Ratunku! nie wiem co robić:(
Ratunku! nie wiem co robić:(
Pogoda ostatnimi czasy była fatalna i nie dało rady pójść do konika.
Na szczęście wczoraj się rozjaśniło, więc trening czekał Opiszę Wam jak to wyglądało. Dodam, że jeździłam sama na duuużej łące, gdzie pasą się moje pozostałe konie.
Wiadomo czyszczenie, siodłanie...potem spokojny stęp, który jednak okazał się spokojnym tylko w zamierzeniu. Orfeusz strasznie mi wyrywał do przodu i zamiast się rozluźnić od razu się zbierał... :?: zrobilismy więc kilka okrążeń i przeszliśmy do kłusa. Trochę się buntował, bo nie pozwalałam mu przyspieszać, ale w końcu ustąpił. Cały czas do niego mówiłam i pracowałam na dużych kołach. Kłus z nawrotami stępa. Kiedy już się udało go rozluźnić i sobie westchnął zaczęliśmy pracę na kontakcie. Przede wszystkim kłus i praca na zakrętach, z którymi począkowo był problem. W końcu jednak stał się "lekki" w prowadzeniu i to był sukces. Galop był tylko epizodem we wczorajszej pracy - po dwa okrążenia na każdą stronę, przy czym lewa wyraźnie trudniejsza (krzyżował). Ale to jest kwestia wypracowania. Później kłus - pełny dosiad i reagowanie na łydkę (skręty). /Jak pisałam wcześniej trochę się zapomniało, więc sobie przypominamy./ Oczywiście nawroty stępa i stępem na długiej wodzy zakończyliśmy trenig.
Mój lęk? Początkowo był...ale szybko minął z czego bardzo się cieszę. Zastanawia mnie natomiast jego "wyrywanie do przodu" i to na samym początku pracy...Dlaczego? Może powinnam go najpierw przelonżować, albo pójść na spacer w teren jak to robi Spahis z Adiutantem?
Poza tym rozpraszające były źrebaki, a raczej nasz rudzielec (klacz), która podkłusowywała do Orfeusza, po czym robiła zwrot i w pełnym galopie odbiegała. Orfeusz zazwyczaj odpowiadał na zaproszenie i biegał razem z nią. Tym razem jednak miał na grzbiecie mnie i nie było o tym mowy! Na początku pracy Orfeusz się rozpraszał tym, jednak później przestał reagować i dobrze...
Zauważyłam też, że kiedy jestem bardziej stanowcza i pewna siebie...po prostu jest łatwiej. Co do dosiadu to się nie wypowiem, bo zbyt cudny to on nie był :oops: przerwa a jeździe zrobiła swoje...teraz nadrabiamy...
Zdjęć ani filmu niestety nie mam, bo nikogo nie miałam, ale postaram się na następny raz.
Trzymajcie za mnie kciuki i oczywiście jestem otwarta na wszelkie sugestie i podpowiedzi!
Martha Zauważyłam też, że kiedy jestem bardziej stanowcza i pewna siebie...po prostu jest łatwiej. ![/color]
Martha Zauważyłam też, że kiedy jestem bardziej stanowcza i pewna siebie...po prostu jest łatwiej. ![/color]
Cytat:Orfeusz strasznie mi wyrywał do przodu i zamiast się rozluźnić od razu się zbierał...
Cytat:Orfeusz strasznie mi wyrywał do przodu i zamiast się rozluźnić od razu się zbierał...
rozbrykany kucyk cha cha pozwól Martha że trochę się pośmieje - z siebie oczywiście tak właśnie jest!!! koń wyczuwa Cie w 100% !!!hehe na zdrowie dokładnie tak jest...zwłaszcza wczoraj podczas treningu, który za chwilę opiszę
Julia z Orla Zbierał się, czyli co konkretnie robił?Początkowy stęp...zamiast opuścić głowę i spokojnie iść on od razu głowa do góry, angażował zad i "tykał" jak bomba zegarowa. Ciężko mi to opisać, bo to się bardziej czuje niż widzi, a filmu nie mam.
