Koń uwiązany - jak go obejść?
Koń uwiązany - jak go obejść?
aa to stawia konia w zupełnie innym świetle
Kara też , pomimo "10 lat na kłębie" nadal potrafi się odsadzić, chociaż nie tak histerycznie , jak kilka lat temu... Na szczęście mam zamykane miejsce do czyszczenia wielkości bardzo dużego boksu, w którym po prostu nie wiążę koni i nie ma problemu. Oczywiscie odradzam takich praktyk jeśli nie ma się pełnego zaufania do zwierzaków, jednak ten sposób jest dla mnie wygodny a i dla koni bezstresowy - mogą sobie w zależności od "chęci" wyglądać na pastwisko, czy sprawdzić co się dzieje koło bramy , lub zajrzeć jednym okiem do paszarni :-)
Na marginesie na Darco - syna Karej - mówimu bumerang. Często wypuszczony , właściwie wygoniony z miejsca do czyszczenia - wraca za moment domagajac się towarzystwa - on chyba myśli , że jest człowiekiem, czego potwierdzeniem jest noszenie za mną np. plastikowych grabi , czy bata... ;-) Ulubioną zabawą Darco przy czyszczeniu jest rozwiązanie sznurka odgradzającego wyjście na pastwisko... Nie ucieka, tylko rozwiązuje i czeka aż znów będzie zawiązane (rozwiazywanie jest takie fascynujące ;-)) ale ten koń w ogóle jest jakiś "inny"
Ja jednak uważam że każdy końmusi umieć stać przywiązany. Dlatego z dużym uporem te odsadzające się klacze wiążę do czyszczenia. I efekt jest taki-jak ja czyszczę-nie ma sprawy. Jak ktoś inny-może jednak nie..... Ale udało nam się dojść do tego że jak się nawet która odsadzi i urwie to ją przyczepiam od razu z powrotem i wtedy już stoi....
no ja tez dbam o to, zeby konie jednak znały smak wiązania, przydac to sie moze czasami.
Wiązemy wiec ot, tak dla zabawy bardziej niz w konkretnych celach. Chociaz jak np, ktos obcy ma siodlac klaczke to ja ją wiąże bo rożnie wtedy bywa...jeszcze sie nie odsadziła.
Odsadzila sie za to raz...na samiutkim początku, nie sądzilam, ze kon 4 letni nie ma pojecia nic a nic na temat wiazania. Jak dobrze, ze uwiaz pękl, bo do wezla bezpieczenstwa bym nie podeszła, tak szalala. Waliła glowa w drąg...pierwszy raz w zyciu widzialam cos tak strasznego....wrrr. Jak w horrorze.
Ale w takiej sytuacji to czy przed uwiazem czy za zadem czy z boku....oj lepiej w ogole sie nie zbilizac. Kurcze, juz zapomnialam o tamtej sytuacji!
Pisałam o tym bo niestety dośc często spotykam się ze stwierdzeniem "Ten koń się nie da uwiązać". I niestety w większości wypadków wynika to ze złrgo postępowania z koniem....
Ale skończmy off top
z obcymi końmi trzymam dystans i nie wiem dlaczego ale jakoś staram się zawsze przechodzić z tylu na troszkę więcej niż odległość końskiej nogi choć zdarza mi się z przodu jeśli nie ma przejścia. wtedy zwracam uwagę konia na siebie i raczej moje przejście asekuruje ręką przy kantarze konia. taka moja trauma z dawnych lat kiedy przechodząc koń próbował się wspiąć. notabene właściciel zarzekał sie ze koń jak najbardziej spokojny i można swobodnie przejść/ :lol:
u swojego konia przechodzę tak jak mi wygodniej. i sam się ustawia pode mnie. :wink: ale to tak jak powiedzieliście z własnym koniem jest trochę inaczej. :wink:
Ja w koło swojej chodzę jak chce czuje się bezpiecznie ale jeżeli dzie o obcego konia ide za zadem daleko daleko.
