Temat stary jak świat ,czyli co robimy z końmi na starość
Temat stary jak świat ,czyli co robimy z końmi na starość
no i dobrze, bo ja też
ale dygresje są potrzebne czasami P: , a może nie potrzebne, ale i tak wychodzą.
kusisz Duchowa...
ja mam wrażenie, że każdy kto w Polsce chce coś zrobić więcej niż tylko wychodzić rano do pracy i wracać z niej późno musi mięć ukończone prawo (jego elementy) albo prawnika u boku ...
to znacznie za mało , przekonałam się, elementy prawa , no cóz dobre i to...w razie czego nie wiele tym zdzialasz.
A posiadanie prawnika u boku jest owszem budujące, ale większość prawników których poznalam sama gubi się w prawie bo rozleeegla jest literatura właśnie.
Pamietaj o tym, ze przepisy przepisami , a ich intepretacje to jeszcze inna historia, jak zauważyłam.
NO, ALE OK...ma byc o koniach.
a czym kuszę MARIO????
żeby dalej rozwijać wątek....
pozdrawiam
Julia z Orla Dużo zależy chyba od tego jak zdefiniujemy to "pracowanie" - co to konkretnie znaczy, że koń nie może już pracować?
Julia z Orla Dużo zależy chyba od tego jak zdefiniujemy to "pracowanie" - co to konkretnie znaczy, że koń nie może już pracować?
Decyzja już dawno podjęta - eutanazja. Nic innego nie wchodzi u nas w rachubę- spokojnie, w swoim domu, wśród przyjaciół, bez stresu odejść na wiecznie zielone padoki. Nie wyobrażam sobie innego wyjścia z tej bardzo trudnej sytuacji :!:
Pozostaje jeszcze jedna przykra sprawa, wymuszona przepisami- utylizacja. I z tym będzie mi chyba najtrudniej się pogodzić.
Współczuję i podziwiam w ogóle samego zdobycia się na taką decyzję, ja bym nie miał na coś takiego sił Tylko nie rozumiem tego z tą utylizacją, dlaczego nie możnaby np. pochować swojego własnego konia na swoim terenie tak jak psy czy koty w jakimś specjalnym miejscu... jak dla mnie zmuszanie kogoś aby wbrew swojej woli w taki sposób się obchodził z ciałem własnego przyjaciela to świństwo...
Krystyna Kukawska Decyzja już dawno podjęta - eutanazja. Nic innego nie wchodzi u nas w rachubę- spokojnie, w swoim domu, wśród przyjaciół, bez stresu odejść na wiecznie zielone padoki. Nie wyobrażam sobie innego wyjścia z tej bardzo trudnej sytuacji :!:Ciesz się, że to Koń.
Pozostaje jeszcze jedna przykra sprawa, wymuszona przepisami- utylizacja. I z tym będzie mi chyba najtrudniej się pogodzić.
Krystyna Kukawska Decyzja już dawno podjęta - eutanazja. Nic innego nie wchodzi u nas w rachubę- spokojnie, w swoim domu, wśród przyjaciół, bez stresu odejść na wiecznie zielone padoki. Nie wyobrażam sobie innego wyjścia z tej bardzo trudnej sytuacji :!:Ciesz się, że to Koń.
Pozostaje jeszcze jedna przykra sprawa, wymuszona przepisami- utylizacja. I z tym będzie mi chyba najtrudniej się pogodzić.
Więc:
* z tego co pamiętam chyba z konstytucji -Nieznajomość prawa nie zwalnia z odpowiedzialności karnej
Przykre, ale niestety prawdziwe, bo łatwo można się zamotać.
* co do tej utylizacji. Nie pamiętam teraz gdzie to czytałam, ale... Na upartego jest możliwe pochowanie swojego pupila przy sobie. Nie pamiętam dokładnie szczegółów. kojarzę tylko, że jest z tym baaardzo dużo roboty papierkowej. Należy mieć pozwolenia od wójta gminy, chyba coś z sanitariatu, coś chyba z weterynarii, żeby nie spowodować epidemii. Te miejsce musi być przygotowane też specjalnie. Musi znajdować się a jakiejś określonej odległości od budynków mieszkalnych, ujęć wody i wtedy ziemia uprawna bądź łąka tez odpadają. Takie coś może być na ziemiach nie nadających się pod uprawę.
Także bardzo skomplikowana rzecz;/
* co do tematu. hmmm.. skomplikowane. Ja osobiście nie wiem czy miałabym tyle serca by sprzedać swojego konia ukochanego. Bez względu na to czy on nadaje się do jazdy czy nie. W pewnym ośrodku jeździeckim był koń z chorobą układu oddechowego. Nie pamiętam jak to się nazywało. Objawy były podobne do zapalenia oskrzeli, ale okazało się, że to dużo bardziej skomplikowana sprawa. Koń był nie uleczalnie chory. Mimo, że nie miałam z nim częstej styczności podbił moje serce. Na początku mnie straszył, ze chce gryźć czy kopać. Wiedziałam potem, zę naprawdę straszy.. Kiedyś na łące położyłam się pod nim. W życiu siedziałam na nim tylko raz i to wtedy jeszcze jeździć nie umiałam. Do końca był w stajni mimo, że nie nadawał się do pracy. Czasami tylko wsiadała na niego jakaś lekka osoba na chwilkę na stęp by miał ruch. Odszedł 26 grudnia 2009r Fred [*] kłusak rosyjski. Brakuje go teraz tam.
Moim zdaniem konie powinny starość spędzać tam gdzie są kochane i ktoś o nie zadba. Co z tego, ze ktoś będzie utrzymywać tego konia skoro już nie będzie poświęcał mu czasu. wtedy lepiej oddać takiego konia jako towarzysza dla drugiego.
A co z np. cmentarzami dla zwierząt? W Polsce jest ich coraz więcej a jakby ktoś wykupił miejsce to chyba mógłby pochować konia nie?
To możesz podać namiary na któryś z nich?