Pogoń za koniem na wybiegu
Pogoń za koniem na wybiegu
może jest tak przywiązana do własciciela?
znałam podobny przypadek u kota, kot był agresywny, gdy w poblizu nie było Pani, gdy się pojawiała ... szybko wskakiwał na kolana i ssał jej palec (był zbyt wcześnie rozdzielony z matką)
no w tym problem, bo przeważnie tylko on przy tej klaczce chodzi i nikt więcej. Miałam się nią zająć, ale tutaj już trzeba siły fizycznej, której mi jako płci mniej silnej brak
ja nie mam na myśli przemocy tylko np. siła fizyczna jest potrzebna np. przy zwykłej czynności jaką jest nawet prowadzenie, bo z tym koniem, jest to naprawdę cięzkie. gdy ona miała ponad rok to ledwo dawałam radę. Trochę siły a potem szła już lepiej, a tak to masakra. Teraz podobno jeszcze gorzej
Nadal twierdze ze to nie jest rozwiązaniem. Ja w sytuacjach podbramkowych posiłkuje się mocniejszymi w działaniu pomocami np: kantarkiem sznurkowym. Tym samym wywieram na konia większy nacisk bez użycia mojej większej siły fizycznej, zazwyczaj w takim wypadku koń sam dochodzi do wniosku ze nie warto walczyć, bo walka powoduje tylko zwiększony nacisk.
jeśli się ma coś takiego to ok
ja jedyne co mogę zrobić to prowizoryczny kantar który działa właśnie podobnie jak sznurkowy...
brałam lonżę na pyszczek i za uszka tylko, że musiała być krótsza (uwiąz) i normalnie na tym prowadziłam wtedy było ok
Wracając do tematu pogoni za koniem...hmm...mój wałaszek też lubi uciekać, bardziej zachęcany swoją przyjaciółką (roczna klacz) mają wtedy okazję się nabiegać...Ale wystarczy, że klaczy się znudzi to on przez chwilę mnie obserwuje, potem staje na przeciwko, aż w końcu sam podchodzi... :mrgreen:
mam uwagę na temat klepania konia:
od soboty do kochania przybył mi jeszcze jeden konik. Konik bardzo przezywa nowe miejsce. Tzn. teraz juz mniej, ale wciaz jest nieco zmartwiony.
Zawsze bylam zdania, ze konia powinno sie glaskac. A tu sie okazało, ze widocznie w dawnym miejscu zamieszkania wlaścicielka, z którą był bardzo związany klepała go. Bo szukajac sposobu na porozumienie kilka razy go klepnęłam i konik świetnie na to zareagował.
Zmartwiony wzrok sie zmienił /znowu ten wątek okulistyczny hahaha....mógłbys Spahis cos romantyczniejszego wymyśłic?/ na wyraznie przyjazniejszy . Konik sie rozluznił tez, i mialam wrażenie, ze poczuł sie znacznie lepiej. Od tamtej pory nie ucieka ode mnie na wybiegu: więc delikatnie go klepie na powitanie. Mimo, ze zawsze trzymalam sie zasady TYLKO glaskania.
Konie jednak uczą sie też od ludzi, i to co naturalne dla nich schodzi na plan drugi.
Dowodem na to sa moje dwie nieco uczłowieczone kobyły, ktore wprost uwielbaiaja jak stęskniona za nimi /po przerwie np. az 8 godzinnej/ biegne do nich jak ten drapieżnik i rzucam sie na szyję. I całuję hahahaha.. Każda z nich jak widzi mnie po dluzszej przerwie , to staje tak spokojnie, w rozluznieniu , z lekko zwieszonym łbem i czeka.....a gdybym tak zrobiła z kazdym innym koniem to by zawału chyba dostał.
a wiec konie uczą sie od ludzi, ze to co niebezpieczne w naturze moze byc przyjazne w relacji z konkretnym drapieżnikiem.
Jak widac klepania też to dotyczy.
