Szkolić oko i charakter - po spotkaniu z Gerdem
Szkolić oko i charakter - po spotkaniu z Gerdem
Już wyjaśniam
Miałam na myśli dalszy etap pracy, nie sam początek, czyli konia już gotowego do pracy na kontakcie.
Czyli moment kiedy już zaczynam pomału wymagać skupienia się na pracy. I jednym z ćwiczeń, które wtedy robię są ZMIANY ustawienia szyi konia. czyli jeśli konia o to poproszę to ma się lekko (na tyle na ile na danym etapie może) unieść a jeśli poproszę by szyję obniżył to ma ją obniżyć i pozostać w dole. Nie wymagam tego długo ale nie pozwalam by to koń decydował, kiedy ćwiczenie zakończę. Ja decyduję ale nie wymagam długo i daję częste odpoczynki na zupełnie luźnej wodzy ale jeśli czegoś sobie zażyczyłam to chce by to zrobił. i to właśnie miałam na myśli pisząc, że UTRZYMUJĘ jakieś (jakie by ono nie było) ustawienie.
Ogólnie moja metoda zakłada że koń ma sam kontynuować zadaną pracę, do momentu gdy mu nakażę coś innego. czyli dopóki nic nie zmieniam to nie daję żadnych sygnałów po prostu jadę-oczywiście o ile koń robi to co miał robić.
Czyli wracając-na pewnym etapie nie pozwalam już koniowi np oglądać okolicy wtedy, gdy akurat cos od niego zażądałam:-) co nie znaczy, że nie pozwolę mu na to zaraz potem, jak już zrobi to o co go poprosiłam.
A dlaczego koń w poprawnie wykonywanym i osiągniętym żuciu miałby w ogóle chcieć wyjść z ustawienia?
bo np na coś się zagapi:-) To bardzo częste u młodych koni na zawodach-zobaczy coś poza czworobokiem i hop głowa w górę, bo ja muszę zobaczyć co ta pani w tej budce robi:-)
Przez pewien czas na to pozwalam ale przychodzi moment, gdy powiem stanowczo:NIE TERAZ!
Natomiast zupełnie czym innym jest utrzymywanie niskiej postawy u konia do west, gdzie jest to ustawieni docelowe a nie ćwiczebne i na dokładkę koń powinien w nim pozostać na zupełnie luźnej wodzy, sam z siebie, przez cały przejazd. A publiczności bywa dużo i często atmosfera jest gorąca:-) a więc koń musi być nauczony, że jego zadaniem jest zostać z tą głową w dole.
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=2...=3&theater
Cejloniara Pytanie do Ani Karkoty! Pisałaś, że na seminarium na początku wszystkie konie jeździły za sprzączkę póki nie zeszły z głową w dół. Napisałaś „Z tego co ja zrozumiałam chodziło o to, żeby ustawienie i kontakt wyszły od konia a nie od jeźdźca. Gdy koń już wszedł na wędzidło oczywiście kontakt i delikatne działanie wodzą się odbywało...” Jak wyglądało to wejście na wędzidło jak wodza była trzymana za sprzączkę? Przy odpowiednio długiej wodzy to mogłoby koniowi szyi zabraknąć. No przepraszam, ja dość dosłownie to rozumiem, dlatego, że nie lubię tych sztampowych nie wiadomo co określających określeń. No gubię się w nich
Cejloniara 6. Jak rozumieć to popędzające działanie jeźdźca, którego skutkiem jest stabilne oparcie na wędzidle? Mieliśmy konia nie gonić. Miał iść swoim tempem. Ale póki co? A czy to popędzanie to nie jest zachęcanie zadniej nogi do głębszego wkroczenia pod kłodę głaszczącą w odpowiednim momencie (odrywanie się kopytka od ziemi?) łydką?
