Rajd hipologiczów
Rajd hipologiczów
Jesli chodzi o nas, to mozemy sie dopasowac terminowo, nie mamy planow na ten okres, a jak sie wczesniej ustali termin, to bedziemy sie tego trzymac i juz. Co do taboru, to mysle, ze nie ma to az takiego znaczenia czy to pierwszy rajd, czy nie. Zawsze bedzie ten pierwszy raz z "wszystkim na koniu", wiec chyba zadna roznica. To bedzie taka calosc, a rzeczy nie mielismy duzo, wiec obciazenie nie bylo wielkie. Ku przerazeniu Spahisa nawet przemycilam maly flakonik moich ulubionych perfum ze soba :lol: na czym zreszta mnie przylapal :oops: :!: Ale za to szampony byly w saszetkach
chociaz z drugiej strony mysle sobie, fajny bylby taki woz ciagniety przez konia
Wątek się rozwinął, a Ewa zdecydowała za mnie :wink: . Nic tylko muszę się wyrobić z pracą na początek września i mieć wolny tydzień. Pewnie dam radę. Wypożyczę od koleżanki ławki już teraz, sprawdzę jak się siedzi na takim "wentylatorku".
Po rozmowie z moją drugą połówką (antyjeźdźcem z zasady)- zapisujemy się (!) o ile jeszcze jedna osoba znajdzie się chętna z...rowerem. Czy tak można? Jak nie, pas.
Po co rower? Żeby pedałować za nami... To byłyby pierwsze nasze wspólne wakacje od 5 lat, dlatego nie mam sumienia powiedzieć: Zabieram baby na tydzień i jedziemy, Ty zostajesz.
Rajd konno-rowerowy to niezły pomysł, ale często musielibyśmy się rozdzielać, bo jednak to co dobre dla konia nie jest najlepsze dla rowerów. W dawnych czasach, kiedy nie jeździłem na rajdy konne, jeździłem na rajdy rowerowe. I mogę powiedzieć, że trasa byłaby bardzo fajna, choć odcinek przez Puszczę Notecką trudny - dużo piachów.
Tabory przemyślałem. Proponowałbym jednak z nich zrezygnować. Wóz konny powodowałby sporo trudności. Na trasie którą zaproponowałem musiałby jechać szmat drogi drogami krajowymi o dużym natężeniu ruchu, a razem z grupą rajdową miałby spore problemy. A samochód bardzo podraża całe przedsięwzięcie (i tak w pogotowiu będzie musiała być przyczepa, w razie "W").
asio Po rozmowie z moją drugą połówką (antyjeźdźcem z zasady)- zapisujemy się (!) o ile jeszcze jedna osoba znajdzie się chętna z...rowerem. Czy tak można? Jak nie, pas.
asio Po rozmowie z moją drugą połówką (antyjeźdźcem z zasady)- zapisujemy się (!) o ile jeszcze jedna osoba znajdzie się chętna z...rowerem. Czy tak można? Jak nie, pas.
Czasem tak robiliśmy- wspólne tereny: jeden koń, jeden rower . Zgadzam się, ze trzeba się czasem rozdzielić, ale miejsca docelowe są te same. Wiem, ze mieszam trochę tym rowerem, ale buuuu chciałabym pojechać. Pewnie jeszcze jakaś inna rowerowa "połówka" by się znalazła :wink:
DzieweczkaZimne napoje - uroczy eufemizm :lol:asio i kiedy ekipa koniarzy podjeżdżała - zimne napoje już czekały :mrgreen:
DzieweczkaZimne napoje - uroczy eufemizm :lol:asio i kiedy ekipa koniarzy podjeżdżała - zimne napoje już czekały :mrgreen:
Jeżeli tylko uda mi się namówić moja drugą polówkę to może można by wziąć jakieś większe auto i tam zapakować większość gratów(zależy to też od liczby uczestników)??
A może i ktoś z rowerem się jeszcze znajdzie.
Ja jednak podzielam zdanie Spahisa odnosnie taboru. Naprawde nie ma koniecznosci zabierania nie wiadomo ilu rzeczy, to co potrzebne moze miec kazdy na swoim koniu. A wszystko inne podnosi koszty, wiec moze jednak bez???
Czy oby na pewno rzeczy potrzebne na 6 dni zmieszczą się na końskim grzbiecie?Zapewne tak, ale jak np spadnie deszcz? Ja bym jednak była za jakimś samochodem. ( Ze swojej strony oferuję samochód i mam nadzieje kierowcę :wink: ) Tak w razie "W".
Zapewniam, ze sie da a nieprzemakalne ciuchy zwija sie w walek i mocuje z tylu siodla. Ale ok, nie bede sie upierac, poczekajmy na pozostale glosy
Myślę, ze czapraki z kieszeniami, przypiąć co się da do sprzączek przy łękach, plecak max 40l i spokojnie na tydzień wystarczy. Kiedyś bardzo dużo chodziłam po górach z wielkim plecakiem i miałam wypchany konserwami, zupkami "yum-yum", niezbędnikami wszelkiego rodzaju.. Taki plecak zawierał też namiot i wyprawa trwała miesiąc lub ponad, a tu takie rzeczy odpadną. A śpiwory teraz mają śmieszną wielkość. Oj, dawne (studenckie i przed) wypady wspominam z utęsknieniem, spało się pod gołym niebem, w szałasach lub po stodołach, kąpało w górskich strumieniach, a jak wracało się do domu, łóżko, wanna były czymś cudownym . Ważne, że czas był spędzony w fajnym i zaufanym gronie.
Da się, ale dla konia lepiej jak wszystko jest stroczone przy siodle. Środek ciężkości jest bliżej konia, a więc jest łątwiej.
Myślę, ze 40 l to trochę przesada, przecież latem wszystko szybko wysycha- gacie, 2 koszulki, spodnie na zmianę, sweter/polar, kurtałka p-deszczowa, szczotka/pasta do zębów, buty i spodnie na zmianę. Rzeczywiście- plecak musi być lekki.