Problemy z koniem [klei się do stada, lekceważy człowieka]
Problemy z koniem [klei się do stada, lekceważy człowieka]
No ja się nauczyłam metody Montyego z książek i po prostu spróbowałam-i wyszło....Ale to prawda że łatwiej jest pracować najpierw z łatwym koniem....
A czy jest możliwość żeby koń wychodził sam na padok? Przez pewien czas? Ja miałam taką klacz o bardzo silnym charakterze(tzn mam ją dalej tylko już nie stwarza problemów) która długo właśnie bardzo żle tolerowała zostawanie samemu-wpadłam na pomysł żeby ją wypuszczać samą.; I dosłownie po paru dniach było dużo lepiej. Tyle że płot musi być faktycznie solidny a padok bardzo bezpieczny bo w pierwszym momencie koń stara się za wszelką cenę wrócić do stada. I pierwszy dzień natrzaskała kilometrów że chyba rajd długodystansowy ukończyła
Bardzo ważne jest żeby zabrać konia z powrotem do stada dopiero kiedy się uspokoi! Inaczej złe zachowanie może się wręcz spotęgować. I trzeba konia zaprowadzić w ręku zwracając dużą uwagę by nie wyprzedzał człowieka.
Magda Gulina Czy rzeczywiście nalezy w takiej sytuacji unikać eskalacji ?
Mam wrażenie, że kon tylko bardziej umocni się na stanowisku nadrzędnym wobec człowieka.
Magda Pawlowicz Bardzo ważne jest żeby zabrać konia z powrotem do stada dopiero kiedy się uspokoi! Inaczej złe zachowanie może się wręcz spotęgować.
Magda Gulina Czy rzeczywiście nalezy w takiej sytuacji unikać eskalacji ?
Mam wrażenie, że kon tylko bardziej umocni się na stanowisku nadrzędnym wobec człowieka.
Magda Pawlowicz Bardzo ważne jest żeby zabrać konia z powrotem do stada dopiero kiedy się uspokoi! Inaczej złe zachowanie może się wręcz spotęgować.
Dokładnie! Znam konia, który w czasie gdy jego drugi ukochany kolega wyjechał na rajd, przez tydzień tylko biegał i rżał. Nie jadł, nie pił i nie spał. Odwodnił się i schudł.
Jestem za małymi kroczkami!
To nie jest "ZŁE" zachowanie, tylko instynkt stadny. Jej trzeba wytłumaczyć powoli, że przy koniach jest fajnie, ale 5 metrów dalej też jest fajnie, 10 metrów dalej też, 15 metrów dalej też...
Ale sytuacja że koń pozostawiony sam sobie nie uspokoi się będzie świadczyła że problem jest nie związany z człowiekiem a wyłącznie z taką paranoiczną chęcią dołączenia do stada. Jeżeli natomiast koń uspokoi się (nawet jeśli to będzie np po 3 dniach albo po tygodniu) to jest to jednak problem z człowiekiem. Oczywiście konia trzeba jakoś sprowadzić ale tak żeby nagrodzić zachowanie pozytywne. Np gdybym widziała że koń cały dzień kursuje wzdłuż płotu to pod wieczór podeszła bym od strony przeciwnej niż stajnia i poczekała chwilę. Jeśli koń podejdzie do mnie-to na linke i do domu. Jeśli nie to np poszła bym po trochę siana albo inną marchewkę i spróbowałabym zachęcić konia żeby do mnie podszedł-i do domu. Jeśli i to nie to podeszłabym do konia i poszła z nią początkowo kawałek w stronę od stajni-brak nagrody.
Ja powiem jedno odnośnie konfrontacji z koniem, który nas popycha i potrąca itp - koń koleżanki jest taki, ze klei się do mnie na wybiegu i łazi za mną jak pies po wybiegu(heh, bo ja jak bawiłam się w nic nie robienie, to puszczałam je we dwa i on szybciej do mnie przyszedł niz Branka i teraz za mną wszędzie chodzi) i ja w pewnym momencie stwierdziłam, że jest troszke namolny i chciałam go przegonić - a on nic, tym bardziej się kleił, aż zaczął prawie na mnie wchodzić - próbowałam sobie łokciami zrobic miejsce, to zaczął kulic uszy i w ogóle się mnie nie bał i wyglądał jakby mnie chciał zaatakować... Nie bawiłam się w dalsze odganianie, bo jakby chciał to by mnie jednym kopytem zmiótł z ziemi(mógł sie przecież np obrócic i mi dac kopa) - wzięłam linę i chwilę z nim poskręcałam w jedną i drugą stronę i potem odganiałam go od siebie na niej przez kilka kółek i zmieniałam gwałtownie kierunek - i potem znów z nim pochodziłam tak z szybką zmianą kierunku, ale z pilnowaniem odstępu(rozpychałam sie łokciami - ale mając go na linie wiedziałam, że mi nie zwieje czy coś). I potem jak widziałam, że zaczyna respektowac moją przestrzeń i reagowac na moje ruchy ciała, bez ciagnięcia liny, to go puściłam. Znowu za mną chodził, ale już w odstępie i jak go odganiałam to sobie szedł gdzies dalej i nie był juz taki nachalny.
