Co sądzicie o samotnej jeździe w terenie?
Co sądzicie o samotnej jeździe w terenie?
Tomira , rewelka. W dodatku piękne tereny!
Kiedyś w lesie spotkałam mężczyznę który jechał w siodle na klaczy i obok miał luzem puszczonego konia ... Okazało się ,że to "źrebaczek" tej klaczy który ma już prawie 3 lata i jest ogierem :? Zrobiło się zamieszanie , były"kwiki", wierzganie .. A właściciel na to " nie wiem co mu się stało, nigdy tak sie nie zachowywał" ehh W końcu udało nam się rozjechać i na szczęście nic się nie stało. Ale żeby to było miłe spotkanie to bym nie powiedziała...
Ja dosyć często jeżdżę sama w teren. Zawsze mam ze sobą kom. tak na wszelki wypadek Ale łapie sie na tym,że strasznie dużo gadam do konia hehe
A ja marzę o samotnych terenach i kiedyś nawet mi się zdarzały takie przejażdżki, ale na dzień dzisiejszy na Tyranie po prostu się boję. Bo Tyranek jest wypłoch, a moje umiejętności są zbyt słabe, aby w sytuacji kryzysowej o zatrzymać
Ja też marzę o samotnych terenach... Ale niestety napewno nie na klaczy, na której obecnie jeżdżę. Pomimo swoich 20 lat, to nieprzewidywalna wariatka, a nie spokojny, starszy konik
Dwa razy wyjechałam z nią poza teren stajni. Pierwszy raz pojechałam na pole za stajnię, ale nie miał być to teren z założenia, a sesja w rzepaku. Generalnie zachowywała się całkiem dobrze, choć początkowo nie chciała odejść od stajni, a później jak poczuła, że wracamy, to miała ochotę polecieć wprost do stajni.
Za drugim razem po jeździe, chciałam sprawdzić jak zachowa się tym razem i zobaczyć jak daleko uda mi się odjechać. I to nie był dobry pomysł
Od stajni musiałam pilnować bo próbowała zawrócić, a jak wracałyśmy, to zaczęła caplować, szła nabuzowana i tuż przed wjazdem na teren stajni zatrzymała się i strzeliła mi z miejsca kilka złośliwych baranów.
Z końmi zresztą też nie jest lepiej jak jedziemy, bo strasznie ciągnie. Po kilku terenach doszłam z żalem do wniosku, że tereny są nie dla nas, bo to stres dla mnie i dla niej pewnie też.
Domyślam się, że przyczyną tego może być fakt, że rzadko jeździmy w tereny, ale częściej obawiam się jeździć, bo koń ma już swoje lata, nogi po kontuzji, a tak się napala na teren, że boję się by jej to nie zaszkodziło.
Chociaż nie powiem, chciałabym byśmy sobie nawzajem tak ufały i nie bały się jechać w teren same
Chciałabym tylko przypomnieć Wam taką uniwersalną końską prawdę - nie ma koni mniej lub bardziej "płochliwych", są tylko takie, które kumulują w sobie mniej lub więcej napięcia i w momencie krytycznym napięcie to uwalniają. Jeśli jest w koniu dużo napięcia wyjściowego to koń wybuchnie przy pierwszej lepszej okazji, natomiast jeśli koń jest na co dzień wyluzowany i czuje się wewnętrznie ok, to w razie największego nawet wu ledwie mrugnie okiem. Dziewczyny od "płochliwych" koni: jeśli chcecie żeby Wasze konie nie eksplodowały z "byle powodu" to postarajcie się poprawić ich ogólne samopoczucie. Ale przede wszystkim swoje samopoczucie razem ze swoją pewnością siebie! Bo każdy koń będzie czuł się nerwowo w samotnym terenie z przelęknioną owieczką na grzbiecie, pełną najczarniejszych wizji. Ray Hunt powiedział "whatever else you do, just don’t be afraid.", co można przetłumaczyć w ten sposób: "zrób cokolwiek, tylko się nie bój.". Łatwiej powiedzieć niż zrobić Chodzi z grubsza o to, że nawet na sekundę nie należy zostawiać swojego konia samemu sobie - on musi wiedzieć cały czas o tym, że jesteśmy tam dla niego z wypiętą klatą, cokolwiek by się nie działo.