Cejloniara Pytanie do Ani Karkoty! Pisałaś, że na seminarium na początku wszystkie konie jeździły za sprzączkę póki nie zeszły z głową w dół. Napisałaś „Z tego co ja zrozumiałam chodziło o to, żeby ustawienie i kontakt wyszły od konia a nie od jeźdźca. Gdy koń już wszedł na wędzidło oczywiście kontakt i delikatne działanie wodzą się odbywało...” Jak wyglądało to wejście na wędzidło jak wodza była trzymana za sprzączkę? Przy odpowiednio długiej wodzy to mogłoby koniowi szyi zabraknąć. No przepraszam, ja dość dosłownie to rozumiem, dlatego, że nie lubię tych sztampowych nie wiadomo co określających określeń. No gubię się w nich
Cejloniara 6. Jak rozumieć to popędzające działanie jeźdźca, którego skutkiem jest stabilne oparcie na wędzidle? Mieliśmy konia nie gonić. Miał iść swoim tempem. Ale póki co? A czy to popędzanie to nie jest zachęcanie zadniej nogi do głębszego wkroczenia pod kłodę głaszczącą w odpowiednim momencie (odrywanie się kopytka od ziemi?) łydką?
tootalna Dziewczyny czy w lubuskim/zach.pom lub wielkopolskim województwie mamy stajnie przyjmujące konie w trening zgodnie z nurtem i metodami Gerda?w lubuskim (chyba to jeszcze lubuskie ) to M. Morsztyn, wiem że jest jeszcze jakaś stajnia koło Choszczna która z p. Morsztyn współpracuje.
tootalna Dziewczyny czy w lubuskim/zach.pom lub wielkopolskim województwie mamy stajnie przyjmujące konie w trening zgodnie z nurtem i metodami Gerda?w lubuskim (chyba to jeszcze lubuskie ) to M. Morsztyn, wiem że jest jeszcze jakaś stajnia koło Choszczna która z p. Morsztyn współpracuje.
tootalna Niestety Pani Morsztyn nie jest w lubuskim;( a stajnia koło Choszczna niestety nie przyjmuje koni w trening ( a szkoda, pracowałam tam i stajnia naprawdę warta uwagi).
tootalna Niestety Pani Morsztyn nie jest w lubuskim;( a stajnia koło Choszczna niestety nie przyjmuje koni w trening ( a szkoda, pracowałam tam i stajnia naprawdę warta uwagi).
"Stupidity is trying the same thing but expecting different results." Albert Einstein
Niestety mój mózg przez lata "pruskiej" edukacji trenowany do bycia lojalnym sługą wraca do starych schematów. Zamiast galopować z "całej epy" zauważyłam, że rutyniarstwo zaczęło brać górę i bardzo energiczny galop otwierający stał się nie wiedzieć kiedy "po prostu galopem na rozgrzewkę", a prostujące rotowanie kręgosłupa w ustępowaniu na małym kole kręceniem przysłowiowego bąka.
Całe szczęście mój mąż "trzepnął mnie w głowę". Rzadko do stajni zagląda i nie widział mnie na koniu od czasu seminarium z Gerdem więc jedynie słyszał mój entuzjazm i roziskrzony bełkot na temat "nowych- starych metod pracy z koniem", i w ostatni weekend wpadł zerknać. Złapał mnie na końcówce "galopu" i widział "kręcenie bąka"... w zasadzie nic nie musiał mówić - spojrzenie bazyliszka i jeden krótki komentarz "yyyy trochę dziwnie to wygląda" wystarczyły.
Jak przy oglądaniu video na FAst forward przewinęły mi się skrawki zapamiętanych z seminarium obrazów... czemu wracam do starych metod. Czemu to łydka (jak i gdzie), wodza ile i jak), itp itd znów przejmują kontrolę???
Jak się gubię czytuję mojego guru. Znów mnie ostatnio natchnął do przemyśleń, oto co mi powiedział wczoraj.
Kiedy celem techniki jeździeckiej staje się stosowanie odpowiednich pomocy, taka edukacja zabija jeździecką intuicję (czyli komunikację myślącego, a nie służalczego mózgu z ciałem).