rozbrykany kucyk cha cha pozwól Martha że trochę się pośmieje - z siebie oczywiście tak właśnie jest!!! koń wyczuwa Cie w 100% !!!hehe na zdrowie dokładnie tak jest...zwłaszcza wczoraj podczas treningu, który za chwilę opiszę
Julia z Orla Zbierał się, czyli co konkretnie robił?Początkowy stęp...zamiast opuścić głowę i spokojnie iść on od razu głowa do góry, angażował zad i "tykał" jak bomba zegarowa. Ciężko mi to opisać, bo to się bardziej czuje niż widzi, a filmu nie mam.
rozbrykany kucyk kontrola wyobraźni= kontrola emocji!no właśnie...a moja wyobraźnia podsuwała mi najgorsze obrazy. Nie było jednak "zmiłuj" i jechać musiałam. Koń wyczuł moje emocje bo parokrotnie się buntował: nie chciał iść do przodu i stawał dęba. I wtedy właśnie okazało się, że im bardziej ja panuje nad emocjami tym łatwiej "jechać do przodu".
A wczorajszy trening odbył się wraz z koleżanką, w tym samym miejscu co poprzednio
Czyszczenie, siodłanie...następnie koleżanka rozprężyła Orfeusza na lonży i z racji tego, że pierwszy raz z nim pracowała, musieli się poznać (pokazałam jej na jakie komendy reaguje koń itd.). Również na długiej lonży odbyły się wolne skoki (od 50cm do 80cm w trakcie jazdy), żeby zobaczyć jak koń pracuje. Później ja wsiadłam i pracowałyśmy w kłusie /koleżanka musiała ocenić nasze umiejętności i poziom jazdy/. Rownież ona wsiadła na Orfeusza żeby wyczuć konia i oddali kilka skoków. To samo musiałam zrobić ja i tu zaczęły się schody. Jak się okazuje panikara ze mnie i nie do końca byłam pewna tego co robię
rozbrykany kucyk kontrola wyobraźni= kontrola emocji!no właśnie...a moja wyobraźnia podsuwała mi najgorsze obrazy. Nie było jednak "zmiłuj" i jechać musiałam. Koń wyczuł moje emocje bo parokrotnie się buntował: nie chciał iść do przodu i stawał dęba. I wtedy właśnie okazało się, że im bardziej ja panuje nad emocjami tym łatwiej "jechać do przodu".
Cytat:zamiast opuścić głowę i spokojnie iść on od razu głowa do góry, angażował zad i "tykał" jak bomba zegarowa.
Cytat:Nie było jednak "zmiłuj" i jechać musiałam. Koń wyczuł moje emocje bo parokrotnie się buntował: nie chciał iść do przodu i stawał dęba.
Cytat:Koleżanka od razu zauważyła, że koń "panikuje" z byle powodu i tu nasz cel: "odczulanie" na to całe zło w końskiej wyobraźni.
Cytat:trenig pozytywny i udany, mimo, że raz "spadłam" kiedy Orfeusz gwałtownie się obrócił i zabrakło mi podpory Poza tym koleżanka zachwycona możliwościami konia, a zwłaszcza jego "napalonymi skokami" (żadnego wyłamania, choć galop był za szybki).
Cytat:zamiast opuścić głowę i spokojnie iść on od razu głowa do góry, angażował zad i "tykał" jak bomba zegarowa.
Cytat:Nie było jednak "zmiłuj" i jechać musiałam. Koń wyczuł moje emocje bo parokrotnie się buntował: nie chciał iść do przodu i stawał dęba.
Cytat:Koleżanka od razu zauważyła, że koń "panikuje" z byle powodu i tu nasz cel: "odczulanie" na to całe zło w końskiej wyobraźni.
Cytat:trenig pozytywny i udany, mimo, że raz "spadłam" kiedy Orfeusz gwałtownie się obrócił i zabrakło mi podpory Poza tym koleżanka zachwycona możliwościami konia, a zwłaszcza jego "napalonymi skokami" (żadnego wyłamania, choć galop był za szybki).
Julia z Orla Nic dziwnego, że boisz się jak wsiadasz na konia, który jest nabuzowanyZwykle nie jest, nie był...tylko, że wtedy wsiadłam na niego dopiero drugi! raz po półrocznej przerwie.