I jeszcze jedno: konie są naszymi lustrzanymi odbiciami (i nie chodzi mi tu o to, że u nich wszystko jest odwrotnie ), więc zalecałabym ostrożność w przylepianiu im etykietek typu "nieprzewidywalna wariatka" czy też "wypłoch" Jeśli zdarzy się Wam określić konia w jakikolwiek ludzki sposób to spróbujcie takiej praktyki: zapytajcie siebie czy to jednak przypadkiem nie Wy jesteście tym takim i owakim. Bo wtedy wystarczy spróbować to zmienić, żeby koń przeszedł magiczną metamorfozę i tym samym oszczędza się i sobie i jemu zbędnego filozofowania i eksperymentowania. Na zasadzie "mój koń jest nieprzewidywalny!" ---> "hmmm, a może jednak to ja jestem dla niego nieprzewidywalna...?" ---> "jak być bardziej przewidywalną dla mojego konia, żeby nie musiał próbować odgadywać moich zamysłów i mógł czuć się pewniej w mojej obecności?" ---> "od dziś moje komunikaty będą dla niego dużo przejrzystsze, a on będzie mógł na mnie polegać!". Bo konie nie lubią jak do nich coś bełkoczemy, tak samo jak my nie lubimy jak przyczepia się do nas na ulicy jakiś półprzytomny żul i coś od nas chce, ale nie wiadomo co, bo połknął wielką kluskę i zupełnie nie koordynuje swojej mowy ciała. Bardzo wiele koni widzi swoich ludzi w ten właśnie sposób. A przebywanie pod opieką kogoś takiego może w krótkim czasie doprowadzić do nerwicy lękowej.
Julia!
Prawie się z tobą zgadzam :twisted:
Prawie dlatego że 99% koni działa tak jak to opisałaś. Zresztą naprawiałam kobyłę która jak do nas przyszła (jako 10 letni koń) bała się praktycznie wszystkiego (tzn udawała że się boi i usiłowała ...ja bym to nazwała: uciec od pracy). Kiedyś przewiozła mnie przez pół wsi galopem, dopiero genialnie udało mi się ją wpakowac w krzaki. W końcu założyłam jej munsztuk (ona też kładła się na kiełzno i ciągnęła z ogromnym uporem, była skrajnie trudna do opanowania w terenie), na tym już nie dało się połozyć i przepychac przez rękę to wymysliła że mnie zrzuci! Nie spadłam, ukarałam ją za to i...koń przestał się płoszyć! I choć do tej pory ma skłonnosć do ciągnięcia w terenie to przez myśl jej nie przejdzie płoszyć się równiez w sytuacjach gdy inne konie się spłoszą. A więc płoszenie było NAROWEM!
NAtomiast jeżdżę młodą kobyłę (4 latka mojej hodowli) która jest autentycznym wypłochem. Tzn ona się boi wielu sytuacji ale objawia sie to tak że koń nieruchomieje i czeka na mnie. Zdarza się że nie jestem w stanie przejechać jako pierwsza np koło samochodu stojącego obok drogi w lesie. Ale jak zejdę i ją poprowadzę-pójdzie chowając się za moimi plecami i fukając dzielnie :lol: NAwet jeśli coś się ruszy (wczoraj zza przyczepy pojawił się traktor, po prostu wyskoczył na nas :lol: ) to uskoczy, fukając ale tak że w ogóle nie poczuję tego w rękach (zakładam że jestem na ziemi i ją prowadzę). NAtomiast moja jazda w terenie na czoło wygląda tak: koń idzie trzyma tempo, świetnie się prowadzi jest elastyczny i w ogóle po czym...atakuje nas jakieś drzewo w lesie i musimy średnio co 100 kroków jechać coś obejrzeć (ludzie którzy ze mną jeżdżą tracą czasem cierpliwość i mnie porzucają co nie robi na niej wrażenia-dalej sobie ogląda swojego "dieboła". Po czym jak już obejrzy to bezstresowo jedziemy dalej
Przy czym jak jadę drugi raz to przejdzie bez niczego-wyjątkiem są duże samochody, które sa straszne zawsze!
