stracić równowagę. Uniemożliwienie ucieczki może zwiększyć ich strach przed tym, co spłoszyło. Jeśli kilka koni jest związanych razem, mogą na siebie powpadać, pokopać się. Prowadzone przez człowieka mogą go ponieść, zgnieść między sobą. Trzeba mieć możliwość szybko je uwolnić (nóż...) oraz szybko uwolnić własne ręce (nie zaplatać sobie niczego wokół ręki).
Zostawianie osiodłanego i okiełznanego konia przed stajnią
Może zniszczyć sprzęt albo sam siebie uszkodzić, jeśli zaczepi o coś wodzą czy strzemieniem. Ale lepiej zostawić go tak, niż przywiązanego do czegoś na stałe - w razie spłoszenia może odskoczyć i się uspokoić. Trzeba się upewnić że koń jest nauczony spokojnego stania przez dłuższy czas, niż ten na który planujemy go zostawić.
Pasienie
Nie zostawiać na koniu niczego, co może z niego częściowo spaść, poplątać się, zerwać, unieruchomić go. W trakcie pasienia koń może nie zauważyć że się zaplątał i rzucić się do ucieczki. Siano powinno być umieszczone w czymś, w czym koń nie może się zaklinować ani zaplątać. Siano podwieszone wysoko szkodzi mięśniom grzbietu i kręgosłupowi.
Cordeo
Służy tylko do szkolenia konia. Nie jest uwiązem ani kantarem. Jeśli nie mamy pewności co do posłuszeństwa konia, lepiej stosować je na ogrodzonym terenie. Nie służy do pracy typu "w dół i do przodu", bo może spaść i spłoszyć konia, albo zaplątać się między przednie nogi. Powinno być wystarczająco długie, żeby można było je założyć za kłąb. Jeśli jest za krótkie, koń może zaklinować się gdy złapie je zębami.
Puszczanie konia luzem na nieogrodzonym terenie
Jest zagrożeniem dla rowerzystów, samochodów, ludzi którzy boją się koni lub nie potrafią przy nich zachować. Może zniszczyć cudzą własność. Może spowodować wypadek albo uszkodzić się w nieznanym miejscu (rowy, szklane butelki, wystające patyki, drągi i gwoździe, niewłaściwe podłoże). Może zrobić krzywdę innym zwierzętom, może się bardziej spłoszyć niż na znanym sobie terenie.
Telefony, gazowane butelki
Syk butelki z wodą gazowaną otwieranej przez jeźdźca, dzwonek telefonu może spłoszyć konia. A zwłaszcza małe piszczące dziewczynki w roli jeźdźców :twisted:
Stosowanie patentów
Chambony, wypinacze, wszelkie inne wynalazki służą do szkolenia konia. Żeby je stosować, trzeba móc kontrolować ruch konia z ziemi, co przeważnie robi się na lonży albo na długich wodzach. Patenty stosuje się tylko w kontrolowanych warunkach i przez krótki czas, żeby nie ryzykować naderwania mięśni, spłoszenia, zbytniego zniechętenia konia (wiadomo że działają na zasadzie wygoda/niewygoda).
Kantar sznurkowy
Działa ostrzej niż zwykły kantar, koniowi łatwiej się w niego zaplątać, w takiej sytuacji nie zerwie się. Nie można go używać tak samo jak zwykły kantar, ani zostawiać w nim konia bez nadzoru. Trzeba mieć przy sobie nóż
Czyszczenie
Jeśli w trakcie czyszczenia stoimy za koniem, przechodzimy pod brzuchem, stajemy przy koniu na stołku, ryzykujemy że nas przewróci, nadepnie, kopnie. Trzeba się upewnić że koń jest nauczony spokojnego stania, przyzwyczajony do dotyku różnymi rzeczami na całym ciele i rozluźniony.
Lonżowanie
Trzeba nauczyć się nie plątać lonży, nie upuszczać jej na ziemię, w razie potrzeby trzymać bat i lonżę w jednej ręce, nie zaplątywać bata na różnych rzeczach, nauczyć się celować batem tam gdzie chcemy, a nie obok koń nie może bać się bata, bo wtedy nie będzie prawidłowo rozumiał sygnałów.
