Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Jak zaprzyjaźnić się z koniem? Uciekanie

Jak zaprzyjaźnić się z koniem? Uciekanie

Jak zaprzyjaźnić się z koniem? Uciekanie

Strony (3): Wstecz 1 2 3 Dalej
Lutejaxx

Administrator

2,782
11-23-2009, 03:13 PM #16
trzymajcie kciuki za huculka, ktory mnie wybral zamiast moich koni..... Sad
jak widac nie zawsze brak ucieczki jest dobry dla konia!
Luna czasami ucieka...uwielbiam to, bo ona ma swoje zdanie i swoj charakter...ale tam gdzie powinna byc bezpieczna to jest. I o to chodzi. Za to lubi byc z innymi konmi, co tez swiadczy o tym, ze jest zdrowa!!!!

<t></t>
Lutejaxx
11-23-2009, 03:13 PM #16

trzymajcie kciuki za huculka, ktory mnie wybral zamiast moich koni..... Sad
jak widac nie zawsze brak ucieczki jest dobry dla konia!
Luna czasami ucieka...uwielbiam to, bo ona ma swoje zdanie i swoj charakter...ale tam gdzie powinna byc bezpieczna to jest. I o to chodzi. Za to lubi byc z innymi konmi, co tez swiadczy o tym, ze jest zdrowa!!!!


<t></t>

Klara Naszarkowska

Senior Member

686
11-23-2009, 04:55 PM #17
Małgorzata Wójcik Zdarza mi się do niego przyjsć, pogłaskac, dać marchewkę, wyczyścić i nie siadać.
Takich obyczajów nie zarzucaj. Możesz nawet czasem pójść w tym trochę dalej: przyjść do konia, usiąść obok i sobie przy koniu tylko być. Nie głaskać, patrzeć, jeśli chcesz, czytać, jeśli wolisz. Dwadzieścia minut, pół godziny... Na siedzenie na wybiegu teraz pora roku kiepska, ale można przysiąść i w stajni (w boksie lub obok, zależy od tego, co bezpieczne). Taki czas bez wymagań. Jak koń podejdzie, dotknie, super, można się odwzajemnić i pogłaskać. Ale nic nie inicjować.

Cytat:Reaguje na każdą moją prośbę o odsunięcie się.
W PNH mówi się o dwu siłach "drive" i "draw". Pierwsze to "odpychanie", zdolność do odesłania konia, przesunięcia go, odsunięcia. Drugie to przyciąganie, wzajemna atrakcja, to, że koń chce podchodzić do człowieka, być blisko niego, pozostawać w pobliżu. Te dwie siły powinny pozostawać w równowadze. (Na początku budowania relacji z koniem można postawić na przewagę drive dla bezpieczeństwa, żeby mieć kontrolę nad koniem, pewność, że zawsze uda się wyprosić go ze strefy osobistej). U was najwyraźniej tej równowagi póki co nie ma.

Cytat:Ja pracuję nad tym, aby jak się denerwuje, to uspokoić go, nie robić nic wbrew niemu.
Nie piszesz za dużo o uspokajaniu, w każdym razie jeśli koń naprawdę się boi, tak w kierunku paniki, to wtedy metody wyciszone, delikatne, głaskanie raczej się nie sprawdzą. Tzn. najpierw trzeba konia do rzeczywistości przywołać, "przebić się" i dopiero przekierować jego uwagę i energię.

Cytat:Ale jednocześnie... jest to koń zamknięty dosyć w sobie. Nie nawiązuje nadmiernie kontaktów z kolegami ze stajni. Nie jest towarzyski ani skory do współpracy. Aby ta układała się zgrabnie i składnie, wymaga to ode mnie dużo pracy - żeby wykonywał co chce, ale nie czuł buntu ani się zmuszany. I umiem to osiągnąć. Jazdę kończymy na zadowolonym koniu, po wykonaniu róznych ćwiczeń od A do Z, w tym czasie i w taki sposób, jak ja chcę.
Spotkałaś się może z PNH'owską koncepcją "koniobowości"? (Skoro o 7 grach piszesz, to może?)
Trochę to sposób na ocenianie na bieżąco zachowania konia, trochę na uporządkowanie sobie, jakie tendencje u konia przeważają (w danym czasie i w danym kontekście - na przykład współpracy z danym człowiekiem). Spróbuj może wypełnić swojemu koniowi taki wykres: http://www.parelli-info.waw.pl/downloads...load_id=22 A o koncepcji trochę więcej jest tu: http://www.parelli-info.waw.pl/articles.php?cat_id=16

Cytat:Wczoraj po lekturze o 7 grach zaczęłam z nim pracować. Uważam, ze szło mi dobrze. Pracowałam nad zaprzyjaźnieniem. Naprawdę łatwo poszło dotykanie do wszędzie ręką, nawet po ogonem. Potem to samo zrobiłam z torebką foliową - szło dłużej, ale też poszło, choć w najdelikatniejsze strefy się nie wtryniałam, bo wtedy robił się niespokojny.
Ważne, co robiłaś, jak koń się robił niespokojny. Zupełnie przestać robić, co się robiło, niedobrze.
Wycofać się trochę (np. wrócić do ostatniego miejsca, w przy dotykaniu którego koń był spokojny, odzyskać spokój). I wtedy przerwać. Po maleńku postępować naprzód. Lepiej powoli a dobrze, niż na hurra a tak sobie. Macie czas, stopniowo i torebka w miejscach dotychczas nadwrażliwych będzie ok. Wygląda na to, że dotykanie newralgicznych miejsc torebką to dla ciebie pierwsza szansa na "wygranie" gry w zaprzyjaźnianie. Dotykanie ręką już było. Dopiero teraz, przy torebce, musisz wykazać się obserwowaniem, wyczuciem (ile pójść na przód, ile się wycofać, kiedy przerwać robić, co robisz). I dobrze - uważna praktyka rozwija Smile

Cytat:Nie podobało mi się tylko, ze próbował jeśc trawę - czy to ignoracja czy wyraz spokoju?
Może być spokój, mogą być i nerwy (zależy, jak koń je, czy nie poskubuje trawy nerwowo, żeby się uspokoić). Ogólnie - uważa, że Twoje propozycje są mniej ciekawe od trawy. Póki co wybrałabym pewnie ćwiczenia w miejscach, gdzie nie ma tylu pokus. I szła dalej przez gry, kolejne są "dominacyjne", dadzą więcej zajęcia koniowi, a wpływowości tobie.

Cytat:Jak odchodziłam, to opornie, ale podążał za mną.
I bardzo fajnie. Ale staraj się pamiętać, żeby tak ustawiać sytuację, żeby wszystko się mogło udać i pójść po twojej myśli. Jeśli nie masz pewności, że koń się nie oddali, nie zapraszaj go do siebie. Lepiej dłużej poćwiczyć na luźnej linie czy małym placyku, niż pozwalać na utrwalanie się złych schematów (koń odchodzi, ucieka, ignoruje człowieka itd.). Znowu - lepiej zrobić choćby i mniej, ale dobrze.

Cytat:Upatrywałam w tym mój mały sukces Smile
I na pewno się nie zmarnował. On sobie tam gdzieś jest i poczeka Wink

Cytat:Dzisiaj pojechałam z drugą osobą w krótki teren stępem. Okropnie panikował, mimo wcześniejszego odczulania pod stajnią. Jak zobaczył krowe, to siadłam, bo ją mało brakowało do utraty kontroli. Oczywiście nie trzymałam go za pysk, używałam łydki, starałam sie pilnować rozluźnienia ciała, mówiłam do niego, głaskałam, próbowałam zgiac w drugą stronę niz straszak, ale neistety musialam zsiąść.
Moim zdaniem:
- odczulanie pod stajnią nie musi przekładać się na "bycie odczulonym" na teren, spokój od początku terenu jest ważny, ale też trzeba być przygotowanym na reagowanie cały czas, na bieżąco, zwłaszcza, jak koń nie jest oazą spokoju
- dobrze jest dawać koniowi czas - ile go potrzebuje, niech ma czas spojrzeć dookoła, raczej zaprosić go do pójścia naprzód, niż je wymusić
- nie trzymanie za pysk, rozluźnienie - jak najbardziej
- jeśli koń się boi na serio, to głaskanie i przemowy niewiele dają (mogą wyciszyć człowieka, to jest pozytywne, ale przez strach się do konia nie przebiją)
- odwracanie od straszaka nie jest dobrym pomysłem - koń nie może mieć stracha na oku (więc kto wie, co taki straszak wymyśli??), koń ma drogę przed nosem otwartą do ucieczki, straszak za sobą; ja się z koniem umawiam: nie będę przymuszać cię, do pójścia do przodu, w kierunku strachu szybciej, niż jesteś gotowy, dopuszczam zatrzymanie, cofnięcie (chyba, że w danym miejscu niebezpieczne), ale absolutnie nie dopuszczam odwracania głowy od stracha
- odwrócenie od stracha i przejechanie obok jest bardziej ominięciem problemu niż rozwiązaniem go, są skuteczniejsze strategie na pokazanie koniowi tego czegosia, odczarowanie go - odpowiednik naziemnej gry w zaprzyjaźnianie
- jeśli na ziemi czułaś się bezpieczniej i miałaś lepszą kontrolę nad sytuacją, to popieram decyzję

