Problemy z koniem [klei się do stada, lekceważy człowieka]
Problemy z koniem [klei się do stada, lekceważy człowieka]
Dlatego ja zawsze czyszczę poza boksem - w ogóle robię wszystko po wyprowadzeniu konia z boksu - czy to dościelam, czy coś sprawdzam, obojętnie, najmniejszy zabieg, nawet sprawdzenie czy sie jakaś rana goi itp odbywa się poza boksem - w boksie ewentualnie jest głaskanie konia jak on chce. Ja np lubię czasem zakmnąc sie w pokoju by mi nikt nie wchodził i nie przeszkadzał - konie na pewno mają tak samo, bo wiele z nich nie lubi być czyszczonymi w boksie czy siodłanymi tam. Jedyna rzecz jaką robię w boksie to strugam zadnie kopyta - bo tam grzeczniej stoi i sama wybrała sobie boks jako miejsce do strugania(dałam jej wybór nie wiążąc jej i pozwalając pomaszerować gdzie chce).
Rada Klary jest chyba najprostrza, ale najlepsza na początek i nie wiem czy nie najmądrzejsza - po prostu nie wymagać i nawiązać kontakt. Mi to przyniosło największy sukces w pracy z konie, jak już wcześniej pisałam. Takze tez to polecam. Nic nie robienie jest wychowawcze dla nas i wzmaga zaufanie i zainteresowanie nami u konia.
Tak, ale czy uważacie, że te obserwcje czy ćwiczenia Pati powinna robić zabierając konia w odosobnione miejsce, czy najpierw nawiązać taki kontakt jaki opisała: w boksie, w stajni, gdy obok były inne konie i kobyłka była spokojna?
Czy jest sens zabierać konia samego, np. na halę, gdy już wiadomo, że " przy czyszczeniu siodłaniu, klacz ma mnie totalnie w dup** , cały czas rży, kręci się próbuje mnie podeptać, totalnie nie zwraca na mnie uwagi, kiedy otworze jej boks, próbuje po mnie przejść"?
Jeśli puści ją na halę, czy lonżownik, a kobyłka będzie tylko histerycznie biegać i wołać kolegów, to co tu obserwować?
Nie, ja też jestem zdania, że pępowiny nie powinno się przecinać od razu.
Sama mam "klejące" się konie i wiem, że jak raz popadną w histerię, to bardzo ciężko je z niej wyprowadzić. Klapka się zamyka i koniec. Ale widzę też, że powoli, powoli, krok po kroczku jest lepiej. Dalej nie biorę konia solo z pastwiska do stajni z nadzieją owocnego spędzenia paru chwil - ale na halę ze stajni, w której stoją konie, już mogę .
Stres uniemożliwia naukę, więc po co go koniowi i sobie dodawać na własne życzenie? Podnośmy wymagania stopniowo. Ja wiem, że jest taka technika jak zanurzenie (tak to się chyba fachowo nazywa?) i czasem się sprawdza, ale jednak wolę ten łagodny sposób. Już przebolałam, że spacery w teren mogę sobie chwilowo wybić z głowy, jeśli nie mam z kim jechać.
Jak wspomniałam miałam podobne problemy, ale właśnie Monika Damec uświadomiła mi fakt o którym piszecie- jakby godność konia, jego strefy które należy uszanować. Pogoda rzeczywiście mało sprzyja, ale ja też pierwsze ćwiczenia wykonywałam na wietrze i śniegu, nie było miło, ale warto. Jeśli chodzi o boks, możesz wykonywać proste ćwiczenie- wejść, stanąć w drzwiach i wyciągnąć dłoń. Koń zaintrygowany po odpowiednim dla siebie czasie podejdzie i powącha, dotknie chrapami. Cofnij dłoń- cofnij jako pierwsza. Ten gest już uświadomi koniowi, ze tu masz coś do powiedzenia. I tak rób na "dobranoc" codziennie. W stadzie właśnie ten dominujący decyduje o długości wszelkich kontaktów. Koń dominujący zaczyna zabawę i ją kończy. Prowadząc klacz staraj się dać jej więcej luzu na uwiązie, ale tempo i kierunek nadawaj Ty (przydałby się halterek), Ty spychaj konia odstawiając łokieć w stronę jego łopatki.
Super zabawa to zabawa w chowanego: przykucnij za koniem- straci Cie z oczu wiedząc, ze tam jesteś. Po jakimś czasie się odwróci aby Cie odnaleźć. Jak ma chęć podskubywać człowieka, nie dawaj nic z ręki do jedzenia- na ziemię a najlepiej do żłobu. Na początku mozna tak powiedzieć, ze koń decyduje o kontakcie z Tobą i nawet nie zauważysz kiedy role się odwrócą i staniesz się tą Alfa.
