Problemy z koniem [klei się do stada, lekceważy człowieka]
Problemy z koniem [klei się do stada, lekceważy człowieka]
Aniu, to klacz jest w ciąży...
Poza tym właścicielka ma już kilkuletnie doświadczenie z końmi. Napotkała na opór własnego konie, kupionego od handlarza i właściwie nie miała szans dowiedzieć się o nim za wiele.
Jest jakiś taki wątek- handlarz czy hodowca, od kogo kupić konia? Obie moje klaczki kupiłam z od kogoś, kto znał te konie i dużo mi opowiedziano o nich, jednak sporo wyszło tez "w praniu" ... bo jak ktoś chce sprzedać, to kitu nawciska, potem są problemy.
Problemy oznaczają wzrost doświadczenia więc czasem warto :wink:, bo zyskać można super przyjaciela.
KOŃczę i lecę do moich psiaciółek kozio- końskich.
A to wyszło śmiesznie .
W każdym razie humorki może mieć, ale bez przesady.
Poszłyśmy dziś krok dalej- najpierw ćwiczonka pod samą stajnią. Nowe zabawy, tym razem w chowanego- pod dereczką. Koń jak anioł, stał i czekał aż zdejmę to coś z głowy.
Coraz więcej mogłam zrobić z kobyłką i starała się być bardzo uważna: zmiany tempa, chodu, ostre ruszanie, zatrzymania. Pilna była bardzo. Odeszłam na miejsce gdzie wczoraj był sprzeciw, nie za daleko aby nie popsuć pracy i było dobrze. Rzekomo przy myciu nóg się zawijała jednym gestem do stajni. Stała spokojnie. Mogłam umyć nogi. Widzę, że problem leży po stronie niepewnej właścicielki. Mamy jeszcze tydzień ferii więc popracujemy we trójkę.
Jeszcze dodam Aniu, że klaczka zmieniała miejsca zamieszkania bardzo często. Może to wpłynęło na zachowania stadne? Może boi się, że znów jedzie w świat i nie wróci? Ciekawe co w jej główce siedzi?
A może - Branka w nowych miejscach ze stajni nie chce wyjść nigdy - a jak wyjdzie to i tak do stajni ciagnię - chyba, że nie ma tam ani jednego konia.
Konie przywiązują sie do miejsc moim zdaniem - nawet na zawodach przywiązuja sie do swoich koniowozów - a przecież to ciasne i niewygodne miejsca! A jednak po konkursie chętnie idą do ciężarówki i czuja sie tam spokojnie i bezpiecznie.
Tak samo jest ze stajnią - konie pomimo, że lubią biegac po wybiegach zazwyczaj, nawet jak sa chowane praktycznie bezstajennie, lubią choć na chwilę wejść do boksu w czasie dnia. A konie spędzające każda noc w stajni tym bardziej lubią do niej wracać! Moja konia wieczorem zawsze stoi i chce wracać jak się już zciemnia, a jest na padoku wiele godzin - nie trzeba jej uwiązu bo i tak trafi bezpośrednio do boksu, a czasem dogra z wybiegu nie jest taka bliska.
Konie Magdy z tego co pisała, także nie gardzą schronieniem pod dachem - a w każdym razie jakby nawet nie miały stajni to pewnie miałyby ulubione miejsce na padoku czy coś.
Więc ciągłe zmiany domu, choć dość naturalne dla dzikich koni, dla domowych moga być dość traumatyczne - bo przeciez to oznacza zmiane otoczenia i to gwałtowną, zmianę rutyny, zmiane kolegów i koleżanek, zmianę ludzi zajmujących sie koniem na codzień.
Mój młody pączek jeszcze jakiś czas temu tak się kleił do koni. A teraz jak ide na pastwisko, podrapię go za uchem i wracam to on za mną patrzy a potem zaczyna za mną leźć, z taka miną 'hola hola, a ja, a ja?' i gamoń tak ostatnio zaczął za mną iść po lodzie, nogi mu się rozjeżdżały ale dalej swoje 'zaraz zaraz, pani poczeka' I mnie odprowadza i się pcha za mną z pastwiska. Strasznie mi to pochlebia, bo on na pastwisku jest szef i ma harem i w ogóle, a mimo to chce ze mną na spacer Sama nie wiem jak do tego doszło.