Cytat:Jak sięuspokoił to wsiadłam i jechałysmy dalej. Nagle w krzakach lekko wróbel zaszelścił. I się zaczęło. Konie sie zerwały.
Oj, fakt... Potrafi przejechać traktor furkoczący, quady, trąbiące auto - i nic. A pliszka na gałęzi okazuje się krwiożerczym smokiem Wink Brzmi znajomo Smile
Zapobiegawczo - dobrze jest konia, zwłaszcza niespokojnego (tu chyba niewychodzony + już raz w ciągu terenu wystraszony), ciągle czymś zajmować. Trudniej to robić z drugą osobą (chyba, że wyrozumiała), ale można np. poćwiczyć częste przejścia (co kilka kroków - na przykład 6), zygzakować ustępowaniem od łydki, łopatką do wewnątrz, zad do wewnątrz itd. Nie chodzi o zamordyzm, tylko zajmowanie konia jakimiś niebyt trudnymi zadaniami. Jeśli koń nie jest gotowy, żeby zostawić go na autopilocie, lepiej tego nie robić.
Cytat:Sporo to zajęło, ale w końcu udało mi się do niego podejść gdy stał zmęczony(zwiał cwałem w orane i leciał w nim 200 m) i zaplątany w resztki ogłowia. Był spanikowany i przerażony. Dałam marchewkę, pogłaskałam i wróciłam do drugiego konia.
Wydaje mi się, że powinnaś przyjrzeć się, jakimi zasadami kierujesz się w dawaniu marchewek. Po co ci one, czy masz jakieś zasady-przekonania, czy to są prezenty, czy nagradzanie jakichś zachowań, czy jako wabik (to ostatnie najsłabiej się sprawdza, zwłaszcza, jeśli koń jest w strachu czy innych silnych emocjach).

Cytat:Postanowiłam, ze nie będę taka dobra i w ramach szkolenia podejdziemy jeszcze kawałek nim do domu wrócimy. Okazało się to jednak beznadziejne bo jak ja jestem na ziemi, to koń nawet uchem nie ruszy. W ogień by wszedł..
Pomyśl o tym tak - kiedy jesteś na ziemi, jesteś dla konia oparciem. Jeśli idziesz przed jego "linią motoryczną" prowadzisz go, jesteś przewodnikiem w danym momencie. ("Linia motoryczna" to miejsce gdzie szyja łączy się z łopatkami, z punktu widzenia konia to, co jest przed tą linią, jest przed nim, to co jest za nią, jest za nim.) Kiedy siadasz na koniu, znajdujesz się za linią motoryczną, koń musi "pójść przodem", poprowadzić cię. Jeśli koń denerwuje się, boi, kiedy wsiadasz, to może znaczyć, że brak mu pewności siebie.

Jedną z rzeczy, które moglibyście poćwiczyć jest prowadzenie konia z ziemi z wysokości popręgu - czyli miejsca odpowiadającego temu, w którym siedzisz. Stopniowo przechodząc przez prowadzenie przy głowie, szyi, łopatce. "Po parellowemu" to gra nr 3, w prowadzenie. Tzn. jedna z jej niezliczonych wersji.

Cytat:Nawet po grze w zaprzyjaźnianie z radoscią uciekł ode mnie kłusem, mimo ze w ogóle nie napinałam liny, na której był.
Jeśli oddalił się, jak tylko mógł, to prawdopodobnie oznacza, że póki co nie "wygrałaś" tej gry. Że koń nie był w pełni wyluzowany. Myślę, że ważniejsze jest skupienie się na stopniu wyluzowania, niż wprowadzanie wielu nowych elementów do zaprzyjaźniania. Ale też nieprowokowanie sytuacji, że koń może uciec. Ja bym raczej w takiej sytuacji sama odeszła, nie czekając na konia, nie proponując mu pójścia za mną, nie sprawdzając, jak długo zostanie koło mnie.

A to tak w ramach literatury na podobne tematy:
http://www.parelli-info.waw.pl/articles....icle_id=58
http://www.parelli-info.waw.pl/articles....icle_id=47
http://www.parelli-info.waw.pl/articles....icle_id=39

<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>
Klara Naszarkowska
11-23-2009, 04:55 PM #17

Małgorzata Wójcik Zdarza mi się do niego przyjsć, pogłaskac, dać marchewkę, wyczyścić i nie siadać.
Takich obyczajów nie zarzucaj. Możesz nawet czasem pójść w tym trochę dalej: przyjść do konia, usiąść obok i sobie przy koniu tylko być. Nie głaskać, patrzeć, jeśli chcesz, czytać, jeśli wolisz. Dwadzieścia minut, pół godziny... Na siedzenie na wybiegu teraz pora roku kiepska, ale można przysiąść i w stajni (w boksie lub obok, zależy od tego, co bezpieczne). Taki czas bez wymagań. Jak koń podejdzie, dotknie, super, można się odwzajemnić i pogłaskać. Ale nic nie inicjować.

Cytat:Reaguje na każdą moją prośbę o odsunięcie się.
W PNH mówi się o dwu siłach "drive" i "draw". Pierwsze to "odpychanie", zdolność do odesłania konia, przesunięcia go, odsunięcia. Drugie to przyciąganie, wzajemna atrakcja, to, że koń chce podchodzić do człowieka, być blisko niego, pozostawać w pobliżu. Te dwie siły powinny pozostawać w równowadze. (Na początku budowania relacji z koniem można postawić na przewagę drive dla bezpieczeństwa, żeby mieć kontrolę nad koniem, pewność, że zawsze uda się wyprosić go ze strefy osobistej). U was najwyraźniej tej równowagi póki co nie ma.

Cytat:Ja pracuję nad tym, aby jak się denerwuje, to uspokoić go, nie robić nic wbrew niemu.
Nie piszesz za dużo o uspokajaniu, w każdym razie jeśli koń naprawdę się boi, tak w kierunku paniki, to wtedy metody wyciszone, delikatne, głaskanie raczej się nie sprawdzą. Tzn. najpierw trzeba konia do rzeczywistości przywołać, "przebić się" i dopiero przekierować jego uwagę i energię.

Cytat:Ale jednocześnie... jest to koń zamknięty dosyć w sobie. Nie nawiązuje nadmiernie kontaktów z kolegami ze stajni. Nie jest towarzyski ani skory do współpracy. Aby ta układała się zgrabnie i składnie, wymaga to ode mnie dużo pracy - żeby wykonywał co chce, ale nie czuł buntu ani się zmuszany. I umiem to osiągnąć. Jazdę kończymy na zadowolonym koniu, po wykonaniu róznych ćwiczeń od A do Z, w tym czasie i w taki sposób, jak ja chcę.
Spotkałaś się może z PNH'owską koncepcją "koniobowości"? (Skoro o 7 grach piszesz, to może?)
Trochę to sposób na ocenianie na bieżąco zachowania konia, trochę na uporządkowanie sobie, jakie tendencje u konia przeważają (w danym czasie i w danym kontekście - na przykład współpracy z danym człowiekiem). Spróbuj może wypełnić swojemu koniowi taki wykres: http://www.parelli-info.waw.pl/downloads...load_id=22 A o koncepcji trochę więcej jest tu: http://www.parelli-info.waw.pl/articles.php?cat_id=16

Cytat:Wczoraj po lekturze o 7 grach zaczęłam z nim pracować. Uważam, ze szło mi dobrze. Pracowałam nad zaprzyjaźnieniem. Naprawdę łatwo poszło dotykanie do wszędzie ręką, nawet po ogonem. Potem to samo zrobiłam z torebką foliową - szło dłużej, ale też poszło, choć w najdelikatniejsze strefy się nie wtryniałam, bo wtedy robił się niespokojny.
Ważne, co robiłaś, jak koń się robił niespokojny. Zupełnie przestać robić, co się robiło, niedobrze.
Wycofać się trochę (np. wrócić do ostatniego miejsca, w przy dotykaniu którego koń był spokojny, odzyskać spokój). I wtedy przerwać. Po maleńku postępować naprzód. Lepiej powoli a dobrze, niż na hurra a tak sobie. Macie czas, stopniowo i torebka w miejscach dotychczas nadwrażliwych będzie ok. Wygląda na to, że dotykanie newralgicznych miejsc torebką to dla ciebie pierwsza szansa na "wygranie" gry w zaprzyjaźnianie. Dotykanie ręką już było. Dopiero teraz, przy torebce, musisz wykazać się obserwowaniem, wyczuciem (ile pójść na przód, ile się wycofać, kiedy przerwać robić, co robisz). I dobrze - uważna praktyka rozwija Smile

Cytat:Nie podobało mi się tylko, ze próbował jeśc trawę - czy to ignoracja czy wyraz spokoju?
Może być spokój, mogą być i nerwy (zależy, jak koń je, czy nie poskubuje trawy nerwowo, żeby się uspokoić). Ogólnie - uważa, że Twoje propozycje są mniej ciekawe od trawy. Póki co wybrałabym pewnie ćwiczenia w miejscach, gdzie nie ma tylu pokus. I szła dalej przez gry, kolejne są "dominacyjne", dadzą więcej zajęcia koniowi, a wpływowości tobie.

