Czlowiek się boi - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Czlowiek się boi (/showthread.php?tid=16) |
Czlowiek się boi - Trusia - 10-21-2007 Bywa, że po jakimś zdarzeniu lub wypadku (własnym czy zaobserowanym) boimy się powrotu na konia. Jakie macie metody - wypróbowane, zasłyszane czy wyczytane - pokonywania tego strachu? - Wojciech Mickunas - 10-21-2007 Wybaczycie mi ,że nie będę na ten temat zabierał głosu bo nie mam doświadczeń w tej materii. Przez 15 lat uprawiania WKKW i przez ponad czterdzieści lat dosiadania wielu różnych koni, nie miałem nigdy poważniejszego wypadku , który by mnie wystraszył. Dwa lata temu spadłem z dachu i dość poważnie połamałem sobie nogę. Chyba już więcej na dach nie wlezę. - Trusia - 10-21-2007 No tak, z włażenia na dach łatwo zrezygnować, o ile łazik dachowy nie jest kominiarzem. Re: Czlowiek się boi - KresPas - 10-21-2007 Duska Bywa, że po jakimś zdarzeniu lub wypadku (własnym czy zaobserowanym) boimy się powrotu na konia. Jakie macie metody - wypróbowane, zasłyszane czy wyczytane - pokonywania tego strachu?Własnych doświadczeń ze strachem i lękiem ( to różne emocje ) dotyczących koni nie mam.... (może dlatego tak łatwo mi z nimi się rozmawia ) ale mam bardzo dużo innych doświadczeń osobistych z tymi emocjami i jak sobie z nimi radzić ( często w sytuacjach ekstremalnych – dośw. z armii), oraz trochę własnych obserwacji związanych z tymi emocjami w jeździectwie... Moje obserwacje : Po pierwsze: jak czujesz ogarniający Cię strach lub lęk (a nie wiesz jak sobie z tym radzić ).............nie wsiadaj albo natychmiast zsiądź z konia -bezpieczeństwo jest najważniejsze, a konie doskonale wyczuwają stan Twojego organizmu, brak pewności, przyspieszone tętno itp. itd... i mogą się temu także poddać albo „wykorzystać”... Po drugie: strach z powodzeniem możesz wykorzystać jako swój atut pod warunkiem że będziesz umiała go sobie uświadomić i poznasz jego specyfikę.. .... „google Twoim przyjacielem” Nie ma lepszego sposobu niż przygotować się do konfrontacji. Pomocne jest także kształtowanie pozytywnego nastawienia do tego, co można w danej sytuacji zrobić.... Jeśli się boisz upadku z konia, ćwicz swoją fizyczność, -gibkość, refleks, itd. itp, tak aby nabyć zaufanie do swoich możliwości i pewności że dasz sobie radę...nawet jak coś potoczy się nie tak.... bo ma prawo się potoczyć ... Po trzecie jak naprawdę chcesz jeździć i to lubisz do tego wiesz że potrafisz....nie odwlekaj konfrontacji.... (upadki się zdarzają i będą się zdarzać) po upadku im szybciej znajdziesz się w siodle tym lepiej...najlepiej natychmiast.... Jeśli jednak już spadłaś kiedyś i boisz się teraz wsiąść na powrót, najpierw nabądź zaufania do siebie, potem do konia, choćby przez pracę z ziemi.... nie wsiadaj „na stracha” bo będziesz jeździć dobrze dotąd aż znowu wystąpi sytuacja zagrożenia i strach na powrót może cię sparaliżować a jak pisałem wcześniej konie to wyczuwają... Powtarzaj sobie w myślach prawdę o sobie....( umiesz opanować konia, to ty jesteś jeźdźcem a nie workiem ziemniaków , kochasz konie i jazdę... no chyba że to nie jest prawda... ale wtedy polecam wsiąść dopiero jak będziesz wiedzieć że to prawda.... w przeciwnym wypadku polecam jazdę na lonży - Julie 1 - 10-21-2007 W pełni popieram przedmówcę. Moje uwagi: Należy się bać. Ktoś, kto się nie boi jest głupi i nie ma wyobraźni, a nie jest odważny Nasze obawy są naszym najlepszym obrońcą. Należy się nauczyć "tylko" tak bać, żeby koń o tym nie wiedział. Czyli: kontrolować swój oddech, napięcie mięśni, mimikę twarzy, równowagę i ułożenie ciała na koniu lub przy koniu. W odniesieniu do konkretnego problemu odpowiedź jest pozornie prosta: Należy znaleźć instruktora i konia, którzy dadzą poczucie bezpieczeństwa i zapewnią autentyczne bezpieczeństwo. To jest temat - rzeka... Może napisz co konkretnie się stało, że nastąpiła blokada psychiczna? W