A z takim koniem co sobie z człowiekiem chodzi gdzie chce miałam do czynienia, ale sobie nie poradziłam. Wiedział, że jest silniejszy i skrzętnie to wykorzystywał przy każdej okazji (z tym że na odchodne bywało, że sprzedawał jeszcze kopniaczka w brzuch ). Robił dokładnie to samo o czym piszesz asio, skręcał w prawo, odpychał człowieka bokiem i w rezultacie lądowało się nie wiadomo kiedy za jego zadem. Nikt mu nigdy krzywdy nie robił, był po prostu rozpuszczony i lewopółkulowy spryciarz. Teraz może i bym to lepiej rozegrała, ale wtedy mnie pokonał
Czytam wasze posty juz od dlugiego czasu, aby nauczyc sie czegos od doswiadczonych kolezanek moja przygoda z konmi zaczela sie juz dawno lecz niedawno pojawily sie male problemy: ja i moja kropeczka uwielbiamy wspolne spacery po lakach ktore otaczaja nasza mala stajenke w ktorej jest niewiele koni lecz ona jest bardzo przywiazana do tego miejsca. Strasznie stesknilam sie za moim konikiem po dlugiej nieobecnosci w stajni z powodu chorby i postanowilam wyciagnac ja na wesoly spacerek abysmy spedzily wspolnie czas tak jak nigdy nie bylo problemu zeby wyjsc poza ogrodzenie stajni nagle moja kropeczka zaczela sie stawiac i blagalnym wzrokiem prosic mnie o powrot do domu, lecz popelnilabym wielki blad ulegajac jej, wiec podejmowalam kolejne proby pujscia na spacer. Po paru dobrych minutach moj kon mi ulegl lecz bardzo sie przy tym nameczylam. Bardzo mnie zmartwilo zachowanie mojej kobylki, wiec nastepnego dnia gdy tylko znalazlam chwile wolnego czasu kantarek na slodka buzke i idziemy w swiat po paru krokach pojawia sie ten sam okropny problem, rowniez nie uleglam a ona tak, ale tak byc nie moze;( moze pomysl asio z kawalkami smakolykow ja zacheci na mile spacery-OBY!!!!! Jesli macie jakies rady dla mnie to bardzo chetnie ich wyslucham, poniewaz tak naprawde to jest moj piewrszy taki problem z moim konikiem;(
Gucia lecz popelnilabym wielki blad ulegajac jej,
Gucia lecz popelnilabym wielki blad ulegajac jej,
Gucia, serdecznie witaj!!!
Jak długo chorowałaś? Czy Kropka wychodziła wówczas na padok? Jak bardzo się zmienił dzień Kropki jak Ciebie nie było?
Pytam, bo zauważyłam u nas niewielkie zmiany w zachowaniu Frajdy (siwa jak zwykle ma wszystko w nosie i ulega zawsze wszystkiemu) gdy przenosimy się ze stajni do stajni. Na wsi - u siebie gdzie spędza 3/4 roku, jest zwyczajnie u siebie i po wyjściu z koniowozu może iść na długaśny radosno-powitalny spacer. Gdy wracamy do Milanówka, zaczynają się (małe) schody, choć najczęściej bunt szybko mija.
Zrobiłabym podobnie jak Ty, ale sposób może nico inny. Nie ma co się siłować z koniem, to wiemy. W momencie odmowy zrobiłabym coś, co koń zrobi na 100%, nagrodziłabym, a potem wróciłabym, ale nie całkiem do stajni. Niech nie wychodzi na to, ze koń dostaje co chce tak ot. Poćwicz z nią pod stajnią, pójdź ponownie w stronę miejsca odmowy, ale nie dochodź do niego. Zadaj znów coś, co koń wykona, pójdź 3 kroki dalej, pobaw się z nim tam, gdzie czuje się pewnie. Może coś się stało takiego, ze przez tydzień będziesz musiała popracować w taki sposób i koń się "odblokuje".