Odpowiednie stosowanie adekwatnych pomocy to nie jest cel, nie jest istota jeździectwa. Pomoce jak sama nazwa wskazuje to pomoce, narzędzia potrzebne do nauczania subtelnej koordynacji i kontroli ciała. Gdy już osiągnie się tak precyzyjną koordynację staje się ona swoistym "językiem" poprzez subtelne niuanse w napięciu mięśniowym.
Nie ma już wtedy żadnych "pomocy", przestają istnieć. Ten fenomen nie jest dedykowany tylko jeździectwu. W 1992 roku człowiek, który wymyślił Aikido napisał, "Ostatecznie musicie zapomnieć o technice. Im dalej się rozwijacie, tym mniej jest tam techniki, mniej nauczania. Cudowna droga to w zasadzie brak drogi.( Morihei Ueshiba)
Pojawiło się w tym wątku po moim ostatnim wpisie sporo pytań ale są one ... jak to dyplomatycznie określić... no wyobraźcie sobie, że jesteśmy w kosmosie i nie ma grawitacji i rozmawiamy sobie o przemieszczaniu przedmiotów i nagle pada pytanie o to co zrobić żeby nam te przedmioty nie pospadały...
Hellow!!! To nie ta galaktyka!!!
Tu na prawdę nie ma odpowiedzi typu, łopatką do środka 30 stopni, trawers na kole, renwers na kwadracie, 15 min galopu za sprzączkę a potem 12 minut na długiej wodzy!!!
Równowaga w przypadku żywego organizmu w ruchu to w zasadzie nie nie stan tylko proces. Nie ma uniwersalnej recepty w postaci zestawu ściśle opisanych ćwiczeń. Gdyby tak było to już bym zaczęła projektować aplikacje mobilną (jakiś czas temu myślałam, że to jest możliwe!)pt. "straighten your horse to grand prix performance", która to na ekranie komóreczki (siedzimy sobie na siodełku) pokazywał by nam co i jak. Przyczepiam czujniczki do ochraniaczy i do wodzy i voila! na komóreczce dostaję zestaw porad i wskazówek. jadąc jak na gps słyszę: mniej zewnętrznej, więcej łydki, zad bardziej do środka...
Parafrazując cytat, który już na tym forum wstawiałam: Jeśli jesteś homo sapiens to im więcej wiesz tym bardziej stajesz się 'sapiens'.
Jeśli chcesz rekreancie dobrze jeździć konno to musisz rozumieć jak działa koń trochę głębiej niż na poziomie "pomocy". Oczywiście znajomość powstawania odruchów warunkowych jest niezbędna tylko zawsze, ale to zawsze musisz pamiętać o pewnej rzeczy, mianowicie:
jakkolwiek czuły na twoją łydkę nie będzie twój koń to łydka może mu jedynie zakomunikować kierunek ruchu - nie zakomunikuje mu jednak jakości tego ruchu, nie zakomunikuje mu jak prawidłowo używać grzbietu , jak radzić sobie z ciężarem jeźdźca, jak poruszać się aby nie doprowadzić do syndromu trzeszczkowego.
Zewnętrzna wodza i wewnętrzna łydka nie wyprostują konia, w sensie takim, że rzadko kiedy pomogą mu na tyle świadomie używać swojej kolumny kręgosłupa aby ten nie kompensował nieprawidłowości je funkcjonowania tylko sam szukał rozwiązań, które prowadzą (cytując FEI) do powstania zdrowego atlety.
kotbury, czy trafiła w Twe ręce jakaś pozycja dot. lonżowania na kawecanie??
kotbury, jeśli można to proponuję byś może bardziej osobowo się zwracała, bo ja zwracam się do Ciebie bezpośrednio z pytaniem (tak, jak to się czyni w rozmowie) a Ty odpowiadasz ogólnie i nie wiem, czy masz mnie na myśli, czy nie. Bo napisałaś:
"Pojawiło się w tym wątku po moim ostatnim wpisie sporo pytań ale są one ... jak to dyplomatycznie określić... no wyobraźcie sobie, że jesteśmy w kosmosie i nie ma grawitacji i rozmawiamy sobie o przemieszczaniu przedmiotów i nagle pada pytanie o to co zrobić żeby nam te przedmioty nie pospadały...