Julia z Orla Ty nie powinnaś się bać konia tylko samej siebie.Mogłabyś to rozwinąć, bo nie wiem co masz na myśli.
Julia z Orla Koń nigdy nie panikuje z byle powodu.Wybacz, nie wzięłam słów "z byle powodu" w cudzysłów. Już o tym pisałam. Nie może być tak, że koń się nagle płoszy na widok torby, obok której przechodzi setny raz, albo tylko dlatego, że poruszyły się gałęzie drzew od wiatru. Jakoś inne konie w ogóle na to nie reagują. I obstaję przy tym, że są mniej i bardziej odważne konie.
Julia z Orla Koń wyrywał na przeszkody, panikował, robił niekontrolowane zwroty, buntował się, stawał dęba, spadłaś, nie mogłaś opanować emocji, nie byłaś pewna tego co robisz, bałaś się skakać - co było udanego w tym "treningu"?Dla Ciebie może nic, bo Twój trenig zapewne jest idealny. Mój niestety nie. Dla mnie udane było zapanowanie nad emocjami i lekcja jaką wyciągnęłam z treningu. To jest dla mnie najważniejsze. A co do buntowania się konia to spodziewałam się tego. Jak myślisz: koń który nic nie robi przez pół roku, będzie nagle oddany, posłuszny i wykona wszystko o co się poprosi? Nie... Chyba, że znów się mylę, bo Ty masz idealnego konia? Gratuluję! Wyrywa na przeszkody? Tak! Wręcz je atakuje...zawsze tak robił, podobnie jak się to widzi na zawodach, kiedy jeźdzcy muszą przytrzymać konia nim wleci w tą przeszkodę. To nie jest doświadczony skoczek - wiele pracy przed nim i nie mam tu nic do ukrycia.
Wiem Julio jak dużo wiesz, ale nie podoba mi się ton w jaki próbujesz mi "doradzać". Po co ten cynizm w słowie ? Dla mnie to jest trening, może dla Ciebie nie... Dla mnie trening=nauka i nie wiem dlaczego sugerujesz inaczej.
Julia z Orla Nic dziwnego, że boisz się jak wsiadasz na konia, który jest nabuzowanyZwykle nie jest, nie był...tylko, że wtedy wsiadłam na niego dopiero drugi! raz po półrocznej przerwie.
Julia z Orla Ty nie powinnaś się bać konia tylko samej siebie.Mogłabyś to rozwinąć, bo nie wiem co masz na myśli.
Julia z Orla Koń nigdy nie panikuje z byle powodu.Wybacz, nie wzięłam słów "z byle powodu" w cudzysłów. Już o tym pisałam. Nie może być tak, że koń się nagle płoszy na widok torby, obok której przechodzi setny raz, albo tylko dlatego, że poruszyły się gałęzie drzew od wiatru. Jakoś inne konie w ogóle na to nie reagują. I obstaję przy tym, że są mniej i bardziej odważne konie.
Julia z Orla Koń wyrywał na przeszkody, panikował, robił niekontrolowane zwroty, buntował się, stawał dęba, spadłaś, nie mogłaś opanować emocji, nie byłaś pewna tego co robisz, bałaś się skakać - co było udanego w tym "treningu"?Dla Ciebie może nic, bo Twój trenig zapewne jest idealny. Mój niestety nie. Dla mnie udane było zapanowanie nad emocjami i lekcja jaką wyciągnęłam z treningu. To jest dla mnie najważniejsze. A co do buntowania się konia to spodziewałam się tego. Jak myślisz: koń który nic nie robi przez pół roku, będzie nagle oddany, posłuszny i wykona wszystko o co się poprosi? Nie... Chyba, że znów się mylę, bo Ty masz idealnego konia? Gratuluję! Wyrywa na przeszkody? Tak! Wręcz je atakuje...zawsze tak robił, podobnie jak się to widzi na zawodach, kiedy jeźdzcy muszą przytrzymać konia nim wleci w tą przeszkodę. To nie jest doświadczony skoczek - wiele pracy przed nim i nie mam tu nic do ukrycia.
Julia z OrlaCytat:zamiast opuścić głowę i spokojnie iść on od razu głowa do góry, angażował zad i "tykał" jak bomba zegarowa.
