Koń uwiązany - jak go obejść?
Koń uwiązany - jak go obejść?
Pytałam o to na forum, gdzie przeważa młodzież młodsza, zapytam i tu:
Sytuacja: koń uwiązany. Chcemy przejść na jego drugą stronę. Jak to robimy:
1. Przechodząc pod uwiązem (czyli z przodu konia)
2. Przechodząc za zadem konia
Swoją odpowiedź proszę krótko umotywować. I nie chodzi mi jak to robicie będąc ze swoimi końmi (te znacie i możecie nawet przechodzić pod ich brzuchami). Chodzi mi o to co byście zrobili będąc w towarzystwie konia Wam nieznanego.
Zależnie od tego, jakie koń robi na mnie wrażenie. Jeśli jest wyluzowany i spokojny pewnie zagadałabym do niego i przeszła za zadem, dotykając go ręką (najpierw ręka i głos - później idziemy). Jeśli byłby młody, albo niespokojny albo coś by mi się w nim nie spodobało przeszłabym przodem.
Jeśli się spieszę, a jest wąskie przejście często biorę na siebie ryzyko (jestem go świadoma) i przechodzę tyłem. Zwykle jednak staram się robic to z przodu - wydaje mi się, że taka sytuacja jest bardziej komfortowa dla konia i dla mnie.
rowniez podobnie ja bym zrobila, jesli nieznany konik to staralabym sie przejsc przodem.. chyba ze sytucja, miejsce zmusiloby mnie do przejscia z tylu, najpierw glos i najlepiej caly czas trzymajac reke na koniu przeszlabym za zadem... ;] no chyba ze konik dobrze znany to jak potrzeba i jak wygodnie.. ale jak ktos nowy przychodzi to mimo ze znam konie i im ufam zawsze prosze zeby przechodzili pod uwiazem albo 3/4 metry za koniem i zawsze uprzedzali glosem swoja obecnosc.. no bo nam wiadomo ze jak stoi to i sobie przysnac moze ale niektorzy takich informacji nie posiadaja wiec jak ktos to rzekl "bezbieczenstwo przede wszystkim!!!"
Raczej obejdę z tyłu, idąc tuż-tuż za koniem, przesuwając ręką po górze zadu. Ale nie mówię, że to dobre zawsze i wszędzie, jeśli koń reagowałby wyjątkowo źle na przesuwanie się w stronę jego zadu, rozważyłabym przejście pod szyją.
Przy przechodzeniu tuż za zadem, nawet jeśli koń zechce kopnąć, to człowieka odepchnie raczej - bo kopyto nie nabierze rozpędu. Ręka dotykająca konia po pierwsze informuje go, gdzie jest człowiek, a po drugie pozwala do pewnego stopnia wyczuć, jeśli koń zacznie się spinać.
Przy przechodzeniu pod szyją człowiek przez chwilę jest w dość bezbronnej pozycji, mało widzi, twarz ma bliżej przednich końskich nóg, ma mało miejsca.
Gdyby koń nie był uwiązany, przeszłabym raczej przodem - ale nie schylając się. Przesunęłabym głowę konia na bok (w moją stronę), zrobiła sobie w ten sposób miejsce i przeszła.
Offtopikując jeszcze bardziej (ale to chyba nie jest zupełnie bez związku, bo przecież nasze bezpieczeństwo zależy również od wrażenia, jakie wywrzemy na koniu), pamiętam, że koń uwiązany też ma swoją strefę osobistą. I że jak się ją nieuprzejmie narusza, to się robi bardziej na nie. Czyli od samego początku - podejść do głowy konia, dać się powąchać, nie pchać się bez uprzedzenia w strefę osobistą (i w newralgiczne strefy).
DuchowaPrzygodanora Zależnie od tego, jakie koń robi na mnie wrażenie.
no dokladnie tak...
a gdyby cos mi sie nie podobało to bym poprosila Tez- ja zeby przeszła pierwsza jako osoba zapewne swietnie obeznana w temacie.
DuchowaPrzygodanora Zależnie od tego, jakie koń robi na mnie wrażenie.
no dokladnie tak...
a gdyby cos mi sie nie podobało to bym poprosila Tez- ja zeby przeszła pierwsza jako osoba zapewne swietnie obeznana w temacie.
a, właśnie mi sie przypomniało, ze jakis miesiac temu mialam robotnikow do zalewania betonu i oni przyjechali furmanka zaprzeżona w konia zimnokrwistego.
Potem ten kon stal uwiazany na moim podworku.Mial straszne kopyta to zapytalam dlaczego nie rozczyszczja, a oni na to, ze dlatego, ze kon kopie. I ze w ogole boją sie podchodzic do zadu. Bo raz ktos podszedl to w szpitalu wyladowal.
ja nie wiem jak to jest: ale troche pobylam kolo konia , a zaraz potem chodzilam kolo zadu i od przodu i z boku, nic nie chcial kopac. Raczej byl zainteresowany, jak znajde zdjecia to wstawie bo ciekawy wzork mial. Jakby usypiac chcial, ale spod tego usypiania mimo wszystko wystawala uwaga kompletnie pozbawiona agresji. Czujnosc jakas drzemiaca na pograniczu zaufania i ucieczki. Nie przekraczajaca granic deliktanosci...no , nie wiem jak to nazwac?
A czasami jest tak, ze kon-mowi wlasciciel -bardzo grzeczny...a ja mam jakies obawy i tak bym nie chodzila juz. I mimo, ze wzrok konia ok.