Hellow!!! To nie ta galaktyka!!!
Tu na prawdę nie ma odpowiedzi typu, łopatką do środka 30 stopni, trawers na kole, renwers na kwadracie, 15 min galopu za sprzączkę a potem 12 minut na długiej wodzy!!!"
A ja przecież pytałam o mechanizmy, jak to działa a nie co gdzie nacisnąć w koniu i ile minut. O kolejność też mi nie chodziło w sensie czasu.
np.
"Czy wykonywanie ustępowań wzdłuż płotu ma sens? Już wiem, dlaczego z ziemi jest trudniej ćwiczyć efektywnie ustępowania w kontekście prostowania (bo nie czujemy pupą), ale takie ustępowanie dosłownie w bok a nie na małym kole, też jest pomocne? Pytam dlatego, że mój koń je wykonywał o wiele spokojniej, jakoś tak łatwiej nam było to robić powoli, bez pchania (tak jak piszesz kotbury), jak płot był wskazówką. Jeśli to nie ma pozytywnego wpływu, to będę się uczyć na kole i tyle."
Sama pisałaś dlaczego przednie nogi też powinny się poruszać podczas ustępowania i zataczać mniejsze koło 9zamiast wbijania się w podłoże) i dlaczego lepiej z siodła więc to chyba jednak nie takie odległe galaktyki. No jestem uparta, bo bardzo zależy mi na odpowiedzi.
Ale jeśli to ma być bardziej wątek o charakterze blogowym to i niech tak będzie. I tak fajnie się czyta
Cejloniara "Czy wykonywanie ustępowań wzdłuż płotu ma sens? Już wiem, dlaczego z ziemi jest trudniej ćwiczyć efektywnie ustępowania w kontekście prostowania (bo nie czujemy pupą), ale takie ustępowanie dosłownie w bok a nie na małym kole, też jest pomocne? Pytam dlatego, że mój koń je wykonywał o wiele spokojniej, jakoś tak łatwiej nam było to robić powoli, bez pchania (tak jak piszesz kotbury), jak płot był wskazówką. Jeśli to nie ma pozytywnego wpływu, to będę się uczyć na kole i tyle."
Cejloniara "Czy wykonywanie ustępowań wzdłuż płotu ma sens? Już wiem, dlaczego z ziemi jest trudniej ćwiczyć efektywnie ustępowania w kontekście prostowania (bo nie czujemy pupą), ale takie ustępowanie dosłownie w bok a nie na małym kole, też jest pomocne? Pytam dlatego, że mój koń je wykonywał o wiele spokojniej, jakoś tak łatwiej nam było to robić powoli, bez pchania (tak jak piszesz kotbury), jak płot był wskazówką. Jeśli to nie ma pozytywnego wpływu, to będę się uczyć na kole i tyle."
Żaden watek o charakterze blogowym. Będę chciała to bloga założę. Luz.
Nie odpowiadam na niektóre pytania gdy nie znam odpowiedzi. Albo gdy najdzie mnie "wena" na pisanie o czymś innym i potem fizycznie nie mam czasu na resztę. Ot cała tajemnica "przemilczania" niektórych spraw.
Co do ustępowań przy ogrodzeniu - nie wiem. Zaletą ustępowań na malutkim kole, na wolcie, po przekątnej itd. (trawers, renwes, to samo na kole) jest to, że kolumna kręgosłupa musi się "porotować" w różnych kierunkach. Część konia idzie do przodu ale następuje rotacja kręgosłupa (versal-transversal) i reszta konia idzie niejako bardziej w bok.
To jest cały sekret tego typu ćwiczeń, w tym tkwi ich terapeutyczność. Koń "musi" od czasu do czasu zrotować kręgosłup w ten a nie inny sposób bo nie wykona ruchu. Jeśli robimy te ćwiczenia wolno i nie ograniczamy konia (nie nadajemy kierunku głównie wodzami) to ma on sam szansę nauczyć się jak działa jego ciało. Poczuć gdzie mu lepiej.
