Historia pewnego końca, czyli uważajcie przy doborze trenera
Historia pewnego końca, czyli uważajcie przy doborze trenera
Darco znacie
Koń urodzony 4 lata temu, długa linia, niezły ruch, prospekt ujeżdżeniowy... moja mała własna duma... Koń - przyjaciel, urodzony u mnie, ufny, "odnerwiony" , łobuz ale słodki łobuz...
Rósł sobie na pastwiskach, a kiedy już był wystarczająco duży i mocny aby wsiadać - wsiadłam... Kilka pierwszych mikro - jazd na sznurkach. Super, bezproblemowo, bez bryków, płoszeń - aż dziw, że od razu zaakceptował jeźdźca i pomoce - ot tak, jakby całeż życie nic innego nie robił. I tak sobie od razu pomyślałam: ja nie pokażę go dobrze na czworoboku, poza tym sędziuję - warto znaleźć mu jeźdźca z doświadczeniem, który może nawet pokaże go na Mistrzostwach Polski Młodych Koni - a co...
I tak po stosunkowo krótkich poszukiwaniach znalazłam ją - jeźdźcę, którą niejednokrotnie widziałam na zawodach. Zawsze poprawne programy, ładny rysunek - przyjemny obrazek. Spotkanie i decyzja o wyborze jeźdźca - trenera. Przestałam wsiadać - ot czasami na sznurkach, czy wędzidle do lasu na spacer. Koń miał być trenowany i przygotowywany do zawodów na spokojnie, bez nerwów, bez wielkich aspiracji i pośpiechu... Początku super - koń szybko się uczył i na prawdę poza tym, że brakowało mu równowagi pod jeźdźcem - jak to młodzikowi - obrazek treningów był przyjemny... W pełni zaufałam trenerce ale po jakimś czasie z koniem zaczęły się problemy. Zaczął się "stawiać" , brykał, zrobił się mniej przyjemny w obsludze, ale pierwsze towarzyskie L2 poszedł nieźle tuż przed ukończeniem 4go roku życia... Problemy połozyłam na karb przetrenowania i za dużych wymagań jak na ten wiek i tak koń dostał 3 czy 4 miesiace kompletnej laby - pastwiska i spacerki w ręku do lasu - to wszystko. Po tym czasie znów lonże, przygotowanie do jeźdźca i treningi. Początek znów spokojnie bez problemu, ale kłopoty zaczęły się tym razem szybciej. Niejednokrotnie nie widziałam treningów (byłam w pracy), ale byłam przekonana , że po prostu ma młodzieńcze "odpały energetyczne" nie problemy stricte psychicznem, czy fizyczne. W pełni ufałam trenerce... hm teraz wiem, że nie powinnam była
Problemy coraz większe, ale pomysł, aby 1,5 tyg przed zawodami otwarcia sezonu pojechać na konsultacje z szanowana trenerką ujeżdżeniową... Na konsultacjach prawdopodobnie było jeszcze gorzej. Koń co prawda nie boi się zmieniać stajni, ale chodził źle - bardzo źle, chociaż moja trenerka mówiła co innego. Dzień przed zawodami i miesiąc przed eliminacjami do MPMK decyzja trenerki: mam dosyć konia, nie będę z nim pracować, nie jadę jutro zawodów... Zabrałam go oczywiście natychmiast, pomimo innej sugestii.
I tak zostaliśmy z Darco sami. Ja - "głupsza od parapetu" , kiedyś pewna tego, że koń w dobrych rękach na pewno da radę pójść zawody... Darco - znerwicowany, nawet w obłudze bojący się podniesionej ręki... Wiem, swoją decyzją zrobiłam mu krzywdę. Wiem, że wynikało to z mojej głupoty - było pilnować KAŻDEGO treningu. Po czasie dowiedziałam się, że koń niejednokrotnie chodził np. tylko na lonży - 10 minut z galopadami i "po robocie" (a miał chodzić 45 min pod siodłem i za to płaciłam)... Niejednokrotnie trening w siodle trwał 30 min z siodłaniem i czyszczeniem... Szkoda, że dowiedziałam się tego wszystkiego po roku pracy i płacenia niemałych w sumie pieniędzy. Bardzo mi przykro, bo nie dośc, że wyrzuciłam pieniądze w błoto, to jeszcze w pewnym sensie świadomie zrobiłam krzywdę Darco. Co więcej na MPMK nie mamy najmniejszych szans. Koń potrzebuje totalnego "restartu" czyli na razie laba, potem tereny na długiej wodzy - póki nie zaakceptuje jeźdźca i nie zaufa znów - nie ma co w ogóle pracować... A odbudowa zaufania moze potrwać długo...