A jak masz z tą klaczą na padoku, kiedy chcesz ją zabrać zwyczajnie na jazdę? Chodzi mi o moment łapania.
Dodam jeszcze, ze pierwsze ćwiczenia nad wzajemnym zaufaniem wykonywałam na oczach innych koni- jeśli były w stajni, to przy otwartych jej wrotach aby konie miały kontakt wzrokowy. Z czasem się oddalałam, aż mogę teraz spacerować kilometrami. Pierwsze ćwiczenia okazały się szokiem dla konia (panika, strach, chęć ucieczki) i również tak absorbujące umysł konia, ze pozwoliły mi na oddalanie się, bo koń ciągle miał jakieś ważne zadanie do wykonania. Wiosna pozwoliła na przerwy w ćwiczeniach (trawka w nagrodę) i tak się jakoś pozmieniało... W każdym razie radzę nie "odcinać pępowiny" jednym gestem.
Pisząc o nic-nie-robieniu, kiedy koń jest w boksie, myślałam właśnie o przycupnięciu przed boksem, albo przy wejściu. No chyba, że już większa komitywa a boks nie maciupeńki, to można gdzieś pod ścianą sobie przysiąść. Całej relacji na takim niewymaganiu zbudować się raczej nie da, ale od czegoś można zacząć zmiany. Dać koniowi spojrzeć na siebie z nowej strony - że to nie jest ten nudny, drażniący człowiek, co przychodzi, zabiera od koni, a jak przychodzi, znaczy będzie praca i dopiero powrót do stada będzie powrotem do fajnego życia.
Wcale nie mam na myśli, że koń jest jakoś źle traktowany. Ale czasem właśnie nie dokręcenie śruby, a poluzowanie działa najlepiej. I to nie jest nauka lekceważenia ludzkich wymagań - bo jak lekceważyć coś, czego nie ma? Jak pomyśleć o życiu stada, to konie przez większość czasu po prostu ze sobą są.
W każdym razie ja bym myślała o zaczęciu od: wspólnego czasu i wzajemnego szacunku. Jedno to to, o czym dziewczyny piszą, podstawowe dobre wychowanie człowieka, nie pchanie się do konia bez zważania na jego odpowiedzi, "witanie się", pytanie o zgodę na różne poufałości, drugie, to wymaganie szacunku dla własnej strefy osobistej.
Jedną z zabaw na dzień dobry, jest też słuchanie końskich uszu. Kiedy idziesz do konia, niezależnie, czy jest w boksie czy na łące, podchodzisz z rozwagą, spokojnie, nie za szybko, niekoniecznie w linii prostej. I patrzysz na końskie uszy. Jeśli koń obróci do Ciebie głowę, uszy nastawi, zbliżasz się spokojnie. W momencie, kiedy uszy się cofną/obrócą, zatrzymujesz się. Jeśli i głowa się obróci, możesz się nawet trochę cofnąć. I poczekać. I patrzeć jakoś w miarę dyskretnie. Jak koń się zdziwi złamaniem schematu, uszy obróci na człowieka, można znowu trochę podejść. Itd.
A ewentualne obserwacje - fakt, zależy od stopnia poddenerwowania konia. Jakby miał być prawdziwy lęk i panika, to bym go w zupełnie odosobnione miejsce nie zabierała. Umiarkowanym poddenerwowaniem bym się aż tak nie przejmowała. No ale to oczywiście trzeba z głową, rozważając za i przeciw. Ot, opcja do rozważenia czy i jak, żeby bilans wyszedł na plus. Przyznam, że akurat o sesjach z obserwowaniem konia, nie chodziło mi o samego konia, a o człowieka.
Gwałtownego przecinania pępowiny też nie popieram. Rozciąganie raczej.
Julie Tak, ale czy uważacie, że te obserwcje czy ćwiczenia Pati powinna robić zabierając konia w odosobnione miejsce, czy najpierw nawiązać taki kontakt jaki opisała: w boksie, w stajni, gdy obok były inne konie i kobyłka była spokojna?Ciężko powiedzieć , nie widząc konia na własne oczy . Na pewno , jeżeli koń człowieka w ogóle lekceważy na siodłanie jest za wcześnie i trzeba pracować od początku , tak jak z koniem zupełnie surowym . Dość często to , co większość uznaje za trudny charakter konia , jest po prostu "brakiem wychowania " Można oczywiście , jeżeli koń reaguje bardzo nerwowo pracować początkowo tak , by widział inne konie .A nade wszystko radziłbym poprosić o pomoc kogoś bardziej doświadczonego . Uważam , że zbyt wiele można zepsuć nieumiejętną pracą , aby nie mając dużego doświadczenia , próbować poprawić trudnego , niecierpliwego konia .