Ustępowanie w bok (tak całkowicie, jako ruch do boku) nie zawiera w sobie tego elementu. Zapewne jest to nienajgorsze ćwiczenie do uwrażliwienia konia na łydkę. Jednak jeżeli mamy konia skrzywionego transwersalnie to takie ćwiczenie może tą wadę pogłębiać, jeśli koń nie rozciągnie kręgosłupa (płot go ogranicza) a aby wykonać żądany przez nas ruch będzie kompensował skrzywienie.
Co jest ważne w zginających ćwiczeniach prostujących - inaczej niż tego wymaga się na czworobokach- ruch do przodu nie jest zły. Wręcz przeciwnie, jeśli robimy łopatkę do wewnątrz wzdłuż ściany i Koń nam czasem jednak zrobi kroki do przodu, to trudno. Lepsze to niż kompensacja i skrzywienie. Lepsze pół kroku prawidłowej łopatki (czujecie, że grzbiet pracuje, koń się górą rozciąga, zadnia noga się bardziej ugina itd.) niż cała ściana ładnej (och jak równo na 3 śladach idealne 30 stopni, ustawienie do wewnątrz , srututu) jeśli powstaje bo jest ruchem wymuszonym, Koń jest wtłoczony w ramy i długofalowo skutkuje odstawionym zadem i zapadniętym grzbietem z porotowanym nienaturalnie kręgosłupem.
W ogóle trzeba bardzo uważać przy zginających ćwiczeniach prostujących w używaniu ogrodzeń jako pomocników. Dlaczego. Ano dlatego, że Konie to bardzo inteligentne zwierzęta. Rzadko kiedy same z siebie będą właziły w bandę. I często jest tak, że Koń, nieschodządzy z wymaganego śladu idzie "prosto" nie dlatego, że wie (używa prawidłowo swojego ciała) aby iść prosto, tylko dlatego, że durny nie jest i po ścianie iść nie będzie. Gdy tylko ściany brakuje- czar pryska... i okazuje się, że nasz milusiński wcale dobrze nie pracował (nie angażował mięśni jednej i drugiej str. tak samo) on unikał jedynie wlezienia w bandę.
Zauważam, że jak w końcu zrozumiałam sens tych ćwiczeń to ogrodzenia są zbędne, a wręcz przeszkadzają bo jeżdżąc na jednej niewielkiej hali często niestety środek jest zajęty przez przeszkody i zostaje tylko ta nieszczęsna ścieżka przy ogrodzeniu. Ogrodzenia są zbędę także z innego powodu. Nie wiem jak wy ale ja mam okropnie brzydki nawyk... pewien znany zawodnik (w Polsce b. znany ma podobny... dlatego dostał nawet ksywę Męczy Kobyłka. Oczywiście to, że nasza kadra ma brzydkie nawyki nie powinno mnie usprawiedliwiać.
Mam paskudny nawyk robienia "za dużo". Wychodzi, (albo nie) to zamiast zanalizować i odpuścić lub zmienić ćwiczenie, to nieeee - a zróbże Koniu jeszcze kroczek, no zróbże.
Więc te ogrodzenia często właśnie potęgują efekt "negatywnej motywacji". No bo, w zasadzie jedną str konia nie trzeba się przejmować (ogrodzenie robi złą robotę) to zamiast ćwiczyć, trzy kroki i do przodu, trzy kroki i do przodu to nieeeee, będę męczyć pół ściany, koń się rozsypie i do przodu przestaje być "ruszyć z impulsem" tylko zamienia się w w ogóle ruszyć, a potem to wiadomo, świński trucht z utraty równowagi.
Postanowiłam sobie, że następnym razem jadę na kros i ćwiczę "w przestrzeni".
Co jest ważne ćwicząc w przestrzeni:
- pamiętamy, że przede wszystkim "daj mu szansę"- czyli prawidłowe najazdy z zakrętu, tak aby cała kolumna kręgosłupa mogła się prawidłowo ustawić i aby zadnie kończyny już przejmowały ciężar i uginały się bardziej. wykonywanie ustępowań czy łopatek z miejsca nie ma sensu. Bardzo, bardzo ciężko jest ustawić samemu (pomocami), zad w pozycji zaangażowanej a do tego zrotować przód konia w drugą stronę.