Z tzw środowiskowych plotek dpowiaduję się dopiero teraz jaki to mój zwierz jest zły, źle wychowany, nawet w obsłudze idiota - hm ciekawe w takim razie jak radzi sobie z nim mój ocjciec, który o koniach ma marne pojęcie i robi wiele błędów "ciałem" (ustępuje od nacisku). Dowiaduję się, że to wszystko moja wina, że koń beznadziejny, heh szkoda, że trenerka nie doszła do takich wniosków kilka miesięcy psucia Darco i kilka tysięcy złotych wcześniej
Nie piszę tego, aby się wyżalić... no dobra trochę na pewno ;-) Ale uważajcie przy doborze trenerów - szczególnie dla swoich młodych koni. I nie ufajcie ludziom, którym płacicie, bo jak widać pieniądze bywają niejednokrotnie ważniejsze od koni :-(
Celowo nie podaję nazwiska, bo to i tak nic nie zmieni. Nie umniejszam również w żaden sposób umiejętności trenerki - nadal uważam, że dobrze jeździ, ma rękę do koni. Jednak widocznie pieniądze zaciemniają obraz trenowanego konia a pojawiające się problemy bywają nie do przeskoczenia...
Po przemyśleniu: w przypadku, kiedy trenerka trafi na konia, z którym się zgrywa - pasuja sobie nawzajem na prawdę miło na nich patrzeć. Z Darco się nie udało niestety zgrać a ja nie chciałam tego widzieć, zatem to niestety moja wina...
Malgosiu straszne jest to co napisalas. nie powiem ze nie jestem w szoku.
ale i tak mimo "chodzacej opini"- Darka" kocham' :wink: :lol:
bedzie dobrze - zobaczysz. masz reke do koni a Darko to kawal fajnego inteligentnego chlopaka. wroci szybko na ten dobry tor;- jestem tego pewna
A co do trenerow. no coz bardzo czesto cos co kiedys bylo pasja staje sie rutyna i niektorzy zapominaja z jakich powodow zaczynali. Trzymam kciuki zeby wybor nastepneo trenera byl trafny w 100% i ta wlasnie druga polowka dla Darka i Ciebie
Niestety sytuacje podobne do tej która opisałaś- branie pieniędzy za "nicnierobienie z koniem" - jest dość powszechne. A przynajmniej ja spotkałam się z tym nie raz.... Nie dotyczyło to tylko młodych koni- choć bardzo często. Właściciel/ hodowca wiedząc, że ma dośc dobrego konia i znając swoje umiejętności szukał doświadczonego fachowca, który zajeździ czy będzie trenował konia. Kase płacil, często niemałą a koń np stał większość czasu w boksie, ewentualnie wychodził na powiedzmy 2 godzinki na padok i to wszystko...albo był dawany do " pojeżdzenia" innym ,zwykle słabszym żeby nie powiedziec dość przypadkowym" osobom. Raz na jakiś czas "trener" wsiadał i dawał "szkołę życia" koniowi... Jak w któryms momencie zaczynały się kłopoty z koniem- buntował sie czy po prostu nie odnosił spodziewanych sukcesów, nie robił postepów to zaczynało sie "szukanie dziury w całym" a to koń jest za nerwowy, a to za tepy, a to niereformowalny wariat, a to nie skacze bo boi sie kolorów itp itd. czasem żal było patrzec - na konia bo w sumie często nie wiedzial o co wszystkim po kolei chodzi, i właściciela, który naiwnie płacił za treningi...
Był okres że dorabiałam sobie praca z młodymi końmi- jakoś wydawało mi się, że moge, że mam na tyle duże umiejetności. Pracowałam sobei z końmi powolutku, bez pośpiechu, wszystko starałam sie oprzeć na wzajemnym zaufaniu, małych kroczkach na przód. Potem czesto miałam wyrzuty sumienia w stosunku do konia- ze mną "bawił" się na spokojnie i bez stresu a potem trafiał doludzi, którzy koniecznie chcieli wszystkiego teraz zaraz i natychmiast, wyżej, szybciej i w ogóle to najlepiej jutro jechac na wielkie zawody.... dziś uważam, że mam za małe umiejętności na na prawde profesjonalną prace z młodym koniem, no i nie chcę też brac udziału w "szybkim robieniu koni".