Jej matka była koniem histerycznym i słabym psychicznie a mimo to udało mi sie doprowadzić do tego że płoszenie się nie było niebezpieczne. Uskakiwała i zaraz się zatrzymywała czekając co ja zrobię. Ale zajęło mi to KILKA LAT! Ale byłam w stanie pojechać na niej sama w teren (z młodą się jeszcze nie wybrałam ale się zbieram do tego) bezkolizyjnie i bez większych cyrków. I np wprowadzić ją na prom
Cytat:(tzn udawała że się boi i usiłowała ...ja bym to nazwała: uciec od pracy)
Cytat:(tzn udawała że się boi i usiłowała ...ja bym to nazwała: uciec od pracy)
Julia mam dokładnie takie same poglądy jak ty :wink:
Jest takie powiedzenie (dotyczy koni prywatnych) "Pokaż mi swojego konia, a będę wiedzieć jakim jesteś koniarzem" Konie nie mają poczucia czasu, a ludzie stale w biegu. Koń ma swoje stado średnio 20 g na dobe, przyjeżdza człowiek i prosi albo rząda określonych reakcji. Jeżeli do konia nie przemawia "język" w jakim człowiek do niego przemawia przez 4 g. to dlaczego koń ma nagle uważać go za przewodnika, którego obowiazkiem w stadzie jest zapewnienie podstawowego wymogu koni-przeżycia. Reasumując: cokolwiek koń zrobi nie tak zawsze to będzie wina człowieka(pomijam choroby psychiczne u koni ale takie przypadki są marginalne)
sowa bis :mrgreen:
... są konie i konie są rasy i rasy i w końcu są instynkty, które nie zawsze można odpowiednio zmodyfikować (zależy od konia, jego prowadzenia) płochliwość, a raczej strach przed jakimś niewidocznym dla człowieka rzeczą jest faktem - nie we wszystkich przypadkach odpowiednia nauka jest wystarczająca - ludzi do koni też trzeba dobrać , do koni trzeba wybrać też odpowiednią metodę zachowania. Ja rozumiem , że człowiek wszystko potrafi, ale jeszcze żadnemu nie udało się całokształtnie kontrolować instynktów zwierzęcych, nie uciekając się do metod np. farmakologicznej kontroli, chociaż i ta nie jest idealna. Co do strachu Julio nie zawsze jest tak, że jak jeździec się boi koń też będzie (nie idealizowałabym lustra , bo i ono zniekształca ) - miałam konia, który krów i byków się nie bał w przeciwieństwie do mnie i gdyby nie on to bym była bardzo kiepskim przewodnikiem dla turystów i to nie są żarty.
Ok Mario, tylko że jeśli Ty się bałaś, a Twój koń nie to kto w danym momencie pełnił rolę przewodnika? Nie mówię, że jest tak, że reakcja lękowa u człowieka musi wywołać taką samą reakcję u konia, niektóre konie z predyspozycjami do zajmowania wyższych stanowisk w hierarchii po prostu przejmą kontrolę nad sytuacją. I może się zdarzyć, że kiedyś zechcą pokazać Ci gdzie znajduje się Twoje miejsce w szeregu.
Instynktów nie da się kontrolować, da się regulować poziom napięcia psychicznego u koni. Jeśli koń zadziała instynktownie, a będzie wyluzowany siła reakcji będzie słabsza (i odwrotnie). I oczywiście, konie są płochliwe z natury! Tak przecież są zaprogramowane! Ale jeśli reakcja konia na straszny bodziec jest histeryczna i koń eksploduje albo ucieka zupełnie wyłączając myślenie i odczuwanie to znaczy, że a) nie ufa nam, że będziemy wiedzieć lepiej i nie poczekał na naszą decyzję - jesteśmy dla niego nikim ważnym, zbędnym balastem i b) jest w nim duży poziom napięcia psychicznego, które w momencie przestrachu demonstruje się w sposób dramatyczny.
Był w necie taki filmik, który pokazywał jak koń eksplodował w ten sposób pod Anky. Anky jest cyborgiem, więc żaden koń nie będzie czuł się z nią bezpiecznie i każdy będzie tykającą bombą zegarową. Stąd zapewne konieczność zastosowania chwytu obezwładniającego zwanego hiperfleksją. Konie tych ludzi są ogromne i potencjalnie śmiertelnie niebezpieczne i śmiem twierdzić, że to w dużej mierze wzięło się z tego, że są oni (ci ludzie) upośledzeni emocjonalnie i niezdolni do współodczuwania. "Koń najbardziej boi się tego, że jego uczucia nie zostaną wzięte pod uwagę".