Cytat:Jak odchodziłam, to opornie, ale podążał za mną.
I bardzo fajnie. Ale staraj się pamiętać, żeby tak ustawiać sytuację, żeby wszystko się mogło udać i pójść po twojej myśli. Jeśli nie masz pewności, że koń się nie oddali, nie zapraszaj go do siebie. Lepiej dłużej poćwiczyć na luźnej linie czy małym placyku, niż pozwalać na utrwalanie się złych schematów (koń odchodzi, ucieka, ignoruje człowieka itd.). Znowu - lepiej zrobić choćby i mniej, ale dobrze.

Cytat:Upatrywałam w tym mój mały sukces Smile
I na pewno się nie zmarnował. On sobie tam gdzieś jest i poczeka Wink

Cytat:Dzisiaj pojechałam z drugą osobą w krótki teren stępem. Okropnie panikował, mimo wcześniejszego odczulania pod stajnią. Jak zobaczył krowe, to siadłam, bo ją mało brakowało do utraty kontroli. Oczywiście nie trzymałam go za pysk, używałam łydki, starałam sie pilnować rozluźnienia ciała, mówiłam do niego, głaskałam, próbowałam zgiac w drugą stronę niz straszak, ale neistety musialam zsiąść.
Moim zdaniem:
- odczulanie pod stajnią nie musi przekładać się na "bycie odczulonym" na teren, spokój od początku terenu jest ważny, ale też trzeba być przygotowanym na reagowanie cały czas, na bieżąco, zwłaszcza, jak koń nie jest oazą spokoju
- dobrze jest dawać koniowi czas - ile go potrzebuje, niech ma czas spojrzeć dookoła, raczej zaprosić go do pójścia naprzód, niż je wymusić
- nie trzymanie za pysk, rozluźnienie - jak najbardziej
- jeśli koń się boi na serio, to głaskanie i przemowy niewiele dają (mogą wyciszyć człowieka, to jest pozytywne, ale przez strach się do konia nie przebiją)
- odwracanie od straszaka nie jest dobrym pomysłem - koń nie może mieć stracha na oku (więc kto wie, co taki straszak wymyśli??), koń ma drogę przed nosem otwartą do ucieczki, straszak za sobą; ja się z koniem umawiam: nie będę przymuszać cię, do pójścia do przodu, w kierunku strachu szybciej, niż jesteś gotowy, dopuszczam zatrzymanie, cofnięcie (chyba, że w danym miejscu niebezpieczne), ale absolutnie nie dopuszczam odwracania głowy od stracha
- odwrócenie od stracha i przejechanie obok jest bardziej ominięciem problemu niż rozwiązaniem go, są skuteczniejsze strategie na pokazanie koniowi tego czegosia, odczarowanie go - odpowiednik naziemnej gry w zaprzyjaźnianie
- jeśli na ziemi czułaś się bezpieczniej i miałaś lepszą kontrolę nad sytuacją, to popieram decyzję

Cytat:Jak sięuspokoił to wsiadłam i jechałysmy dalej. Nagle w krzakach lekko wróbel zaszelścił. I się zaczęło. Konie sie zerwały.
Oj, fakt... Potrafi przejechać traktor furkoczący, quady, trąbiące auto - i nic. A pliszka na gałęzi okazuje się krwiożerczym smokiem Wink Brzmi znajomo Smile
Zapobiegawczo - dobrze jest konia, zwłaszcza niespokojnego (tu chyba niewychodzony + już raz w ciągu terenu wystraszony), ciągle czymś zajmować. Trudniej to robić z drugą osobą (chyba, że wyrozumiała), ale można np. poćwiczyć częste przejścia (co kilka kroków - na przykład 6), zygzakować ustępowaniem od łydki, łopatką do wewnątrz, zad do wewnątrz itd. Nie chodzi o zamordyzm, tylko zajmowanie konia jakimiś niebyt trudnymi zadaniami. Jeśli koń nie jest gotowy, żeby zostawić go na autopilocie, lepiej tego nie robić.
Cytat:Sporo to zajęło, ale w końcu udało mi się do niego podejść gdy stał zmęczony(zwiał cwałem w orane i leciał w nim 200 m) i zaplątany w resztki ogłowia. Był spanikowany i przerażony. Dałam marchewkę, pogłaskałam i wróciłam do drugiego konia.
Wydaje mi się, że powinnaś przyjrzeć się, jakimi zasadami kierujesz się w dawaniu marchewek. Po co ci one, czy masz jakieś zasady-przekonania, czy to są prezenty, czy nagradzanie jakichś zachowań, czy jako wabik (to ostatnie najsłabiej się sprawdza, zwłaszcza, jeśli koń jest w strachu czy innych silnych emocjach).

Cytat:Postanowiłam, ze nie będę taka dobra i w ramach szkolenia podejdziemy jeszcze kawałek nim do domu wrócimy. Okazało się to jednak beznadziejne bo jak ja jestem na ziemi, to koń nawet uchem nie ruszy. W ogień by wszedł..
Pomyśl o tym tak - kiedy jesteś na ziemi, jesteś dla konia oparciem. Jeśli idziesz przed jego "linią motoryczną" prowadzisz go, jesteś przewodnikiem w danym momencie. ("Linia motoryczna" to miejsce gdzie szyja łączy się z łopatkami, z punktu widzenia konia to, co jest przed tą linią, jest przed nim, to co jest za nią, jest za nim.) Kiedy siadasz na koniu, znajdujesz się za linią motoryczną, koń musi "pójść przodem", poprowadzić cię. Jeśli koń denerwuje się, boi, kiedy wsiadasz, to może znaczyć, że brak mu pewności siebie.

Jedną z rzeczy, które moglibyście poćwiczyć jest prowadzenie konia z ziemi z wysokości popręgu - czyli miejsca odpowiadającego temu, w którym siedzisz. Stopniowo przechodząc przez prowadzenie przy głowie, szyi, łopatce. "Po parellowemu" to gra nr 3, w prowadzenie. Tzn. jedna z jej niezliczonych wersji.

Cytat:Nawet po grze w zaprzyjaźnianie z radoscią uciekł ode mnie kłusem, mimo ze w ogóle nie napinałam liny, na której był.
Jeśli oddalił się, jak tylko mógł, to prawdopodobnie oznacza, że póki co nie "wygrałaś" tej gry. Że koń nie był w pełni wyluzowany. Myślę, że ważniejsze jest skupienie się na stopniu wyluzowania, niż wprowadzanie wielu nowych elementów do zaprzyjaźniania. Ale też nieprowokowanie sytuacji, że koń może uciec. Ja bym raczej w takiej sytuacji sama odeszła, nie czekając na konia, nie proponując mu pójścia za mną, nie sprawdzając, jak długo zostanie koło mnie.

A to tak w ramach literatury na podobne tematy:
http://www.parelli-info.waw.pl/articles....icle_id=58
http://www.parelli-info.waw.pl/articles....icle_id=47
http://www.parelli-info.waw.pl/articles....icle_id=39


<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
11-23-2009, 05:20 PM #18
Big Grin a Klara jak zawsze NA TEMAT , wyczerpująco i konkretnie....prawdziwyTrener internetowy.

<t></t>
Lutejaxx
11-23-2009, 05:20 PM #18

Big Grin a Klara jak zawsze NA TEMAT , wyczerpująco i konkretnie....prawdziwyTrener internetowy.


<t></t>

Małgorzata Wójcik

Junior Member

15
11-23-2009, 06:09 PM #19
Wow, Klaro, fantastyczny post. Bardzo merytoryczny i pomocny Smile DZIĘKUJĘ

A z tymi marchewkami, to tylko tak brzmi, dziwnie jakoś napisałam ten poprzedni post. Rzadko mam przy sobie coś dobrego tak swoją drogą. Od czasu do czasu jak sam przyjdzie, to wtedy dostanie..

Dopiero zaczęłam interesować się 7 grami, tak więc bardzo wiele pojęć jest mi obce. Parę artykulików i próbujemy się uczyć na błędach.

Jeśli chodzi o tą torebke, to zrobiłam tak jak napisałaś - wycofałam się ze zbyt wrażliwego miejsca przechodząc na miejsce już "oswojone". Potem głowa, koło uszu i dopiero skończyłam.

