Hipologia Kategoria Konie chcą nas rozumieć Czego boi się koń..

Czego boi się koń..

Czego boi się koń..

Strony (3): 1 2 3 Dalej
Guli

Posting Freak

1,701
03-06-2009, 10:43 AM #1
Według mnie - samotności.

Przynajmniej mój Kuba .
Jest tak zawiązany uczuciowo z kucem, że aż trudno uwierzyć.

Wywlokłam go wczoraj na wybieg zostawiając kuca w boksie, choć otwartym.

Kuba owszem poszedł na uwiązie , choć niechętnie.
Jak go zostawiłam samego, to zaczął szaleć Sad

Nie widziałam go jeszcze takim- galopował z odstawionym ogonem jak szalony rżąc przeraźliwie .
Po czym w błocie ślizgając się, zatrzymywał z pełnego galopu pod furtką.

Jak nie wpuszczałam to w panice biegł do drugiej- i tak w kółko.

W końcu otworzyłam furtkę, ale niestety tę wąską - w pełnym galopie pokonał ją, zahaczając nogą , nawet zdarł sobie lekko naskórek.

Zdziwiło mnie mocno takie zachowanie, bo wyjeżdżałam na nim , nawet jak kuc zostawał w boksie.
Owszem rżał , ale był posłuszny , nie szalał, choć niezbyt chętnie oddalał się.
Kuc też w tym czasie wołał konia :?

Ale taka panika ?

Może inne konie tak nie mają, kuc bez problemu odjechał w teren sam.

<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>
Guli
03-06-2009, 10:43 AM #1

Według mnie - samotności.

Przynajmniej mój Kuba .
Jest tak zawiązany uczuciowo z kucem, że aż trudno uwierzyć.

Wywlokłam go wczoraj na wybieg zostawiając kuca w boksie, choć otwartym.

Kuba owszem poszedł na uwiązie , choć niechętnie.
Jak go zostawiłam samego, to zaczął szaleć Sad

Nie widziałam go jeszcze takim- galopował z odstawionym ogonem jak szalony rżąc przeraźliwie .
Po czym w błocie ślizgając się, zatrzymywał z pełnego galopu pod furtką.

Jak nie wpuszczałam to w panice biegł do drugiej- i tak w kółko.

W końcu otworzyłam furtkę, ale niestety tę wąską - w pełnym galopie pokonał ją, zahaczając nogą , nawet zdarł sobie lekko naskórek.

Zdziwiło mnie mocno takie zachowanie, bo wyjeżdżałam na nim , nawet jak kuc zostawał w boksie.
Owszem rżał , ale był posłuszny , nie szalał, choć niezbyt chętnie oddalał się.
Kuc też w tym czasie wołał konia :?

Ale taka panika ?

Może inne konie tak nie mają, kuc bez problemu odjechał w teren sam.


<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>

Ela Rapta

Member

171
03-06-2009, 12:22 PM #2
Ja co prawda nie mam drugiego konia ale wiem co to przyjaźń między kozą a koniem. Na początku chodziły razem bo chciałam aby koń przywykł do kozy a ona do niego. Z czasem to się zrobiło tak "chore" że koń zwiewał mi ze spacerów luzem do domu bo słyszał kozę. W dodatku nie chciał opuszczać podwórka jak koza zostawała. Było też tak, że zwiewała mi słysząc jakąkolwiek inną kozę - potem się nauczyła rozpoznawać beczenie Tośki. Musiałam coś z tym zrobić więc zabrałam kilka razy konia i kozę razem w teren. Z czasem je rozdzielałam i dziś już bez problemu mogę Roksanę zabrać w teren. Idzie i wraca normalnie bez szalonego pędzenia w stronę stajni nawet jeśli słyszy beczenie kozy. Nigdy tak się nie zachowywała ale wiem, że są takie przypadki. I zawsze ona idzie pierwsza na padok a koza za chwilę (wyprowadzam je osobno). Za to jak koza idzie pierwsza a koń zostaje to jest masakra. Kon dostaje białej gorączki... i niszczy wszystko co jest. Więc unikam takich sytuacji a w przypadku jeśli mnie nie ma to zostawiam informację o kolejności przyprowadzania zwierzaków :wink: albo razem albo koń pierwszy a koza druga.

Wracając do temu, to ja myślę że konie boją się też o swojego przyjaciela. Nie istotne czy to drugi koń czy koza. Nie tyle jest to strach przed samotnością ile przed tym że coś złego może się temu drugiemu (kozie czy też konikowi) stać. Pamiętam jak raz koza szalała po podwórku skacząc po czym się da i nagle spadła przewracając się. Roksana zaraz podbiegła do niej rżąc i obwąchując czy wszystko jest dobrze. To samo było kiedy Tośka uczyła się chodzić na linie (mieszkam blisko ulicy więc koza musi być wyprowadzana na linie i wiązana) i się mocno szarpała. Roksana tak się o nią bała biegając nerwowo i rżąc że aż poczułam się o to zazdrosna 8) A kiedy już były razem to ją lizała i widać było że jest szczęśliwa że kozie nic nie jest. W czasie kiedy nie mieliśmy kozy a ja uczyłam się wsiadać na Roksanę z takiej drewnianej skrzyneczki było podobnie. Tzn. przy wsiadaniu skrzyneczka się mi przewróciła a ja zamiast na koniu nalazłam się pod jej brzuchem i wtedy pamiętam jak ona troskliwie zarżała nie wiedząc jak to się stało. A jak się pozbierałam to zaraz mnie wąchała po policzkach czy wszystko jest dobrze. Więc myślę, że tu też o to chodzi aczkolwiek ten strach o drugiego może prowadzić to samotności.... (nieszczęśliwy wypadek albo wręcz sprzedaż).
Najbardziej przeraża mnie oddzielanie klaczy od źrebaka bo źrebak idzie np. na sprzedaż. To rozdzielanie nie dzieje się stopniowo tylko tak od razu. Swoją drogą ja przy kupnie Rokany postąpiłam podobnie Cry . W sumie ja kupowałam ale też mogliśmy ze sprzedającym to inaczej rozwiązać....

<t>Roksa</t>
Ela Rapta
03-06-2009, 12:22 PM #2

Ja co prawda nie mam drugiego konia ale wiem co to przyjaźń między kozą a koniem. Na początku chodziły razem bo chciałam aby koń przywykł do kozy a ona do niego. Z czasem to się zrobiło tak "chore" że koń zwiewał mi ze spacerów luzem do domu bo słyszał kozę. W dodatku nie chciał opuszczać podwórka jak koza zostawała. Było też tak, że zwiewała mi słysząc jakąkolwiek inną kozę - potem się nauczyła rozpoznawać beczenie Tośki. Musiałam coś z tym zrobić więc zabrałam kilka razy konia i kozę razem w teren. Z czasem je rozdzielałam i dziś już bez problemu mogę Roksanę zabrać w teren. Idzie i wraca normalnie bez szalonego pędzenia w stronę stajni nawet jeśli słyszy beczenie kozy. Nigdy tak się nie zachowywała ale wiem, że są takie przypadki. I zawsze ona idzie pierwsza na padok a koza za chwilę (wyprowadzam je osobno). Za to jak koza idzie pierwsza a koń zostaje to jest masakra. Kon dostaje białej gorączki... i niszczy wszystko co jest. Więc unikam takich sytuacji a w przypadku jeśli mnie nie ma to zostawiam informację o kolejności przyprowadzania zwierzaków :wink: albo razem albo koń pierwszy a koza druga.

