Temat stary jak świat ,czyli co robimy z końmi na starość
Temat stary jak świat ,czyli co robimy z końmi na starość
tak, warto walczyć!!!
ja mam świnkę morską- Pinkę.. e tam- każdy z Was powie, co to za zwierzę... no w Polsce to niestety "duuże"zwierzę- bo trzeba duuużo wiedzieć żeby leczyć je;/ czasem wiem więcej niż niejeden wet na temat świnek morskich...
Pinka miała zapalenie łapek(tzw. bąblostopie ) - koszmarnie wygląda i prowadzi nawet do śmierci.. spisali ją na straty i nawet w wielkich klinikach powiedzieli mi że "świnek nie da się z tego wyleczyć- wszystkie w końcu umierają".
chcieli ją usypiać, amputować łapy! ale ja nie- walczyłam, mimo że nawet moja rodzina pukała się w czoło.
dziś Pinka nie ma śladu po zapaleniu, żyje i jest szczęśliwą świnką :mrgreen: jest wdzięczna mi na swój sposób
dla takich chwil warto żyć.....
p.s. oj to chyba off topic się z tego zrobił :oops:
Trochę ożywię wątek i niewykluczone, że wciągnę w temat Dzieweczkę.
Ożywienie tematu dotyczy Dzieweczki xx, zwanej w naszej stajni Babcią. Babcia jest prawdziwą babcią, ma bowiem blisko 31 lat (urodziła się w 1980 roku), jest koniem pełnej krwi, ma za sobą karierę sportową (wyścigi, ujeżdżenie i wkkw), hodowlaną (kilka niezłych źrebaków). Jej rodzina się podobno "wyrodziła", choć niektórzy mówią, że "miała się wyrodzić", bo była za dobra i trzeba było sprzedać.
Babcia korzysta z uroków życia emeryta, dostaje specjalne sianko (specjalne, czyli ulubione), tylko gnieciony owies (całego już nie gryzie i nie trawi), a dodatkowo kefir, siemię lniane, olej lniany, witaminy oraz aspirynę; nie jada jabłek (bo jej szkodzą), uwielbia marchew i cukier. Babcia w zasadzie nie chodzi pod siodłem, ale czasami w ramach przypomnienia czasów świetności zakłada siodło i wykonuje ćwiczenia ujeżdżeniowe (przez pewien czas - mniej więcej 20-30 minut). Na dworze przebywa kilkanaście godzin, w trakcie których je i śpi. Babcia ma swój święty rytm dnia, wobec czego nie wychodzi nim dokładnie nie skończy jedzenia co zajmuje jej około 4-5 razy więcej czasu niż innym koniom (babci nie interesuje otwarty boks - jedzenie ma być skończone).
Babcia ma wspaniałe tętno spoczynkowe 29 ud/min, ale nie domyka jej się zastawka (słychać szmery). Parafrazując jednak stary dowcip - domykały się jak miał lat 5 i jak miała lat 10. Domykały się jak miała lat 15, 20 i 25. To ja się pytam - kiedy mają się niedomykać :?: :!:
I powiedzmy sobie otwarcie - Babcia jest w takiej formie dzięki swojej właścicielce, forumowej Dzieweczce, która zajmuje się Babcią już prawie 21 lat. Ja cały czas zachęcam Dzieweczkę do spisania swoich doświadczeń z opieki nad koniem-emerytem i tu liczę na wsparcie. Chyba to jest potrzebne :?: A doświadczenie rzeczonej właścicielki jest ogromne.
Ps. Żeby nie było tak różowo, Babcia potrafi być potworem. Na wybiegu zajmuje całe dostępne siano, albo na nim stojąc albo je jedząc, albo na nie... no wiecie co. W każdy razie się nie rusza z miejsca, zjada wszystko i niechętnie dopuszcza koleżankę, która jest teraz na rencie.
Myślę, że Dzieweczka jest doskonale uprawniona do napisania artykułu na ten temat! Już ją trochę wypytałam o Babulkę prywatnie, ale poczytałabym więcej :)
Dzie-wecz-ka, Dzie-wecz-ka!! czekamy czekamy, je też z miłą chęcią poczytam o Waszym wspólnym życiu
Racja Czekamy!
Spahis Babcia w zasadzie nie chodzi pod siodłem, ale czasami w ramach przypomnienia czasów świetności zakłada siodło i wykonuje ćwiczenia ujeżdżeniowe (przez pewien czas - mniej więcej 20-30 minut)Rytuałem od zawsze też jest ruch. Kiedyś była to normalna jazda (głównie terenowa - gdyż jestem przykładem typowego rekreanta) teraz natomiast 6 dni w tygodniu jest to godzinny spacer w ręku z za-kłusowaniami. Takie spacery odbywają się głównie w terenie, ale teraz ze względu na krótki dzień i ciemności panujące od około 16.30 spacer ograniczony jest do mniej więcej 8 hektarów powierzchni, która należy do stajenki, w której Babula obecnie przebywa.
