Koń się nigdy nie myli, koń ma zawsze rację
Koń się nigdy nie myli, koń ma zawsze rację
Bo Shadowy chyba chce ożenić N. z innymi naturalsami, ale na dzień dzisiejszy już się nie bardzo da
Edit: chociaż nie, w artykule w ogóle są wszyscy ze wszystkimi. Więc w każdym razie ja to rozumiem tak jak wyżej napisałam.
O, Turoń przyszedł!
Cejloniara Jak za pierwszym razem Shadowe napisała "Koń nigdy się nie myli" to ja zrozumiałam to w bardzo konkretnym kontekście także w granicach relacji koń-człowiek.również tak to zrozumiałam...
Jak za pierwszym razem Shadowe napisała "Koń nigdy się nie myli" to ja zrozumiałam to w bardzo konkretnym kontekście także w granicach relacji koń-człowiek. Koń nigdy się nie myli w odebraniu sygnałów od człowieka. Ake rozumie je tak, jak zostały wydane w rzeczywistości, a nie jak sobie człowiek zaplanował, że je wyda. Często zastaanwiamy się, że koń zrobił zupełnie coś innego niż "kazaliśmy" a tak naprawdę koń zrobił dokłądnie to, co kazało mu zrobić nasze ciało, nad którym nie mieliśmy właśnie kontroli :-) Koń się nie myli czytając nasze sygnały, co wcale nie znaczy, że je wykonuję :-)
--------------------------------------------
Wypowiedź Gagi
(Przeklejona z wątku o mitach - w ramach dzielenia tematów. Teolinek)
Cejloniara Jak za pierwszym razem Shadowe napisała "Koń nigdy się nie myli" to ja zrozumiałam to w bardzo konkretnym kontekście także w granicach relacji koń-człowiek.również tak to zrozumiałam...
Ailusia w każdym razie przypuszczam, że Shadowy. chodzi o to, że A. Nevzorov powiedział, że "koń ma zawsze rację".Tak, o to mi chodziło
Ailusia Dla kontrastu - w metodach awersyjnych czekamy, aż zwierzę popełni błąd. Na przykład w ćwiczeniu, o którym przeczytałam gdzieś; ucząc konia skupienia na nas, stawiamy go naprzeciwko siebie i jak tylko coś odwróci jego uwagę, korygujemy go i z powrotem kierujemy jego uwagę na siebie. Robimy "tak mało, jak to możliwe i tak dużo, jak jest konieczne" żeby tego dokonać. Korekcje mogą być minimalne, chociażby kiwnięcie palcem, ale intencja jest taka: koń popełnia błąd gdy przestaje zwracać na nas uwagę.Metody awersyjne - to uczenie za pomocą wygoda-niewygoda? np przestawienie zadu, to nacisk na zad coraz silniejszy? Jeżeli tak, to nie zgadzam się.. A jeżeli źle zrozumiałam, to przepraszam
Ailusia ale intencja jest taka: koń popełnia błąd gdy przestaje zwracać na nas uwagę.Dla mnie to nie jest błąd konia! Zaznaczam: dla mnie. To moja wina. Najwyraźniej nie jestem na tyle interesująca dla konia, aby mógł skupić na mnie uwagę cały czas. Tutaj ten koń wg mnie miał rację. Po prostu chciał nam, może nieświadomie?, coś zakomunikować swoim zachowaniem. To był koński sposób powiedzenia: Hej, Ty!! Nudzi mi się!! Nie widzisz tego?!