Wracając do temu, to ja myślę że konie boją się też o swojego przyjaciela. Nie istotne czy to drugi koń czy koza. Nie tyle jest to strach przed samotnością ile przed tym że coś złego może się temu drugiemu (kozie czy też konikowi) stać. Pamiętam jak raz koza szalała po podwórku skacząc po czym się da i nagle spadła przewracając się. Roksana zaraz podbiegła do niej rżąc i obwąchując czy wszystko jest dobrze. To samo było kiedy Tośka uczyła się chodzić na linie (mieszkam blisko ulicy więc koza musi być wyprowadzana na linie i wiązana) i się mocno szarpała. Roksana tak się o nią bała biegając nerwowo i rżąc że aż poczułam się o to zazdrosna 8) A kiedy już były razem to ją lizała i widać było że jest szczęśliwa że kozie nic nie jest. W czasie kiedy nie mieliśmy kozy a ja uczyłam się wsiadać na Roksanę z takiej drewnianej skrzyneczki było podobnie. Tzn. przy wsiadaniu skrzyneczka się mi przewróciła a ja zamiast na koniu nalazłam się pod jej brzuchem i wtedy pamiętam jak ona troskliwie zarżała nie wiedząc jak to się stało. A jak się pozbierałam to zaraz mnie wąchała po policzkach czy wszystko jest dobrze. Więc myślę, że tu też o to chodzi aczkolwiek ten strach o drugiego może prowadzić to samotności.... (nieszczęśliwy wypadek albo wręcz sprzedaż).
Najbardziej przeraża mnie oddzielanie klaczy od źrebaka bo źrebak idzie np. na sprzedaż. To rozdzielanie nie dzieje się stopniowo tylko tak od razu. Swoją drogą ja przy kupnie Rokany postąpiłam podobnie Cry . W sumie ja kupowałam ale też mogliśmy ze sprzedającym to inaczej rozwiązać....


<t>Roksa</t>

Julia z Orla

Posting Freak

1,409
03-06-2009, 07:00 PM #3
Ali jak był jeszcze ogierem, czyli jakieś 8 miesięcy temu jak Siwy wychodził ze stajni, to mimo że były inne konie, łaził przy drzwiach od boksu w lewo i w prawo rżąc, tak że nie dość, że nogi gubił, to tak szorował klatą po ramie, że ścierał sobie skórę do krwi. Okropne to było. Teraz tylko rży czasem, ale szybko wraca do jedzenia siana. No i jak Siwego na horyzoncie widzi to też rży (nawet jak Siwy jest tak daleko, że wygląda jeszcze jak biała kropka na drewnianym tle :p) Za to na pastwisku, jak zarządza swoim stadem, to go odgania i nie trzymają się razem (taki z niego mały hipokryta Wink )

<r><SIZE size="85"><s></s><URL url="http://stajniaequila.blogspot.com/"><s></s><COLOR color="#80BF00"><s></s>★Stajnia Equila<e></e></COLOR><e></e></URL><br/>
<URL url="http://equimechana.blogspot.com/"><s></s>EQUIMECHANA - o biomechanice ruchu konia<e></e></URL><br/>
<I><s></s>"The horse already understands the human better than the human will ever understand the horse."<e></e></I> D.Bennet<e>
</e></SIZE></r>
Julia z Orla
03-06-2009, 07:00 PM #3

Ali jak był jeszcze ogierem, czyli jakieś 8 miesięcy temu jak Siwy wychodził ze stajni, to mimo że były inne konie, łaził przy drzwiach od boksu w lewo i w prawo rżąc, tak że nie dość, że nogi gubił, to tak szorował klatą po ramie, że ścierał sobie skórę do krwi. Okropne to było. Teraz tylko rży czasem, ale szybko wraca do jedzenia siana. No i jak Siwego na horyzoncie widzi to też rży (nawet jak Siwy jest tak daleko, że wygląda jeszcze jak biała kropka na drewnianym tle :p) Za to na pastwisku, jak zarządza swoim stadem, to go odgania i nie trzymają się razem (taki z niego mały hipokryta Wink )


<r><SIZE size="85"><s></s><URL url="http://stajniaequila.blogspot.com/"><s></s><COLOR color="#80BF00"><s></s>★Stajnia Equila<e></e></COLOR><e></e></URL><br/>
<URL url="http://equimechana.blogspot.com/"><s></s>EQUIMECHANA - o biomechanice ruchu konia<e></e></URL><br/>
<I><s></s>"The horse already understands the human better than the human will ever understand the horse."<e></e></I> D.Bennet<e>
</e></SIZE></r>

xxxkinia1988xxx

Junior Member

30
03-09-2009, 12:57 AM #4
Różnych rzeczy... Smile Moja Foszka boi się kiedy rozkładam parasolke, kiedy szeleszcze reklamówką, kiedy w terenie coś nam na droge wyskoczy, albo coś w rodzaju rowera obok nas przejedzie Smile Samochodów się nie boi, co za ulga... Wink Chciaż czasem, jak któryś kierowca bezczelnie zatrąbi z tyłu... Wink No ale nie ma się co dziwić w końcu koń z natury płochliwe zwierzątko i jak się czegoś przestraszy woli uskoczyć w bok czy uciec, żeby nie zostać pożartym no bo w końcu nigdy nie wiadomo gdzie czai się drapieżnik :lol:

<t>"Jeździectwo jest pięknym sportem i może być uznane za sztukę, na której wyżyny chciałbyś się wznieść. Dostąpić tego może jednak ten, kto z całym zrozumieniem wniknie w psychikę konia i kto nie siłą, ale wyczuciem osiągnie z nim porozumienie"</t>
xxxkinia1988xxx
03-09-2009, 12:57 AM #4

Różnych rzeczy... Smile Moja Foszka boi się kiedy rozkładam parasolke, kiedy szeleszcze reklamówką, kiedy w terenie coś nam na droge wyskoczy, albo coś w rodzaju rowera obok nas przejedzie Smile Samochodów się nie boi, co za ulga... Wink Chciaż czasem, jak któryś kierowca bezczelnie zatrąbi z tyłu... Wink No ale nie ma się co dziwić w końcu koń z natury płochliwe zwierzątko i jak się czegoś przestraszy woli uskoczyć w bok czy uciec, żeby nie zostać pożartym no bo w końcu nigdy nie wiadomo gdzie czai się drapieżnik :lol:


<t>"Jeździectwo jest pięknym sportem i może być uznane za sztukę, na której wyżyny chciałbyś się wznieść. Dostąpić tego może jednak ten, kto z całym zrozumieniem wniknie w psychikę konia i kto nie siłą, ale wyczuciem osiągnie z nim porozumienie"</t>

branka

Posting Freak

2,096
03-11-2009, 11:22 PM #5
Moim zdaniem są 4 podstawowe rzeczy, których boi się koń. Czy jest tak na pewno nie wiem, bo koń mnie nie upewni, bo mi nie powie moją mową tego. Jego mowę przecież mogę interpretować źle. I mówię na podstawie jednak głównie tego co widze u swojego konia.
Wydaje mi się, podobnie jak Magdzie, że samotności. Odłączenia od stada, od jakichkolwiek istot. Rozmawialiśmy już gdzieś o tym, że pa N. wykorzystuje to w swoim treningu - trzyma konie same i dzięki temu one mają motywację robić z nim wszystko o co kon poprosi - bo potrzebuję towarzystwa!
Myślę, że stado jest najwazniejsze dla konia. Ale jest w stanie odłączyć się od niego na kilka h dla człowieka. Tyle, że jakby był odłączony na wiele dni byłby smutny. Wtedy bliskość człowieka jest alternatywą, człowiek jest częścią stada. Albo inne zwierze - i to jest niezłe rozwiązanie dla koni trzymanych w pojedynkę - gęś, koza, kot itp.
Druga rzecz to głód i pragnienie - koń boi się o to czy zje. W naturze je dużo i często. W domowych warunkach nieraz zjada cos tylko 2 razy dziennie. To wywołuje niepokój i rozdrażnienie. Mój koń jak nie je w ciągu dnia to potrafi rzucać się na kępki traw i wyrywac mi wodze(oczywiście jeśli jej nie pokażę by przestała to robić albo się zamyślę i zagapię) - jak jest po jedzeniu to w życiu tak nie zrobi. Co prawda wtej stajni raczej je w ciągu dnia czy to słomę czy siano, ale czasem zdarzy się że w dzień ma beton w boksie, a siano dostanie wcześnie i przez kilka dobrych godzin stoi może nie głodna, ale nie jedząc. Ja to koszmarnie denerwuje.
Trzecia rzecz to strach przez zamknięciem w ciasnej przestrzeni. Strach przed ograniczeniem ruchu. TO konie potrafi doprowadzić do szału, do paniki, ale i do depresji czy nawet autodestrukcyjnych zachowań(mój koń potrafi się uszkodzić, gdy nie wychodzi kilka dni na wybieg, jak np ma kontuzję - potrafi robic takie rzeczy, że żal serce sciska...Kto nie widział takiego oszalałego konia, któremu zabiera się możliwosć wychodzenia, ten nie wie do czego zdolne jest to zwierzę...).
No i boją się oczywiście ataku drapieżnika. To może powinno być na pierwszym miejscu... człowiek może byc uznay za drapieżnika. Moż ebyć uznany za takiego pies. A może być fruwający liść, szumiąca trawa, łamiąca się gałą...konie uciekają zanim myśla - potem odwracają się, ale wpierw uciekają. Odwrtonie niż człowiek, który ewolucyjnie uwarunkowane ma kamienienie. Zastyga na moment i dopiero ucieka. Tak samo robi muł Wink dlatego człowiek jak jedzie lasem i się przestraszy to zazwyczaj przez moment sie kurczy, a koń wtedy już dawno pędzi galopemBig Grin

Pewnie jest więcej rzeczy, których konie sie boją - np ciemności takich, że nawet księzyca nie ma, pewnie głośnych hałasów(ale to związane z lękiem przed drapieznikiem - przed zagrożeniem), może boja się utraty powietrza(np jak sie je pędzi galopem zbyt długo). Ale pożywienie, ruch(wolność), atak drapieżnika i utrata stada, towarzystwa to chyba wywołują największy lęk.

<t></t>
branka
03-11-2009, 11:22 PM #5

Moim zdaniem są 4 podstawowe rzeczy, których boi się koń. Czy jest tak na pewno nie wiem, bo koń mnie nie upewni, bo mi nie powie moją mową tego. Jego mowę przecież mogę interpretować źle. I mówię na podstawie jednak głównie tego co widze u swojego konia.
Wydaje mi się, podobnie jak Magdzie, że samotności. Odłączenia od stada, od jakichkolwiek istot. Rozmawialiśmy już gdzieś o tym, że pa N. wykorzystuje to w swoim treningu - trzyma konie same i dzięki temu one mają motywację robić z nim wszystko o co kon poprosi - bo potrzebuję towarzystwa!
Myślę, że stado jest najwazniejsze dla konia. Ale jest w stanie odłączyć się od niego na kilka h dla człowieka. Tyle, że jakby był odłączony na wiele dni byłby smutny. Wtedy bliskość człowieka jest alternatywą, człowiek jest częścią stada. Albo inne zwierze - i to jest niezłe rozwiązanie dla koni trzymanych w pojedynkę - gęś, koza, kot itp.
Druga rzecz to głód i pragnienie - koń boi się o to czy zje. W naturze je dużo i często. W domowych warunkach nieraz zjada cos tylko 2 razy dziennie. To wywołuje niepokój i rozdrażnienie. Mój koń jak nie je w ciągu dnia to potrafi rzucać się na kępki traw i wyrywac mi wodze(oczywiście jeśli jej nie pokażę by przestała to robić albo się zamyślę i zagapię) - jak jest po jedzeniu to w życiu tak nie zrobi. Co prawda wtej stajni raczej je w ciągu dnia czy to słomę czy siano, ale czasem zdarzy się że w dzień ma beton w boksie, a siano dostanie wcześnie i przez kilka dobrych godzin stoi może nie głodna, ale nie jedząc. Ja to koszmarnie denerwuje.
Trzecia rzecz to strach przez zamknięciem w ciasnej przestrzeni. Strach przed ograniczeniem ruchu. TO konie potrafi doprowadzić do szału, do paniki, ale i do depresji czy nawet autodestrukcyjnych zachowań(mój koń potrafi się uszkodzić, gdy nie wychodzi kilka dni na wybieg, jak np ma kontuzję - potrafi robic takie rzeczy, że żal serce sciska...Kto nie widział takiego oszalałego konia, któremu zabiera się możliwosć wychodzenia, ten nie wie do czego zdolne jest to zwierzę...).
No i boją się oczywiście ataku drapieżnika. To może powinno być na pierwszym miejscu... człowiek może byc uznay za drapieżnika. Moż ebyć uznany za takiego pies. A może być fruwający liść, szumiąca trawa, łamiąca się gałą...konie uciekają zanim myśla - potem odwracają się, ale wpierw uciekają. Odwrtonie niż człowiek, który ewolucyjnie uwarunkowane ma kamienienie. Zastyga na moment i dopiero ucieka. Tak samo robi muł Wink dlatego człowiek jak jedzie lasem i się przestraszy to zazwyczaj przez moment sie kurczy, a koń wtedy już dawno pędzi galopemBig Grin

Pewnie jest więcej rzeczy, których konie sie boją - np ciemności takich, że nawet księzyca nie ma, pewnie głośnych hałasów(ale to związane z lękiem przed drapieznikiem - przed zagrożeniem), może boja się utraty powietrza(np jak sie je pędzi galopem zbyt długo). Ale pożywienie, ruch(wolność), atak drapieżnika i utrata stada, towarzystwa to chyba wywołują największy lęk.