jakiej sytuacji, z jakim koniem, ze wszelkimi szczegółami... - Asia Cieślik - 10-22-2007 Zaufanie do konia- najważniejsze. Jak będzisz się czuła dobrze w jego obecności na ziemi można po woli zacząć siadać w siodło. Tak jak początkujący- najpierw stęp, gdy już się nie boimy dalsze chody. Ale wszytko powoli, w takich warunkach żeby jak najmniej prawdopodobne było że coś się stanie. Jeżeli z koniem dużo przebywasz i ufasz mu, wszystko pójdzie łatwiej. Ja kilka razy spadłam, gdy uczyłam sie skakać- nic poważnego się nie stało, ale miałam (i mam) b. duże obawy (mam chory wzrok i jak spadnę niefortunnie to może nie być za ciekawie). Ale klacz na której jeżdże- naprawdę jej ufam i ja lubię (myślę że z wzajemnością). Zaczęłyśmy skakać (dla niej to też pierwsze razy) i jest dobrze. Kroczek po kroczku, ale wiem że jak coś się dzieje to ona zawsze się stara, żeby było ok. Zaufanie do konia, świadomść tego co się stało i może stać, wytyczenie celów i zadowolenie z małych postępów- to jest ważne. - Trusia - 10-22-2007 Po wypadku (złamana ręka) dwa miesiące nie jeżdziłam ze względów oczywistych (ręka niesprawna). Jak pierwszy raz wsiadłam, czułam się okropnie bezbronna. Moja blokada polega na tym, że jak jak już siedzę w siodle, to szukam pretekstów, żeby zejść (np. wczoraj: takie błoto, przeciez to oczywiste, że w błocie lepiej nie jeździć). Natomiast jak zejdę, wrócę do domu, goni mnie z powrotem. Teraz stosuję metodę małych kroczków - stęp, zaczynam zakłusowywać. Czyli approach & retreat, move closer - stay longer. Ale obawiam się, że będzie to trwało wieki. Jeżdżę na swoim koniu, więc zmiana nie wchodzi w rachubę. Znaleźć instruktora też raczej się nie da, bo idę programem PNH. Ale przyznam, że w czasach przed-PNH żaden instruktor nigdy nie był dla mnie źródłem poczucia bezpieczeństwa (poza wyjazdami w teren i świadomością, że instruktor wie, gdzie jesteśmy i jak wrócić do domu). Nie spotkałam takiego instruktora, który by zajmował się psychiką ucznia. - Klara Naszarkowska - 10-23-2007 Duska, a wcale nie sądzę, że spędzisz na powolnym od-budowywaniu pewności siebie wieki! jak nie będziesz "oszukiwać", czyli ani przeć do przodu szybciej, niż jesteś gotowa, ani zostawać na danym etapie dłużej, niż to Ci potrzebne do poczucia się bezpiecznie kiedyś komuś towarzyszyłam w podobnym procesie - długa historia jeżdżenia przed (30 lat "w siodle", również sport, własny koń, wypadki się zdarzały). potem jeden wypadek, który był dość poważny (ale nie bardziej niż wcześniejsze): obite mięśnie pleców (do dziś w jednym miejscu jest wklęśnięcie jakby łyżką wyjęte), kłopoty z błędnikiem. a potem przerwa w jeździe na czas wracania do zdrowia. i utrata pewności siebie. najpierw było odwiedzanie konia, bez jazdy (już czasem samo to wywoływało nawroty zawrotów głowy). potem wsiadanie na chwilę, po kimś nawet. i jazda w malutkiej zagródce - lonzowniku. niektórzy się śmiali, że to przedszkole... ale chyba niesłusznie. bo w tej zagródce stopniowo do stępowania doszły zakłusowania, potem zagalopowania. po opuszczeniu zagródki trzeba było obniżyć wymagania i wrócić do stępowania. i stopniowo dodawać kłus, galop. a potem doszło pierwsze wychylanie nosa w teren - i znowu po kolei: stęp, kłus, galop. najpierw na koniu najspokojniejszym z możliwych (i to nie własnym). owszem, przejście tego od początku, od odwiedzania konia, do samotnych jazd w teren, 3 chody, poczucie swobody i bezpieczeństwa, trwało trochę. ale nie sto lat, a jakieś pół roku. a może i mniej. swoją drogą tutaj jednocześnie nastąpiło przejście "z wędzidła" na "sznurki". to znaczy jeździec przed wypadkiem był wędzidłowy, a wracał do jazdy już na kantarku. (i tak mu zostało). przyłączam się do tych, którzy uważają strach za doradcę, nie wroga. to instynkt przetrwania się wypowiada ;-) niekoniecznie trzeba mu się poddawać, ale nie udawałabym, że go nie ma, jak jest. a jak jest, to