No to nie zbierał się tylko był spięty. Wiesz co wtedy zrobić, żeby go rozluźnić?
rozbrykany kucyk napisał(a):
kontrola wyobraźni= kontrola emocji!
no właśnie...a moja wyobraźnia podsuwała mi najgorsze obrazy.
Martha-ćwicz w domu! siądź i myśl i trenuj sposób myślenia! pomaga
Julia z OrlaCytat:zamiast opuścić głowę i spokojnie iść on od razu głowa do góry, angażował zad i "tykał" jak bomba zegarowa.
No to nie zbierał się tylko był spięty. Wiesz co wtedy zrobić, żeby go rozluźnić?
Wydawało mi się, że w pierwszym poście tego wątku pisałaś już, że nie panujesz nad wybuchowością swojego konia, że mu "odwala", "wierzga" i "coś mu się nie podoba". Doszłyśmy też do wniosku, że się go boisz. I mimo to postanowiłaś po pół roku przerwy zwyczajnie na niego wsiąść. Efekt tej decyzji opisałaś dzisiaj. Jeśli chcesz w ten sposób rozwiązać swoje problemy z tym koniem to na swoje z koleżanką treningi zamawiaj karetkę pogotowia, niech na wszelki wypadek stoi gdzieś w pobliżu ujeżdżalni.
Żaden instruktor przy zdrowych zmysłach nie dopuściłby do tego, żebyś przy swoich umiejętnościach i lękach (które są w pełni uzasadnione) pokonywała swój strach skacząc stacjonaty na nieułożonym koniu, który od pół roku nie miał na sobie jeźdźca, jest naładowany energią, poza Twoją kontrolą i się wspina! Jeśli nie widzisz nic niewłaściwego z tym, że bierzesz udział w takich treningach to sama stwarzasz bardzo niebezpieczną sytuację - przecież tego się właśnie boisz, że coś Ci się stanie! Słyszałaś o samospełniającej się przepowiedni?
Koń "wybucha" (panikuje) ze strachu tylko wtedy, gdy nosi sobie wielkie napięcie. Jeśli chcesz, żeby nie wybuchał, a ledwie się wzdrygał gdy go coś zaniepokoi, to musisz sprawić, że będzie wciąż w stanie wewnętrznej równowagi. Musisz pomóc mu się rozluźnić i poczuć bezpiecznie. Inne konie mniej reagują na nagłe bodźce dlatego, że mają na co dzień ogólnie lepsze samopoczucie niż Twój koń.
Moje treningi są zawsze idealne, bo nawet te, które kto inny nazwał by totalną porażką uczą mnie czegoś nowego. Dlatego też nie jestem nigdy sfrustrowana (a bywałam strasznie!). Jeśli zaś wziąć moje treningi w kontekście tego, który opisałaś to robię o tyle lepiej, że staram się nie ryzykować swoim życiem i utratą zaufania swojego konia. Może powinnaś poznać moją znajomą, którą po upadku z konia do stajni wożą rodzice. Na wózku inwalidzkim. Taki widok daje do myślenia.
Jestem tez instruktorką i gdyby to ode mnie zależało to nie wsiadłabyś na tego konia dopóki oboje nie bylibyście do tego przygotowani. Nawet gdyby miało to trwać dwa lata. Ale nie zależy to ode mnie więc mogę tylko napisać Ci tutaj prosto z mostu co o tym myślę, mając nadzieję, że kiedyś się dzięki temu zawahasz i być może nie stanie Ci się krzywda.
No i rzecz podstawowa: koń jest najważniejszy. Twoim obowiązkiem jest sprawić, żeby był gotowy na Twoje wymagania. Jeśli ma być Twoim wierzchowcem to musisz go do tego przygotować, to jest Twoja odpowiedzialność. Masz go, chcesz żeby nosił Cię na swoim grzbiecie to naucz go kroczek po kroczku co ma robić. Twoje lęki i Twoja technika jazdy to jedno, a drugie to to, że masz pod opieką żywe, czujące zwierzę, które nie rozumie czego od niego chcesz.