<t></t>

Guli

Posting Freak

1,701
03-19-2009, 11:32 AM #6
Ela Rapta to ja myślę że konie boją się też o swojego przyjaciela. Nie istotne czy to drugi koń czy koza. Nie tyle jest to strach przed samotnością ile przed tym że coś złego może się temu drugiemu (kozie czy też konikowi) stać.

To interesujące spojrzenie Smile


i jeszcze to - jak dla szalenie ważne i mądre Smile

Ela Rapta Jak się czegoś boi zaraz chowa się za mnie, to ja przecieram trudnie i straszne drogi a ona idzie za mną. Jak się schowam to mnie szuka, nie zostawia i nie zostawiła nigdzie nawet kiedy to jest kilkanaście kilometrów od domu. Na zdanie egzaminu na przewodnia końskiego dobrze działa spacer w nieznany koniowi teren. Ja oczywiście go znam. Spacerujemy, koń oszołomiony nowym terenem trzyma się bliosko, sprawdza otoczenie i go zapamiętuje. Nagle wprowadzam go w teren który zna. Jestem wtedy WIELKA w jego oczach.

Bardzo podoba mi się myśl w tym drugim cytacie Big Grin

Odnośnie pierwszego spojrzenia.

Jest w tym coś .

Kiedyś byłam w takiej sytuacji , w górkach.

Zostałam przez kilkanaście minut sama z dwoma końmi ( po upadku obolała).

Konie były osiodłane ale luzem, tzn nie trzymałam żadnego.

I o dziwo - Kuba nie oddalił się ode mnie nawet na krok, a kuc najdalej odszedł na 5 m
Wszystko to w porze początków wiosny, więc konie spragnione zielonego, a jednak nie poszły na pole pełne soczystej oziminy , mimo, że było ze 20 - 30 m od nas.

Stały spokojnie skubiąc mizerną trawę na polnej drodze.
Tak jakby wiedziały, że nie mogę ruszyć się .

I rzeczywiście Kuba nie odchodzi od stajni jak kuc nie chce wychodzić.
To naprawdę zdumiewające - cały czas stara się być w zasięgu zmysłów kuca, nawet nie odejdzie dalej w ogród.
A jak Weksel w końcu wychodzi, to radości co niemiara Big Grin


I to zdanie egzaminu na przewodnika końskiego- też super sprawa.

Kilka lat wstecz, kiedy konie stały u poprzedniego właściciela , otrzymałam w lipcowy wieczór telefon, że konie uciekły i nikt ich nie może sprowadzić :?

Pojechałam natychmiast tak jak stałam, czyli w krótkich spodenkach, klapkach i bluzeczce na ramiączkach.

Zabrałam kantary, uwiązy i poszłam na piechotę ich szukać , bo miałam tylko podany ogólny kierunek.
Przeszłam kilka kilometrów drogą, nigdzie domów, aż spotkałam ludzi blisko rzeki i zapytałam czy nie widzieli gdzieś dwóch srokaczy.

Na szczęście rzuciły im się w oczy, więc poszłam już szybko , bo zmierzchało.
Stały na łące niedaleko rzeki - jak zaczęłam zbliżać się, to kuc nie wytrzymał i podbiegł z rżeniem radości do mnie.
Ubrałam im kantary i zaczęłam szukać krótszej drogi do stajni.
Stada komarów, much, gzów- coś okropnego i gęste zarośla, przez które próbowałam przebić się.
Konie dyszały mi za plecami- ale tam gdzie przeszedł koń, to kuc był za niski.
Musiałam isc kawał drogą- to był mój rzeczywiście pierwszy długi spacer Big Grin
Szliśmy łanami kukurydzy , z których Weksel nawet nie wystawał.
Ale grzeczniutkie i pokorne obydwa.
Ale już byliśmy na łąkach , które znały, to oczywiście kuc natychmiast zhardział i uznał, że on jeszcze jest głodny.
Ja wściekła, pokąsana przez owady z podrapanymi przez jeżyny i osty nogami, myślałam, że je zamorduję :lol:

I potem mój długi marsz z Kubą przez miasto- to był przełom w naszych stosunkach.

A wszystko właściwie przypadkiem

<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>
Guli
03-19-2009, 11:32 AM #6

Ela Rapta to ja myślę że konie boją się też o swojego przyjaciela. Nie istotne czy to drugi koń czy koza. Nie tyle jest to strach przed samotnością ile przed tym że coś złego może się temu drugiemu (kozie czy też konikowi) stać.

To interesujące spojrzenie Smile


i jeszcze to - jak dla szalenie ważne i mądre Smile

Ela Rapta Jak się czegoś boi zaraz chowa się za mnie, to ja przecieram trudnie i straszne drogi a ona idzie za mną. Jak się schowam to mnie szuka, nie zostawia i nie zostawiła nigdzie nawet kiedy to jest kilkanaście kilometrów od domu. Na zdanie egzaminu na przewodnia końskiego dobrze działa spacer w nieznany koniowi teren. Ja oczywiście go znam. Spacerujemy, koń oszołomiony nowym terenem trzyma się bliosko, sprawdza otoczenie i go zapamiętuje. Nagle wprowadzam go w teren który zna. Jestem wtedy WIELKA w jego oczach.

Bardzo podoba mi się myśl w tym drugim cytacie Big Grin

Odnośnie pierwszego spojrzenia.

Jest w tym coś .

Kiedyś byłam w takiej sytuacji , w górkach.

Zostałam przez kilkanaście minut sama z dwoma końmi ( po upadku obolała).

Konie były osiodłane ale luzem, tzn nie trzymałam żadnego.

I o dziwo - Kuba nie oddalił się ode mnie nawet na krok, a kuc najdalej odszedł na 5 m
Wszystko to w porze początków wiosny, więc konie spragnione zielonego, a jednak nie poszły na pole pełne soczystej oziminy , mimo, że było ze 20 - 30 m od nas.

Stały spokojnie skubiąc mizerną trawę na polnej drodze.
Tak jakby wiedziały, że nie mogę ruszyć się .

I rzeczywiście Kuba nie odchodzi od stajni jak kuc nie chce wychodzić.
To naprawdę zdumiewające - cały czas stara się być w zasięgu zmysłów kuca, nawet nie odejdzie dalej w ogród.
A jak Weksel w końcu wychodzi, to radości co niemiara Big Grin


I to zdanie egzaminu na przewodnika końskiego- też super sprawa.