Jeśli chodzi o jego odejście, to ono było PO pracy, nie w jej trakcie. Będę miała na uwadze to co napisałaś, aby samemu pozwolić sobie odejść. Z drugim moim koniem poszło mi lepiej, poszedł od razu za mną, nawet po serpentynie, kłusem, a jak się zatrzymałam to on też. Trochę wytarmosiłam i zdecydowanie odeszłam - wtedy grzecznie zajął się swoimi sprawami Smile

Będę próbować dalej, cierpliwie i z wyczuciem. Dużo wysiłku kosztuje mnie luźna postawa ciała, pamiętanie o wycofywaniu się w odpowiednich momentach i w ogóle stosowanie się do niedawno przeczytanych instrukcji. Jak w weekend będę w domu to idę do miśka posiedzieć, jeśli będzie ładna pogoda Smile Tylko żeby mnie nie zdeptał ten drugi, aż nadmiernie towarzyski zwierz.

Chyba wydrukuję ten twój post Big Grin Jest bardzo wdzięczna za poświęcony czas! Cegiełka do cegiełki, mój koń mnie polubi Wink

Pokusa27, a propos stawiania na swoim - nie mam problemów z ustawianiem gdzie i kiedy chcę konie. Zachowujemy się w stosunku do nich konsekwentnie. Nie ma pchania się na człowieka i przed człowiekiem(także przy jedzeniu) to największe z nich. A pełno drobnych jest ciągle.

I żeby była jasność: "ucieczek" w życiu tego konia było.. 4? 6 jeśli liczyć z tymi na hali?, a mam od 6,5 roku. To nie jest częste, to jest sytuacja awaryjna. Ale właśnie ona skłania mnie do działania i przemyśleń, choćby z tak pragmatycznego względu jak to, że nie lubię biegać za koniem i martwić się o jego bezpieczeństwo. No i ta próżność człowiecza - skoro ja go lubię i jest dla mnie ważny, to odwrotnie też bym chciała Smile Na co dzień nie mam z nim problemów, nawet typu ze złapaniem go na padoku(od 2 lat stosuję inne zachowanie i wtedy problemy padokowe się skończyły).

<t></t>
Małgorzata Wójcik
11-23-2009, 06:09 PM #19

Wow, Klaro, fantastyczny post. Bardzo merytoryczny i pomocny Smile DZIĘKUJĘ

A z tymi marchewkami, to tylko tak brzmi, dziwnie jakoś napisałam ten poprzedni post. Rzadko mam przy sobie coś dobrego tak swoją drogą. Od czasu do czasu jak sam przyjdzie, to wtedy dostanie..

Dopiero zaczęłam interesować się 7 grami, tak więc bardzo wiele pojęć jest mi obce. Parę artykulików i próbujemy się uczyć na błędach.

Jeśli chodzi o tą torebke, to zrobiłam tak jak napisałaś - wycofałam się ze zbyt wrażliwego miejsca przechodząc na miejsce już "oswojone". Potem głowa, koło uszu i dopiero skończyłam.

Jeśli chodzi o jego odejście, to ono było PO pracy, nie w jej trakcie. Będę miała na uwadze to co napisałaś, aby samemu pozwolić sobie odejść. Z drugim moim koniem poszło mi lepiej, poszedł od razu za mną, nawet po serpentynie, kłusem, a jak się zatrzymałam to on też. Trochę wytarmosiłam i zdecydowanie odeszłam - wtedy grzecznie zajął się swoimi sprawami Smile

Będę próbować dalej, cierpliwie i z wyczuciem. Dużo wysiłku kosztuje mnie luźna postawa ciała, pamiętanie o wycofywaniu się w odpowiednich momentach i w ogóle stosowanie się do niedawno przeczytanych instrukcji. Jak w weekend będę w domu to idę do miśka posiedzieć, jeśli będzie ładna pogoda Smile Tylko żeby mnie nie zdeptał ten drugi, aż nadmiernie towarzyski zwierz.

Chyba wydrukuję ten twój post Big Grin Jest bardzo wdzięczna za poświęcony czas! Cegiełka do cegiełki, mój koń mnie polubi Wink

Pokusa27, a propos stawiania na swoim - nie mam problemów z ustawianiem gdzie i kiedy chcę konie. Zachowujemy się w stosunku do nich konsekwentnie. Nie ma pchania się na człowieka i przed człowiekiem(także przy jedzeniu) to największe z nich. A pełno drobnych jest ciągle.

I żeby była jasność: "ucieczek" w życiu tego konia było.. 4? 6 jeśli liczyć z tymi na hali?, a mam od 6,5 roku. To nie jest częste, to jest sytuacja awaryjna. Ale właśnie ona skłania mnie do działania i przemyśleń, choćby z tak pragmatycznego względu jak to, że nie lubię biegać za koniem i martwić się o jego bezpieczeństwo. No i ta próżność człowiecza - skoro ja go lubię i jest dla mnie ważny, to odwrotnie też bym chciała Smile Na co dzień nie mam z nim problemów, nawet typu ze złapaniem go na padoku(od 2 lat stosuję inne zachowanie i wtedy problemy padokowe się skończyły).


<t></t>

Cejloniara

Posting Freak

1,108
11-23-2009, 08:30 PM #20
Duchowa szczęściaro! Bo Ty masz poprostu taki "filing" Smile A nie każdy go ma, ja np. nie mam i dla mnie 7 gier było pomocnych. Żeby taki tłuk jak ja coś pojął musiał mieć wyjaśniona jak dla przedszkolaka Smile

Cześć Małgorzato Wink Jak czytam Twoje posty to mam wrażenie, że czytam o sobie i moim Cejlonie jakieś dwa - dwa i pół lata temu. Po jednym bardzo podobnym terenie, gdzie sfrunęłam bardzo efektownie dwa razy (po drukim upadku zostałam z puśliskiem w ręku - jakim cudem - a konio sobie poszybowało do stajni po polu zostawiając mnie i swoją ukochaną klacz Pralinkę) i od tego czasu miałam konia fukającego na wszystko, gdy tylko byliśmy sami trochę dale od stajni, o bezpiecznym wyjechaniu w teren mogłam zapomnieć. Panika, trzęsawka i komentarze "nie boisz się na nim siedzieć??". O kurcze jak ja się bałam.
W tej chwili mam oaze spokoju i mądrości, reakcja na ewentualne strachy to albo płynne odjechanie łukiem w bok albo zatrzymanie i postawienie uszek na baczność. Czasem lekki przysiad, jak coś naprawdę porażającego (np. za nisko rosnąca huba hihi). Ale to mnie kosztowało bardzo wiele CIERPLIWOŚCI. A nie jest to moja cecha wrodzona Smile
Ciężko tu cokolwiek jeszcze podać poza tym, co napisała Klara. Mogę tylko powiedzieć, co ja robiłam. Cejlon też był koniem pt. "odczep mnie z liny a pokażę Ci jak mam Cię głęboko, spadaj, daj mi spokój".

Po pierwsze zostałam na padoku na czas jakiś. Musiałam odbudowac i jego o swoje poczucie bezpieczeństwa. Zabawy z ziemi, prowadzenie konia będąc na wysokości popręgu, tak by on szedł pierwszy i oswajał się z różnymi rzeczami tak jakby sam pierwwszy a nie za mną. Podprowadzałam go do różnych rzeczy i nagradzałam jak w końcu dotknął ich nosem (nie ponaglałam do tego, czekałam aż sam się zdecydował, pilnowałam tylko żeby nie zwiewał na boki i za bardzo się nie wycofywał). To samo robiłam jeżdżąc na nim po obejściu. Generalnie nie chodziło tylko o to co robiliśmy razem na padoku z ziemi lub z siodła tylko JAK i z JAKIM NASTAWIENIEM. Suepr sprawdza się częste uśmiechanie się do siebie, do konia, nawet do niepowodzeń. To wyluzowanie bardzo nam pomogło. Nie wyjdzie dziś, to jutro, luzik Smile Tak powoli przez miesiące (nie mogłam pracowac bardzo często, 1-3 w tygodniu) budowaliśmy swoją przyjaźń.

