Koń się nigdy nie myli, koń ma zawsze rację
Koń się nigdy nie myli, koń ma zawsze rację
Trusia No właśnie - czy konie uczą się przez naśladownictwo?
Trusia No właśnie - czy konie uczą się przez naśladownictwo?
Ailusia!
Jeśli chodzi o niepożądane reakcje:
Powiedziałabym, że koń wciąż szuka poprawnej odpowiedzi, a nie że udziela złej.
Wg mnie koń (nawet jeśli była to reakcja niepożądana) nie udziela złej odpowiedzi, jeśli stara się i wciąż szuka. Nie możemy go za to obwiniać..
A jeśli koń sie nie stara, to też ma rację. Najwyraźniej jesteśmy dla niego zbyt mało interesujący i prowokujący
Święta racja. Oby tylko przekładało się to na życie
guliNiedokładnie o to mi chodziło. Bo tu nie uczysz konia kłusować, on przecież to potrafi. Fakt, że kłusuje z tej samej nogi też niekoniecznie świadczy o naśladownictwie. Ponieważ masz dwie nogi, prawdobodobieństwo, że zakłusuje z tej samej, jest 50% (UWAGA: ja nie mówię, że Twój kuc nie robi tego celowo, mówię tylko, że to zdjęcie nie jest dowodem na naśladownictwo).Trusia No właśnie - czy konie uczą się przez naśladownictwo?Oczywiście , że tak
Widac to na zdjęciach , które pokazałam.
Ja biegne, to kon kłusuje i to dokładnie z tej samej nogi.
Jak zwalniam , ale biegne, to kuc skraca kłus.
Fajnie uczy sie w ten sposób zagalopowania
guliNiedokładnie o to mi chodziło. Bo tu nie uczysz konia kłusować, on przecież to potrafi. Fakt, że kłusuje z tej samej nogi też niekoniecznie świadczy o naśladownictwie. Ponieważ masz dwie nogi, prawdobodobieństwo, że zakłusuje z tej samej, jest 50% (UWAGA: ja nie mówię, że Twój kuc nie robi tego celowo, mówię tylko, że to zdjęcie nie jest dowodem na naśladownictwo).Trusia No właśnie - czy konie uczą się przez naśladownictwo?Oczywiście , że tak
Widac to na zdjęciach , które pokazałam.
Ja biegne, to kon kłusuje i to dokładnie z tej samej nogi.
Jak zwalniam , ale biegne, to kuc skraca kłus.
Fajnie uczy sie w ten sposób zagalopowania
Mam zamiar przeprowadzić taki eksperyment
W każdym razie, Allen Pogue twierdzi że jest to możliwe:
http://www.horsebuddies.com/article/apho...rning.html
Trusia Pytając o naukę przez naśladownictwo miałam na myśli uczenie konia czegoś, czego sam z siebie nie robi. Przykład: uczę konia A, żeby podchodził i ustawiał sie równolegle do podwyższenia, z którego będę na niego wsiadać i żeby nie odsuwał się / Koń A już to umie / Ustawiam obok konia B i powtarzam to ćwiczenie z koniem A, a koń B obserwuje / Czy koń B nauczy się tego naśladując konia A?
Trusia Pytając o naukę przez naśladownictwo miałam na myśli uczenie konia czegoś, czego sam z siebie nie robi. Przykład: uczę konia A, żeby podchodził i ustawiał sie równolegle do podwyższenia, z którego będę na niego wsiadać i żeby nie odsuwał się / Koń A już to umie / Ustawiam obok konia B i powtarzam to ćwiczenie z koniem A, a koń B obserwuje / Czy koń B nauczy się tego naśladując konia A?
Myslę , że " naśladownictwo " to ważny etap nauki , dla znacznej grupy zwierząt ( w tym koni i ludzi).
Dlatego sądze , że są zdolne do takiej nauki. Zależy tu jeszcze , jakie " korzyści " mozna osiągnąć dzięki naśladowaniu . Jak wiemy , konie sa pilnymi obserwatorami i zauważaja zależności.