Czy jest sens zabierać konia samego, np. na halę, gdy już wiadomo, że " przy czyszczeniu siodłaniu, klacz ma mnie totalnie w dup** , cały czas rży, kręci się próbuje mnie podeptać, totalnie nie zwraca na mnie uwagi, kiedy otworze jej boks, próbuje po mnie przejść"?
Jeśli puści ją na halę, czy lonżownik, a kobyłka będzie tylko histerycznie biegać i wołać kolegów, to co tu obserwować?
Julie Tak, ale czy uważacie, że te obserwcje czy ćwiczenia Pati powinna robić zabierając konia w odosobnione miejsce, czy najpierw nawiązać taki kontakt jaki opisała: w boksie, w stajni, gdy obok były inne konie i kobyłka była spokojna?Ciężko powiedzieć , nie widząc konia na własne oczy . Na pewno , jeżeli koń człowieka w ogóle lekceważy na siodłanie jest za wcześnie i trzeba pracować od początku , tak jak z koniem zupełnie surowym . Dość często to , co większość uznaje za trudny charakter konia , jest po prostu "brakiem wychowania " Można oczywiście , jeżeli koń reaguje bardzo nerwowo pracować początkowo tak , by widział inne konie .A nade wszystko radziłbym poprosić o pomoc kogoś bardziej doświadczonego . Uważam , że zbyt wiele można zepsuć nieumiejętną pracą , aby nie mając dużego doświadczenia , próbować poprawić trudnego , niecierpliwego konia .
Czy jest sens zabierać konia samego, np. na halę, gdy już wiadomo, że " przy czyszczeniu siodłaniu, klacz ma mnie totalnie w dup** , cały czas rży, kręci się próbuje mnie podeptać, totalnie nie zwraca na mnie uwagi, kiedy otworze jej boks, próbuje po mnie przejść"?
Jeśli puści ją na halę, czy lonżownik, a kobyłka będzie tylko histerycznie biegać i wołać kolegów, to co tu obserwować?
Eeee tam... Monty Roberts czy inny Monty Pyton...
Nic konkretnego nie poradzą. Monty by kazał zrobić "Join-Up", Pat Parelli "7 zabaw".
Zamknąć się w round-penie (którego zapewne Pati nie ma do dyspozycji, a lonżownik to nie to samo) i naśladować drapieżnika, żeby konia wystraszyć, a potem zaprzestać i zaprosić konia do siebie.
Świetnie.
Ale zauważ drogi Tomku, że Pati nie ma małego doświadczenia w pracy z końmi, 12 lat to dużo i że klacz w towarzystwie innych koni zachowuje się zupełnie normalnie.
No , no :wink: Powiem tak; jak by była taka okazja ,to ja bym obu tym Panom ( bez Pytona ) z przyjemnością buty wyczyścił.
Skoro przez wiele lat była bez towarzystwa końskiego , to może teraz musi się nim nacieszyć ?
Przecież konie są zwierzętami stadnymi , więc może ten instynkt bierze górę ?
Człowiek nigdy nie zastąpi innego konia, zwłaszcza jak inne są w pobliżu , czyli koń ma możliwość wyboru.
Chyba był już taki wątek na forum.
Ja też nabyłam papużki- nierozłączki :wink: .
Było bardzo trudno na początku - nerwy i rozpaczliwe rżenia , jak jeden znikał w boksie.
Odjeżdżałam coraz dalej od stajni , nie powiem , żeby było łatwo.
Od stajni było mozolnie , pchanie, a do stajni jak najszybciej.
Powoli zmieniało się to , jak koń nabierał do mnie coraz większego zaufania.
Ale z czasem tradycją stały się wspólne przejażdżki, czy jazda po wybiegu , też z drugim pasącym się w pobliżu.
Sama nie wiem, jak teraz zachowywałby się Kuba w samotnej wyprawie, bo kuc idzie sam bez wahania.
To też sprawa charakteru konia- Kuba jest typowym klejem , który musi mieć przewodnika ( niekoniecznie konia) , a kuc jest szefem z charakteru, więc jemu nie wypada zachowywać się inaczej
Może klacz też ma taki charakter , że najpewniej czuje się w towarzystwie innych koni?