Na początku miałam w ogóle problem żeby chciał być ze mną sam na sam poza stajnią. Szukał innych koni, spinał się, denerwował. Bardzo powoli i stopniowo wydłuzałam odległość na jaką mogłam się oddalić od stajni bez wywoływania paniki. Po sesjach zwykle puszczałam go luzem i wtedy z mejsca rzucał się glopem do drzwi stajni. Myślałam sobie, trudno, jeszcze nie teraz. On sobie odfruwał a ja zostawałam i czekałam. Patrzyłam jak biega wzdłóż ściany stajni (byliśmy na pastwisku, które przylega do niej) i zagląda nosem do okienek. Nic nie robiłam, nawet bym go nie złapała. To kucałam sobie tam gdzie stałam i czekałam. Czekałam aż się uspokoi, może zwróci na mnie uwage, może nawet podejdzie i wtedy mu pokażę, że jedyny sposób na dostanie się z powrotem do stajni to iść ze mną. W końcu koń przyszdedł, pogłaskałam i zaprowadziłam do stajni. Potem wracał juz szybciej aż w końcu przestał odchodzić. Może wiedział, ze beze mnie nie da się wejść do stajni?? Pierwszy raz czekałam jakieś 40 minut Smile A w końcu było już tak, że któregoś razu byłam z nim na lince na samym końcu pastwiska (czyt. daleko i starszno od stajni), moja koleżanka juz była daleko przed nami z jego ukochaną klaczą, w ramach testu odpięłam Cejlona, został ze mną i szedł ze mną do końca mimo, że widział znikająca w dziurze drzwi Pralinkę, drzwi zostały otwarte, zza płotu wyskoczył czyjś pies na spacerze a on podskoczył, schował się mi za plecami i tak domaszerował do samego końca. Zatrzymałam się kilka metrów przed otwartymi drzwiami stajni a on ze mną i to był jeden z najszczęśliwszych dni moich z Cejlonem.

W teren wyjeżdżaliśmy stopniowo, bliziutko, bliżej, troszkę dalej, coraz dalej. Wcześniej duuużo z nim chodziłam w teren na lince i bawiłam się z nim po drodze. Po roku wystartowaliśmy w rajdzie, w całkiem nowym terenie, wśród obcych koni, to był prawdziwy teren pierwszy raz po roku. Jechałam bez wędzidła, koń zachowywał się wzorowo, szedł pierwszy bo szedł najśmielej z grupy koni w jakiej jechałam.

Tak jak pisałam, potrzebowałam wielkiej cierpliwości do siebie by stopniować pomalutku wyzwania, nie rzucąc konia od razu na głęboką wodę, przy moich nie wybujałych umiejtnościach mogłam nam tylko zaszkodzić więc zdobywaliśmy siebie małymi kroczkami. Musiałam się więcej uśmiechać, za nas oboje. Musiałam też nauczyć się czytać swojego konia i wiedzieć jak reagować (tu bardzo pomogła mi koncepcja koniobowości). Dosłownie studiowałam zachowania i reakcje konia na różne rzeczy. Wszystko trzeba było dopasować do niego i do siebie.

Dziś zbieram efekty tego wszystkiego. Kiedyś mój koń bał się otwartej przestrzeni. Kilka tygodni temu pojechałam do sąsiadów na duuży plac. Dookoła niego pastwisko a na nim stado kilkunastu obcych koni, które galopują w te i wewte wzdłuż 3 ścian i próbują wciągnąć Cejlona do zabawy. Siedze sobie na koniu na środku placu, linki mam luźne i z koniem wzrokiem śledzimi ich piękne brykania i galopady. Cejlon ma postawione wesoło uszka i patrzy z rozbwieniem i grzecznie i spokojnie stoi. Dwa lata temu mogłabym takiej sytuacji nie przeżyć chyba. Rozniosłoby mnie na strzępy.

Tak więc Gosiu, cierpliwości, uśmiechu, uśmiechu, uśmiechu, wiedzy, rozumienia co się dzieje i dlaczego (wiele tzreba odkryć samemu), słuchania Klary (ja słuchałam) i czasu a wsio będzie git Smile sama nie zauważysz nawet kiedy i jak Smile

<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>
Cejloniara
11-23-2009, 08:30 PM #20

Duchowa szczęściaro! Bo Ty masz poprostu taki "filing" Smile A nie każdy go ma, ja np. nie mam i dla mnie 7 gier było pomocnych. Żeby taki tłuk jak ja coś pojął musiał mieć wyjaśniona jak dla przedszkolaka Smile

Cześć Małgorzato Wink Jak czytam Twoje posty to mam wrażenie, że czytam o sobie i moim Cejlonie jakieś dwa - dwa i pół lata temu. Po jednym bardzo podobnym terenie, gdzie sfrunęłam bardzo efektownie dwa razy (po drukim upadku zostałam z puśliskiem w ręku - jakim cudem - a konio sobie poszybowało do stajni po polu zostawiając mnie i swoją ukochaną klacz Pralinkę) i od tego czasu miałam konia fukającego na wszystko, gdy tylko byliśmy sami trochę dale od stajni, o bezpiecznym wyjechaniu w teren mogłam zapomnieć. Panika, trzęsawka i komentarze "nie boisz się na nim siedzieć??". O kurcze jak ja się bałam.
W tej chwili mam oaze spokoju i mądrości, reakcja na ewentualne strachy to albo płynne odjechanie łukiem w bok albo zatrzymanie i postawienie uszek na baczność. Czasem lekki przysiad, jak coś naprawdę porażającego (np. za nisko rosnąca huba hihi). Ale to mnie kosztowało bardzo wiele CIERPLIWOŚCI. A nie jest to moja cecha wrodzona Smile
Ciężko tu cokolwiek jeszcze podać poza tym, co napisała Klara. Mogę tylko powiedzieć, co ja robiłam. Cejlon też był koniem pt. "odczep mnie z liny a pokażę Ci jak mam Cię głęboko, spadaj, daj mi spokój".

Po pierwsze zostałam na padoku na czas jakiś. Musiałam odbudowac i jego o swoje poczucie bezpieczeństwa. Zabawy z ziemi, prowadzenie konia będąc na wysokości popręgu, tak by on szedł pierwszy i oswajał się z różnymi rzeczami tak jakby sam pierwwszy a nie za mną. Podprowadzałam go do różnych rzeczy i nagradzałam jak w końcu dotknął ich nosem (nie ponaglałam do tego, czekałam aż sam się zdecydował, pilnowałam tylko żeby nie zwiewał na boki i za bardzo się nie wycofywał). To samo robiłam jeżdżąc na nim po obejściu. Generalnie nie chodziło tylko o to co robiliśmy razem na padoku z ziemi lub z siodła tylko JAK i z JAKIM NASTAWIENIEM. Suepr sprawdza się częste uśmiechanie się do siebie, do konia, nawet do niepowodzeń. To wyluzowanie bardzo nam pomogło. Nie wyjdzie dziś, to jutro, luzik Smile Tak powoli przez miesiące (nie mogłam pracowac bardzo często, 1-3 w tygodniu) budowaliśmy swoją przyjaźń.

Na początku miałam w ogóle problem żeby chciał być ze mną sam na sam poza stajnią. Szukał innych koni, spinał się, denerwował. Bardzo powoli i stopniowo wydłuzałam odległość na jaką mogłam się oddalić od stajni bez wywoływania paniki. Po sesjach zwykle puszczałam go luzem i wtedy z mejsca rzucał się glopem do drzwi stajni. Myślałam sobie, trudno, jeszcze nie teraz. On sobie odfruwał a ja zostawałam i czekałam. Patrzyłam jak biega wzdłóż ściany stajni (byliśmy na pastwisku, które przylega do niej) i zagląda nosem do okienek. Nic nie robiłam, nawet bym go nie złapała. To kucałam sobie tam gdzie stałam i czekałam. Czekałam aż się uspokoi, może zwróci na mnie uwage, może nawet podejdzie i wtedy mu pokażę, że jedyny sposób na dostanie się z powrotem do stajni to iść ze mną. W końcu koń przyszdedł, pogłaskałam i zaprowadziłam do stajni. Potem wracał juz szybciej aż w końcu przestał odchodzić. Może wiedział, ze beze mnie nie da się wejść do stajni?? Pierwszy raz czekałam jakieś 40 minut Smile A w końcu było już tak, że któregoś razu byłam z nim na lince na samym końcu pastwiska (czyt. daleko i starszno od stajni), moja koleżanka juz była daleko przed nami z jego ukochaną klaczą, w ramach testu odpięłam Cejlona, został ze mną i szedł ze mną do końca mimo, że widział znikająca w dziurze drzwi Pralinkę, drzwi zostały otwarte, zza płotu wyskoczył czyjś pies na spacerze a on podskoczył, schował się mi za plecami i tak domaszerował do samego końca. Zatrzymałam się kilka metrów przed otwartymi drzwiami stajni a on ze mną i to był jeden z najszczęśliwszych dni moich z Cejlonem.

W teren wyjeżdżaliśmy stopniowo, bliziutko, bliżej, troszkę dalej, coraz dalej. Wcześniej duuużo z nim chodziłam w teren na lince i bawiłam się z nim po drodze. Po roku wystartowaliśmy w rajdzie, w całkiem nowym terenie, wśród obcych koni, to był prawdziwy teren pierwszy raz po roku. Jechałam bez wędzidła, koń zachowywał się wzorowo, szedł pierwszy bo szedł najśmielej z grupy koni w jakiej jechałam.