Spahis Babcia korzysta z uroków życia emeryta, dostaje specjalne sianko (specjalne, czyli ulubione), tylko gnieciony owies (całego już nie gryzie i nie trawi), a dodatkowo kefir, siemię lniane, olej lniany, witaminy oraz aspirynę; nie jada jabłek (bo jej szkodzą), uwielbia marchew i cukier.Co do żywienia to zawsze starałam się dbać o to aby Babula dostawała siana do oporu (bywało z tym różnie bo jak wiadomo są stajnie, gdzie ludzie myślą o zwierzaku i pseudo-stajnie nastawione tylko na zysk). Dodatki (kefir, aspiryna, siemię lniane i olej lniany) pojawiały się z czasem.
Zostałam wywołana do tablicy i oto jestem
I szczerze powiem nie bardzo wiem co mam pisać bo wszystko co „robiłam” i „robię” z Babulą to „robię” intuicyjnie.
Kiedy zaczęła się nasza wspólna przygoda, byłam kompletnie zielona, niewiele wiedziałam o koniach i o jeździectwie, popełniałam wiele błędów. Jednak zawsze od samego początku najważniejsze dla mnie było to aby Babula jak najdłużej była na dworze – bez względu na pogodę – im dłużej tym lepiej :!:
Spahis Babcia w zasadzie nie chodzi pod siodłem, ale czasami w ramach przypomnienia czasów świetności zakłada siodło i wykonuje ćwiczenia ujeżdżeniowe (przez pewien czas - mniej więcej 20-30 minut)Rytuałem od zawsze też jest ruch. Kiedyś była to normalna jazda (głównie terenowa - gdyż jestem przykładem typowego rekreanta) teraz natomiast 6 dni w tygodniu jest to godzinny spacer w ręku z za-kłusowaniami. Takie spacery odbywają się głównie w terenie, ale teraz ze względu na krótki dzień i ciemności panujące od około 16.30 spacer ograniczony jest do mniej więcej 8 hektarów powierzchni, która należy do stajenki, w której Babula obecnie przebywa.
Spahis Babcia korzysta z uroków życia emeryta, dostaje specjalne sianko (specjalne, czyli ulubione), tylko gnieciony owies (całego już nie gryzie i nie trawi), a dodatkowo kefir, siemię lniane, olej lniany, witaminy oraz aspirynę; nie jada jabłek (bo jej szkodzą), uwielbia marchew i cukier.Co do żywienia to zawsze starałam się dbać o to aby Babula dostawała siana do oporu (bywało z tym różnie bo jak wiadomo są stajnie, gdzie ludzie myślą o zwierzaku i pseudo-stajnie nastawione tylko na zysk). Dodatki (kefir, aspiryna, siemię lniane i olej lniany) pojawiały się z czasem.
Przeczytam cały temat i chciałabym coś dodać od siebie.
Własnego konia jeszcze nie posiadam, ale gdybym zdecydowała się na kupno, to nie sprzedała bym ani nie oddała, tylko dlatego, że nie może już chodzić pod siodłem, czy to ze względu na wiek czy chorobę. Dopóki byłabym w stanie utrzymywać, dopóty koń był by ze mną.
Może jestem nieżyciową idealistką, ale wydaje mi się, że z przyjacielem trwa się do końca. Konia powinno się kupować na dobre i na złe.
Smutno mi się czasem robi, jak widzę ludzi, którzy najpierw kupią konia, a kiedy zachoruje i nie można już na nim jeździć, wymieniają go na nowszy, zdrowy model... I nie liczy się co ten koń czuje. Nie ważne jest to, że musi się przyzwyczajać do nowej stajni, stada i ludzi po raz kolejny i pewnie jest to dla niego stresem.
To moje zdanie i nikt nie musi się z nim zgodzić, ale wydaje mi się, że konia powinno się kupować z całą odpowiedzialnością i świadomością tego, że to nie rower, który jak się zepsuje, zastępuje się nowym. To żywe, czujące stworzenie za które bierzemy pełną odpowiedzialność, również wtedy gdy zachoruje lub się zestarzeje. Tu przypomina mi się piękny cytat z "Małego Księcia": "Stajesz się na zawsze odpowiedzialny za to co oswoiłeś".
Niestety dla niektórych ludzi najważniejsza jest sama jazda, później dopiero koń i najczęściej cierpi na tym zwierzak.
Dla mnie ważniejsza jest końska obecność, możliwość przebywania z nimi, przywiązanie, które potrafią okazać człowiekowi, jazda konna jest dodatkiem.
Od 6 lat opiekuję się 20-letnią klaczką, którą traktuje jak swojego konia. Jej właścicielka jest do niej tak przywiązana, że chce utrzymywać ją do końca. Zresztą, kupiła tą klacz żeby zapewnić jej spokojne życie, bo trochę w swoim życiu przeszła i raz jej życie było zagrożone. Pomimo 20 lat, po koniu wieku nie widać. Owszem, ze względu na dawne kontuzje nie może skakać i chodzić zbyt intensywnie, ale do teraz ma energię, której czasem brakuje koniom młodszym od niej
Przez te lata tak przywiązałam się do tego konia, że przyjemność sprawia mi samo spędzanie z nią czasu, niekoniecznie muszę na nią wsiąść. Zresztą, może to dzięki tej klaczy, mam takie, a nie inne poglądy na temat starych koni?