Ailusia w każdym razie przypuszczam, że Shadowy. chodzi o to, że A. Nevzorov powiedział, że "koń ma zawsze rację".Tak, o to mi chodziło
Ailusia Dla kontrastu - w metodach awersyjnych czekamy, aż zwierzę popełni błąd. Na przykład w ćwiczeniu, o którym przeczytałam gdzieś; ucząc konia skupienia na nas, stawiamy go naprzeciwko siebie i jak tylko coś odwróci jego uwagę, korygujemy go i z powrotem kierujemy jego uwagę na siebie. Robimy "tak mało, jak to możliwe i tak dużo, jak jest konieczne" żeby tego dokonać. Korekcje mogą być minimalne, chociażby kiwnięcie palcem, ale intencja jest taka: koń popełnia błąd gdy przestaje zwracać na nas uwagę.Metody awersyjne - to uczenie za pomocą wygoda-niewygoda? np przestawienie zadu, to nacisk na zad coraz silniejszy? Jeżeli tak, to nie zgadzam się.. A jeżeli źle zrozumiałam, to przepraszam
Ailusia ale intencja jest taka: koń popełnia błąd gdy przestaje zwracać na nas uwagę.Dla mnie to nie jest błąd konia! Zaznaczam: dla mnie. To moja wina. Najwyraźniej nie jestem na tyle interesująca dla konia, aby mógł skupić na mnie uwagę cały czas. Tutaj ten koń wg mnie miał rację. Po prostu chciał nam, może nieświadomie?, coś zakomunikować swoim zachowaniem. To był koński sposób powiedzenia: Hej, Ty!! Nudzi mi się!! Nie widzisz tego?!
Shadowy.HorseAilusia ale intencja jest taka: koń popełnia błąd gdy przestaje zwracać na nas uwagę.Dla mnie to nie jest błąd konia! Zaznaczam: dla mnie. To moja wina.
Shadowy.HorseAilusia ale intencja jest taka: koń popełnia błąd gdy przestaje zwracać na nas uwagę.Dla mnie to nie jest błąd konia! Zaznaczam: dla mnie. To moja wina.
Nie, nie zareagowałabym inaczej (albo właśnie odwróciłabym konia głowę ręką, albo zrobiłabym coś, co go zainteresuje aby zwrócic jego uwagę), ale już nawet nie chodzi o reakcję, tylko o podejście do konia. Żeby mieć świadomość, że koń ma rację.
I żeby nie obwiniać go za nasze błędy.
Ailusia Bo tą sytuację da się rozwiązać na dwa sposoby. Tzn. da się rozwiązać na milion sposobów, ale dla uproszczenia podzieliłam je na dwie grupy
Ailusia Bo tą sytuację da się rozwiązać na dwa sposoby. Tzn. da się rozwiązać na milion sposobów, ale dla uproszczenia podzieliłam je na dwie grupy
AilusiaHmm, a to dostałam zagadkę na Święta (i bardzo się z tego cieszę :wink: )Ailusia Bo tą sytuację da się rozwiązać na dwa sposoby. Tzn. da się rozwiązać na milion sposobów, ale dla uproszczenia podzieliłam je na dwie grupy
Shadowy, a jak myślisz, na jakie dwie grupy podzieliłam te wszystkie możliwe sposoby?
I do której z nich zalicza się rozwiązanie które podałam?
Przypominam że chodzi o uzyskanie konia skupionego na tobie mimo że "nic" nie robisz. Taki standby mode.
AilusiaHmm, a to dostałam zagadkę na Święta (i bardzo się z tego cieszę :wink: )Ailusia Bo tą sytuację da się rozwiązać na dwa sposoby. Tzn. da się rozwiązać na milion sposobów, ale dla uproszczenia podzieliłam je na dwie grupy
Shadowy, a jak myślisz, na jakie dwie grupy podzieliłam te wszystkie możliwe sposoby?
I do której z nich zalicza się rozwiązanie które podałam?
Przypominam że chodzi o uzyskanie konia skupionego na tobie mimo że "nic" nie robisz. Taki standby mode.
