Zaufanie do konia a bezpieczeństwo
Zaufanie do konia a bezpieczeństwo
ecossaise wszyscy mówią, żeby się uczyc upadac. tylko jak to zrobic? jakoś nie mogę sobie tego wyobrazic :roll: pomysł oczywiście świetny tylko w praktyce tego nie widzę :wink:
ecossaise wszyscy mówią, żeby się uczyc upadac. tylko jak to zrobic? jakoś nie mogę sobie tego wyobrazic :roll: pomysł oczywiście świetny tylko w praktyce tego nie widzę :wink:
spoko
bo moja wyobraźnia pogalopowała już w stronę upadków z konia i tak się zastanawiałam jak namówić kogoś żeby się umyślnie zglebił :roll:
ja jeżeli chodzi o ilość upadków to mogę bić rekordy kiedyś. o tak ten charakterystyczny błysk. ja nie mam w zwyczaju spadać "klasycznie'' zawsze muszę dodać jakiś baletowy elemencik- pirueciki i salta mile widziane 8)
Magda Gulina Nigdy więcej nie upadłam na głowę
Magda Gulina Nigdy więcej nie upadłam na głowę
GagaMagda Gulina Nigdy więcej nie upadłam na głowę
Guli nie trzeba na głowę spaść, aby "rozbić sobie łeb".
GagaMagda Gulina Nigdy więcej nie upadłam na głowę
Guli nie trzeba na głowę spaść, aby "rozbić sobie łeb".
Magda Gulina Natomiast według ortopedy, najgrożniejszy jest upadek na siedzenie, bo z wyniku kompresji, może dojść do złamania kręgosłupa... lub na nogi. To taka odwrotność skakania do płytkiej wody na główkę, z tym samym skutkiem. Tak mnie poinstruował ortopeda operujący moją złamaną rękę. Mówił, że właśnie takich wypadków mają najwięcej. Często zdarza to się robotnikom na budowach pracujących na wysokości.
Cytat: bezpieczeństwo to nie kask, nie kamizelka, tylko większe umiejętności i lepsze porozumienie z koniem, pamiętając oczywiście, że to sport o duzym stopniu ryzyka
Magda Gulina Natomiast według ortopedy, najgrożniejszy jest upadek na siedzenie, bo z wyniku kompresji, może dojść do złamania kręgosłupa... lub na nogi. To taka odwrotność skakania do płytkiej wody na główkę, z tym samym skutkiem. Tak mnie poinstruował ortopeda operujący moją złamaną rękę. Mówił, że właśnie takich wypadków mają najwięcej. Często zdarza to się robotnikom na budowach pracujących na wysokości.
Cytat: bezpieczeństwo to nie kask, nie kamizelka, tylko większe umiejętności i lepsze porozumienie z koniem, pamiętając oczywiście, że to sport o duzym stopniu ryzyka
heh próbowałam z kuca ;-)
w wyniku niegroźnie wyglądającego upadku na siedzenie koleżanka złamała sobie kość ogonową - ponoć boli jak diabli i nijak w gips tego włożyć ;-)
mnie uczono, aby upadek "z przytupem" amortyzować kulaniem. Zwinąć się w kłębek i turlać... tyle, że nauczono mnie też kiedyś trzymać krczowo jedną ręką wodze - ani dla konia to miłe (ból), ani dla człowieka (jak tu się kulać?) :-( a odruch pozostał, chociaż starałam się go pozbyć...
Trusia przy upadku na nogi - siłę amortyzujesz w 3 stawach: biodro - kolano - staw skokowy, czyli zwyczajnie przykucasz... i nie jest źle ;-)
fak faktem, że średnia upadków teraz to pół na rok (tfu tfu), ale w tym roku zajeżdżanie Darco - będzie się działo ;-)
i bez względu na zaufanie itd... na pewno będe w kasku i może nawet w kamizelce
przez 15 lat trenowałam w siłowni, w tym również sporty walki i nauczyłam się właśnie padania...tyle, że podczas upadku z konia to jest to chyba jednak trudniejsze...odległość robi też swoje i to, ze koń często pędzi do przodu.
Poza tym w moim wypadku o żadnym spadaniu mowy być nie może /dysk szyjny!/...muszę mieć szczęście po prostu. Mam nadzieję, ze będę je miała. Przez całe dzieciństwo przejeździłam konno bez żadnych zabezpieczeń, na nie zajeżdżonych często konikach i ani razu wtedy nie spadłam.
Dlaczego teraz MUSI być inaczej?
Wobec tego sobie i Wam podczas jazdy szczęścia życzę!
Magda Gulina Dlatego upadek jest " bezpieczniejszy" z dużego konia, bo mozna ułozyc ciało , a spróbuj takiej sztuki z kuca :lol:Ja z kolei mam teorię, że jeśli leci się szybko i szybko sięga się ziemi, to lepiej, bo nie ma się okazji źle zareagować. Wszystkie takie moje upadki były bezbolesne i bez żadnych niemiłych skutków. A jak jeden jedyny raz spadłam jak koń zrobił skok w bok w stępie, leciałam wolniej, miałam czas, by zareagować, podparłam sie nadgarstkiem i w efekcie - złamanie z przemieszczeniem. Wtedy wymyśliłam teorię, że lepiej lecieć krótko (czyli albo szybko, albo być od początku blisko ziemi).