Konia forumowej Dzieweczki znałam osobiście i zawsze podziwiałam i podziwiam formę klaczy
Jak wielu z Was, znam sporo koni, które zasłużywszy się oddaniem, ciągłą gotowością do ciężkiej pracy i utratą zdrowia na starość trafiały dalej do pracy, albo tam, skąd się nie wraca. A że znam kilku handlarzy, to gdyby nie trochę rozsądku, to pewnie miałabym już ich spore stadko.
Ale właśnie optymistyczne jest to, że coraz więcej słyszy się, że są tez ci dobrzy.
Do nas trafił ostatnio folblut na swoją emeryturę. Niegdyś biegający, z rewelacyjnymi wynikami. Właściciel nadal jeździ, ma również inne konie, a zasłużonemu przyjacielowi znalazł dom z pastwiskami u nas.
Jak zrobię - wkleję kilka zdjęć szczęśliwego emeryta.
U nas w stajni, prócz Chrapki, która nie musi się już martwić o swoją emeryturę, jest jeszcze jedna klaczka, której właścicielka uratowała życie. Koń po karierze sportowej, z niedowładem zadu, który miał trafić na rzeź bo nie nadawał się już nawet do hodowli. Właścicielka poświęca klaczy dużo czasu i pieniędzy. Jeździ z nią tylko na spacerki do lasu.
Szkoda, że nie wszyscy posiadacze koni mają takie podejście. Dla mnie to nie do pojęcia, że koń, który służy komuś całe życie nie zasługuje na spokojną starość za swoją, nierzadko ciężką, pracę.
.....................................
Niestety muszę Rozstać się z Moresem. Ma duże problemy zdrowotne i co najistotniejsze bardzo cierpi. Nie czuję się teraz na siłach opisywać co własciwie mu dolega.
Pomogę mu przejść na zielone pastwiska ...Rano wyjaśni się kiedy....dni, może godziny...
Ucałujcie ode mnie swoje konisie....
PA
Myślę, ze na jakiś czas zamilknę i nie będe udzielać się na forum... Jeżeli tak się stanie - przepraszam i prosze o zrozumienie.
Znam to z autopsji i serdecznie współczuję.
Czasami bywa tak, że trzeba przyjacielowi pomóc odejść na niebieskie pastwiska by mu ulżyć w cierpieniu .
Trzymaj się Dorotko i wracaj do nas na forum szybko .
Przeżywałam to niedawno. Jest to niezmiernie trudne, ale świadomość, że dzięki nam koń już nie cierpi, dodaje sił.
Doroto, dałaś Mu kilka szczęśliwych lat, zrobiłaś dla Niego to, co się robi dla przyjaciela.
Trzymaj się dzielnie!!! Jestem z Tobą!!!
Dziekuję
...Czuję się jak dziecko we mgle. Musze zsynchronizować weterynarza i firmę zajmującą się utylizacją. Nie mogę dodzwonić się do pierwszego.... a kogo wynająć jako drugich nie wiem. Boję się, świadomość co z nim może być Po nie pozwala mi zdecydować.
Jak to wygląda w praktyce? Jezeli nie Tu...prosze o priv. Co stanie się z jego ciałem- słyszałam różne opinie. Ile to kosztuje?, każdy mówi coś innego.
Ciapek w ciągu pięciu lat dostawał silne leki po których weterynarz informował mnie, że nie bedę mogła go sprzedać na "mięso"....oczywiście, że nigdy bym tego nie zrobiła, ale z innego powodu. To Mój Przyjaciel....Pytam o "transport" okolicznych posiadaczy koni, bydła itp... Zanim podają mi wstepne namiary na firmę najpierw nagadają sie ile to mogłabym odzyskać gdyby poszedł "dalej"... straszne..., ludzka pogoń za kasą mnie przeraża...łódzki Pawulon / ludzie.... a konie.....skoro można "skórki" hodować to czym w takim razie dla wielu pazernych osób jest Koń...eh
Najpierw umówiłam się z lekarzem, że jak już będę znała termin przyjazdu firmy utylizacyjnej, to dzwonię i On przyjeżdża. Tak zrobiłam. W dniu, kiedy miała przyjechac firma po południu, rano przyjechał lekarz i podał zastrzyk. Pożegnaliśmy koniki (usypiałam dwa-obaj byli chorzy i byli bardzo ze sobą związani), potem nakryłam je plandekami i jak przyjechała firma utylizacyjna, to... lepiej na to nie patrz, bo to bardzo przykry widok. One już nic nie czują :!: ... zaczepiają za nogę i wciągają na samochód. I bardzo brzydko ten samochód pachnie :evil:
Jeżeli koń ma paszport i jest w gospodarstwie zarejestrowanym, to gmina zwraca koszty utylizacji, trzeba zapłacić ok 50-100 złotych a jeżeli nie masz gospodarstwa, to będziesz musiała zapłacić chyba ok 400-500 zł.
Zadzwoń do gminy, do ochrony środowiska, oni Ci podadzą firmę utylizacyjną, która działa na waszym terenie.