Więc można uniknąć konfrontacji, ale wciąż coś zrobić z danym zachowaniem. Bez liny bym sie bała, że on na mnie naprawde wejdzie, albo sie odwróci i mnie kopnie(to taki dominant ogólnie, z niektórymi w stajni robi sobie co chce) - z liną ma sie większa kontrolę ciała konia i szybciej cos można uzyskać - jeśli sie potem pusci konia i on od nas nie ucieka, ale tez na nas nie wchodzi, to chyba jest to dobry znak (swoją drogą szkoda, ze nie mam takich problemów z Branką - ona ja jest na wybiegu to podejdzie na 2 sekundy i od razu odchodzi i rzadko kiedy miewa humor na zabawe na wybiegu - no chyba, że jest śnieg - wtedy ma zawsze ochotę na dzikie gonitwy).
A własnie pati, czy twój koń lubi sie bawić na śniegu? Może pobaw sie z nim jak jest na wybiegu? Mówiąc pobaw nie mam nic konkretnego na myśli - cokolwiek co ci przyjdzie od głowy. Ja np wczoraj puściam Brankę i kopałam snieg - ona biegała jak arab wkoło mnie(to był join-up na śniegu :lol: ) i potem zaczęla do mnie podchodzić jak nie kopałam - wtedy zaczynałam biegac jak oszalała i machałam rękami(stróż, ktory mnie obserwował musiał mieć niezły ubawxD) i koń wtedy też zaczynał biegać. Potem do niej podeszłam dałam smakołyk i znowu sypnęlam śniegiem w nią niespodziewanie - odskoczyła i zaczęła biegać wkoło mnie - potem w nią rzucałam śniezakami(tak lekko, nie żeby ją straszyć)i ona robiła rajdy galopem i zatrzymywala sie tuż przy mnie, robiła gwałtowny obrót, jakies śmieszne brykanie i znowu biegała - nie planowałam tego, to było spontaniczne i myślałam, że koń wcale nie będzie chciał tak ze mną biegać - a jednak szybko to załapała i miała radochę - potem jak poszlam zmęczona do stajni, to za mną patrzyła i wyglądala na smutną, że sobie idę(tak jak pies, kiedy przestaje mu sie rzucać patyk). Może więc wykorzystaj śnieg do jakichś zabaw? Czy twój koń może cie zacząć atakować wtedy? W ogóle co myślicie ci, co sie z końmi luzem bawią? Do tego trzeba jakoś mieć relacje z koniem ustabilizowaną czy każdy koń się będzie bawił??
Mi się zdaje, że najpierw jak sie będzie go odganiać to trochę jak join-up to właśnie będzie funkcjonować, a potem jak koń będzie do nas chciał podchodzić, to powinno się to gładko przekształcić w zabawę. No ale też kazdy koń jest inny...
OK, ale nie mieszajmy dwóch rzeczy - co innego koń, który sprawdza swoją "ruchomość pionową" (czyli, o ile szczebelków wyżej w hierarchii może się wspiąć), a co innego koń, dla którego odejście od stada stanowi traumatyczne wręcz przeżycie.
Podpisuję się pod tym, co pisze Julie.
Ja może piszę za długie posty żeby ktoś je czytał do końca ale w sumie napisałam, że też małymi kroczkami i nie wążne co a ważne jak i cały sukces by umieć zareagować na zachowanie adekwatnie, czyli trzeba umieć czytać konia. Żeby robić małe kroczki nie potrzebne żadne okrągłe wybiegi.
Cejloniara Żeby robić małe kroczki nie potrzebne żadne okrągłe wybiegi.
Cejloniara Żeby robić małe kroczki nie potrzebne żadne okrągłe wybiegi.
Dagmara Matuszak OK, ale nie mieszajmy dwóch rzeczy - co innego koń, który sprawdza swoją "ruchomość pionową" (czyli, o ile szczebelków wyżej w hierarchii może się wspiąć), a co innego koń, dla którego odejście od stada stanowi traumatyczne wręcz przeżycie.
Podpisuję się pod tym, co pisze Julie.
Dagmara Matuszak OK, ale nie mieszajmy dwóch rzeczy - co innego koń, który sprawdza swoją "ruchomość pionową" (czyli, o ile szczebelków wyżej w hierarchii może się wspiąć), a co innego koń, dla którego odejście od stada stanowi traumatyczne wręcz przeżycie.
Podpisuję się pod tym, co pisze Julie.