Dobrze, że znam osoby, które na prawde dobrze jeżdża, maja fajne podejście do koni i potrafia naprawdę dobrze przygotować młodego konia. Jeśli podejmą sie treningu- robia to profesjonalnie i odpowiedzialnie. Mam cicha nadzieję, że z czasem spotkam takich osób więcej.
Tak było 20 lat temu i tak pewnie będzie za 20 lat .... Po prostu przyszło nam niestety żyć w takim kraju
Kraj krajem, ale Tomku sama jestem sobie , właściwie Darco , winna. Chyba nie chciałam widzieć problemów kiedy się pojawiły i szukałam winy TYLKO w koniu
Co do "zostawienia nas" dzień przed zawodami - bez komentarza...
to nie jest WINA tylko błąd!
ja tez ufam ludziom, mimo, ze czasami zawodza....ale ufac warto bo wiekszosc ludzi jednak nie zawodzi.
po prostu trzeba tylko sprawdzic na ile dany człowiek jest w stanie spelnic nasze oczekiwania!
tam gdzie w gre wchodza pieniadze to niestety w momencie gdy ktos sobie nie radzi jednak, to szuka nerwowo zlych rozwiazan....nie warto zostawiac go wtedy samego!!!Gdybys byla to moze trenerka musialaby sie przyznac, ze nie jest w stanie z tym konikiem jeszcze na te zawody wypracowac odpoiwedniej formy..?
Ja też popełniłam wiele błędów w życiu, np. oddałam konia do zajeżdżenia "fachowcom". Czuję to w nim do dziś.
Ale cieszę się w pewnym sensie, bo jestem teraz o "tyle" mądrzejsza.
Dlatego podoba mi się program PNH.
Nadal nie idę i nie pójdę drogą PNH w pełni, ale mam w tym momencie na myśli geniusz programu z założenia:
Niech Twoim sędzią i trenerem będzie Twój koń, bo Ty go znasz najlepiej.
Linda Parelli mówiła, że zanim poznała Pata jeździła wiele lat z "trenerem" ale nie była w stanie niczego zrobić samodzielnie.
Wierzę, że obecnie cały świat "klasyczny" idzie w stronę takiego szkolenia, które uczy samodzielnej oceny tego, co jest dobre, a co złe.
Wydaje mi się że w całej tej sprawie to nie tyle brak umiejetnosci trenerskich/jezdzieckich jest problemem co nieeteyczne zachowanie tej trenerki-zarówno w stosunku do konia jak i do właścicielki.
Jerśli nie dawała sobie rady z konierm to należało o tym powiedzieć wcześniej!
Jeśli nie poinformowała właściciela że coś w treningu przebiega źle-że współpraca konia się pogarsza, jesli koń był udostępniany osobom trzecim-to jest moim zdaniem niedopuszczalne! Nigdy w życiu nie zrobiłabym nic z pensjonatowym koniem bez wiedzy i zgody właściciela!
Nawet jesli uważam że ktoś robi coś źle albo bez sensu to po prostu o tym mówię-ale to jest czyjś koń i ten ktos ma pełne prawo decydować co chce z nim zrobić-i kto ma na nim jeździć!
Nieporozumienia różnego rodzaju się zdarzają, bywa też tak że właściciel konia oczekuje cudu-mam w miesiąc przygotować surowego konia dla osoby nie umiejącej jeździć!
Bo jak wiadomo najlepiej kupić dziecku źrebaczka!
Czasem też bywa tak że ja się dogaduję z jakimś koniem po prostu doskonale, ale zdaję sobie sprawę że właściciel się z tym koniem nie dogada-i bardzo często nie daje sobie tego wytłumaczyć.
Jak ktoś daje konia w trening na krótko-np na miesiąc-to zawsze uprzedzam-po miesiącu to JA na tym koniu będę jeździć....
Natomiast tu była zupełnie inna sytuacja-koń miał być przygotowany do startu w określonej imprezie, gdzie programy dla 4 latków nie są jakieś szczególnie wymagające, wystarczy pokazać konia spokojnego dobrze idącego i w miarę ustawionego-luźnego w ruchu! Nie ma tu konieczności uczenia konia elementów! Więc co tu było do zepsucia?