Kilka lat wstecz, kiedy konie stały u poprzedniego właściciela , otrzymałam w lipcowy wieczór telefon, że konie uciekły i nikt ich nie może sprowadzić :?

Pojechałam natychmiast tak jak stałam, czyli w krótkich spodenkach, klapkach i bluzeczce na ramiączkach.

Zabrałam kantary, uwiązy i poszłam na piechotę ich szukać , bo miałam tylko podany ogólny kierunek.
Przeszłam kilka kilometrów drogą, nigdzie domów, aż spotkałam ludzi blisko rzeki i zapytałam czy nie widzieli gdzieś dwóch srokaczy.

Na szczęście rzuciły im się w oczy, więc poszłam już szybko , bo zmierzchało.
Stały na łące niedaleko rzeki - jak zaczęłam zbliżać się, to kuc nie wytrzymał i podbiegł z rżeniem radości do mnie.
Ubrałam im kantary i zaczęłam szukać krótszej drogi do stajni.
Stada komarów, much, gzów- coś okropnego i gęste zarośla, przez które próbowałam przebić się.
Konie dyszały mi za plecami- ale tam gdzie przeszedł koń, to kuc był za niski.
Musiałam isc kawał drogą- to był mój rzeczywiście pierwszy długi spacer Big Grin
Szliśmy łanami kukurydzy , z których Weksel nawet nie wystawał.
Ale grzeczniutkie i pokorne obydwa.
Ale już byliśmy na łąkach , które znały, to oczywiście kuc natychmiast zhardział i uznał, że on jeszcze jest głodny.
Ja wściekła, pokąsana przez owady z podrapanymi przez jeżyny i osty nogami, myślałam, że je zamorduję :lol:

I potem mój długi marsz z Kubą przez miasto- to był przełom w naszych stosunkach.

A wszystko właściwie przypadkiem


<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>

Klara Naszarkowska

Senior Member

686
03-25-2009, 11:32 PM #7
Myślę, że koń kiedy się boi, to często się boi rzeczy ostatecznych (w jego rozumieniu). Że mu się krzywda stanie i nie przeżyje. Jak się boi zastrzyków, to chyba nie bólu, a że go oprawcy skrzywdzą totalnie (złapią, zagryzą, dziura w szyi i śmierć niechybna). Samo kłujnięcie igłą to drobiazg, jak koń się nie boi sytuacji-robienia-zastrzyków, to go zwykłe wkłucie igły w ogólnie nie rusza - nie raz widziałam. Jak koń się broni przed dawaniem nogi, to może też obawia się o własne życie, o możliwość ewentualnej ucieczki, znowu w takim strachu totalnym, ostatecznym?

<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>
Klara Naszarkowska
03-25-2009, 11:32 PM #7

Myślę, że koń kiedy się boi, to często się boi rzeczy ostatecznych (w jego rozumieniu). Że mu się krzywda stanie i nie przeżyje. Jak się boi zastrzyków, to chyba nie bólu, a że go oprawcy skrzywdzą totalnie (złapią, zagryzą, dziura w szyi i śmierć niechybna). Samo kłujnięcie igłą to drobiazg, jak koń się nie boi sytuacji-robienia-zastrzyków, to go zwykłe wkłucie igły w ogólnie nie rusza - nie raz widziałam. Jak koń się broni przed dawaniem nogi, to może też obawia się o własne życie, o możliwość ewentualnej ucieczki, znowu w takim strachu totalnym, ostatecznym?


<t>Teolinek (You'll never shine if you don't glow.)</t>

branka

Posting Freak

2,096
03-26-2009, 02:41 PM #8
A mi się zdaje, że mój koń boi się samego wkucia bo go to też boli. Ona jest baaardzo wrażliwa i nawet jak sie uspokoi i ma dudtkę i odpływa, to samo wkucie się powoduje rzut do tyłu w szale jakimś. A podobne sytuacje jak psikanie sprayem czy odrobaczenie, które ją tak samo stresowały i na które reagowała stawaniem dęba to się do nich przyzwyczaiła, bo to nie boli. A stania przy zastrzyku czy pobrania krwi się jej nie da oduczyć, przynajmniej ja nie umiem. Tzn ona nawet jak stoi grzecznie przed zastrzykiem, to sam momet wkucia powoduje u niej okropne reakcje. Nie wiem czy moja konia jest tak unerwiona czy co - ale to samo jest z czyszczeniem - odczulałam ją tak jak odczulałam inne konie, ale nie jestem w stanie sprawić, że będzie lubić szczotkę na brzuchu, zawsze się napina wtedy i choc to akcetuje, to ja to chyba boli czy co(dlatego nie uzywam twardej szczotki w niektórych miejscach).

<t></t>
branka
03-26-2009, 02:41 PM #8

A mi się zdaje, że mój koń boi się samego wkucia bo go to też boli. Ona jest baaardzo wrażliwa i nawet jak sie uspokoi i ma dudtkę i odpływa, to samo wkucie się powoduje rzut do tyłu w szale jakimś. A podobne sytuacje jak psikanie sprayem czy odrobaczenie, które ją tak samo stresowały i na które reagowała stawaniem dęba to się do nich przyzwyczaiła, bo to nie boli. A stania przy zastrzyku czy pobrania krwi się jej nie da oduczyć, przynajmniej ja nie umiem. Tzn ona nawet jak stoi grzecznie przed zastrzykiem, to sam momet wkucia powoduje u niej okropne reakcje. Nie wiem czy moja konia jest tak unerwiona czy co - ale to samo jest z czyszczeniem - odczulałam ją tak jak odczulałam inne konie, ale nie jestem w stanie sprawić, że będzie lubić szczotkę na brzuchu, zawsze się napina wtedy i choc to akcetuje, to ja to chyba boli czy co(dlatego nie uzywam twardej szczotki w niektórych miejscach).


<t></t>

Asia Cieślik

Senior Member

264
03-26-2009, 05:22 PM #9
Mi się wydaje, że jeszcze można dodać strach przed nieprzewidywalnością. Konie boją się jak nie wiedzą co dalej je czeka. Lubią mieć ustalone zasady, rytm dnia, rytm pracy itp. Żeby wszystko było przewidywalne. Wtedy są pewne i spokojne. Jak nie ma jasnych zasad, czy ciągle się zmienia coś to negatywnie to odbija się na koniach. Najlepszym przykładem chyba jest karmienie- konie lubią mieć konkretne pory karmienia, a jak coś się w godzinach zmienia to od razu widać to po koniach. Konie które nie dostają regularnie jeść- dla nich jedzenie stanowi tak jakby większą wartość niż dla koni, które jedzą regularnie. To chyba jest ten strach, o którym Aniu piszesz. Więc w sumie to się trochę zazębia Tongue
Jeszcze dodam strach przed kałużami i błotem. Kiedy koń się boi, bo nie wie jak jest głęboko. Bo konie nie widzą głębi.