Gucia, mam jeszcze jedno pytanie: jak często i długo bywasz z Kropką? Koń łatwiej akceptuje człowieka jako alfa gdy ten z koniem nie tylko pracuje, ale JEST obecny. Jest obecny gdy jest dobrze, gdy coś dokucza i jest smutno, jest gdy zmienia się miejsce pobytu konia, jest czynnikiem stabilizującym wszelkie zmiany. Łatwiej wówczas o większe zaufanie. Kiedy moje koniki są w pensjonacie, i tak robię wszystko przy nich, jestem 2x dziennie i właściwie nie mam żadnych poważnych problemów. Przyjaźnimy się.
I możliwe, ze klacz mojej koleżanki (para o której kłopotach pisałam powyżej) waz ze zmianą miejsc zmieniała i właścicieli, stąd obawy konia. Może do nikogo nigdy nie był przywiązany, nikt z nim się nie zaprzyjaźnił, dlatego człowiekiem trochę "zarzuca" ba boki, nie szanuje przestrzeni więc wymaga systematycznej ale zróżnicowanej pracy.
Asio, staram sie byc w stajni codziennie ale wiadomo zawsze moze cos wyskoczyc jak przez ostatnie dwa tygodnie lezalam w lozku z powodu okropnej grypy ktora mnie dopadla Raczej staram sie zeby moj konik omijal miejsca ktorych sie boi, po co mam ja stresowac ale ona tak kochala wspolne wesole spacerki, zawsze to byl taki mily moment dnia do porozmawiania dzisiaj lub jutro bede sie stosowac do Twoich rad i napisze czy udalo nam sie zrobic jakies postepy boje sie bardzo jednej sprawy, mianowicie gdy ja lezalam biedna chora w lozku w naszej stajence zmienil sie stajenny, a wiadomo to bardzo wazna sprawa dla kazdego wlasciciela i konia... trzeba go blizej poznac, ale myslicie ze dla kropeczki moze to byc jakis problem ze teraz po czesci opiekuje sie nia jakis nowy czlowiek???
Ania Juchnowicz Albo rzeczywiście wygrasz - i doprowadzisz do wyuczonej bezradności, gdzie koń w sytuacji zagrożenia nie będzie miał instynktu, który mu każe siebie ratować. Tak jak konie Anky van Grunsven (chociaż parę razy ją zrzuciły, więc może jednak mają).
Taki koń, lub każdy inny zwierzak wytresowany w taki sposób, to bardzo smutny widok
Ania Juchnowicz Albo rzeczywiście wygrasz - i doprowadzisz do wyuczonej bezradności, gdzie koń w sytuacji zagrożenia nie będzie miał instynktu, który mu każe siebie ratować. Tak jak konie Anky van Grunsven (chociaż parę razy ją zrzuciły, więc może jednak mają).
Taki koń, lub każdy inny zwierzak wytresowany w taki sposób, to bardzo smutny widok
Chodzi o ich zachowanie - nauczyły się akceptować rollkur oraz wynikające z niego dolegliwości. Również w poruszaniu się. Dolegliwości te nie znikają wraz z przerwaniem jazdy w takim ustawieniu:
Cytat:
The “Rollkur” enables the rider to have maximum control; the horse learns that it has no chance to resist or to escape, its field of vision is limited, it cannot use its neck to balance. In behavioural science this is called “Learned Helplessness” – in German “Angelernte Hilflosigkeit”
Cały artykuł:
http://www.hippocampus-nl.com/s2e.php?content_id=337
Oczywiście nie tylko rollkur może do tego doprowadzić.
Dla mnie konie Anky mają inną motywacje, niż konie choćby pani Gosi Morsztyn - konie drugiej robią cos by dostac nagrodę i dlatego, że ufają swojemu jeźdzcowi i go lubią. U siwego na filmie widać pełną mobilizację i wysiłek, ale jednocześnie luz. Widać konia jak ja to mówię "otwartego" - takiego wesołego, rosnącego sobie ku górze, bawiącego się elementami ujeżdżenia.