A metoda MR dla takiego konia mogłaby być być bardzo dobra.
I wcale nie trzeba od razu budować roundpen .
Ja przeprowadzałam ten "zabieg" na Kubie z ogrodzonym sznurkiem kawałkiem placu .
Oczywiście Kuba każdy sznurek szanuje , więc nie było problemu.
I nasze relacje bardzo poprawiły się.
A też był koniem aroganckim wobec ludzi, lekceważącym ich.
Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję za rady. Sprawa nie wygląda tak, że ja totalnie sobie z koniem nie radze, jeżeli są inne konie to ona chodzi naprawdę bardzo fajnie, stara się, uczy się szybko. Wtedy jest naprawde bardzo dobrze. Przy innym koniu pracując z nią z ziemi mogę osiągnąć pewien stopień zainteresowania moją osobą ( ustępowanie od nacisku, cofanie się, podąrzanie za mna z głową przy moim ramieniu ), natomiast gdy ma przebywać bez koni, zmienia się nie do poznania. Miałam do czynienia z końmi , które kleiły się do stada, i kiedy zostawały same wpadały w panikę. Ale u niej oprócz tego, że jest wtedy całą spiętą , rży, to pojawia się zachowanie agresywne wobec mnie ( tak jakby postrzegała mnie jako przyczyne tego , że jest rozdzielona z końmi i chciała mnie ukarać). Czyli zaczynają się próby ugryzienia, przygniecenia do ściany, przejścia po mnie . Kiedy ją prowadzę, wyprzedzania mnie, odpychania głową, stawanie dęba , brykanie. To samo w czasie jazdy- kiedy wychodzimy same na ujeżdżalnie która znajduje się dosłownie kilka metrów od stajni, to pierwsze 15-20 minut jazdy to walka ze mną ( kobyłka chce się mnie pozbyć za wszelką cenę , bryka, staje dęba, robi chody boczne w stronę stajni, próbuje mnie zostawić na ogrodzeniu). Ja wtedy z nią nie walczę, jestem raczej neutralna ale konsekwentnie pokazuje, że chcę aby szła do przodu. Czasami uda mi się postawić na swoim i możemy w miarę normalnie pracować ( chociaż kobyła nie rozluźnia się, nie stara, nie skupia w takim samym stopniu jak przy innych koniach ). A czasami jestem tak bezradna, że poprostu zsiadam, lonżuję ją chwile ( żeby nie było, że z takie zachowanie jest nagroda w postaci powrotu do stajni) i wracam. Wyjazdy w teren na niej też nie mają sensu ( raz spróbowałam i wracałam ze łzami w oczach prowadząc ją w ręku i modląc się żeby mi się nie wyrwała. Zsiadłam w drodze powrotnej, gdy miałam do wybory albo tak ją zaciągnąc na wędzidle, że cała moja praca pójdzie na marne, albo pozwolić jej dzikim galopem wrócić do stajni. Żadne próby robienia volt, wyginania jej nie pomogły).
pati12318 Ale u niej oprócz tego, że jest wtedy całą spiętą , rży, to pojawia się zachowanie agresywne wobec mnie ( tak jakby postrzegała mnie jako przyczyne tego , że jest rozdzielona z końmi i chciała mnie ukarać). Czyli zaczynają się próby ugryzienia, przygniecenia do ściany, przejścia po mnie . Kiedy ją prowadzę, wyprzedzania mnie, odpychania głową, stawanie dęba , brykanie. To samo w czasie jazdy- kiedy wychodzimy same na ujeżdżalnie która znajduje się dosłownie kilka metrów od stajni, to pierwsze 15-20 minut jazdy to walka ze mną ( kobyłka chce się mnie pozbyć za wszelką cenę , bryka, staje dęba, robi chody boczne w stronę stajni, próbuje mnie zostawić na ogrodzeniu).
pati12318 Ale u niej oprócz tego, że jest wtedy całą spiętą , rży, to pojawia się zachowanie agresywne wobec mnie ( tak jakby postrzegała mnie jako przyczyne tego , że jest rozdzielona z końmi i chciała mnie ukarać). Czyli zaczynają się próby ugryzienia, przygniecenia do ściany, przejścia po mnie . Kiedy ją prowadzę, wyprzedzania mnie, odpychania głową, stawanie dęba , brykanie. To samo w czasie jazdy- kiedy wychodzimy same na ujeżdżalnie która znajduje się dosłownie kilka metrów od stajni, to pierwsze 15-20 minut jazdy to walka ze mną ( kobyłka chce się mnie pozbyć za wszelką cenę , bryka, staje dęba, robi chody boczne w stronę stajni, próbuje mnie zostawić na ogrodzeniu).