Jeśli zaś chodzi o rasy i ich wrodzone tendencje do eksplodowania - mam dwa araby i nie dam się przekonać.
On cały czas próbował ustalić inną hierarchię , co nie przeszkadzało mi go odpowiednio kontrolować, w stadzie też nie do końca to mu się udawało, ale próbował - taki charakter. Zgadzam się z większością z tym co napisałaś, chciałam jedynie dodać, że jednak czasami lepiej dobrać konia do siebie niż go zmieniać diametralnie (jego charakter i zachowania ). Araby tak jak folbluty nie są dla wszystkich.
Julio
To wszystko prawda, zakładając że masz do czynienia z koniem z którym systemtycznie i rozsądnie pracowano.
Natomiast ta kobyła o której pisałam-ta która przyszła do nas zepsuta-miała 10 lat! I conajmniej przez 6 lat była jeżdżona w sposób nazwijmy to...niezbyt profesjonalny... I dlatego twierdze że takie zachowanie po prostu weszło jej w nawyk: stało się narowem. I widzę jak ten koń chodzi teraz a więc po prawie 5 latach, bo jest u nas cały czas i pracuje w rekreacji. I koń się w terenie nie płoszy! Z całą pewnością był z nią problem kompleksowy, zarówno braku posłuszeństwa jak i braku zaufania do człowieka. Ale ten jeden element został również po ustaleniu z nią dominacji i jakiegoś porozumienia (przy czym do dziś to porozumienie jest takie...fizyczne, nie ma w tym subtelności i obawiam się nigdy nie będzie). Dlatego twierdzę że był to narów.
A-i ona ni w ząb nie jest nadaktywna, generalnie koń jest raczej zrównoważony i stabilny psychicznie, o skłonnościach do dominowania nad człowiekiem.
Zresztą odmowa wchodzenia w zakręt w określoną stronę może świadczyć o jakimś problemie fizycznym ale raczej u starszego konia. U młodego konie raczej bym szukała problemów psychologicznych, tzn np większej sztywności konia z jednej strony, obawy człowiek z jednego boku itp.
Albo o tym że ktoś kto próbował coś robić z koniem przedtem nie radził sobie z lonżowaniem konia w prawo i robił to tylko w lewo!
Co do mojej 4 latki: ona nie eksploduje! Nie wskakuje mi na głowę, nawet jak nas zaatakuje coś bardzo strasznego to się za mnie schowa i poczeka. Nie ucieka, nie ponosi, nawet się nie szarpie! Jest bardzo jezdna i skupiona na człowieku, współpracująca. Ale dużych samochodów się boi i już. Chociaż dziś notujemy sukces: podeszłyśmy do dużego ciągnika z pługiem obracalnym! I nawet dotknęła nosem kółka od pługa Co prawda drugi koń (byłyśmy we dwie z córką) już prawie wsiadł do kabiny i odjechał :lol:
I z nią mam świetny kontakt, bardzo subtelną współpracę, koń reaguje na bardzo delikatne sygnały zarówno z ziemi jak i spod siodła. Co więcej: mamy padoki blisko drogi asfaltowej, niezbyt ruchliwej. I jak się pasie, to jak jedzie duże auto to też się go boi i odchodzi na drugi koniec łąki. Mimo że inne konie są zupełnie obojętne. JAk samochód jest oddalony o jakieś 10 m to już będzie ok. I tak samo mam pod siodłem, jak ją prowadzę to podejdę i bliżej. Przy czym prędzej podejdzie za mną niż za innym koniem.
I jeszcze: ja wiem co mam z nią robić i wiem jak, to po prostu wymaga czasu...
Z jej matką (która była bardzo słaba psychicznie) uzyskałam bardzo dużo!
Ja pisząc o "moim" koniu "nieprzewidywalna wariatka" nie miałam na myśli, że jest płochliwa. Bo kiedy w terenie ciągnie czy bryka, to nie jest to ze strachu, a raczej z nadmiaru energii. To pewnie efekt tego, że rzadko chodzi w tereny, nie jest do nich przyzwyczajona i każda wyprawa do lasu to dla niej przeżycie, jest podekscytowana i nie wiadomo w którym momencie i co zrobi.
