Czlowiek się boi
Czlowiek się boi
Magda Gulina Obawiam sie, że pociagnięcie za wodze w pozycji " na dwóch nogach" spowodowałyby przewrotkę konia na plecyFakt, ale ja nie tyle mam nie ciągnąć za wodze wspinającego się konia (co dla wszystkich jest logiczne) , co oduczyć konia wspinania, a to zupełnie inna para kaloszy...
Jedyny sposób , zeby tego uniknac, to właśnie oddanie wodzy.
Magda Gulina Obawiam sie, że pociagnięcie za wodze w pozycji " na dwóch nogach" spowodowałyby przewrotkę konia na plecyFakt, ale ja nie tyle mam nie ciągnąć za wodze wspinającego się konia (co dla wszystkich jest logiczne) , co oduczyć konia wspinania, a to zupełnie inna para kaloszy...
Jedyny sposób , zeby tego uniknac, to właśnie oddanie wodzy.
Właśnie, jak to jest z tym strachem, że przez tyle lat go nie było a teraz potrafi zawładnąć mną całkowicie
No i teraz to już taka samopnapędzająca się machina, ja się boję koń się nakręca ja się boje coraz bardziej, nakręcony koń w końcu coś kombinuje, wychodzi na to, że słusznie się bałam, więc boje się jeszcze bardziej...
Kilkanascie lat temu jezdzilam na koniach jak szalona, lubilam jezdzic na koniach trudnych, brykajacych, spadalam, raz nawet kon mnie przygniótł, ale zaraz sie podnosilam i wsiadalam znowu. Potem jezdzilam juz duzo rzadziej i tylko rekreacyjnie.
Kilka lat temu, poszlam do nowej stajni i tam jakis chlopak chcial sie chyba popisac i wzial mnie na przejezdzke cwalem po lesie, do dzisiaj pamietam ta jazde, nie moglam nic zrobic, na zakretach kon scinal mocno zakrety, slizgal sie, potykal, ale pedzil do przodu. I od tego czasu zaczelam sie bac....
Pozniej chodzilam do innej szkolki jakos powoli krok po kroku znowu nabieralam odwagi, ale mialam pecha, kon sie sploszyl i poslizgnal i przewrocil, co mnie znowu wystraszylo. Teraz doszlo, ze jak tylko kon sie lekko chybotal, czy potknal, to ja sie balam, ze upada.
Postanowilam kupic wlasnego konia.... I na poczatku szlo nam nawet dobrze, nawet powoli czegos go uczylam, ale... W pewnym momencie gdy chcialam zagalopac kon zaczal brykac i ja mu zaczelam odpuszczac, zaczelam sie bac,pozniej o malo nie stanal deba co tez mnie przerazilo, i od pewnego czasu boje sie coraz bardziej, a kon to wykorzystuje i coraz mniej chce robic.... Ach sama nie wiem co robic...Kon zaczyna wchodzic mi na glowe, dominuje. Obiektywnie patrzac kon wcale nie jest zly, jesli chodzi o charakter, ale ja sie go zaczelam bac i to sie zaczelo nakrecac, ja sie boje, kon to wykorzystuje, ja sie boje jeszcze bardziej itp... Co robic? Oddac konia do ujezdzenia, moze pojechac z nim na jakis kurs ujezdzania, czy moze jakies metody naturalne, a moze zamiast konia powinnam wziasc sie za siebie, pojsc do psychologa ;-), albo moze lyknac 100 przed jazda, zebrac sie na odwage i sie przemóc? Cwiczenie karate to calkiem nieglupi pomysl (poza jazda nic nie uprawiam i troche lamagowata sie zrobilam...).
A tak na serio.... co robic? Szkoda mi konia, marnuje sie w moich rekach, ale strach mnie paralizuje.
P.s. Najblizszy trener jest jakies 15 km ode mnie, ale nie moze przyjechac, ja z kolei nie dam rady pojechac do ich stajni, bo sie za bardzo boje. A tak kon glównie stoi, innych jezdzcow brak.
A moze znacie jakies fajne miejsca gdzie mozna pojechac razem z koniem na kurs, zeby i konia i mnie troche podpuczyli, najlepiej w mazowieckim?