<t>tarisa</t>
Asia Cieślik
03-26-2009, 05:22 PM #9

Mi się wydaje, że jeszcze można dodać strach przed nieprzewidywalnością. Konie boją się jak nie wiedzą co dalej je czeka. Lubią mieć ustalone zasady, rytm dnia, rytm pracy itp. Żeby wszystko było przewidywalne. Wtedy są pewne i spokojne. Jak nie ma jasnych zasad, czy ciągle się zmienia coś to negatywnie to odbija się na koniach. Najlepszym przykładem chyba jest karmienie- konie lubią mieć konkretne pory karmienia, a jak coś się w godzinach zmienia to od razu widać to po koniach. Konie które nie dostają regularnie jeść- dla nich jedzenie stanowi tak jakby większą wartość niż dla koni, które jedzą regularnie. To chyba jest ten strach, o którym Aniu piszesz. Więc w sumie to się trochę zazębia Tongue
Jeszcze dodam strach przed kałużami i błotem. Kiedy koń się boi, bo nie wie jak jest głęboko. Bo konie nie widzą głębi.


<t>tarisa</t>

Julia z Orla

Posting Freak

1,409
03-26-2009, 05:51 PM #10
Tak sobie o tym ostatnio myślałam. Ile razy w życiu przeciętny człowiek żyjący w cywilizowanych warunkach jest śmiertelnie przerażony? Ja o swoje życie tak naprawdę bałam się tylko dwa razy, a moje konie przechodzą przez taki lęk za każdym razem kiedy na ich drodze pojawi się jakiś nowy przedmiot albo zaskoczy je czyjeś zachowanie. Ja to bagatelizuję i myślę sobie "głuptasie, to nic takiego" (i dobrze, z psychologicznego punktu widzenia, bo działam na konia uspokajająco), a tak naprawdę mój koń boi się, że zaraz umrze! Wyobrażacie sobie zaszczepić w człowieka taki syndrom śmiertelnego lęku przed każdą nową rzeczą? Podskakiwanie ze strachu przed foliówką leżącą na ziemi, nieprzezwyciężona chęć ucieczki przed rowerem, który ktoś zostawił na podwórku? Taką nadwrażliwość na wszelkie bodźce? Przed stajnią ktoś ostatnio wystrzelił petardę, i mój młody koń nie przestraszył się samego wystrzału, ale zwariował jak dotarł do jego nosa zapach dymu, i nie chciał wejść w strefę tego zapachu. Siwy kilkakrotnie przestraszył się własnego cienia (albo mojego cienia na wierzchołku jego cienia Wink ), albo zdarzyło się parę razy, że omal nie wybuchł na widok placka ciemnej ziemi na jasnej drodze.
Można to sobie spróbować wyobrazić na przykładzie swojego największego lęku. W moim przypadku byłyby to wszechobecne pająki Wink Zachowywałabym się wtedy dokładnie tak jak koń, tylko wolniej bym czmychała.

Ciekawe jak to wygląda od strony biochemicznej Smile Co się dzieje w organizmie konia podczas takiego śmiertelnego przerażenia?

<r><SIZE size="85"><s></s><URL url="http://stajniaequila.blogspot.com/"><s></s><COLOR color="#80BF00"><s></s>★Stajnia Equila<e></e></COLOR><e></e></URL><br/>
<URL url="http://equimechana.blogspot.com/"><s></s>EQUIMECHANA - o biomechanice ruchu konia<e></e></URL><br/>
<I><s></s>"The horse already understands the human better than the human will ever understand the horse."<e></e></I> D.Bennet<e>
</e></SIZE></r>
Julia z Orla
03-26-2009, 05:51 PM #10

Tak sobie o tym ostatnio myślałam. Ile razy w życiu przeciętny człowiek żyjący w cywilizowanych warunkach jest śmiertelnie przerażony? Ja o swoje życie tak naprawdę bałam się tylko dwa razy, a moje konie przechodzą przez taki lęk za każdym razem kiedy na ich drodze pojawi się jakiś nowy przedmiot albo zaskoczy je czyjeś zachowanie. Ja to bagatelizuję i myślę sobie "głuptasie, to nic takiego" (i dobrze, z psychologicznego punktu widzenia, bo działam na konia uspokajająco), a tak naprawdę mój koń boi się, że zaraz umrze! Wyobrażacie sobie zaszczepić w człowieka taki syndrom śmiertelnego lęku przed każdą nową rzeczą? Podskakiwanie ze strachu przed foliówką leżącą na ziemi, nieprzezwyciężona chęć ucieczki przed rowerem, który ktoś zostawił na podwórku? Taką nadwrażliwość na wszelkie bodźce? Przed stajnią ktoś ostatnio wystrzelił petardę, i mój młody koń nie przestraszył się samego wystrzału, ale zwariował jak dotarł do jego nosa zapach dymu, i nie chciał wejść w strefę tego zapachu. Siwy kilkakrotnie przestraszył się własnego cienia (albo mojego cienia na wierzchołku jego cienia Wink ), albo zdarzyło się parę razy, że omal nie wybuchł na widok placka ciemnej ziemi na jasnej drodze.
Można to sobie spróbować wyobrazić na przykładzie swojego największego lęku. W moim przypadku byłyby to wszechobecne pająki Wink Zachowywałabym się wtedy dokładnie tak jak koń, tylko wolniej bym czmychała.

Ciekawe jak to wygląda od strony biochemicznej Smile Co się dzieje w organizmie konia podczas takiego śmiertelnego przerażenia?


<r><SIZE size="85"><s></s><URL url="http://stajniaequila.blogspot.com/"><s></s><COLOR color="#80BF00"><s></s>★Stajnia Equila<e></e></COLOR><e></e></URL><br/>
<URL url="http://equimechana.blogspot.com/"><s></s>EQUIMECHANA - o biomechanice ruchu konia<e></e></URL><br/>
<I><s></s>"The horse already understands the human better than the human will ever understand the horse."<e></e></I> D.Bennet<e>
</e></SIZE></r>