Siatki w lesie
"Mądrzy" leśniczy potrafią rozpiąć słabo widoczne siatki w poprzek drogi. Dobrze jest jeździć do lasu w rękawiczkach i na koniu który ma do nas zaufanie, wtedy mamy większą szansę mu pomóc w razie czego.
Zima
Drogi mogą być śliskie nawet jak wyglądają na miękkie i zaśnieżone, pod śniegiem mogą być doły. Trzeba uważać żeby nie zaburzać koniowi równowagi i pozwolić mu ją odzyskać (nie "podnosić konia wodzami"). Śnieg potrafi spadać z dachu i wtedy płoszy konie w okolicy, zwłaszcza te uwiązane
Wpadanie w schematy
Jeśli nauczymy konia wykonywać polecenia "z automatu", może stać się niesamodzielny (wejść w drąg, w płot, w dziurę). Dobrze jest uczyć konia samodzielności i kontrolowania własnego ruchu, dając mu jak najwięcej swobody. Najlepiej jest wiedzieć co koń zrobi, zanim on to zrobi.
Na razie chyba wszystko :lol:
M.in fora dyskusyjne to miejsca wymiany doświadczeń .I dobrych i złych.
To,że się udaje z dwoma końmi-to wielki sukces-ale jeszcze nie dowód.
Treser mówi:
-Jak "przerobisz " setkę,dwie setki koni to podyskutujemy.
I ja wiem,że ma rację.
Może Lorenzo czy inni "przerobili" trzy setki?
Tak czy inaczej na skróty się nie da.
p.s Ailusia-brawo za podsumowanie
p.p.s
nóż +sznurek od balika ,żeby to co przetniemy zawiązać potem :wink:
p.p.p.s
Taka opwieść jeszcze mi się przypomniała /od Pana,co na pewno dwieście koni "przerobił'/
Koń w terenie pod rekreantką na luźnej wodzy sobie szedł a ona nogi ze strzemion wyrzuciła-bo:luz i zaufanie.
I koń oganiając się od much złapał w zęby strzemię i tak się zakleszczył.
Panika,konie skotłowane,ten utknięty kręci się w koło nad rzeką na wysokiej skarpie,ścieżka wąziutka,na koniach kilkanaście dzieciaków,Pan na czele zastępu.
Miał scyzoryk /bo to w kieleckim było/ i puślisko ciachnął.
Tania M.in fora dyskusyjne to miejsca wymiany doświadczeń .I dobrych i złych.
To,że się udaje z dwoma końmi-to wielki sukces-ale jeszcze nie dowód.
Tania M.in fora dyskusyjne to miejsca wymiany doświadczeń .I dobrych i złych.
To,że się udaje z dwoma końmi-to wielki sukces-ale jeszcze nie dowód.
No i dobrze. Zawsze lepiej więcej przestróg niż lekceważenie zagrożenia, szczególnie odnośnie początkujących. Każdy powinien zdawać sobie sprawę z zagrożeń, mieć wyobraźnie i wiedzieć na ile może sobie pozwolić ze swoim koniem, a na ile jeszcze nie. Szczególnie, gdy ma się do czynienia z zupełnie obcym ogonem, wtedy lepiej zachować podstwowe zasady bezpieczeństwa swojego i konia. Z pewnością nikt nie zaprzeczy, że najlepszym naszym zabezpieczeniem jest najwyższy jak się da poziom wzajemnego zaufania i zrozumienia. I tylko od naszej mądrości zależy, co możemy na takim poziomie zrobic, a co nie :-)
do podsumowania w punkcie Lonżowanie dorzuciłabym jeszcze to, aby pod żadnym pozorem nie plątać lonży wokół ręki, palców, itp. wyposażenia lonżującego... Wiem, wiem - to podstawy, ale znam osobę wychowaną wśród koni , pracującą aktualnie w SO , która taki podstawowy zdawałoby się błąd przypłaciła 2 czy 3 operacjami składania palców do kupy
i jeszcze jedno - lonżujemy raczej w rękawiczkach - lepsza podarta rękawiczka, niż przypalona skóra ręki... Najspokojniejszy koń też potrafi wystraszyć się motylka ;-) a jeśli trzymamy lonżę, np. metr przed jej końcem - ała (wiem to z autopsji niestety)
Oj w rękawiczkach!!
