Rozluźnienie jeźdźca, jazda konno / na koniu
Rozluźnienie jeźdźca, jazda konno / na koniu
Padłam swego czasu ofiarą mitu o potrzebie rozluźnienia się jako klucza do jazdy na koniu.
Skutki były opłakane, albo mną trząchało jak przysowiowym worem, albo w odruchu obronnym przed bólem i traceniem równowagi spinałam się jak supeł.
a potem przyszła Teodora i napisała że to nie tak.
I mnie olśniło.
Nie wiem czy jestem lepszym jeźdzcem, ale podróżuje mi się na końskim grzbiecie o wiele wygodniej i chyba także skuteczniej, odkąd przestałam się na siłę rozluźniać a zastosowałam półśrodek, znany mi zresztą już z innego sportu, Mięśnie w lekkiej gotowości, zdolne są w razie potrzeby i skurczyć i rozluźnić - wszystko zaczęło jakoś lepiej przylegać i funkcjonować.
Dobrze nie jes,t ale nie jest aż tak tragicznie jak było.
Co do "wożenia się", mimo że siadam na konia i podążam obraną przeze mnie trasą, w wybranym przeze mnie tempie z punktu A do B, to wciąz uważam się za pasażera. I nie widzę w tym nic obraźliwego.
Póki to ja wiecej uczę się od konia niż on ode mnie, to jestem sobie pasażerem.
Filmik z ujeżdżenia pokazany przez Estebano, jest dla mnie przykładem takiego miękkiego , podażającego za ruchem konia dosiadu - takim w rozluźnieniu.
A ruch konia w piaffach wydaje mi się naprawdę trudny do wysiedzenia.
Podziwiam szczerze 8)
kiedyś na zajęciach z samoobrony mieliśmy takie ćwiczenia; musieliśmy na swoich plecach nosić partnera.
Spięta osoba ważyła jakby dużo więcej!.Z kolei jeśli rozluźniała się maksymalnie to też nie było lekko....Najlżej było jeśli osoba niesiona współpracowała ciałem z osoba która ją niosła.
Myślę, ze może podobnie jest z jeźdźcem trochę.Staram się czuć ciało konia, jego ruchy i jakby mu pomagać swoim ciałem.
Niemniej z pewnością zaliczam się do osób "podróżujących konno" i wcale się nie obrażam. A gdyby Trener patrzał jak jadę....tzn. by nie patrzał... Nie wsiadłabym wtedy!
Raz miałam taką sytuację, szukałam konia do kupienia. Pojechałam pod Suwałki, a tam mój były instruktor...miał konika na sprzedaż, na którego musiałam wsiąść jednak. I właśnie czułam się spięta! Było to bardzo nieprzyjemne, podejrzewam że dla konia też.
A propos rozluźnienia.
Bardzo istotne jest jak się oddycha podczas jazdy!
Dobrze to wyjaśnia Sally Swift w "Harmonii Jeźdźca i Konia".
Już utrzymywanie równego głębokiego wdechu i wydechu wystarczy by się nie "spinać" . Koń to czuje i wie kiedy siedząc na nim jesteśmy pewni tego co robimy , opanowani ,spokojni- ( a takim przewodnik powinien być i takiego przewodnika koń potrzebuje,) czy spięci , wystraszeni , niepewni , czy wręcz "wczepieni" w końskie plecy jak drapieżnik.( a tego konie nie lubią)
ja zawsze śpiewam jak jestem w terenie w lesie.
Śpiewam dlatego, że panicznie boję się żubrów, dzików itp. zwierzyny. I wydaje mi się, że swoim fałszowaniem je odstraszę...wszak panuje przekonanie, ze do człowieka zwierz taki się nie zbliży.
Na ostatnim terenie też śpiewałam.
Ale nagle ogromnymi susami nadbiegło coś od tyłu! .
Od razu przestałam śpiewać bo nie dość, ze przestraszyłam się tego dźwięku / to były dwa psy ze wsi/, to jeszcze klacz mi sie tak spłoszyła, ze musiałam mocno pilnować siodła.
Niestety śpiewanie nic nie pomogło..chyba się spięłam i chlip, chlip, chyba trochę jednak za mocno ściągnęłam wodze.
No , ale może nie tylko mnie się zdarza taki błąd zbytniego pociągnięcia wodzami konia, który szaleje? ????
ja talenta muzycznego nie mam i obawiam się, ze gdybym zaczęła śpiewać w lesie to zwierzyna uciekłaby :oops:
Ale lubię gadać, cos w stylu "gdzie teraz kochanie jedziemy?", lub (to zwykle gdy coś nam nie idzie) "głuptasie i co ja mam zrobić?"