branka

Posting Freak

2,096
03-26-2009, 06:57 PM #11
Moim zdaniem jednak koń domowy tez radko boi się o zycie, tzn żadko rozpoznaje sytuację jako bezpośrednio grożącą jego zyciu. Przecież konie sie fantastycznie szybko odczulają. Moja np nie odskakuje od żadnych torebek i nie sądze by uważała że walczy o zycie codziennie, może tylko gdy jest u nas wet, lub gdy naprawde ja coś wystraszy, jak jadący motor obok czy coś wyskakującego nagle z krzaków. Większość koi, które znam różne mają temperamenty, ale generalnie rzecz biorąc nie panikują dzień w dzień z byle powodu, a jak się przestraszą to na sekundę, lub szukają pretekstu do zabawy w "latających przedmiotach".
Ja np jak wracam w nocy do domu z imprezy to się zawsze boję i jak gdzieś za krzakami sa jakieś hałasy to mi serce podchodzi do gardła - nie sądze by Branka słysząc szelest w krzakach bała się jakoś bardziej Wink Ogólnie codziennie zdarza się cos co mnie przestraszy.
Różnice podstawowe sa w reakcji - człowiek ewolucyjnie jest tak uwarunkowany, że w przypadku zagrożenia zamiera, staje jak wryty, zaczyna widzieć torowo(dlatego jest to niebezpiczne, bo jak się człowiek przestraszy trabienia i stanie na środku ulicy to go coś przejedzie, szczególnie ż ema wtedy wąskie pole widzenia i może nie zauważyć, ze coś się zbliża z boku) i przybiera odstraszający wygląd(włosy "stają dęba", wydzielany jest pot o nieprzyjemnym zapachu). Koń natomiast w przypadku strachu ucieka zanim pomyśli(dzisiejszy człowiek oczywiście tez to czasem robi) - ale koń się po kilkunastu krokach ogląda. A człowiek po kilku sekundach decyduje czy atakowac czy uciekać. Nie wiem czy są istotne różnice w przeżywanym stresie w momencie zagrożenia - gdy jest zagrożenie najpierw jest jakieś postępowanie, a potem dopiero odczucie emocji - jeśli staniemy jak wryci, ale po sekundzie zorientujemy sie że nic sie nie dzieje strasznego, to pomyślimy, że się przestraszyliśmy, ale nie będziemy nic robić w kierunku zlikwidowania zagrożenia, tylko sobie dalej spokojnie kontynować jakąś czynność. Koń w sytuacji zagrożenia zacznie uciekać, ale po chwili do jego mózgu dotrze informacja czy to było warte zachowy czy nie - jak nie to koń się zatrzyma i dalej będzie robił to co robił. Trudno jednak ocenić czy nasze "wrycie" a konia "zryw" są różnie odczuwane jeśli chodzi o poziom stresu przez orgamizm i różnie interpretowane. Nie wiem jak możnaby to zbadać...

<t></t>
branka
03-26-2009, 06:57 PM #11

Moim zdaniem jednak koń domowy tez radko boi się o zycie, tzn żadko rozpoznaje sytuację jako bezpośrednio grożącą jego zyciu. Przecież konie sie fantastycznie szybko odczulają. Moja np nie odskakuje od żadnych torebek i nie sądze by uważała że walczy o zycie codziennie, może tylko gdy jest u nas wet, lub gdy naprawde ja coś wystraszy, jak jadący motor obok czy coś wyskakującego nagle z krzaków. Większość koi, które znam różne mają temperamenty, ale generalnie rzecz biorąc nie panikują dzień w dzień z byle powodu, a jak się przestraszą to na sekundę, lub szukają pretekstu do zabawy w "latających przedmiotach".
Ja np jak wracam w nocy do domu z imprezy to się zawsze boję i jak gdzieś za krzakami sa jakieś hałasy to mi serce podchodzi do gardła - nie sądze by Branka słysząc szelest w krzakach bała się jakoś bardziej Wink Ogólnie codziennie zdarza się cos co mnie przestraszy.
Różnice podstawowe sa w reakcji - człowiek ewolucyjnie jest tak uwarunkowany, że w przypadku zagrożenia zamiera, staje jak wryty, zaczyna widzieć torowo(dlatego jest to niebezpiczne, bo jak się człowiek przestraszy trabienia i stanie na środku ulicy to go coś przejedzie, szczególnie ż ema wtedy wąskie pole widzenia i może nie zauważyć, ze coś się zbliża z boku) i przybiera odstraszający wygląd(włosy "stają dęba", wydzielany jest pot o nieprzyjemnym zapachu). Koń natomiast w przypadku strachu ucieka zanim pomyśli(dzisiejszy człowiek oczywiście tez to czasem robi) - ale koń się po kilkunastu krokach ogląda. A człowiek po kilku sekundach decyduje czy atakowac czy uciekać. Nie wiem czy są istotne różnice w przeżywanym stresie w momencie zagrożenia - gdy jest zagrożenie najpierw jest jakieś postępowanie, a potem dopiero odczucie emocji - jeśli staniemy jak wryci, ale po sekundzie zorientujemy sie że nic sie nie dzieje strasznego, to pomyślimy, że się przestraszyliśmy, ale nie będziemy nic robić w kierunku zlikwidowania zagrożenia, tylko sobie dalej spokojnie kontynować jakąś czynność. Koń w sytuacji zagrożenia zacznie uciekać, ale po chwili do jego mózgu dotrze informacja czy to było warte zachowy czy nie - jak nie to koń się zatrzyma i dalej będzie robił to co robił. Trudno jednak ocenić czy nasze "wrycie" a konia "zryw" są różnie odczuwane jeśli chodzi o poziom stresu przez orgamizm i różnie interpretowane. Nie wiem jak możnaby to zbadać...


<t></t>

Magda Pawlowicz

Posting Freak

913
03-26-2009, 09:15 PM #12
Aniu-nie wszystkie konie uciekają. Droga selekcji-poniekąd naturalnej-odruch ucieczki został wyeliminowany u koni górskich. Takich jak hucuł.W górach ucieczka na oślep to nienajlepszy pomysł. I nawet u koni "normalnych" czasem jest reakcja polegająca na wryciu się w ziemię-mi się to zdarza na mojej kobyle. I mam wrażenie że w znacznej mierze udało mi się przekształcić odruch ucieczki własnie we wrastanie w ziemię-jako młody koń ona była okropnie płochliwa a w tej chwili zrobiła sie całkiem pewna w terenie-tylko od czasu do czasu zdaża nam się "utknąć" np pośrodku wsi i przez 10 minut hipnotyzować np powieającą na wietrze reklamówkę....Po czym spokojnie jedziemy dalej...
A co do pytania z temtu-jeden koń przestraszył mi sie kiedyś krowiej kupy....

<r><URL url="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni"><LINK_TEXT text="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezd ... ening-koni">http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni</LINK_TEXT></URL><br/>
<URL url="http://www.whitemare.nets.pl">http://www.whitemare.nets.pl</URL></r>
Magda Pawlowicz
03-26-2009, 09:15 PM #12

Aniu-nie wszystkie konie uciekają. Droga selekcji-poniekąd naturalnej-odruch ucieczki został wyeliminowany u koni górskich. Takich jak hucuł.W górach ucieczka na oślep to nienajlepszy pomysł. I nawet u koni "normalnych" czasem jest reakcja polegająca na wryciu się w ziemię-mi się to zdarza na mojej kobyle. I mam wrażenie że w znacznej mierze udało mi się przekształcić odruch ucieczki własnie we wrastanie w ziemię-jako młody koń ona była okropnie płochliwa a w tej chwili zrobiła sie całkiem pewna w terenie-tylko od czasu do czasu zdaża nam się "utknąć" np pośrodku wsi i przez 10 minut hipnotyzować np powieającą na wietrze reklamówkę....Po czym spokojnie jedziemy dalej...
A co do pytania z temtu-jeden koń przestraszył mi sie kiedyś krowiej kupy....