Ja w te lato miałam w stajni pod opieką folblucika po torach. Konik był przekochany, ale po 3 miesiącach pracy. Poszłam z nim wtedy na lonże, bo nie chciało mi sie siadać. Nie wzięłam rękawiczek, bo szłam 'na chwilę' go pokłusowac, a w ogóle to przeciez on jest łagodny jak baranek i grzeczny na lonży. Ale mądra Ania nie przewidziała, że jest wiart i że ten wiatr zedrze tablicę informacyjną z numerami telefonów do stajni i że powieje nią dokładnie w naszym kierunku..Koń chcąc nie chcąc uskoczył jak dziki i pognał w siną dal(w Irlandii wyniegi nie były ogrodzone, konie chodziły gdzie im się podobało, nie wyłączając ogródków sąsiadów). Aj moja biedna ręka - zdarł m ją do tzn żywego mięsa :o To mnie nauczyło, zeby zawsze zakładać rękawiczki, takze do zwykłego prowadzenia tego championa, a także i innych koni
Gaga dzięki za troskę, ale ja jakoś w rękawiczkach nic nie czuję...wiele razy miałam oparzone ręce...gorsze to niż ból od skaleczenia nożem...ale ...no cóż ...może jestem masochistka. Wybieram wciąż lonżowanie bez rękawiczek.
Nawet teraz jak jest mróz ogromny ciężko mi w rękawiczkach...wybaczysz???????????
Tak, pod siodłem też ich nie lubię, gorzej czuję pysk i działam przez to mocniej. ale dlatego zarzyczyłam sobie pod choinkę bardzo porządne, cieniutkie, ale wytrzymałe rękawiczki, fakt kosztowały ciężkie pieniądze, ale jeździ się doskonale, są jak druga skóra. Warto było w nie zainwestować i zrezygnowac z innych, mniej potrzebnych rzeczy.
Raz mnie obcy koń pociągnął na lonży , aż przejechałam na butach kawałek.
Oczywiście nie miałam rekawiczek, więc lonżę puściłam.
No i jak kiedys przyszło mi do głowy , żeby siedząc na Kubie poprowadzic kuca na uwiązie , a właściwie dwóch uwiązach razem związanych
Zabawne to było.
Udało mi się wsiąść już za trzecim razem, nie gubiąc kuca .
Znaczy udało mi sie przełozyc nogę , jak koń oczywiście juz szedł.
Jak wielce zadowolona usiadłam wygodnie, to kuc okrążył konia kłusem, a ja zostałam z pustymi rękoma i głupią miną :lol:
Moje nawet jak uciekną czasem z koła , to nie na tyle, zeby zabolało, bo natychmiast zatrzymują się , jak oddam, poluzuję linę
Bardzo rzadko lonżuję, ale na linie , bo jest bardziej miękka, a jednocześnie nie skręca się.
Rękawiczki czasem zakładam , choć nie lubię
Gaga Jak koń będzie się chciał zaplątać w sprzęt, to moja obecność tego nie zmieni...A mi sie wydaje jednak, że można zapobiec wypadkowi jak stoi sie przy koniu, albo pomóc jak już sie wplącze.
Gaga Jak koń będzie się chciał zaplątać w sprzęt, to moja obecność tego nie zmieni...A mi sie wydaje jednak, że można zapobiec wypadkowi jak stoi sie przy koniu, albo pomóc jak już sie wplącze.
Shadowy moim zdaniem jeśli koń postanowi przełożyć nogę przez wodze, a człowiek będzie obok, to koń i tak ma szansę swoje postanowienie zrealizować - szybkie są skubane ;-) Ale fakt faktem, że stojąc obok mamy szansę wyplątać konia z osprzętu zanim zrobi sobie krzywdę, lub zanim zniszczy sprzęt... Inny, ciekawy problem - co robic, jeśłi koń już się w coś zaplącze i dostanie czegoś w rodzaju szału - histerii?? Z jednej strony należy mu pomóc, z drugiej koń w takiej sytuacji bywa niebezpieczny i dla siebie i dla otoczenia niestety :-(
Sytuacja hipotetyczna, lecz - jak sądzę - całkiem możliwa...