I tu jako przykład moje dwa " osiołki " .
Z krówkiem zaczęłam bawić się klikerem. Było to na sporej ujeżdżalni , na której musiał byc tez hucuł. Krówek jako dominator postawił sprawę hucułowi jasno ... " nie zbliżaj się do mojego dwunoga , a tym bardziej do jego kieszeni " . Więc hucuł rad nierad , stał z tyłu i obserwował.
Ćwiczyliśmy "targetowanie " , a później podnoszenie " targetu " ( palcat ).Nawet fajnie to szło . jakież było moje zdumienie , gdy kątem oka zauważyła , że hucuł tez podnosi ...znaleziony na ujeżdżalni patyczek.
Specjalnie odeszłam z krówkiem dalej , zostawiając palcat na ziemi. Hucyk po małym namyśle podniósł go. :roll:
Mysle , że to dobry przykład.
Ale dobrym tez jest uczenie koni wchodzenia do wody i jazdy w teren za bardziej doświadczonym koniem/kolegą.
Przeciez to chyba naśladownictwo ?
Oczywiście , że naśladują jeden drugiego - przypomniałam sobie
Kuba kiedyś nie brał do pyska zadnych przedmiotów, nie zbliżał się tez do samochodu.
To Weksel wszystko gryzł , rzucał przedmiotami :roll:
A teraz obydwa zgodnie ogryzają lakier z samochodu, Kuba nauczył sie rzucania wiaderkiem, jak kuc :twisted:
Dioda Ale dobrym tez jest uczenie koni wchodzenia do wody i jazdy w teren za bardziej doświadczonym koniem/kolegą.W moim rozumieniu nie (ale nie upieram się, że mam rację). Takie podążanie to dla mnie to instynkt stadny, który czasami jest silniejszy niż strach przed czymś a czasami nie - nie każdy koń wejdzie do wody za innymi końmi. Matka mojej Truskawki długo nie wchodziła, pod różnymi jeźdźcami i za różnymi końmi.
Przeciez to chyba naśladownictwo ?
Dioda Ale dobrym tez jest uczenie koni wchodzenia do wody i jazdy w teren za bardziej doświadczonym koniem/kolegą.W moim rozumieniu nie (ale nie upieram się, że mam rację). Takie podążanie to dla mnie to instynkt stadny, który czasami jest silniejszy niż strach przed czymś a czasami nie - nie każdy koń wejdzie do wody za innymi końmi. Matka mojej Truskawki długo nie wchodziła, pod różnymi jeźdźcami i za różnymi końmi.
Przeciez to chyba naśladownictwo ?
Coś w tym naśladowaniu tkwi :-) To może nie jest naukowy przykład ale zawsze coś hihi
1. Cejlon jako wałach chodził jakiś czas z ogierem o pięknym imieniu Pleyboy VI (wiadomość dla diody, też "krówek"). kilka razy widziałam, jak biega za ogierem i papuguje. Ogier przez płot wdzięczył się do klaczy, tańcował, zebrany kłusik, ogonek odstawiony, szyjka wygieta itd. Cejlon choć nieudolnie robił to samo ale nie patrzył wcale na klacze tylko na ogiera.
2. Nasze pluszaki mają na pastwisku stawek, taki "po kolana" Jest maleńki, może jakieś 13m szerokości i 30 długości. Szczególnie Pralinka lubi tam włazić. Te, które nie chcą zostają na brzego i wcale ich instytnt stadny nie ciągnie jak nie mają ochoty się moczyć. Pralinka potrafi brać prysznic. Tak zgrabnie kopie przednią nogą, że się cała ochalapuje tą wodą. Żaden nie potrafi tego robić tak, jak ona choć starają się. Szczególnie Cejlon. Albo stoi obok niej i nie przemeczając się korzysta z jej chlapania albo dosłowanie patrzy na jej nogę i stara się swoją robić tak samo. Co chwila dosłowanie patrzy raz na swoją raz na jej nogę i porównuje, czy już mu wychodzi.