Tak jak pisałam, potrzebowałam wielkiej cierpliwości do siebie by stopniować pomalutku wyzwania, nie rzucąc konia od razu na głęboką wodę, przy moich nie wybujałych umiejtnościach mogłam nam tylko zaszkodzić więc zdobywaliśmy siebie małymi kroczkami. Musiałam się więcej uśmiechać, za nas oboje. Musiałam też nauczyć się czytać swojego konia i wiedzieć jak reagować (tu bardzo pomogła mi koncepcja koniobowości). Dosłownie studiowałam zachowania i reakcje konia na różne rzeczy. Wszystko trzeba było dopasować do niego i do siebie.

Dziś zbieram efekty tego wszystkiego. Kiedyś mój koń bał się otwartej przestrzeni. Kilka tygodni temu pojechałam do sąsiadów na duuży plac. Dookoła niego pastwisko a na nim stado kilkunastu obcych koni, które galopują w te i wewte wzdłuż 3 ścian i próbują wciągnąć Cejlona do zabawy. Siedze sobie na koniu na środku placu, linki mam luźne i z koniem wzrokiem śledzimi ich piękne brykania i galopady. Cejlon ma postawione wesoło uszka i patrzy z rozbwieniem i grzecznie i spokojnie stoi. Dwa lata temu mogłabym takiej sytuacji nie przeżyć chyba. Rozniosłoby mnie na strzępy.

Tak więc Gosiu, cierpliwości, uśmiechu, uśmiechu, uśmiechu, wiedzy, rozumienia co się dzieje i dlaczego (wiele tzreba odkryć samemu), słuchania Klary (ja słuchałam) i czasu a wsio będzie git Smile sama nie zauważysz nawet kiedy i jak Smile


<t>Mówimy o sobie „miłośnicy koni”. Warto postarać się o to, by choć trochę Twój koń był Twoim miłośnikiem. To jest fair.</t>

Lutejaxx

Administrator

2,782
11-23-2009, 08:40 PM #21
Cejloniara Duchowa szczęściaro! Bo Ty masz poprostu taki "filing" Smile A nie każdy go ma, ja np. nie mam i dla mnie 7 gier było pomocnych. Żeby taki tłuk jak ja coś pojął musiał mieć wyjaśniona jak dla przedszkolaka Smile

szczęsciarą to ja jestem bo moge byc z konmi, ale to nie filing...kurde jakie madre slowo...tylko ja po prostu mam szczęscie do spokojnych koni, ktore chca ze mna byc....i pewno tylko dlatego , ze ja chce z nimi...

a tłuk to ja też jestem w swiecie ludzkim/i nie jestem/ bo bardziej jestem de mellowska i takie cus jak tłuk w moim raju nie istnieje... Big Grin

<t></t>
Lutejaxx
11-23-2009, 08:40 PM #21

Cejloniara Duchowa szczęściaro! Bo Ty masz poprostu taki "filing" Smile A nie każdy go ma, ja np. nie mam i dla mnie 7 gier było pomocnych. Żeby taki tłuk jak ja coś pojął musiał mieć wyjaśniona jak dla przedszkolaka Smile

szczęsciarą to ja jestem bo moge byc z konmi, ale to nie filing...kurde jakie madre slowo...tylko ja po prostu mam szczęscie do spokojnych koni, ktore chca ze mna byc....i pewno tylko dlatego , ze ja chce z nimi...

a tłuk to ja też jestem w swiecie ludzkim/i nie jestem/ bo bardziej jestem de mellowska i takie cus jak tłuk w moim raju nie istnieje... Big Grin


<t></t>

Małgorzata Wójcik

Junior Member

15
11-23-2009, 09:21 PM #22
Cejloniara... jestem pod ogromnym wrażeniem Smile Będę się starać. Twoje doświadczenia są dla mnie pomocne i napawają dobrym humorem - ja nie mam aż takich problemów z moim koniem jakie ty miałaś, tym bliżej może więc jest mój cel Smile Skoro inni mogą, to ja też włożę dużo pracy, i wyjdziemy na swoje. Bardzo bym chciała Big Grin Remanent kopyt i psychiki końskiej będę prowadzić równolegle 8)

DuchowaPrzygoda, przekaż dobrej energii Wink

Cytat:Spróbuj może wypełnić swojemu koniowi taki wykres: http://www.parelli-info.waw.pl/download ... load_id=22

Próbuję ale nie do końca jestem pewna jak to zrobić. Mam zaznaczyć nasilenie każdej z cech w kole a potem zliczyć, gdzie jest przewaga? Czy też zaznaczyć te co występują w odpowiednich wymiarach nasilenia a tych co nie obserwuję pozostawić puste?

I co z tymi głównymi cechami co są z boków? Też zaznaczać te co występują?

<t></t>
Małgorzata Wójcik
11-23-2009, 09:21 PM #22

Cejloniara... jestem pod ogromnym wrażeniem Smile Będę się starać. Twoje doświadczenia są dla mnie pomocne i napawają dobrym humorem - ja nie mam aż takich problemów z moim koniem jakie ty miałaś, tym bliżej może więc jest mój cel Smile Skoro inni mogą, to ja też włożę dużo pracy, i wyjdziemy na swoje. Bardzo bym chciała Big Grin Remanent kopyt i psychiki końskiej będę prowadzić równolegle 8)

DuchowaPrzygoda, przekaż dobrej energii Wink

Cytat:Spróbuj może wypełnić swojemu koniowi taki wykres: http://www.parelli-info.waw.pl/download ... load_id=22

Próbuję ale nie do końca jestem pewna jak to zrobić. Mam zaznaczyć nasilenie każdej z cech w kole a potem zliczyć, gdzie jest przewaga? Czy też zaznaczyć te co występują w odpowiednich wymiarach nasilenia a tych co nie obserwuję pozostawić puste?

I co z tymi głównymi cechami co są z boków? Też zaznaczać te co występują?


<t></t>

Martyna

Member

194
11-24-2009, 01:30 AM #23
Tak właśnie, zaznaczyć wszystkie jak występują i potem zerknąć, gdzie jest najwięcej kropek Smile Chociaż dla mnie ta teoria ma trochę dziur, ale co tam, zawsze to fajna zabawa Tongue Zrób taki wykres za parę miesięcy ponownie, ciekawe jak wiele rzeczy się zmieni, u nas się pozmieniało.

<t></t>
Martyna
11-24-2009, 01:30 AM #23

Tak właśnie, zaznaczyć wszystkie jak występują i potem zerknąć, gdzie jest najwięcej kropek Smile Chociaż dla mnie ta teoria ma trochę dziur, ale co tam, zawsze to fajna zabawa Tongue Zrób taki wykres za parę miesięcy ponownie, ciekawe jak wiele rzeczy się zmieni, u nas się pozmieniało.


<t></t>

Klara Naszarkowska

Senior Member

686
11-26-2009, 12:24 AM #24
Małgorzato, nie od razu Rzym zbudowano, więc krok za krokiem...

Ja nie jestem w żaden sposób przeciwnikiem dawania koniom smakołyków. Ani jako "prezentów", ani jako nagrody za szczególny wkład własny konia, ani jako regularnego wzmocnienia. Nie przemawia do mnie tylko jako przynęta i jako uspakajacz też nie za bardzo. Myślę po prostu, że trzeba sobie przemyśleć sprawę, ustalić jakieś zasady i się ich trzymać. Dajesz marchewkę, jak sam przyjdzie - ok. Tylko zachowuj czujność, żeby nigdy przenigdy nie karmić konia, który się tego domaga. Ale piszesz, że zasady macie, więc to pewnie się w nich i tak mieści.

Co do tych wykresów koniobowości - też nie traktuję ich ze śmiertelną powagą. Konie się zmieniają, okoliczności się zmieniają, człowiek jak kogoś zaszufladkuje, to często widzi, co chce widzieć itd. Ale to jest przydatne narzędzie. Żeby się zorientować, w którą stronę w na tym etapie warto iść. Czy koniowi potrzeba więcej urozmaicenia, więcej powtórzeń, więcej czasu i czekania na konia, czy konkretniejszego planu... I tak dalej.

Przy oglądaniu wykresu patrzy bierze się pod uwagę, gdzie jest najwięcej kropek. Koń może mieć ich najwięcej w jednej ćwiartce, mogą być bardziej zapełnione 2, 3, wykres może być dość równomiernie pokropkowany (im wykres jednoznaczniejszy, tym prościej, przy "kilkućwiartkowych" wyzwaniem jest ocenianie na bieżąco, z jakim rodzajem zachowania ma się do czynienia w tym konkretnym momencie). Patrzy się też na intensywność danego zachowania, czyli oddalenie kropki od środka (im dalej, tym bardziej, tym trudniej).

<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>
Klara Naszarkowska
11-26-2009, 12:24 AM #24

Małgorzato, nie od razu Rzym zbudowano, więc krok za krokiem...