Odnośnie dosiadu to teraz szukam błędu u siebie podczas jazdy na kole na lewo, na prawo jest wszystko ok, ale na lewo katorga. Automatycznie luzyje prawą wodę, mocno trzymam lewą i mimo chęci nie udaje mi sie panować nad własnym ciałem. Dopiero ostatnio olśniło mnie ze problem może leżeć głębiej- w udach, miednicy, kręgosłupie, nogach i kościach kulszowych. Dzisiaj jeździć nie będę ale za wszelkie wskazówki na co zwrócić uwagę przy przyglądaniu się sobie będę wdzieczna
jasmina Automatycznie luzyje prawą wodę, mocno trzymam lewą i mimo chęci nie udaje mi sie panować nad własnym ciałem.
jasmina Automatycznie luzyje prawą wodę, mocno trzymam lewą i mimo chęci nie udaje mi sie panować nad własnym ciałem.
jasmina jeździsz w takim razie na wodzy wewnętrznej nei zewnętrznej i tu zapewne zaczyna się problem usztywnienia konia, a co za tym idzie - również Twojego... ale "via monitor" cięzko o jakieś konkretne porady
wojciech.mickunas Już utrzymywanie równego głębokiego wdechu i wydechu wystarczy by się nie "spinać".
wojciech.mickunas Już utrzymywanie równego głębokiego wdechu i wydechu wystarczy by się nie "spinać".
Może nie wniosę do dyskusji nic odkrywczego, ale mam kilka wniosków:
Przede wszystkim należałoby sprecyzować słowo "rozluźnienie" w odniesieniu do jazdy konnej.
Jeśli pomyślimy o takim rozluźnieniu jak we śnie lub w momencie gdy mdlejemy ciało jest kompletnie bezwładne.
Nie o takie rozluźnienie na koniu chodzi.
Pewne grupy mięśni muszą utrzymywać proste plecy, podniesioną głowę, ręce trzymające wodze (lub inną linkę jak kto lubi ;-) )
Można by się konkretnie wgłębić w to, co ma się rozluźnić a co napiąć (w sensie utrzymywać w danej pozycji).
Napewno rozluźnione muszą być wszystkie stawy: nogi w kostkach, kolanach, biodrach, ramionach, nadgarstkch, głowa...
Ale nie rozluźnione bezwładnie, tylko tak aby były elastyczne i sprężynujące, bo jazda konna polega na ruszaniu się.
No właśnie
Wg mnie to jest tak:
rozluźnienie = minimalne napięcie
jesteśmy rozluźnieni bez napięcia dodatkowych mięśni gdy siedzimy na stojącym koniu. W momencie, gdy koń rusza angażujemy dodatkowe grupy mięśni, które pozwalaja nam pójść Z koniem, pozostając nadal rozluźnionym.
Czyli w miejscu:
same rozluźnienie
W ruchu:
rozluźnienie + dodatkowe napięcie, które umożliwia nam płynne i elastyczne poruszanie sie z koniem
Mam wrażenie, że zupełnie zapominacie o wpływie konia na jazdę człowieka.
Mam na mysli jego budowę, sposób poruszania się.
Inaczej jeździ sie na koniu szczupłym , inaczej na szerokiej kłodzie, bardziej , lub mniej bujającym na boki.
Długosc kłody ma tez niemałe znaczenie.
Na krótkiej kłodzie inaczej ( mocniej) odczuwa się prace tylnych nóg, mocniej odczuwany jest ruch na boki takiego konia.
No i oczywiście wysokosc konia , a budowa jeźdźca
Przekonałam sie, że na klaczach, ze względu na ich odmienną budowę, wszystko mi pasuje.
Nogi mam tak gdzie trzeba, swobodnie przylegające.
Wałachy maja dłuższe kłody, są bardziej prostokątne.
Mój Kuba jest krótki , a szeroki.
Jeździłam na rajdowym, własnym czapraku na dwóch obcych koniach.
Na obydwu czaprak dobrze leżał, nic pod siodłem nie przesuwało się.
Na Kubie ten sam czaprak leży źle - wzmocnienia nie wypadaja tam gdzie trzeba, siodło ma tendencje do przesuwania się.
Inaczej też działa mi sie łydkami, bo na szerokim grzbiecie inny jest rozkrok i stopy wypadają wyżej niz na koniu szczupłym.
Oczywiście, że człowiek przyzwyczaja się do własnego, jaki by on nie był
Poszukam zdjęcia, zeby pokazać, o co mi chodzi.