To jest niestety sytuacja z którą się nie raz spotkałam-w rozmaitych okolicznościach-a to jest młody koń w treningu-dajmy go do jazdy jakiemuś dzieciakowi......
Współczuję......
Przyznam że mnie by chyba szlag trafił.....
Magda Pawlowicz Wydaje mi się że w całej tej sprawie to nie tyle brak umiejetnosci trenerskich/jezdzieckich jest problemem co nieeteyczne zachowanie tej trenerki-zarówno w stosunku do konia jak i do właścicielki.
(...)
jesli koń był udostępniany osobom trzecim-to jest moim zdaniem niedopuszczalne!
Magda Pawlowicz Wydaje mi się że w całej tej sprawie to nie tyle brak umiejetnosci trenerskich/jezdzieckich jest problemem co nieeteyczne zachowanie tej trenerki-zarówno w stosunku do konia jak i do właścicielki.
(...)
jesli koń był udostępniany osobom trzecim-to jest moim zdaniem niedopuszczalne!
To raczej ja się nieprecyzyjnie wysłowiłam-chodziło mi o to że spotkałam się z taką sytuacją(byłam świadkiem jazd) ze koń powierzony w trening był dawany do jazdy jakimś dzieciakom. Chodziło mi o takie ogólne podsumowanie-wiele osób przyjmuje konie w trening a potem podchodzi do tego bardzo niefrasobliwie.....
Czesc Darco, trzymaj tak dalej! Z tego, co napisala twoja zywicielka-wlascicielka wynika, ze mimo uplywu 4 lat wciaz jeszcze do niej nie dotarlo, ze jestes silnym, duzym koniem, a nie slodkim lobuzem, niegrzecznym chlopcem...musisz miec niezly ubaw!!! Mimo tak mlodego wieku juz wiesz, jak ustala sie hierarchie w stadzie. W sumie niezle sie ustawiles... prawdopdobnie dzieki temu do konca zycia juz nic wiecej nie bedziesz musial robic. W prawdzie slyszalem o kilku przypadkach, w ktorych niektore z nas podporzadkowaly sie i uznaly dominacje czlowieka na zasadach wzajemnego zaufania i RESPEKTU, ale nie wiem czy w to wierzyc... Jedyne na co musisz sie przygotowac, to dlugie nudne spacery na dlugiej nudnej wodzy, ale da sie wytrzymac :wink: Twoja historia pokazuje, ze wbrew pozorom wcale nietrudno podporzadkowac sobie te dwunozne czlowieki.
Pozdro i szacun!
NN
Jack Czesc Darco, trzymaj tak dalej! Z tego, co napisala twoja zywicielka-wlascicielka wynika, ze mimo uplywu 4 lat wciaz jeszcze do niej nie dotarlo, ze jestes silnym, duzym koniem, a nie slodkim lobuzem, niegrzecznym chlopcem...musisz miec niezly ubaw!!! Mimo tak mlodego wieku juz wiesz, jak ustala sie hierarchie w stadzie. W sumie niezle sie ustawiles... prawdopdobnie dzieki temu do konca zycia juz nic wiecej nie bedziesz musial robic. W prawdzie slyszalem o kilku przypadkach, w ktorych niektore z nas podporzadkowaly sie i uznaly dominacje czlowieka na zasadach wzajemnego zaufania i RESPEKTU, ale nie wiem czy w to wierzyc... Jedyne na co musisz sie przygotowac, to dlugie nudne spacery na dlugiej nudnej wodzy, ale da sie wytrzymac :wink: Twoja historia pokazuje, ze wbrew pozorom wcale nietrudno podporzadkowac sobie te dwunozne czlowieki.
Pozdro i szacun!
NN
Jack Czesc Darco, trzymaj tak dalej! Z tego, co napisala twoja zywicielka-wlascicielka wynika, ze mimo uplywu 4 lat wciaz jeszcze do niej nie dotarlo, ze jestes silnym, duzym koniem, a nie slodkim lobuzem, niegrzecznym chlopcem...musisz miec niezly ubaw!!! Mimo tak mlodego wieku juz wiesz, jak ustala sie hierarchie w stadzie. W sumie niezle sie ustawiles... prawdopdobnie dzieki temu do konca zycia juz nic wiecej nie bedziesz musial robic. W prawdzie slyszalem o kilku przypadkach, w ktorych niektore z nas podporzadkowaly sie i uznaly dominacje czlowieka na zasadach wzajemnego zaufania i RESPEKTU, ale nie wiem czy w to wierzyc... Jedyne na co musisz sie przygotowac, to dlugie nudne spacery na dlugiej nudnej wodzy, ale da sie wytrzymac :wink: Twoja historia pokazuje, ze wbrew pozorom wcale nietrudno podporzadkowac sobie te dwunozne czlowieki.