Tak, o to chodzi chociaż jeżeli chcemy żeby docelowo koń zwracał na nas uwagę - to wzmocnimy uwagę, a nie jej brak tyle że niektórzy zastosują wzmocnienie pozytywne, a niektórzy negatywne. Przeważnie jedni i drudzy będą mówić że "koń ma zawsze rację", bo to ładnie brzmi. Ci drudzy w dodatku będą starali się mówić, że ich wzmocnienie też było pozytywne, bo to ładniej brzmi niż negatywne (patrz: Monty Roberts). Ale tak naprawdę wzmocnienie pozytywne nie zawsze musi być dobre, a wzmocnienie negatywne nie zawsze musi być złe. Wszystko zależy od kontekstu i umiejętności. Ja jednak nie mówię że koń ma zawsze rację stosując jednocześnie wzmocnienie negatywne, bo dla mnie jest to sprzeczne. W zasadzie nie powinno się też mówić że koń ma zawsze rację stosując wzmocnienie pozytywne, bo za każdym razem robimy to po coś - żeby zmienić zachowanie konia. Więc w każdym razie nie jest to takie proste, przynajmniej wtedy kiedy chcemy zmienić zachowanie konia. Albo nauczyć go czegoś nowego. A przeważnie chcemy.
Shadowy.Horse Teolinku: mogłabyś podać jakiś przykład? Tego robienia konia w "bambuko"? Ale taki z życia wzięty?
Niby upraszczanie jest dobre, ale ja (na złość, oczywiście) zadziałam odwrotnie.
Najpierw dodam jeszcze dwie ćwiartki... Bo przy tej "uwadze" konia to właściwie są dwa zachowania. "Uważanie" i "nieuważanie". Pierwsze się chce wzmacniać. Drugie się chce wygaszać. To znaczy zakładam, że jeżeli ktoś próbuje wpływać na "uważanie", to tego właśnie chce. I dopiero różnica pojawia się w tym, jak wzmacnia i jak wygasza.
- > Człowiek może dawać smakołyki za patrzenie na siebie (nie mylić z wabieniem smakołykami) albo inaczej wzmacniać pozytywnie (wprowadzać coś, co koń lubi).
- > Może też wzmacniać negatywnie - to znaczy zabierać coś niemiłego, jeśli koń na człowieka patrzy. Najpierw organizując koniowi to coś niemiłego oczywiście. Skłaniając do ruchu, hałasując, podskakując, albo co innego robiąc. I przywracając komfort/wygodę za uważanie na człowieka.
- > Można pozytywnie wygaszać. Korygować, karać. Jak koń odwróci głowę, to uwiązem naprowadzić ją z powrotem na przykład.
- > Można negatywnie wygaszać. Na przykład sobie pójść ;-) W przypadku koni szkolonych pozytywnie to ma sens. I działa. I nie należy tego nadużywać.
No i można nie zrobić nic. Z różnych powodów zresztą. Albo dlatego, że się na uwagę nie zwróci uwagi. Albo uważa, że to dobry wskaźnik nastawienia konia do nas. Albo wierzy, że koń ma zawsze rację ;-) Albo daje w ten sposób koniowi znać "twoja strata!". Albo... (itd.)
A i wzbudzanie zainteresowania sobą w koniu może być różne. Nawet jedno szeleszczenie torebką... Może być czymś, co lekko zaniepokoi i każe spojrzeć na źródło podstępnych szmerów. Może oznaczać "o, marchewki przyszły".
Pewnie i tak to wszystko można do dwu przegródek wkładać. Chociaż zwykle wszystko jest mniej lub bardziej skomplikowane, a ludzie rzadko tylko do zawartości jednej szufladki się odwołują.
Shadowy.Horse Teolinku: mogłabyś podać jakiś przykład? Tego robienia konia w "bambuko"? Ale taki z życia wzięty?
To uczenie uwagi zainteresowało mnie właśnie jak zobaczyłam je jako osobne ćwiczenie. Takie odseparowane od reszty, samo "patrz na mnie" i nic więcej. Ale jednak potrzebne jest żeby zrobić cokolwiek. Zdecydowanie niezbędne jest w NHE. A uczone pozytywnie - dlatego się dopytywałam Shadowy, bo początkowo przystała na awersyjne rozwiązanie
NHE też, kiedyś. Ale już nie. Z przyczyn ideologicznych. Bardzo mi się to zresztą podoba, chociaż niekoniecznie się tego trzymam, bo czasem jednak mam konia na pasku. Po prostu uznałam "koń ma zawsze rację i dlatego uczę go telepatycznie" za trochę fasadowe o wiele bardziej przemawia do mnie "nie należy koniowi tłumaczyć co to jest zebranie, bo on wie sam". Ale w praktyce też okazało się to fasadowe. Za łatwo jest nauczyć niektórych rzeczy, jeśli się wie "jak", a nie wie się dokładnie "co". Natomiast jest jeszcze jeden może jakiś sprawdzian - popatrzeć, czy koń nasze nauki stosuje w życiu.