Krówek , bo srokaty.
Nie używałam imion , bo i tak mało kto pamieta ... :roll:
Ale przedstawię krówek - to Silver ( pieszczotliwie zwany też żyrafą :twisted: ) , a hucuł to Kuba ( właściwe imię to Pers ... ale kto by sie przejmował ).
Może z tą woda , to i racja. Chociaz nie do końca , bo w założeniu , że blisko wody jest bezpieczna stajnia ... to co wybierze koń ? Czy bedzie naśladował / szedł za instynktem stadnym w nieznana toń wody ? czy wybierze bezpieczeństwo stajni w ... mając nasladowanie i instynkty? Bo ja wiem co by wybrał mój Kuba... 8)
Dotychczas było raczej o końskich "pomyłkach" w relacji koń - człowiek.
A ja bym chciała się dowiedzieć, co sądzicie o bardziej "naturalnych" sytuacjach.
Kiedyś na innym forum widziałam serię zdjęć, na których widać jak klacz kopnęła źrebaka prosto w głowę. Nie za ciekawie to wyglądało. Ale nie wydawało się to działaniem celowym, a raczej jakby wśród swoich bryków przypadkiem trafiła małego. Często się słyszy, że koń nie kopnie kogoś (czegoś), jeżeli tego nie chce. Że zawsze wie, gdzie wylądują jego kopyta. Mit czy prawda?
A np. wybieranie zawsze najbezpieczniejszej drogi? Przecież również często na nieznanej drodze zostawia się wybór trasy koniowi. Czy wybierając ją koń też sie nigdy nie pomyli?
Czasami takie nie mylenie się konia wyrasta wręcz do legendy. Ale czy taka naturalna nieomylność koni nie jest czasem zbyt wyolbrzymiana?
jest wyolbrzymiona. O tym też chyba Trener napisał gdzieś.
Co do drogi to ja rzeczywiście liczę na konia i jeszcze się nie zdarzyło, żeby mnie do domu nie zawiózł. Bo ja mam słabą orientacje w terenie. Koń nie tyle wybiera najbezpieczniejszą, ile najkrótszą znaną mu drogę powrotną.
Maja też jakieś szczególne wyczucie w kopytach....na początku znajomości z moja kobyłą..ale jak już ona mnie zaakceptowała i przestała stale atakować miałam takie zdarzenie:
Ona jadła owies, podeszłam, żeby coś tam...klacz odwróciła sie błyskawicznie do mnie zadem i walnęła z dwóch. Widząc co sie święci zasłoniłam ręka brzuch...i poczułam owszem jej kopyta na ręce...ale 0 bólu!!!!!!!!!!!!!!!! Wyglądało to strasznie, a ona mnie nawet nie drasnęła.
Więc konie jednak myślą. I mają niesamowite wyczucie. Ale:
innym razem stoję przed koniem, w pewnym momencie pojawia się pies i skacze jej do pyska. Pies odskakuje szybciutko a ja dostaje z całej pety w kolano!
Albo klacz atakuje araba...niestety ja w pobliżu /teraz już tak dobrze nie ma!/ a ona spada na moja stopę całym ciężarem swoich kopyt ...No i mam w kieszeni 500 złotych odszkodowania hahaha. Za to całe lato zamiast swego numeru 36 musiałam nosić but o rozmiarze 46!
Witam
Co do stwierdzenia, że „koń się nigdy nie myli, koń ma zawsze racje” to nie zgodzę się z tym. Mówi się nigdy nie mów nigdy!!! I też w tym przypadku tak jest, ale często ludzie za bardzo biorą sobie to do serca i twierdzą, że człowiek ma zawsze racje. Wielką sztuką jeźdźca jest to, aby właściwie określić czyja to wina czy konia, który rzadko się myli, ale jednak czy co częstsze nasza, czyli tych istot myślących.
Pozdrawiam
sokolowskipiotr czy co częstsze nasza, czyli tych istot myślących.
sokolowskipiotr czy co częstsze nasza, czyli tych istot myślących.