Początki są trudne, owszem. I owszem, czasami będzie Ci się należało kilka niezawoalowanych uwag. Jeśli rzeczywiście uważasz, że dopiero się uczysz to przyjmiesz je z pokorą i głęboko przemyślisz. Jeśli chcesz tylko koleżeńskich podpowiedzi i współczucia to rzeczywiście, tylko napsuję Ci krwi :) A tak swoją drogą to potrzebujesz indywidualnego treningu, z kimś doświadczonym i odpowiedzialnym. Moja propozycja Ci nie odpowiada, więc może poszukaj kogos kto mógłby Ci pomóc w inny sposób. To nie muszą być treningi dwa razy w tygodniu, mogą wystarczyć jakieś sensowne konsultacje co jakiś czas z jakimś specem od ludzi i ich koni ;) I konsekwentne podążanie jakimś konkretnym tropem. Kucyk pojechała na takie i zobacz jak Ci mądrze podpowiada.
Kucyku, nie ma głupich pytań ;) I również mam nadzieję, że po raz ostatni wybrałaś się na samobójczą przejażdżkę z koleżanką - pedagożką. Następnym razem mogłabyś skończyć rozkwaszona na drzewie. Mam koleżankę, która przy podobnej okazji straciła połowę zębów (wcześniej odgryzając sobie pół języka) i skończyła w szpitalu ze strzaskaną szczęką, rozkwaszonym nosem i złamanymi obiema rękami i nogą. Jej własna mama nie poznała jej na pierwszy rzut oka.
oj oj taaak.. siła wyobraźni i woli ludzkiej jest niesamowita! ja pojechałam w teren-galopowałam,kłusowałam, cwałowałam - ta sama ja która w życiu nie galopowała i boi się nawet kłusować...niesamowita jest ta wyobraźnia i pozytywne myślenie- tylko że jak Julia mówi są samospełniające się przepowiednie- ja chyba o tym zapomniałam...kolejny mój cel : znaleźć równowagę między czarno-widzeniem a euforią, między głupotą a odwagą-- granica jest bardzo cienka...wole już nie jechać w teren -przynajmniej na razie, bo kolejny raz mogę nie mieć tyle szczęścia..tak więc Marthuś, odwaga to jedno ale fakt, trzeba chuchać na zimne;/ nie wiem co Ci doradzić bo nie znam się na tym,ale może zaczniesz od porządnej pracy z ziemi>?
i fakt ja też jestem czasem sfrustrowana..bo czuje czasem że nie tak bym chciała by to wyglądało, że coś mi nie pasuje.. jadę na koniu i myślę: rzucę to w cholerę, po co mi to, tylko kłopotów mogę sobie narobić...czasem aż płakać się chce widzę że uczę się ale to wszytko wygląda jak puzzle układane przez dziecko- jeden element nie pasuje, inny pasuje tylko kształtem, a gdzie indziej jest dziura
Julio, a Ty nie prowadzisz przypadkiem jakiś kursów-takich bardziej indywidualnych??? :mrgreen:
Julia z Orla I mimo to postanowiłaś po pół roku przerwy zwyczajnie na niego wsiąść.Pół roku przerwy w jeździe - cały czas pracował z ziemii (były gorsze dni, ale było dobrze). A skoro chciałam na nim jeździc to kiedyś wsiąść musiałam...i to był 3 raz.
Julia z Orla Jeśli chcesz w ten sposób rozwiązać swoje problemy z tym koniem to na swoje z koleżanką treningi zamawiaj karetkę pogotowia, niech na wszelki wypadek stoi gdzieś w pobliżu ujeżdżalni.To jak mam to zrobić inaczej? Żeby jeździć samochodem, trzeba do niego wsiąść, żeby jeździć na koniu trzeba na niego wsiąść...nie da się inaczej.
Julia z Orla Jeśli nie widzisz nic niewłaściwego z tym, że bierzesz udział w takich treningach to sama stwarzasz bardzo niebezpieczną sytuację - przecież tego się właśnie boisz, że coś Ci się stanie! Słyszałaś o samospełniającej się przepowiedni?Wiem co to jest samospełniająca się przepowiednia i znam jej działanie. Jak inaczej mam pokonać strach? Czy właśnie nie stając z nim "oko w oko"? Ile można się "cykać" i czekać na cud, który i tak nie nadejdzie?