Jadąc w teren sama, jest zdenerwowana i nic dziwnego. Z pewnych powodów nie mogę bywac u niej za często, więc zaufania do mnie pewnie nie ma, stąd w terenie przewodnikiem dla niej bynajmniej nie jestem.
Cytat:kobyła o której pisałam-ta która przyszła do nas zepsuta-miała 10 lat! I conajmniej przez 6 lat była jeżdżona w sposób nazwijmy to...niezbyt profesjonalny...
Cytat:dziś to porozumienie jest takie...fizyczne, nie ma w tym subtelności i obawiam się nigdy nie będzie
Cytat:"Są dwa efektywne sposoby na użycie presji, żeby skupić konia na sobie i nakłonić go do wspólnej pracy. Jeden sposób to poprosić go o nierozproszoną uwagę; drugi polega na pokierowaniu jego nogami. Ja lubię prosić najpierw o jego uwagę.
Większość koni została nauczona, by ignorować działania człowieka. Tak więc czegokolwiek nie wybierzesz by przywrócić uwagę konia, to musi być dla niego silniej motywujące niż cokolwiek innego na świecie. Osiągasz to robiąc coś by otrzymać uwagę konia. Tłumacząc swoim uczniom jak to działa, używam porównania z eksplodującym pudełkiem.
Jeśli umieścisz pudełko na zamkniętym placu, gdzie znajduje się twój koń, jest duża szansa, że ten koń podejdzie do niego i je powącha. Ok, udawajmy, że w pudełku jest mała bomba, taka którą można odpalić poprzez pilota. W sekundzie kiedy koń odwróci oczy od pudełka - przeniesie swoją uwagę na coś innego - wysadzasz pudełko w powietrze.
To eksplodujące pudełko wywołuje na konia ogromną presję i koń zacznie przebierać nogami dość gwałtownie, żeby od niego uciec. Jednak jest w zamkniętej przestrzeni, zatem bez wątpienia odwróci się i spojrzy na zniszczone pudełko. Tam jest teraz jego uwaga! Wtedy ustawiasz na placu drugie pudełko. Koń przygląda mu się przez chwilę, zastanawiając się co się stanie. Wreszcie rozprasza się i odwraca uwagę od pudełka, żeby spojrzeć na coś innego. I znów, w chwili gdy spojrzy gdzie indziej, w momencie kiedy mentalnie "opuszcza" pudełko, odpalasz bombę. Koń znów ucieka, ale tym razem gdy się odwróci będzie patrzył na zniszczone pudełko przez dłuższą chwilę.
Jeśli twój timing jest dobry, powtarzam, jeśli twój timing jest dobry, po wysadzeniu czterech takich pudełek, koń uświadomi sobie, że odwrócenie wzroku od pudełka powoduje jego eksplozję. Poczuje, że to jego działanie powodują eksplozję i presję.
Jednak kiedy patrzy na pudełko wszystko jest spokojne, nie ma żadnej presji, żadnej eksplozji. Odkrywa, że pozostanie mentalnie skupionym na kartonowym pudełku daje mu poczucie bezpieczeństwa. Będzie stał tam, skupiony na tym pudełku, pewny siebie i bezpieczny, ponieważ wie co spowodowało presję, a co dało mu bezpieczeństwo. Tu nie ma szarej strefy.
Pokierowałeś tą sytuacją w taki sposób, że koń myśli, że jest powodem presji jeśli zadziała w pewien specyficzny sposób. Kiedy raz osiągniesz jego uwagę w tak znaczący sposób, nie będziesz musiał więcej wywierać takiej presji. Jeśli koń zacznie troszkę odpływać i odwracać wzrok, możesz po prostu lekko zatrząść pudełkiem i koń natychmiast skupi na nim uwagę.
Teraz wyobraźmy sobie, że ustawiamy pudełko na placu, ale wysadzamy je w powietrze w przypadkowych momentach, nie tylko wtedy kiedy koń odwraca wzrok, ale w jakiejkolwiek chwili. Nie zajęło by długo, żeby zamienić tego konia w psychiczny wrak - żyłby w strachu, próbując rozwikłać zagadkę eksplodującego pudełka. Bez możliwości ustalenia jaka z jego akcji powoduje wybuch, jego zdenerwowanie będzie rosło. Prawdopodobnie pomyślałby "nie wiem dlaczego pudełko eksploduje, ani kiedy to się znowu stanie, ale muszę stąd uciekać. I szukał by możliwości ucieczki.