Hedone Tym samym wywieram na konia większy nacisk bez użycia mojej większej siły fizycznej, zazwyczaj w takim wypadku koń sam dochodzi do wniosku ze nie warto walczyć, bo walka powoduje tylko zwiększony nacisk.Być może źle zrozumiałem, bo nie śledzę wątku, ale stwierdzenie "nie używam siły", bo używam np. kantara sznurkowego jest dla mnie błędem myślowym. Oczywiście ja większej siły nie używam, ale działam za pomocą "urządzenia" które powoduje ból, czy jak kto woli "wywiera nacisk". Różnica dla konia jest żadna, ale dla nas owszem, plus spokojne sumienie, że siły nie używamy. Idąc tym tropem wysoce etycznym byłoby jednak stosowanie siłowników hydraulicznych, bowiem wtedy nie używam siły.
Hedone Tym samym wywieram na konia większy nacisk bez użycia mojej większej siły fizycznej, zazwyczaj w takim wypadku koń sam dochodzi do wniosku ze nie warto walczyć, bo walka powoduje tylko zwiększony nacisk.Być może źle zrozumiałem, bo nie śledzę wątku, ale stwierdzenie "nie używam siły", bo używam np. kantara sznurkowego jest dla mnie błędem myślowym. Oczywiście ja większej siły nie używam, ale działam za pomocą "urządzenia" które powoduje ból, czy jak kto woli "wywiera nacisk". Różnica dla konia jest żadna, ale dla nas owszem, plus spokojne sumienie, że siły nie używamy. Idąc tym tropem wysoce etycznym byłoby jednak stosowanie siłowników hydraulicznych, bowiem wtedy nie używam siły.
Malo precyzyjnie się wyraziłam. Uważam, ze w sytuacji kiedy napotykamy długi opór (np przy prowadzeniu, gdy koń nas ciągnie, lub dobrym przykładem jest tu tez brak reakcji na łydkę) lepiej i efektywniej jest zadziałać raz a dobrze tzn na przykładzie: prowadzenie na kantarku - wywarcie krótkiego silnego nacisku, a nie uwieszanie się na zwykłym kantarze, analogicznie łydka - użycie ostrogi lub bata w celu wzmocnienia bodźca. Wg mnie powinno to się odbywać właśnie na zasadzie wzmocnienia sygnału a nie ciągłym stosowaniu siły, którą koń i tak pokona czy to przeciągając nas czy ignorując coraz mocniejszy nacisk łydki. Oczywiście koń powinien być najpierw nauczony rozumienia tych sygnałów, by później można było je konsekwentnie egzekwować. Myślę ze to temat na długą dyskusje niekoniecznie w tym wątku.
Spahis A co do romantycznego opisu... Hmm... Pomyślę czym mógłbym Cię zaskoczyć Droga Duchowa Przygodo. :lol:
Spahis A co do romantycznego opisu... Hmm... Pomyślę czym mógłbym Cię zaskoczyć Droga Duchowa Przygodo. :lol:
Hedone teraz Cię zrozumiałem i w pełni się z Tobą zgadzam.
Duchowa! Wedle rozkazu - przez dwa dni odpoczywam od myślenia.
To pętanie pokazywał i jak bym na konferencji. Tłumaczył, że klacz nie chciała stac przy zabiegach a tak po paru minutach spokorniała. Może w sytuacji podbramkowej - ratowania koniowi życia można spętać, ale w takiej codziennej? Tego konia naprawde można było inaczej nauczyć stać.
Ania Guzowska To pętanie pokazywał i jak bym na konferencji. Tłumaczył, że klacz nie chciała stac przy zabiegach a tak po paru minutach spokorniała. Może w sytuacji podbramkowej - ratowania koniowi życia można spętać, ale w takiej codziennej? Tego konia naprawde można było inaczej nauczyć stać.No tak, w książce też jest coś o spokornieniu. Ale czy nie jest to zastąpienie fizycznej przemocy, przemocą psychiczną :?: Ideologię można dorobić do wszystkiego.
Ania Guzowska To pętanie pokazywał i jak bym na konferencji. Tłumaczył, że klacz nie chciała stac przy zabiegach a tak po paru minutach spokorniała. Może w sytuacji podbramkowej - ratowania koniowi życia można spętać, ale w takiej codziennej? Tego konia naprawde można było inaczej nauczyć stać.No tak, w książce też jest coś o spokornieniu. Ale czy nie jest to zastąpienie fizycznej przemocy, przemocą psychiczną :?: Ideologię można dorobić do wszystkiego.