Pozdro i szacun!
NN
Jack (...) Z tego, co napisala twoja zywicielka-wlascicielka wynika, ze mimo uplywu 4 lat wciaz jeszcze do niej nie dotarlo, ze jestes silnym, duzym koniem, a nie slodkim lobuzemHm dotarło niejednokrotnie. O dziwo ów "silny i duży koń" nie sprawia najmniejszych problemów na codzień, co więcej radzi sobie z nim mój ojciec, który z końmi ma niewiele wspólnego...
Jack (...) prawdopdobnie dzieki temu do konca zycia juz nic wiecej nie bedziesz musial robic. Jedyne na co musisz sie przygotowac, to dlugie nudne spacery na dlugiej nudnej wodzyRzeczywiście tereny na młodym koniu na luźnej "nudnej" wodzy są dla koni co najmniej okrutne. Lepiej chodzić codziennie w ustawieniu po zamkniętej ujeżdżalni lub hali - byle z dala od lasu, bo w lesie jest koniowi nudno a jeźdźcowi... strasznie (?) W lesie nie da się pracować, można tylko "się wozić" a ja nie mam najmniejszego pojęcia o pracy z końmi, na co z resztą wskazuje lichy poziom ujeżdżenia jego matki...
Jack Twoja historia pokazuje, ze wbrew pozorom wcale nietrudno podporzadkowac sobie te dwunozne czlowieki.lub pokazuje, że tzw profesjonalne ręce nie zawsze są prawidłowym wyborem , bo nie tylko umiejętności, ale i charaktery warto dobierać rozsądnie.
Jack (...) Z tego, co napisala twoja zywicielka-wlascicielka wynika, ze mimo uplywu 4 lat wciaz jeszcze do niej nie dotarlo, ze jestes silnym, duzym koniem, a nie slodkim lobuzemHm dotarło niejednokrotnie. O dziwo ów "silny i duży koń" nie sprawia najmniejszych problemów na codzień, co więcej radzi sobie z nim mój ojciec, który z końmi ma niewiele wspólnego...
Jack (...) prawdopdobnie dzieki temu do konca zycia juz nic wiecej nie bedziesz musial robic. Jedyne na co musisz sie przygotowac, to dlugie nudne spacery na dlugiej nudnej wodzyRzeczywiście tereny na młodym koniu na luźnej "nudnej" wodzy są dla koni co najmniej okrutne. Lepiej chodzić codziennie w ustawieniu po zamkniętej ujeżdżalni lub hali - byle z dala od lasu, bo w lesie jest koniowi nudno a jeźdźcowi... strasznie (?) W lesie nie da się pracować, można tylko "się wozić" a ja nie mam najmniejszego pojęcia o pracy z końmi, na co z resztą wskazuje lichy poziom ujeżdżenia jego matki...
Jack Twoja historia pokazuje, ze wbrew pozorom wcale nietrudno podporzadkowac sobie te dwunozne czlowieki.lub pokazuje, że tzw profesjonalne ręce nie zawsze są prawidłowym wyborem , bo nie tylko umiejętności, ale i charaktery warto dobierać rozsądnie.
Jack ...jeszcze do niej nie dotarlo, ze jestes silnym...
Jack ...jeszcze do niej nie dotarlo, ze jestes silnym...
Nie wiem o co Jack'owi chodzi i co chciał osiągnąć ale ten post mnie drażni! Uważam, że wypowiedzi w tym tonie są "nie bardzo". Niczego mądrego nie wnoszą...
Jeśli o mnie chodzi drogi Jack'u - jeśli masz ochotę pisać w podobnym tonie i niepotrzebnie prowokować, zmień prosze forum. jest wiele innych, na których podobne wypowiedzi z pewnościa wzbudzą żywą dyskusję, znajdą "naśladowców" itp.
Na to forum zaglądam z nadzieją, że przeczytam coś ciekawego, naucze sie czegoś, będę mogła podyskutować czy zasięgnąć porady a nie po to by się denerwować... Proszę, DARUJ SOBIE PODOBNE "ZAŚMIECACZE" FORUM!