<r><URL url="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni"><LINK_TEXT text="http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezd ... ening-koni">http://www.wwr.com.pl/spoleczenosc-jezdziecka-wwr/blogi-jezdzieckie-wwr/122-magda-pawlowicz/trening-koni</LINK_TEXT></URL><br/>
<URL url="http://www.whitemare.nets.pl">http://www.whitemare.nets.pl</URL></r>

Lutejaxx

Administrator

2,782
03-26-2009, 09:23 PM #13
tak, zdarzają się konie na których można przespać wszelkie "demony"!!!

Miałam kiedyś takiego konika do wędrowania, hucuła właśnie! Mogłam na nim podróżować nocą, i prędzej ja się czegoś wystraszyłam niż on.

Nigdy nie zapomnę jak o zmierzchu wyjechał nam kombajn.....źle to wygląda takie ogromne, oświetlone....zajmuje prawie całą drogę nie za szeroką, wiejską....myślałam, że konik zareaguje panicznie, a tu nic. Uszka do przodu i spokojnie przejeżdżamy pomiędzy straszydłem , a drzewkami. Niesamowity towarzysz!!!!

<t></t>
Lutejaxx
03-26-2009, 09:23 PM #13

tak, zdarzają się konie na których można przespać wszelkie "demony"!!!

Miałam kiedyś takiego konika do wędrowania, hucuła właśnie! Mogłam na nim podróżować nocą, i prędzej ja się czegoś wystraszyłam niż on.

Nigdy nie zapomnę jak o zmierzchu wyjechał nam kombajn.....źle to wygląda takie ogromne, oświetlone....zajmuje prawie całą drogę nie za szeroką, wiejską....myślałam, że konik zareaguje panicznie, a tu nic. Uszka do przodu i spokojnie przejeżdżamy pomiędzy straszydłem , a drzewkami. Niesamowity towarzysz!!!!


<t></t>

branka

Posting Freak

2,096
03-26-2009, 11:02 PM #14
O hucułach nie do końca wiedziałam, ale wiem że muły chyba czy tam osły jakieś co żyją w górach zastygają.
Człowiek też choć ewolucyjnie ma uwarunkowane zastyganie w wielu przypadkach najpierw ucieka a potem myśli(jak koń), więc mu się też trochę zmienia to jak reaguje. Niemniej myślę, że poziom stresu moż byc podobny - ucieka się bo organizm każde zagrożenie odbiera podobnie, następuje ogólne pobudzenie organizmu, przyspieszenie pracy serca,itp itd i dopiero po chwili mózg dokonuje "obróbki danych" i dociera do nas informacja o tym czy warto uciekać czy co robić. Wtedy też np jak poczujemy, że się trzęsiemy czy ze wali nam serce jest to dla nas sygnał że się boimi - nie wiem czy u zwierząt jest tak samo, nie są tak rozwinięte poznawczo, ale myślę że ten moment gwałtownego pobudzenia organizmu odczuwaja tak samo jak my - ten zastrzyk energii. A to co z nim sie zrobi zależy od gatunku, każdy reaguje po swojemu.
(ale zoologiem nie jestem Wink chyba pomęcze profesora z biologii kiedyś po wykładzie, tylko musze sie zastaowić jakie pytanie zadać by było konkretne).

<t></t>
branka
03-26-2009, 11:02 PM #14

O hucułach nie do końca wiedziałam, ale wiem że muły chyba czy tam osły jakieś co żyją w górach zastygają.
Człowiek też choć ewolucyjnie ma uwarunkowane zastyganie w wielu przypadkach najpierw ucieka a potem myśli(jak koń), więc mu się też trochę zmienia to jak reaguje. Niemniej myślę, że poziom stresu moż byc podobny - ucieka się bo organizm każde zagrożenie odbiera podobnie, następuje ogólne pobudzenie organizmu, przyspieszenie pracy serca,itp itd i dopiero po chwili mózg dokonuje "obróbki danych" i dociera do nas informacja o tym czy warto uciekać czy co robić. Wtedy też np jak poczujemy, że się trzęsiemy czy ze wali nam serce jest to dla nas sygnał że się boimi - nie wiem czy u zwierząt jest tak samo, nie są tak rozwinięte poznawczo, ale myślę że ten moment gwałtownego pobudzenia organizmu odczuwaja tak samo jak my - ten zastrzyk energii. A to co z nim sie zrobi zależy od gatunku, każdy reaguje po swojemu.
(ale zoologiem nie jestem Wink chyba pomęcze profesora z biologii kiedyś po wykładzie, tylko musze sie zastaowić jakie pytanie zadać by było konkretne).


<t></t>

Guli

Posting Freak

1,701
03-27-2009, 07:35 AM #15
Hucuły , to konie z gór , dlatego nie reagują paniczną ucieczką ( generalizuję ) , bo rzeczywiście przepadłyby z kretesem Smile

Jakoś mi też trudno uwierzyć, że powiewające folie, straszne odgłosy są dla konia śmiertlene niebezpieczne- w jego rozumieniu oczywiście.

Przecież od tego nie umiera, a potrafi znowu bać się tego samego.

Ja obserwuję, że na niespodziewany odgłos reagują odbiegnięciem szybkim ( instynkt) ale zaraz oglądają się za siebie i uspokajają- bo przecież nic nie dzieje się.

Gdyby konie zawsze reagowały paniczną ucieczką na wszystko, to gatunek ten nie przetrwałby 50 mln lat :!:

<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>
Guli
03-27-2009, 07:35 AM #15

Hucuły , to konie z gór , dlatego nie reagują paniczną ucieczką ( generalizuję ) , bo rzeczywiście przepadłyby z kretesem Smile

Jakoś mi też trudno uwierzyć, że powiewające folie, straszne odgłosy są dla konia śmiertlene niebezpieczne- w jego rozumieniu oczywiście.

Przecież od tego nie umiera, a potrafi znowu bać się tego samego.

Ja obserwuję, że na niespodziewany odgłos reagują odbiegnięciem szybkim ( instynkt) ale zaraz oglądają się za siebie i uspokajają- bo przecież nic nie dzieje się.

Gdyby konie zawsze reagowały paniczną ucieczką na wszystko, to gatunek ten nie przetrwałby 50 mln lat :!:


<r><COLOR color="#FF0000"><s></s>Mając na uwadze zachowanie dobrego klimatu i poziomu dyskusji „Guli” została usunięta z grona użytkowników forum hipologia.pl. <e></e></COLOR></r>

Strony (3): 1 2 3 Dalej
 
  • 0 głosów - średnia: 0
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 6 gości
Użytkownicy przeglądający ten wątek:
 6 gości