Cytat:I jeszcze: ja wiem co mam z nią robić i wiem jak, to po prostu wymaga czasu...
Cytat:kobyła o której pisałam-ta która przyszła do nas zepsuta-miała 10 lat! I conajmniej przez 6 lat była jeżdżona w sposób nazwijmy to...niezbyt profesjonalny...
Cytat:dziś to porozumienie jest takie...fizyczne, nie ma w tym subtelności i obawiam się nigdy nie będzie
Cytat:"Są dwa efektywne sposoby na użycie presji, żeby skupić konia na sobie i nakłonić go do wspólnej pracy. Jeden sposób to poprosić go o nierozproszoną uwagę; drugi polega na pokierowaniu jego nogami. Ja lubię prosić najpierw o jego uwagę.
Większość koni została nauczona, by ignorować działania człowieka. Tak więc czegokolwiek nie wybierzesz by przywrócić uwagę konia, to musi być dla niego silniej motywujące niż cokolwiek innego na świecie. Osiągasz to robiąc coś by otrzymać uwagę konia. Tłumacząc swoim uczniom jak to działa, używam porównania z eksplodującym pudełkiem.
Jeśli umieścisz pudełko na zamkniętym placu, gdzie znajduje się twój koń, jest duża szansa, że ten koń podejdzie do niego i je powącha. Ok, udawajmy, że w pudełku jest mała bomba, taka którą można odpalić poprzez pilota. W sekundzie kiedy koń odwróci oczy od pudełka - przeniesie swoją uwagę na coś innego - wysadzasz pudełko w powietrze.
To eksplodujące pudełko wywołuje na konia ogromną presję i koń zacznie przebierać nogami dość gwałtownie, żeby od niego uciec. Jednak jest w zamkniętej przestrzeni, zatem bez wątpienia odwróci się i spojrzy na zniszczone pudełko. Tam jest teraz jego uwaga! Wtedy ustawiasz na placu drugie pudełko. Koń przygląda mu się przez chwilę, zastanawiając się co się stanie. Wreszcie rozprasza się i odwraca uwagę od pudełka, żeby spojrzeć na coś innego. I znów, w chwili gdy spojrzy gdzie indziej, w momencie kiedy mentalnie "opuszcza" pudełko, odpalasz bombę. Koń znów ucieka, ale tym razem gdy się odwróci będzie patrzył na zniszczone pudełko przez dłuższą chwilę.
Jeśli twój timing jest dobry, powtarzam, jeśli twój timing jest dobry, po wysadzeniu czterech takich pudełek, koń uświadomi sobie, że odwrócenie wzroku od pudełka powoduje jego eksplozję. Poczuje, że to jego działanie powodują eksplozję i presję.
Jednak kiedy patrzy na pudełko wszystko jest spokojne, nie ma żadnej presji, żadnej eksplozji. Odkrywa, że pozostanie mentalnie skupionym na kartonowym pudełku daje mu poczucie bezpieczeństwa. Będzie stał tam, skupiony na tym pudełku, pewny siebie i bezpieczny, ponieważ wie co spowodowało presję, a co dało mu bezpieczeństwo. Tu nie ma szarej strefy.
Pokierowałeś tą sytuacją w taki sposób, że koń myśli, że jest powodem presji jeśli zadziała w pewien specyficzny sposób. Kiedy raz osiągniesz jego uwagę w tak znaczący sposób, nie będziesz musiał więcej wywierać takiej presji. Jeśli koń zacznie troszkę odpływać i odwracać wzrok, możesz po prostu lekko zatrząść pudełkiem i koń natychmiast skupi na nim uwagę.
Teraz wyobraźmy sobie, że ustawiamy pudełko na placu, ale wysadzamy je w powietrze w przypadkowych momentach, nie tylko wtedy kiedy koń odwraca wzrok, ale w jakiejkolwiek chwili. Nie zajęło by długo, żeby zamienić tego konia w psychiczny wrak - żyłby w strachu, próbując rozwikłać zagadkę eksplodującego pudełka. Bez możliwości ustalenia jaka z jego akcji powoduje wybuch, jego zdenerwowanie będzie rosło. Prawdopodobnie pomyślałby "nie wiem dlaczego pudełko eksploduje, ani kiedy to się znowu stanie, ale muszę stąd uciekać. I szukał by możliwości ucieczki.