Konie Anky robią coś zaś by uniknąć kary. Wiedzą, że przeciwstawianie się stanowi jeszcze większy ból(widzą to także konie np chodzące w ustawieniu, kiedy to nie ma od zadu żadnej energii i koń jest cały uwalony na przodzie, czego jeździec nie dostrzega - a cieszy się, że konia zganaszował) - bo zobaczcie, że przy rollkurze stosowanym przez Anky nie ma chwili wytchnienia dla konia - ona rozgrzewa tak konie po 20-30 min, non stop wygięte, napięte. Owszem, z wyrzucaniem nóg w kosmos, ale dlatego, że inaczej do rollkuru dojdzie np ostroga - konie dobrze o tym wiedzą. Nie ma 5 min na stęp na długich wodzach, nie ma przerw! Sprzeciwstawianie się ręce Anky w munsztuku nie ma już dla tych koni sensu - widziałam niedawno filmik z klasycznym pokazem wyuczonej bezradności - Anki zaczynała rozgrzewkę z rollkurem i koń próbował przez chwilę pójść poza pion(tzn wyjść ze strasznego przeganaszowania) - nie dała mu - koń przez pół h szedł zrolowany! Znajde wam potem ten filmik - to było straszne, płakać się chce jak sie to widzi. Szczególnie jak to tyle trwa...I koń wie, że walka oznacza ból - więc jak tylko czuje napięcie ręki Anky to się przestraszony cofa.
Dla mnie konie Anky nie prezentują prawdziwego zebrania. Dla mnie to co ona robi nie jest piękne - i nie moge uwierzyć jak sędziowie moga być tak ślepi i głupi. A najbardziej żal mi tych genialnych koni - bo nie ulega wątpliwości, ze np Salinero jest koniem świetnym - ale jak dla mnie to co mógłby zrobić jest marnowane.
Oczywiście rozumiem, że każdy może mówić, że stosuję nadinterpretacje - trochę może miec racji bo na jej koniach nie siedziałam i pewne rzeczy podejrzewam z dużą pewnością. Ale jeden rzut oka na jej konie mi jakos zawsze wystarcza by utwierdzić się w tym, że mam rację. Ale nie twierdzę, że np jej konie mają złe warunki bytowe czy coś - na pewno mają wielkie czyste boksy, jasną stajnie, super żarcie itp. Anky na pewno też nie jest taka, że jak siada na konia to go nigdy nie poklepie czy nie da smakołyka - myślę, że to nie jest jakas okrutna baba - ona po prostu nie rozumie koni, tego jak funkcjonuja na poziomie psychicznym.
Co do wypowidzi Guci - tak, zmiana stajennego może miec wpływ. Ale także twoje postępowanie - jeśli koń daje co znać, że z tobą nie chce iść na spacer to widocznie ma jakiś powód. Moja konia np potrafi nie chcieć iść jak jej zacina deszcz w głowę, chyba że może iść tuż za mną, ewentualnie za parasolem(odkryła jego istotę niedawno i była wniebowzięta, bo ona nienawidzi deszczu).
Twój koń może np uznał, że spacery z Tobą nie są ciekawe(nawet jeśli wcześniej je za takowe uważał). A może ma lenia, albo zły humor. Albo go cos boli. Albo nie miał wcześniej okazji pokazac ci, że nie lubi spacerów - tzn np pokazywał, ale subtelnie i nie zauważałaś tego - i teraz wziął sie do konkretów. Moja Branka jak się wkurzy moją ślepotą, to az marszczy nos ze złości i tupie nogą w ziemie jak małe, rozkapryszone dziecko. No ale ja mam podejście, ze jak koń czegoś nie chce to tego nie robimy raczej, a jak już tupie to w ogóle na kolanach błagam o przebaczenie(heh troche żartuje oczywiście - ale funkcjonuje na tej zasadzie, że koń ma racje - ale bez przemyślenia tego głębokiego nie radzę tego tak o stosować). W każdym razie konia słuchac należy, choćby do pewnego stopnia - i brac sobie do serca jego uwagi. Nie chce iść na spacer? To spędź z nim parę godzin na wybiegu nic nie robiąc. Albo jak juz z tobą pójdzie to spraw, że spacer będzie dla konia czyms mega super. I nie nagradzaj go w pobliżu stajni - tzn po powrocie ze spaceru nie dawaj smakołyka w stajni - w ten sposób warunkujesz konia, że pod stajnią jest fajnie bo jest żarcie i święty spokój, a poza stajnią to coś chcą i jeszcze nie nagradzają....