dobrze jest też spróbować patrzeć na swoje banie się z boku. poobserwować reakcje swojego ciała. jeżeli się boję, to w której części ciała objawia się to najpierw? kulę się? wciągam brzuch? wstrzymuję oddech? robi mi się gorąco? a co się dzieje potem? jak się objawia ustępowanie strachu? takie bycie obserwatorem potrafi bardzo pomóc. człowiek widzi, co się dzieje, ale się do strachu aż tak nie przyzwyczaja swoją drogą ciekawe jest, że czasem człowiek naspada się, nakrzywdzi, a z jego pewnością siebie nic strasznego się nie dzieje. a czasem jeden upadek - i jest problem. być może trochę to kwestia wieku (i rozwiniętej wyobraźni). ale, co mi psycholog powiedział, ma znaczenie, co się w danym momencie w życiu człowieka dzieje. tym pozakonnym. jak się ma dużo stresów, jakieś kłopoty, napięcia, to konne wypadki dużo mocniej odbijają się na psychice. - Trusia - 10-23-2007 Mądrze prawisz, Teolinek, tylko ja bym tak chciała więcej! Niecierpliwa jestem. - Julie 1 - 10-23-2007 Ja jeżdżę z zerwanym więzadłem krzyżowym w kolanie i boję się cały czas, bo niefortunny upadek może się skończyć roztrzaskanym kolanem w drobny mak. Ale umiem z tym strachem żyć. Lekarstwo wyczytałam w brytyjskim czasopiśmie Horse and Rider a stałej rubryce pani psycholog sportu, w którym opisała sztukę wizualizacji wydarzeń pozytywnych i autosugestii. W skrócie - należy sobie wyobrażać, wręcz wmawiać sobie, że np. teraz kłusuję, ale w każdej chwili mogę przejść do stępa i do stój + wyobrazić to sobie. Niestety nie umiem dokładniej tego opisać, ale postaram się poszukać czegoś więcej na ten temat. - Trusia - 10-27-2007 Nie wiem, czy coś się we mnie odblokowało po napisaniu tego posta, czy po prostu nadszedł już na to czas, ale dziś jeżdziłam i NIE BAŁAM SIĘ. Zakończyłam jazdę nie dlatego, że miałam wymyślony powód, tylko prawdziwy powód. No i w efekcie była to pierwsza po przerwie na tyle długa jazda, że boli mnie to i owo, ale bardzo mi fajnie, że mnie boli. :lol: - Shadowy.Horse - 10-28-2007 No to wielkie gratulacje "Strach to zdrowy rozsądek w przebraniu" nasza pewność siebie to bardzo cienka skorupka, którą wg mnie łatwo zburzyć. Wystarczy tylko źle ocenić swoje umiejętności.. Ja miałam małą blokadę jak z galopu dwukrotnie łupnęłam w ścianę ujeżdżalni. Na szczęście trochę przekonywania samej siebie, że potrafię jeździć i nic mi się nie stanie (co nie do końca mogło być prawdą) i dość szybko zaczęłam jeździć bez żadnego strachu. Trzeba iść własnym tempem. Jeszcze raz gratulacje :wink: - edzia69 - 11-07-2007 jakby to powiedzieć.Kilka koncertowych gleb w życiu zaliczyłam,wprawdzie nigdy sie nie połamałam,co nie znaczy ,ze nie bolało. Ja wsiadam od razu i staram się nie spadać. - Lutejaxx - 11-08-2007 mam dość bania się...i nie umiem sobie z tym poradzić! Dziś pojechałam w teren. Znane miejsca dla konia: wiele razy chodziliśmy tamtędy i w ręku i luzem. I w siodle w tamtym roku. Dziś uskakiwała non stop, była spięta, nie chciała iść naprzód... PO jakimś czasie nieomal spod jej nóg wyskoczyło stado dorodnych sarenek. Od razu kolejne szaleństwo mego konia: błyskawiczny skok w bok, wspięcie, galopek i powtórka. W końcu sie uspokoiła. Gorzej ze mną: kiedyś absolutnie nie bałam się takich sytuacji! Nie spadałam. Dzis też nawet przez moment nie byłam zagrożona upadkiem..ale wydawało mi się, ze klacz jest w stanie zrobić jakieś nie wiadomo co! i....no sama nie wiem. Przestało mi się to podobać jak dawniej. A teraz siedzę już z 3 godzinki w domu i...boje się dalej. Wracam do tamtej sytuacji myślami i wyobrażam sobie różne okropieństwa. "Co by było gdyby..." Znacie jakiegoś "jeździeckiego" psychiatrę? - Lutejaxx - 02-18-2008 a Wam jak często zdarza się w terenie, ze koń szaleje na widok nagle nadbiegającego stada..bo mnie to ostatnio dosłownie prześladuje...jeśli nie sarny to psy....albo "dinozaury" w wyobraźni! może potrzebny nie psychiatra a czarownik? |