Na przykład dr Deb twierdzi, że jak konia nauczymy tolerancyjności na dotyk i szanowania przestrzeni osobistej, to on będzie miał mniej problemów z socjalizacją, jeśli miał je wcześniej. Trochę mi się to potwierdza. Jest jeden koń na przykład, zupełnie nie nauczony ustępowania od nacisku, w żaden sposób. W dodatku ma trzy lata i chodzi pod siodłem, pod swoją mało doświadczoną właścicielką. Objawy ma oczywiste: okrutnie wisi na wodzach, jest ociężały, niezgrabny i mułowaty, zupełnie nie umie się cofać i cały jest w bliznach, bo konie bez przerwy go gryzą, a on nie wie co począć. W każdym razie nie chce być sam.
Tutaj nauka poszła w drugą stronę - znalazł nową przyjaciółkę, tak jak on pół ślązaczkę. Postanowiła wytłumaczyć mu co to jest ustępowanie od nacisku, naciskając całą swoją masą jeśli nie zareagował na gryzienie czy kopyta. Wszędzie razem chodzą, ale nauki trwają nieprzerwanie.
Wkrótce koń nauczył się cofać i można go było włączyć do większego stada, ma też mniej blizn. I jest przeszczęśliwy, bo uwielbia towarzystwo. Oczywiście można go było nauczyć tego zwyczajnie, z ziemi, nawet było trzeba. Ale on "taki spokojny", to po co w ogóle pracować z ziemi
Myślę że niedługo właścicielka stwierdzi, że przyjemniej jej się jeździ.
Ja natomiast patrzę, czy moja konia używa tego czego ją uczę. Kiedy wyszło nam fałszywe zebranie, nie używała go, bo po co. Biegać ze zganaszowaną głową, na sztywno? Bez sensu. Teraz wychodzi nam prawdziwe i widzę, że przydaje się ono. Na przykład wczoraj, jak kolega postanowił pogonić ją między drzewami. Nauczyła się angażować zad
Kolega - koń, oczywiście :twisted:
Ailusia Ja jednak nie mówię że koń ma zawsze rację stosując jednocześnie wzmocnienie negatywne, bo dla mnie jest to sprzeczne. W zasadzie nie powinno się też mówić że koń ma zawsze rację stosując wzmocnienie pozytywne, bo za każdym razem robimy to po coś - żeby zmienić zachowanie konia.Wydaje mi się, że przez Twoją wypowiedź prześwieca taka myśl: jak koń przejawia niepożądaną reakcję, to się myli, bo trzeba go korygować. Czy dobrze Cię zrozumiałam?
Ailusia Ja jednak nie mówię że koń ma zawsze rację stosując jednocześnie wzmocnienie negatywne, bo dla mnie jest to sprzeczne. W zasadzie nie powinno się też mówić że koń ma zawsze rację stosując wzmocnienie pozytywne, bo za każdym razem robimy to po coś - żeby zmienić zachowanie konia.Wydaje mi się, że przez Twoją wypowiedź prześwieca taka myśl: jak koń przejawia niepożądaną reakcję, to się myli, bo trzeba go korygować. Czy dobrze Cię zrozumiałam?
Tak. Chociaż raczej koryguje się go dlatego, że się myli, a nie myli się dlatego, że się go koryguje
Można też zrobić tak, żeby się nie pomylił. Albo uczyć go telepatycznie, albo mieć bardzo dobry refleks. Albo jedno i drugie
Jeszcze można uczyć przez naśladownictwo. Wtedy też się raczej nie pomyli.
Mam ją na pasku, w razie gdyby coś jej się pomyliło na szczęście idzie dobrze