Ja w ogóle konia do czyszczenia wiążę rzadko. Ale tak czytając ten wątek uświadomiłam sobie, że dawniej, jak zaczynałam przygode z końmi, to nie lubiłam w ogóle przechodzić za zadem, tylko z przodu zawsze, a teraz odwrotnie - bliziutko za zadem z ręką na koniu, z przodu mam awersję, ZWŁASZCZA, kiedy koń uwiązany jest. I nie wynika to z żadnych konkretnych doświadczeń, po prostu tak jakoś mi się nawyk wyrobił. (może po rpostu za mało miejsca miałąm :twisted: ) I szczerze mówiąc - rzadko kiedy zmieniam to przy obcych koniach - do tej pory bez problemów. Oczywiście również, tak jak Wy, obserwuję zachowanie konika, jego nastrój i staram się "czytać", co do mnie mówi. Że o eleganckim przywitaniu i kulturalnym wchodzeniu w końską strefę osobistą nie wspomnę, bo to chyba dla nas wszystkich jest oczywiste
A jeśli podejść do tego zdroworozsądkowo, to chyba jednak - u akceptującego naszą obecność konia - za pupcią lepiej, bo jeśli np. uwiązany jest prz żłobie i zrobi sobie kroczek naprzód? albo po prostu "poprawi się", przestąpi z nogi na nogę, może nas łatwo popchnąć i przewrócić. Z resztą mój Trener ukochany zawsze mówił mi, żeby nie stawać przed koniem - ostatecznie jak się płoszy rusza zazwyczaj naprzód, nie nazad. A dla tych co sie nie zgadzali z tym twierdzeniem była historyjka (z życia wzięta), o panu, co go koń na dyszel wziął, bo właśnie czegoś się przestraszył, a pan zamiast z boku, stał z przodu, trzymając go... (niby nie jest to sytuacja taka sama, ale analogiczna przecież, więc wydał mi się ten przykład adekwatny )
Jeśli zaś widzę, że koniś niezbyt zadowolony jest z całej sytuacji, to zrobiłabym tak, jak radzi Małgosia - odwiązałabym cofnęła 2 kroki, przeszła i przywiązała znowu.
PS Martyna, gdzie znalazłaś takie reguły? Nigdy się z nimi nie spotkałam, a to ciekawe jest. W sumie, to wychodzi na to, że ktoś to policzył, jaka jest częstość "ataków" przodem lub tyłem i jak zależy od płci... wow, szacun.
a temat odsadzania się widzę znów wraca, mnie tez cały czas męczy i ma kolejne pytanie, ale już zadam je w wątku o odsadzaniu się, żeby tutaj bałaganu nie robić
PS Wybaczcie, że sie tak rozpisałam, ale temat niby prosty i oczywisty, a jak widać, nie do końca...
Julio, to nie jest ściśle mówiąc częstotliwośc "ataków", tzn. ogiery faktycznie atakują i robią to przodem, natomiast klacze uciekają i wtedy kopią (zadem) - u nich jest to głównie akt obrony. A jeśli chodzi o statystyki - wystarczy poobserwowac przez chwilę stado ogierów i stado klaczy na pastwisku
Ha! Idealnie to Noro napisałaś
To żadna tam statystyka, to normalne końskie zachowania. A skąd to wzięłam? A bo ja wiem? A pamiętasz, kto Cię nauczył prowadzić konia z lewej strony? Bo ja nie ale pamiętam regułę. Co nie znaczy, że się do niej stosuję, bo koń się lepiej rozwija, kiedy wszystko robimy z jego obydwu stron.
a, wiesz, że pamiętam? Byłam po prostu ciekawa, czy to jakaś ogólnie przyjęta zasada, której nie znam, którą gdzieś przeoczyłam.
Co do statystyki - ja tam ostatnio lubię mieć "podstawy naukowe", może stąd taki mały żarcik
Ale tak serio, wydało mi się to ciekawe, bo nigdy wcześniej z tak przedstawioną regułą się nie spotkałam. I zgoda, co do uzasadnienia (to jakby oczywiste, skąd się taki podział wziął) ale szczerze mówiąc, troszkę mnie w odniesieniu do tej sytuacji to zalecenie (narzucenie różnego postępowania w zależności od płci) nie przekonuje, bo przecież ogiery też mogą sie spłoszyć i kopnąć, a klacze być niebezpieczne en face, niekoniecznie "po ogierzemu" atakując, ale np podszczypując w poszukiwaniu smakołyków, nie sądzicie?
Jak pamiętasz to znaczy, że jesteś młodsza ode mnie
Reguła regułą, co nie znaczy, że jak przechodzisz za ogierem to już możesz nie uważać, bo on nigdy nie kopie. Statystycznie jest bezpieczniej, ale wiadomo jak to ze statystyką... Dlatego i tak i tak trzeba uważać. Poza tym ja zawsze przechodzę z tyłu czy klacz czy ogier czy wałach czy nawet krowa 8)
no, było to jakieś naście lat temu, ale zrobiło to na mnie ogromne wrażenie! w ogóle dobrze pamiętam początki końskie, bo tak długo o tym marzyłam, że się niemal każda chwila we łbie dobrze zapisała