Cytat:I jeszcze: ja wiem co mam z nią robić i wiem jak, to po prostu wymaga czasu...
Cytat:Dwa razy wyjechałam z nią poza teren stajni. Pierwszy raz pojechałam na pole za stajnię, ale nie miał być to teren z założenia, a sesja w rzepaku. Generalnie zachowywała się całkiem dobrze, choć początkowo nie chciała odejść od stajni, a później jak poczuła, że wracamy, to miała ochotę polecieć wprost do stajni.
Cytat:Za drugim razem po jeździe, chciałam sprawdzić jak zachowa się tym razem i zobaczyć jak daleko uda mi się odjechać. I to nie był dobry pomysł
Od stajni musiałam pilnować bo próbowała zawrócić, a jak wracałyśmy, to zaczęła caplować, szła nabuzowana i tuż przed wjazdem na teren stajni zatrzymała się i strzeliła mi z miejsca kilka złośliwych baranów.
Magdo W-K., napisałaś:
Cytat:Dwa razy wyjechałam z nią poza teren stajni. Pierwszy raz pojechałam na pole za stajnię, ale nie miał być to teren z założenia, a sesja w rzepaku. Generalnie zachowywała się całkiem dobrze, choć początkowo nie chciała odejść od stajni, a później jak poczuła, że wracamy, to miała ochotę polecieć wprost do stajni.
Cytat:Za drugim razem po jeździe, chciałam sprawdzić jak zachowa się tym razem i zobaczyć jak daleko uda mi się odjechać. I to nie był dobry pomysł
Od stajni musiałam pilnować bo próbowała zawrócić, a jak wracałyśmy, to zaczęła caplować, szła nabuzowana i tuż przed wjazdem na teren stajni zatrzymała się i strzeliła mi z miejsca kilka złośliwych baranów.
Julia z Orla Nawet przez chwilę nie podejrzewałam, że to był koń Waszej hodowli, ale myślę, że być może można było zrobić z nią więcej przed pierwszym wyjazdem w teren. No wiesz, żeby najpierw była na 100% z Tobą w pracy na ujeżdżalni, potem przy objeżdżaniu posesji, potem przy spacerze w ręku do lasu. Cały czas z Tobą (skupiona na Tobie), cały czas spokojna, ufna i zupełnie podporządkowana Twoim decyzjom.
Co do czterolatki:
Cytat:I jeszcze: ja wiem co mam z nią robić i wiem jak, to po prostu wymaga czasu...
Absolutnie w to nie wątpię i życzę Wam wszystkiego najlepszego! Tylko sugeruję, że możesz spróbować (tak ot, w ramach eksperymentu) pozwolić jej podjąć decyzję samodzielnie - nie prosić jej o podjechanie do dużego samochodu, tylko poczekać w bezpiecznej odległości aż sama poprosi o pozwolenie na podejście bliżej. Można to nawet sprytnie zaaranżować, jeśli masz taki samochód pod ręką.
Julia z Orla Nawet przez chwilę nie podejrzewałam, że to był koń Waszej hodowli, ale myślę, że być może można było zrobić z nią więcej przed pierwszym wyjazdem w teren. No wiesz, żeby najpierw była na 100% z Tobą w pracy na ujeżdżalni, potem przy objeżdżaniu posesji, potem przy spacerze w ręku do lasu. Cały czas z Tobą (skupiona na Tobie), cały czas spokojna, ufna i zupełnie podporządkowana Twoim decyzjom.
Co do czterolatki:
Cytat:I jeszcze: ja wiem co mam z nią robić i wiem jak, to po prostu wymaga czasu...
Absolutnie w to nie wątpię i życzę Wam wszystkiego najlepszego! Tylko sugeruję, że możesz spróbować (tak ot, w ramach eksperymentu) pozwolić jej podjąć decyzję samodzielnie - nie prosić jej o podjechanie do dużego samochodu, tylko poczekać w bezpiecznej odległości aż sama poprosi o pozwolenie na podejście bliżej. Można to nawet sprytnie zaaranżować, jeśli masz taki samochód pod ręką.