Ja myślę tak-jesli da się pracować z koniem z ziemi bez towarzystwa innych koni to od tego trzeba zacząć i robić to tak długo aż koń będzie pracował zupełnie spokojnie. I nie wsiadać bez towarzystwa innych dopóki z ziemi problem nie zostanie całkowicie usunięty. Jeżli Pati dobrze sobie radzisz z lonzowaniem to ją lonzuj-ale bez żadnego wypięcia bez dodatkowych wymagań-twoim celem powinno być jedynie uzyskanie skupienia i spokoju konia. Najpierw blisko stajni a potem coraz dalej. I dopiero po takiej pracy-niech ona trwa i pół roku i rok(oczywiście można jednocześnie jeździć w sposób który koń akceptuje) dopiero wrócic do prób jazdy samodzielnej. I zawsze na każdej sesji pracy z ziemi powinnaś dążyć do tego by koń w trakcie ruchu skierował na ciebie swoją uwagę a następnie okazał ci uległość. Żeby wykorzystać "natural" w treningu wcale nie jest niezbędny round pen-to nie o to chodzi gdzie pracujemy tylko o to jak! O to by nauczyć się odczytywać co koń do nas mówi w swoim języku po to by móc go w odpowiednim momencie nagrodzić. Ja też dość często konie klasycznie lonżuję, tyle że nie za wędzidło ale zawsze starając się obserwować "mowę ciała" i odpowiadać koniowi w sposób dla niego zrozumiały.
Dagmara Matuszakpati12318 Ale u niej oprócz tego, że jest wtedy całą spiętą , rży, to pojawia się zachowanie agresywne wobec mnie ( tak jakby postrzegała mnie jako przyczyne tego , że jest rozdzielona z końmi i chciała mnie ukarać). Czyli zaczynają się próby ugryzienia, przygniecenia do ściany, przejścia po mnie . Kiedy ją prowadzę, wyprzedzania mnie, odpychania głową, stawanie dęba , brykanie. To samo w czasie jazdy- kiedy wychodzimy same na ujeżdżalnie która znajduje się dosłownie kilka metrów od stajni, to pierwsze 15-20 minut jazdy to walka ze mną ( kobyłka chce się mnie pozbyć za wszelką cenę , bryka, staje dęba, robi chody boczne w stronę stajni, próbuje mnie zostawić na ogrodzeniu).
Ja myślę, że "ukarać" to może złe słowo - chodzi chyba raczej o to, że fizycznie przeszkadzasz jej w powrocie do stada, więc próbuje tę przeszkodę zlikwidować.
Już o tym pisaliśmy, ale jeszcze powtórzę - moim zdaniem najzdrowsze i najbardziej skuteczne będzie unikanie eskalacji, kiedy to tylko możliwe.
Dagmara Matuszakpati12318 Ale u niej oprócz tego, że jest wtedy całą spiętą , rży, to pojawia się zachowanie agresywne wobec mnie ( tak jakby postrzegała mnie jako przyczyne tego , że jest rozdzielona z końmi i chciała mnie ukarać). Czyli zaczynają się próby ugryzienia, przygniecenia do ściany, przejścia po mnie . Kiedy ją prowadzę, wyprzedzania mnie, odpychania głową, stawanie dęba , brykanie. To samo w czasie jazdy- kiedy wychodzimy same na ujeżdżalnie która znajduje się dosłownie kilka metrów od stajni, to pierwsze 15-20 minut jazdy to walka ze mną ( kobyłka chce się mnie pozbyć za wszelką cenę , bryka, staje dęba, robi chody boczne w stronę stajni, próbuje mnie zostawić na ogrodzeniu).
Ja myślę, że "ukarać" to może złe słowo - chodzi chyba raczej o to, że fizycznie przeszkadzasz jej w powrocie do stada, więc próbuje tę przeszkodę zlikwidować.
Już o tym pisaliśmy, ale jeszcze powtórzę - moim zdaniem najzdrowsze i najbardziej skuteczne będzie unikanie eskalacji, kiedy to tylko możliwe.
Wojciech Mickunas No , no :wink: Powiem tak; jak by była taka okazja ,to ja bym obu tym Panom ( bez Pytona ) z przyjemnością buty wyczyścił.
Wojciech Mickunas No , no :wink: Powiem tak; jak by była taka okazja ,to ja bym obu tym Panom ( bez Pytona ) z przyjemnością buty wyczyścił.