Ja nie jestem w żaden sposób przeciwnikiem dawania koniom smakołyków. Ani jako "prezentów", ani jako nagrody za szczególny wkład własny konia, ani jako regularnego wzmocnienia. Nie przemawia do mnie tylko jako przynęta i jako uspakajacz też nie za bardzo. Myślę po prostu, że trzeba sobie przemyśleć sprawę, ustalić jakieś zasady i się ich trzymać. Dajesz marchewkę, jak sam przyjdzie - ok. Tylko zachowuj czujność, żeby nigdy przenigdy nie karmić konia, który się tego domaga. Ale piszesz, że zasady macie, więc to pewnie się w nich i tak mieści.

Co do tych wykresów koniobowości - też nie traktuję ich ze śmiertelną powagą. Konie się zmieniają, okoliczności się zmieniają, człowiek jak kogoś zaszufladkuje, to często widzi, co chce widzieć itd. Ale to jest przydatne narzędzie. Żeby się zorientować, w którą stronę w na tym etapie warto iść. Czy koniowi potrzeba więcej urozmaicenia, więcej powtórzeń, więcej czasu i czekania na konia, czy konkretniejszego planu... I tak dalej.

Przy oglądaniu wykresu patrzy bierze się pod uwagę, gdzie jest najwięcej kropek. Koń może mieć ich najwięcej w jednej ćwiartce, mogą być bardziej zapełnione 2, 3, wykres może być dość równomiernie pokropkowany (im wykres jednoznaczniejszy, tym prościej, przy "kilkućwiartkowych" wyzwaniem jest ocenianie na bieżąco, z jakim rodzajem zachowania ma się do czynienia w tym konkretnym momencie). Patrzy się też na intensywność danego zachowania, czyli oddalenie kropki od środka (im dalej, tym bardziej, tym trudniej).


<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>

branka

Posting Freak

2,096
11-26-2009, 10:49 AM #25
Ja powiem jedno - uszanuj to, że koń chce odejść. Nie denerwuj się tym, nie smuć się. Nagradzaj go jak jest koło ciebie(jak podejdzie sam z siebie, jak nie ucieknie jak go puścisz - ale nie nęć go na zasadzie, że jak np nie chce podejsć to wyciagniesz marchewkę), a jak odchodzi to nie - ale nie złość się tym, nie myśl - ech on mnie nie lubi, itp to do niczego nie dorowadzi Wink . Mój koń też zawsze wolał pójść na trawę albo gdzieś nawiać jak ze mną siedzieć. Zmieniło się to nagle, jak przestałam o tym mysleć i o to zabiegać. Olałam to, a koń nagle zaczął chętnie przebywac ze mną. Ostatnio przychodzi nawet na mój widok, co sie rzadko zdarzało kiedyś. Konie czują jakoś nasze nastawienie. I czują, kiedy 'nie muszą' i wtedy zazwyczaj chcą.
Jak twój koń je trawę w czasie cwiczeń, to znaczy że woli to jak ćwiczenia. Musisz jakoś uatrakcyjnić koniowi prace i prawdopodobnie skrócić czas ćwiczeń. Popracuje 2-3 min i daj koniowi się popaść, znowu 2-3 min i znowu krótka przerwa itd. szybko koń załapie system i zacznie chętniej rpacować, będzie ci go łatwiej skupić na sobie jak ćwiczenia bęa trwac krótko. A potem możesz stopniowo wydłużyć ich czas. Ja tak przynajmniej ostatnio postępuję z końmi i w końcu każdy prędzej czy później olewa trawe i ćwiczy Wink Z moim rumakiem to trwało z miesiąc zanim 'nakręciła się' na pracę ze mną - ale stało się to dlatego, że jak wolała się paść niż cwiczyć to je na to pozwalałam. Co prawda wielu ludzi uważa, ze taknie wolno pozwolić koniowi, bo sie go 'rozpuści'. Ja uważam inaczej, jeszcze się nie spotkałam, by koń 'wykorzystał' cos takiego(o ile sie oczywiscie wie jak to wszytsko zrobić i nie jest to na zasadzie - koń mna targa na prawo i lewo to zsiade, bo widać nie chce bym na nim siedziała - akurat w takim monecie to nie najlepszy pomysł, bo uczy sie koni a- 'aha jak potargam tym na górze, to mnie zostawi w spokoju - czyli trzeba nim zawsze targać' Wink ).
No i oczywiście cieprliwość ma ogrome znaczenie, ale to już dziewczyny duzo o tym napisały w tym wątku przede mną Wink

<t></t>
branka
11-26-2009, 10:49 AM #25

Ja powiem jedno - uszanuj to, że koń chce odejść. Nie denerwuj się tym, nie smuć się. Nagradzaj go jak jest koło ciebie(jak podejdzie sam z siebie, jak nie ucieknie jak go puścisz - ale nie nęć go na zasadzie, że jak np nie chce podejsć to wyciagniesz marchewkę), a jak odchodzi to nie - ale nie złość się tym, nie myśl - ech on mnie nie lubi, itp to do niczego nie dorowadzi Wink . Mój koń też zawsze wolał pójść na trawę albo gdzieś nawiać jak ze mną siedzieć. Zmieniło się to nagle, jak przestałam o tym mysleć i o to zabiegać. Olałam to, a koń nagle zaczął chętnie przebywac ze mną. Ostatnio przychodzi nawet na mój widok, co sie rzadko zdarzało kiedyś. Konie czują jakoś nasze nastawienie. I czują, kiedy 'nie muszą' i wtedy zazwyczaj chcą.
Jak twój koń je trawę w czasie cwiczeń, to znaczy że woli to jak ćwiczenia. Musisz jakoś uatrakcyjnić koniowi prace i prawdopodobnie skrócić czas ćwiczeń. Popracuje 2-3 min i daj koniowi się popaść, znowu 2-3 min i znowu krótka przerwa itd. szybko koń załapie system i zacznie chętniej rpacować, będzie ci go łatwiej skupić na sobie jak ćwiczenia bęa trwac krótko. A potem możesz stopniowo wydłużyć ich czas. Ja tak przynajmniej ostatnio postępuję z końmi i w końcu każdy prędzej czy później olewa trawe i ćwiczy Wink Z moim rumakiem to trwało z miesiąc zanim 'nakręciła się' na pracę ze mną - ale stało się to dlatego, że jak wolała się paść niż cwiczyć to je na to pozwalałam. Co prawda wielu ludzi uważa, ze taknie wolno pozwolić koniowi, bo sie go 'rozpuści'. Ja uważam inaczej, jeszcze się nie spotkałam, by koń 'wykorzystał' cos takiego(o ile sie oczywiscie wie jak to wszytsko zrobić i nie jest to na zasadzie - koń mna targa na prawo i lewo to zsiade, bo widać nie chce bym na nim siedziała - akurat w takim monecie to nie najlepszy pomysł, bo uczy sie koni a- 'aha jak potargam tym na górze, to mnie zostawi w spokoju - czyli trzeba nim zawsze targać' Wink ).
No i oczywiście cieprliwość ma ogrome znaczenie, ale to już dziewczyny duzo o tym napisały w tym wątku przede mną Wink


<t></t>

Dagmara Matuszak

Senior Member

719
11-26-2009, 11:33 AM #26
Klara Naszarkowska Ja nie jestem w żaden sposób przeciwnikiem dawania koniom smakołyków. Ani jako "prezentów", ani jako nagrody za szczególny wkład własny konia, ani jako regularnego wzmocnienia. Nie przemawia do mnie tylko jako przynęta i jako uspakajacz też nie za bardzo.

Wydaje mi się, że w jakimś ograniczonym stopniu może działać jako uspokajacz - żucie uspokaja, opuszczenie głowy - jeśli podamy nisko - też rozluźnia. Tylko w sytuacjach dużego spięcia konie nie chcą jeść - co może też służyć jako indykator Wink.

<r><SIZE size="85"><s></s><I><s></s><COLOR color="#808080"><s></s>They're dangerous at both ends and crafty in the middle.<br/>
<e>
</e></COLOR><e>
</e></I><e>
</e></SIZE></r>
Dagmara Matuszak
11-26-2009, 11:33 AM #26

Klara Naszarkowska Ja nie jestem w żaden sposób przeciwnikiem dawania koniom smakołyków. Ani jako "prezentów", ani jako nagrody za szczególny wkład własny konia, ani jako regularnego wzmocnienia. Nie przemawia do mnie tylko jako przynęta i jako uspakajacz też nie za bardzo.

Wydaje mi się, że w jakimś ograniczonym stopniu może działać jako uspokajacz - żucie uspokaja, opuszczenie głowy - jeśli podamy nisko - też rozluźnia. Tylko w sytuacjach dużego spięcia konie nie chcą jeść - co może też służyć jako indykator Wink.