Magda Gulina Dlatego upadek jest " bezpieczniejszy" z dużego konia, bo mozna ułozyc ciało , a spróbuj takiej sztuki z kuca :lol:Ja z kolei mam teorię, że jeśli leci się szybko i szybko sięga się ziemi, to lepiej, bo nie ma się okazji źle zareagować. Wszystkie takie moje upadki były bezbolesne i bez żadnych niemiłych skutków. A jak jeden jedyny raz spadłam jak koń zrobił skok w bok w stępie, leciałam wolniej, miałam czas, by zareagować, podparłam sie nadgarstkiem i w efekcie - złamanie z przemieszczeniem. Wtedy wymyśliłam teorię, że lepiej lecieć krótko (czyli albo szybko, albo być od początku blisko ziemi).
A ja nie umiem spadać - ostatnim razem miałam banie na kolanie, a kiedyś spadłam tak na szyje, że chodziłam potem długo w kołnierzu ortopedycznym i do dziś mnie boli po jeździe odcinek szyjny kręgosłupa. I teraz łatwo mi się naciąga coś tam w tej szyi i przynajmniej raz do roku nadchodzi taki czas, że kołnierz przez 3-4 tyg i zero koni
Żadko spadam ,ale zawsze niefortunnie - kiedyś wleciałam plecami w górę stojaka(dobrze, że była zakończona taka kulką jakby, bo by mnie przebiło..) innym razem w drut kolczasty.... Na szczęście Branka nie zrzuca mnie z premedytacją, bo w innym wypadku byłabym kaleką.
miałam troche tych upadków, ale na szczęście żaden na tyle poważny abym zaprzestała jazdy na dłużej niż tydzień
Ale kilka wyglądało naprawdę groźnie- jeden z praktycznie nieujeżdżonego konia, ja byłam początkująca. Co robiłam na tym koniu? Właściciel powiedział, ze koń spokojny, grzeczny i miły, ze super chodzi... a ja uwierzyłam. Długo nie pojeździłam bo koń widząc przestrzeń bardzo szybko przeszedł do szybkiego galopu, może nawet cwału? nie wiem, i zleciałam. Nie pamietam jak, chyba na plecu lub bok, ale leżałam dość długo w trawie bo tak bolało że nie mogłam się ruszyć. Najgorsze mysli- złamany kręgosłup... Ale okazało się ze to nic poważnego. Pobolało i jakiś czas potem już siedziałam na koniu, ale już innym...
Moja znajoma spadłam w szkółce jeździeckiej, efekt? wstrząs mózgu, 3 miesiące bez koni. Była bez toczka, instruktorka bez papierów... Poziom zerowy.
Moja koleżanka spadła kiedyś z ogiera swojego na zawodach - tzn stanał deba i się z nia przewalił i ją przygniótł - odwozili ją z zawodów helikopterem!
Na 3 dzień już siedziała na koniu....dla mnie to głupota, ogier był trudny i robił co chciał, myślałam że wypadek spowoduje, że go sprzeda...ale nie...
Upadki i, przynajmniej w moim przypadku, skonczyły sie, jak zaczęłam jeździc po innych ośrodkach.
Okazuje się, że nie wszędzie koni sa tak płochliwe i nerwowe.
Teraz to wiem, że karygodny sposób szkolenia koni i ludzi "produkował" takie zachowania.
I naprawde trudne jazdy na wyszkolonych, spokojnych koniach są bezpieczne.
Nawet lesny cross przez podwójne kłody , sterty gałęzi, czyli przeszkody , które mizerny jeźdxiec ( czyli ja ) pierwszy raz na oczy widziałam , okazywały sie do przeskoczenia.
Ale to zasługa koni, która ani razu nie wyłamała, a nawet ratowała mnie jak traciłam równowagę.
Miałam do niej pełne zaufanie , w razie potrzeby przytrzymywałam sie grzywy , starajac sie tylko nie przeszkadzac jej i wszystko wychodziło
Nawet pozwoliłam sobie na skok przez kłode w dół zbocza .
Ufałam jej, nawet jak w skoku przez głeboka rozpadlinę, najpierw skoczyła na przeciwległa ściane, a potem jednym susem wyskoczyła w górę i okazało sie, że słusznie zrobiłam.
Dlatego uważam, że bezpieczna jazda, to przede wszystkim odpowiednie konie, czyli spokojne i dobrze wyszkolone.
Z Kuby nie spadłam, ale raz galopując bez strzemion straciłam równowage i zaczełam się zsuwać.
Kon natychmiast zwolnił, a na mój okrzyk " stój"- po prostu zatrzymał sie, a ja wsiadłam głebiej w siodło