- pamiętamy, że zanim rotujemy to galopujemy - z całej epy - czyli znów "daj mu szansę" - tylko w intensywnym galopie do przodku mięsień najdłuższy grzbietu pracuje najbardziej naprzemiennie (skurcz rozluźnienie, skurcz rozluźnienie) i równo symetrycznie. Jak się mięsień najdłuższy grzbietu nie dotleni i nie rozrusza to możecie sobie nawet pseudo piruety walić - guzik wam to da. Nic się rotować nie będzie.
- co by uniknąć efektu "wiatr pod ogon" i z koniem nie walczyć na otwartej przestrzeni utrzymujemy pozytywną motywację- czyli więcej się obijamy (dłuuga wodza i gwiżdżemy) niż pracujemy. Nie wiem jak wasze Konie ale mój zawsze więcej i lepiej daje z siebie w terenie niż na hali czy na maneżu więc muszę pamiętać o częstszych i dłuższych przerwach.
No i w ogóle jak mamy problem (koń jeszcze nie umie) pewnych rzeczy to zad do wewnatrz/na zewnatzr na wolcie to super sprawa.
Ok, teraz o lonżowaniu na kawecanie- niestety nie dorobiłam się jeszcze kawecana ale uważam, że dobry kawecan to jedyny mądry sposób lonżowania. Ja w zasadzie już go nie potrzebuję, mój koń jest ze mną na tyle dogadany z ziemi, że nie mam problemu w lonżowaniu na kantarze, nawet odpowiednie ustawienie uzyskujemy bez efektu "oporu na nacisk".
Na lonży koń powinien robić w zasadzie to samo, co pod siodłem więc jeśli się rozumie działanie kolumny kręgosłupa ogólnie to też powoli myśląc "inside the horse" damy radę z lonżowaniem.
Super pokazał to na seminarium Gerd. Ok, koniu, jeśli musisz się "wybiegać" to ja cie nie będę zatrzymywał, spuść parę z gwizdka i za chwilę praca. I dokładnie pokazał o co chodzi. Powolne tempo na małym promieniu, gdzie zadnia wewnętrzna noga ma szansę przejąć więcej ciężaru i dłużej pozostać na ziemi (przedłużyć fazę podparcia) tym samym grzbiet ma się szansę lepiej rozciągnąć a kręgosłup rotować prawidłowo. Żadnych wypinaczy - protezy zewnętrznej wodzy, żadnych magicznych ustawiaczy głowy. Koń sam znajduje swoją równowagę a wolne tempo, zaangażowanie zadniej nogi i rozciągnięcie grzbietu nadaje mu prawidłowe ustawienie (rotację kręgosłupa).
jak znajdę więcej niż jedną chwilę to za to narysuję co dzieje się wewnątrz końskich stawów przy nieprawidłowym lonżowaniu - tzw. oganianiu na lonży.
kotbury napisała: "Nie odpowiadam na niektóre pytania gdy nie znam odpowiedzi. Albo gdy najdzie mnie "wena" na pisanie o czymś innym i potem fizycznie nie mam czasu na resztę. Ot cała tajemnica "przemilczania" niektórych spraw."
I wszystko jasne i nie ma sprawy tak dużo piszesz, że trudno wymagać, byś pisała więcej, skupię się na dokładnym czytaniu. Za opisanie tego, jak widzisz "kroki w boki" bardzo dziękuję
Magdo, ja prowadzę konia przy płocie ale nie tak zupełnie blisko by mu głowy nie blokować (nie tak klatą po płocie) i nie pod kątem 90 stopni, zupełnie nie wiem pod jakim kątem nawet, pewnie różnym. Patrzę na niego czy wykonuje to powoli i spokojnie, bez spinki i czy pojawia się tendencja do wyciągania nocha do przodu. Patrzę by noga wchodziła pod brzuszek i tyle.