<r><SIZE size="85"><s></s><I><s></s><COLOR color="#808080"><s></s>They're dangerous at both ends and crafty in the middle.<br/>
<e>
</e></COLOR><e>
</e></I><e>
</e></SIZE></r>

Lutejaxx

Administrator

2,782
11-26-2009, 04:37 PM #27
a co jest w tym złego, ze kon zamiast sie bawic ma ochote poskubac przy nas trawkę?? To bardzo mile jest jak chce jesc obok nas. W takich sytuacjach to ja mam zawsze jakis cukierek dla siebie i sie ciesze, ze moge jakby z koniem pojesc sobie razem, kazde z nas - co innego.
A czy my zawsze mamy ochote na zabawy czy na jakis rodzaj czynnosci?? Jezeli nie chce isc z przyjaciolka do kina danego dnia to wcale nie znaczy, ze jej nie szanuje ani nie lubie ani nic takiego...a, moje konie to robia PRAWIE wszystko co chcą!!!

<t></t>
Lutejaxx
11-26-2009, 04:37 PM #27

a co jest w tym złego, ze kon zamiast sie bawic ma ochote poskubac przy nas trawkę?? To bardzo mile jest jak chce jesc obok nas. W takich sytuacjach to ja mam zawsze jakis cukierek dla siebie i sie ciesze, ze moge jakby z koniem pojesc sobie razem, kazde z nas - co innego.
A czy my zawsze mamy ochote na zabawy czy na jakis rodzaj czynnosci?? Jezeli nie chce isc z przyjaciolka do kina danego dnia to wcale nie znaczy, ze jej nie szanuje ani nie lubie ani nic takiego...a, moje konie to robia PRAWIE wszystko co chcą!!!


<t></t>

Małgorzata Wójcik

Junior Member

15
11-26-2009, 08:07 PM #28
Ania Guzowska Ja powiem jedno - uszanuj to, że koń chce odejść. Nie denerwuj się tym, nie smuć się. Nagradzaj go jak jest koło ciebie(jak podejdzie sam z siebie, jak nie ucieknie jak go puścisz - ale nie nęć go na zasadzie, że jak np nie chce podejsć to wyciagniesz marchewkę), a jak odchodzi to nie - ale nie złość się tym, nie myśl - ech on mnie nie lubi, itp to do niczego nie dorowadzi

No to tak robię. Jeśli z innych postów wyszło inaczej, to przepraszam, znaczy że się zakręciłam podczas pisania. Koń jak sam podejdzie, to czasem dostanie, podrapię go za uchem i zostawiam w spokoju, odchodzę do swoich spraw np. drągi przestawiam. Zdarza mu sie wtedy przyjść i obejrzeć co robię, ale nie nęcę go wtedy do siebie. No i nie martwię się "że mnie nie lubi", tylko że jak się boi, to nie dąży szukać bezpieczeństwa przy ludziach. A reszta jest miłym dodatkiem... Nie jest złośliwy.

Cytat:Popracuj 2-3 min i daj koniowi się popaść, znowu 2-3 min i znowu krótka przerwa itd. szybko koń załapie system i zacznie chętniej rpacować, będzie ci go łatwiej skupić na sobie jak ćwiczenia bęa trwac krótko. A potem możesz stopniowo wydłużyć ich czas


Dziękuję, pomyślałam o tym, ale nie byłam pewna poprawności tego kierunku myślenia. Tak zrobię jak piszesz Smile

Cytat:Co prawda wielu ludzi uważa, ze taknie wolno pozwolić koniowi, bo sie go 'rozpuści'. Ja uważam inaczej, jeszcze się nie spotkałam, by koń 'wykorzystał' cos takiego(o ile sie oczywiscie wie jak to wszytsko zrobić i nie jest to na zasadzie - koń mna targa na prawo i lewo to zsiade, bo widać nie chce bym na nim siedziała - akurat w takim monecie to nie najlepszy pomysł, bo uczy sie koni a- 'aha jak potargam tym na górze, to mnie zostawi w spokoju - czyli trzeba nim zawsze targać' Wink ).

Nie ze mną te numery i on o tym wie. To jest koń przyjazny i łagodny, jest zainteresowany pracą, ale wiadomo, ze bez aktywizacji to kiszka Smile


Zrobilam koniobowość i.. kiszka wyszła... 3 sfery raczej zrónoważone, pomiędzy ekstrawertykiem prawopółkulowym a introwertykiem... plus trochę ekstrawertyka lewopółkuluwego. Nic mi nie mówi to poza tym, że lepiej znam reakcje tego zwierza niż ten test Tongue

<t></t>
Małgorzata Wójcik
11-26-2009, 08:07 PM #28

Ania Guzowska Ja powiem jedno - uszanuj to, że koń chce odejść. Nie denerwuj się tym, nie smuć się. Nagradzaj go jak jest koło ciebie(jak podejdzie sam z siebie, jak nie ucieknie jak go puścisz - ale nie nęć go na zasadzie, że jak np nie chce podejsć to wyciagniesz marchewkę), a jak odchodzi to nie - ale nie złość się tym, nie myśl - ech on mnie nie lubi, itp to do niczego nie dorowadzi

No to tak robię. Jeśli z innych postów wyszło inaczej, to przepraszam, znaczy że się zakręciłam podczas pisania. Koń jak sam podejdzie, to czasem dostanie, podrapię go za uchem i zostawiam w spokoju, odchodzę do swoich spraw np. drągi przestawiam. Zdarza mu sie wtedy przyjść i obejrzeć co robię, ale nie nęcę go wtedy do siebie. No i nie martwię się "że mnie nie lubi", tylko że jak się boi, to nie dąży szukać bezpieczeństwa przy ludziach. A reszta jest miłym dodatkiem... Nie jest złośliwy.

Cytat:Popracuj 2-3 min i daj koniowi się popaść, znowu 2-3 min i znowu krótka przerwa itd. szybko koń załapie system i zacznie chętniej rpacować, będzie ci go łatwiej skupić na sobie jak ćwiczenia bęa trwac krótko. A potem możesz stopniowo wydłużyć ich czas


Dziękuję, pomyślałam o tym, ale nie byłam pewna poprawności tego kierunku myślenia. Tak zrobię jak piszesz Smile

Cytat:Co prawda wielu ludzi uważa, ze taknie wolno pozwolić koniowi, bo sie go 'rozpuści'. Ja uważam inaczej, jeszcze się nie spotkałam, by koń 'wykorzystał' cos takiego(o ile sie oczywiscie wie jak to wszytsko zrobić i nie jest to na zasadzie - koń mna targa na prawo i lewo to zsiade, bo widać nie chce bym na nim siedziała - akurat w takim monecie to nie najlepszy pomysł, bo uczy sie koni a- 'aha jak potargam tym na górze, to mnie zostawi w spokoju - czyli trzeba nim zawsze targać' Wink ).

Nie ze mną te numery i on o tym wie. To jest koń przyjazny i łagodny, jest zainteresowany pracą, ale wiadomo, ze bez aktywizacji to kiszka Smile


Zrobilam koniobowość i.. kiszka wyszła... 3 sfery raczej zrónoważone, pomiędzy ekstrawertykiem prawopółkulowym a introwertykiem... plus trochę ekstrawertyka lewopółkuluwego. Nic mi nie mówi to poza tym, że lepiej znam reakcje tego zwierza niż ten test Tongue


<t></t>

tomekpawwaw

Senior Member

380
11-26-2009, 08:55 PM #29
Ja w ogóle staram się przestrzegać w treningu zasady, aby nie pracować dłużej niż kilka minut i dawać koniowi częste odpoczynki. Konieczność utrzymania skupienia stanowi dla konia duży wysiłek "intelektualny" i szybko powoduje objawy zmęczenia. Pod tym względem koń podobny jest do małego dziecka, któremu trudno jest skupić uwagę na czas dłuższy.

<t></t>
tomekpawwaw
11-26-2009, 08:55 PM #29

Ja w ogóle staram się przestrzegać w treningu zasady, aby nie pracować dłużej niż kilka minut i dawać koniowi częste odpoczynki. Konieczność utrzymania skupienia stanowi dla konia duży wysiłek "intelektualny" i szybko powoduje objawy zmęczenia. Pod tym względem koń podobny jest do małego dziecka, któremu trudno jest skupić uwagę na czas dłuższy.


<t></t>

Małgorzata Wójcik

Junior Member

15
11-26-2009, 09:09 PM #30
zgadza się tomku, dziwne że umiem stosować to z siodła a z dołu to już gorzej. Ogólnie staram się robić lżejsze i cięższe rzeczy na przemiennie wraz z daniem spokoju, ale całosc po prostu trwa za długo najwyraźniej. Zobaczę w weekend, wracam do domu i do zwierza Smile

<t></t>
Małgorzata Wójcik
11-26-2009, 09:09 PM #30

zgadza się tomku, dziwne że umiem stosować to z siodła a z dołu to już gorzej. Ogólnie staram się robić lżejsze i cięższe rzeczy na przemiennie wraz z daniem spokoju, ale całosc po prostu trwa za długo najwyraźniej. Zobaczę w weekend, wracam do domu i do zwierza Smile


<t></t>

Strony (3): Wstecz 1 2 3 Dalej
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 3 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 3 gości