Nie mam bladego pojecia od czego to zalezy ostatecznie w kazdej sytuacji:
ogolnie to moge powiedzic , ze od konia tylko. I od tego jak mi odpowiada na moje jakies tam do niego gadanie. Ale jest COS jeszcze, czego sama nie kapuje. I to cos sprawilo, ze bezpiecznie wychowalam sie doslownie miedzy konskimi kopytami!
Dlatego nie znam jedoznaczej odpowiedzi na Twoje pytanie.
Tez_ja A co do wypowiedzi: "Zależnie od tego, jakie koń robi na mnie wrażenie." znaczy jak?
Tez_ja A co do wypowiedzi: "Zależnie od tego, jakie koń robi na mnie wrażenie." znaczy jak?
noraTez_ja A co do wypowiedzi: "Zależnie od tego, jakie koń robi na mnie wrażenie." znaczy jak?
Mnie również będzie trudno jednoznacznie odpowiedziec na to pytanie. Są takie w miarę uniwersalne znaki, że koń jest poddenerwowany:
noraTez_ja A co do wypowiedzi: "Zależnie od tego, jakie koń robi na mnie wrażenie." znaczy jak?
Mnie również będzie trudno jednoznacznie odpowiedziec na to pytanie. Są takie w miarę uniwersalne znaki, że koń jest poddenerwowany:
ja zazwyczaj przechodze za zadem, jak najbliżej (wtedy mniejsza siła kopnięcia w razie niespodziewanej reakcji) cały czas dotykając reką konia. Pod szyją nie lubie przechodzić jak konia nie znam lub jest zdenerwowany, bo wtedy sie wchodzi w martwy punkt i kon nas chwilowo nie widzi, ale bardziej niebezpieczne jest to, ze jak sie schylimy pod uwiazem, a koń się czegoś spłoszy (znajdujemy sie w strefie niebezpiecznej) to mozemy zostac niefortunnie zdeptani.
Jeśli nie znam konia to myślę że bespieczniej jest przejść pod jego głową, ale oczywiście przytrzymując jego głowe ręką zeby nie mógł uderzyć nad ganaszami lub ugryzć.
A ja nie lubie przechodzić pod szyją uwiązanemu koniowi-o ile zachowuje sie niepewnie. Mam w stajni taka rodzinkę-aktualnie klacz 7 letnia i jej 3 letnia córka-które za nic w świecie nie pozwolą obcemu przejść pod szyją. Jedna i druga natychmiast się odsadzi.... Ostatnio był w stajni człowiek obcy dla koni, przyjechał na jazdy. Praktykował on u podkuwacza ma swoje konie, zresztą jeździ całkiem z sensem-słowem-sroce spod ogona nie wypadł. No i patrzył jak ja sobie szykuje tą młodszą do pracy-wtedy były to pierwsze lekcje pod jeźdźcem. Podszedł do niej, pogłaskał ja. Wszystko ok, ale stała w postawie "czujna". wziął jej nogi-no ewentualnie mogę się zgodzić.... Po czym chciał ją pogłaskać po głowie-a potem łapałam konia....
Gdyby spróbował przejść jej pod szyją to mógł być z tego wypadek....
A za zadem może przejść każdy-z tyłu ona ewidentnie nie czuje się zagrozona...
Jak koń się zachowuje zdecydowanie nerwowo to albo go odepnę i przejdę przed nim, trzymając za kantar, albo wyjdę(zwłaszcza w wąskim stanowisku) i spróbuję przekonać konia żeby się nastąpił stojąc poza stanowiskiem i po prostu wejdę z drugiej strony.
Ja znam zasadę:
* ogier atakuje zazwyczaj przodem, więc bezpieczniej za zadem przechodzić
* klacz zazwyczaj kopie, więc bezpieczniej przodem
A ja wolę za zadem konia, zawsze można go troszkę przesunąć, jak nie ma miejsca, a przodem zazwyczaj można, ale jak się człowiek mocno schyli... I to mi się kojarzy z utratą kontroli nad tym co się dzieje... poza tym nie dość, że naruszamy strefę osobistą konia, to jeszcze pokazujemy mu, że nie mamy nic przeciwko, że on ma głowę nad nami... A potem takie kwiatki jak u nas w rekreacji wychodzą, że koń podchodzi do instruktorki i głową jej przywali w jej głowę, bo przecież ona nie raz swoją pchała pod jego głowę, to co to za problem? Tyle że nie wycelował nad i przyrżnął mocno...
Ale jak koń nerwowy, podryguje czy próbuje się odsadzać, to po prostu nie przechodzę tylko czekam aż go zabiorą.
wiesz Martynko, kurde, ja bardzo często mam glowę pod głową Nahajki...hihi. Ale uwazamy, uwazamy...
Zreszta pewno bedziesz miala okazje przekonac sie jaki to koń!
Jak odwiedzaja mnie osoby panicznie bojące sie koni to młoda swoim zachowaniem powoduje, ze akurat do niej podchodza i przy niej czuja sie bezpiecznie. I te osoby czesto same sa zszokowane,jak to sie stalo, ze dotknęły konia, ba, nawet pogłaskały po zadku!!! :lol: Bo przeciez przez tyle lat nie były w stanie do żadnego siersciucha sie zblizyc.
Wracajac do tematu....zarowno klacz jak i wałach jak i ogier moga pominac zasady i zaatakowac czy przodem czy tyłem, czy bokiem- jezeli zechca.. Jakbym czuła, ze cos takiego moze jednak sie zdarzyc to tez bym poczekala, az konika zabiora :wink:
Ciekawe czy Tez-ja by z nami poczekała??????????Zawsze to mniej nudno by bylo hahaha