To właśnie to , co nazywam pracą od podstaw .Jest to , i była dla mnie rzecz chyba zawsze tak oczywista , że poniekąd zakładam / błędnie / , że inni też przynajmniej zdają sobie z niej sprawę. Wielu jeźdźców jednak, skąd inąd doświadczonych , o tych podstawach nie myśli , skupiając się jedynie na ćwiczeniu koni w określonych zadaniach .
Ta podstawowa praca ma właśnie na celu zaakceptowanie przez konia człowieka ,jako swego członka stada i przywódcy .
P.S.ja raczej nie nazwałbym tego " nic nie robieniem "
Julie To nie jest "ZŁE" zachowanie, tylko instynkt stadny. Jej trzeba wytłumaczyć powoli, że przy koniach jest fajnie, ale 5 metrów dalej też jest fajnie, 10 metrów dalej też, 15 metrów dalej też...W toku ujeżdżania konia modyfikujemy , a niekiedy wręcz eliminujemy przejawy naturalnych instynktów konia , właśnie te , które w jego użytkowaniu przeszkadzają . Koń zachowujący się w pełni naturalnie nie nadaje się do jazdy .
Julie To nie jest "ZŁE" zachowanie, tylko instynkt stadny. Jej trzeba wytłumaczyć powoli, że przy koniach jest fajnie, ale 5 metrów dalej też jest fajnie, 10 metrów dalej też, 15 metrów dalej też...W toku ujeżdżania konia modyfikujemy , a niekiedy wręcz eliminujemy przejawy naturalnych instynktów konia , właśnie te , które w jego użytkowaniu przeszkadzają . Koń zachowujący się w pełni naturalnie nie nadaje się do jazdy .
Ja myślę, że dla każdego konia nawet z pozornie podobnym problemem dobre będą różne metody, albo mieszanki sposobów w różnych proporcjach. Dlatego dobrze jest mieć jak najwięcej tych sposobów w zanadrzu, dużo eksperymentować (i nie bać się tak bardzo tych opinii, które mówią, że bez doświadczonego trenera do konia nawet nie podchodź), znać swojego konia jak najlepiej (i poznawać go właśnie przez nic nie robienie, zabawę, różne sytuacje, stawiać mu wyzwania itd.) i mieć wyczucie. Wyczucie to chyba główny składnik sukcesu.
7 zabaw zasugerowałam, bo dobrze jest mieć jakąś przystępną metodę na ustalenie hierarchii na start, a potem można ją sobie dowolnie modyfikować i zestawiać z innymi metodami, i szukać dalej.
I moim zdaniem, każdy problem należy rozłożyć na części pierwsze i powolutku naprawiać każdy element, i tak kroczek po kroczku dochodzi się do lepszych i trwalszych rezultatów. Zanurzenie, o którym wspomniała chyba Dagmara nie jest dobre ani dla koni, ani dla nikogo chyba. No chyba, że się chce zafundować koniowi załamanie nerwowe i go zgasić.
tomekpawwaw A jeżeli chodzi o konia , o którym pisała dagmara / tego od rekreacji , który stał się agresywny / to nade wszystko należało koniecznie zwolnić ją od pracy , której ewidentnie nie lubiła i dawała tego wyraźne sygnały , nie czekając na moment , gdy stała się już niebezpieczna .
tomekpawwaw A jeżeli chodzi o konia , o którym pisała dagmara / tego od rekreacji , który stał się agresywny / to nade wszystko należało koniecznie zwolnić ją od pracy , której ewidentnie nie lubiła i dawała tego wyraźne sygnały , nie czekając na moment , gdy stała się już niebezpieczna .
arabiatta 7 zabaw zasugerowałam, bo dobrze jest mieć jakąś przystępną metodę na ustalenie hierarchii na start, a potem można ją sobie dowolnie modyfikować i zestawiać z innymi metodami, i szukać dalej.
No właśnie, może skupmy się na temacie i spróbujmy pomóc Pati.
Tym bardziej, że to dość powszechny problem.
arabiatta 7 zabaw zasugerowałam, bo dobrze jest mieć jakąś przystępną metodę na ustalenie hierarchii na start, a potem można ją sobie dowolnie modyfikować i zestawiać z innymi metodami, i szukać dalej.
Oj no, mnie też nie stać, materiałów pisanych jest w internecie multum, a i pierwszy poziom na filmie można od kogoś przegrać czy pożyczyć. A jak już się posiądzie ten materiał to bardzo dobrze się go przyswaja (stąd to słowo 'przystępność').
A hierarchię ustala się właśnie metodą małych kroczków w trakcie zabaw, i ma się z koniem wypracowaną komunikację np. na temat wchodzenia na człowieka. I absolutnie nie twierdzę, ze 7 zabaw jest odpowiedzią na wszystko, powtarzam: może być podstawą pod stworzenie dobrej sytuacji wyjściowej
Do Julie: doszła moja PM o nanośniku? Bo coś chyba szwankuje prywatna poczta nasza forumowa.