Julia z Orla Musisz pomóc mu się rozluźnić i poczuć bezpiecznie. Inne konie mniej reagują na nagłe bodźce dlatego, że mają na co dzień ogólnie lepsze samopoczucie niż Twój koń.
Julia z Orla I mimo to postanowiłaś po pół roku przerwy zwyczajnie na niego wsiąść.Pół roku przerwy w jeździe - cały czas pracował z ziemii (były gorsze dni, ale było dobrze). A skoro chciałam na nim jeździc to kiedyś wsiąść musiałam...i to był 3 raz.
Julia z Orla Jeśli chcesz w ten sposób rozwiązać swoje problemy z tym koniem to na swoje z koleżanką treningi zamawiaj karetkę pogotowia, niech na wszelki wypadek stoi gdzieś w pobliżu ujeżdżalni.To jak mam to zrobić inaczej? Żeby jeździć samochodem, trzeba do niego wsiąść, żeby jeździć na koniu trzeba na niego wsiąść...nie da się inaczej.
Julia z Orla Jeśli nie widzisz nic niewłaściwego z tym, że bierzesz udział w takich treningach to sama stwarzasz bardzo niebezpieczną sytuację - przecież tego się właśnie boisz, że coś Ci się stanie! Słyszałaś o samospełniającej się przepowiedni?Wiem co to jest samospełniająca się przepowiednia i znam jej działanie. Jak inaczej mam pokonać strach? Czy właśnie nie stając z nim "oko w oko"? Ile można się "cykać" i czekać na cud, który i tak nie nadejdzie?
Julia z Orla Musisz pomóc mu się rozluźnić i poczuć bezpiecznie. Inne konie mniej reagują na nagłe bodźce dlatego, że mają na co dzień ogólnie lepsze samopoczucie niż Twój koń.
Julia z Orla Jeśli chcesz tylko koleżeńskich podpowiedzi i współczucia to rzeczywiście, tylko napsuję Ci krwiRozważam każdą radę, ale stwierdzam, że sama nie umiem jej zastosować. I tyle...znów myśl, czy nie znaleźć sobie innego zajęcia...?
Zaczynam się zastanawiać...po co to wszystko? Pasja kończy się w momencie kiedy wsiadam na konia i "widzę", że jest źle. Nie stać mnie na trenera i szkolenie. Zwyczajnie nie mam na to kasy! Poza tym trzeba mieć na to czas, a ja go nie mam i nie jestem w stanie pełnoetatowo zajmować się końmi. Nie będę wspominać o swoich osobistych problemach, bo to nie ma sensu, ale nie każdemu pisany jest sukces w tym co zaczął kiedyś robić.
Patrzę na innych i ściska mnie z zazdrości...niestety. Patrzę na innych i na tym się kończy, bo nie potrafię nic więcej zrobić...
I to nie jest tak że:
Julia z Orla Jeśli chcesz tylko koleżeńskich podpowiedzi i współczucia to rzeczywiście, tylko napsuję Ci krwiRozważam każdą radę, ale stwierdzam, że sama nie umiem jej zastosować. I tyle...znów myśl, czy nie znaleźć sobie innego zajęcia...?
Ja uważam ,że jak na trzeci trening za dużo wymagałas od siebie i od konia, ta doświadczona koleżanka nie powinna na siłe pchac cię na przeszkody widząc wcześniej , jak koń na nie reaguje (przecież na nim siedziala), powinniście zacząc od początku, a nie od skoków, jak juz koniecznie potrzebujecie drągów , to tylko takich na ziemi , ktore się przechodzi w stępie i kłusie i nie od razu 10 , tylko 2-3 .
Z własnego doświadczenia w pracy z ostatnim młodym koniem, który pomimo spokojnego charakteru na myśl o zagalopowaniu robił sie niebezpieczny , sztywny i "wywożący", moge poradzić daj zajęcie swojemu koniowi ! ja np jak tylko widzialam ,że nie jest ok , to nie galopowałam, brałam go na drągi, odciągałam jego myśli w strone innych cwiczeń i potem wykonywałam zagalopowanie z ogromną łatwością . myslę ,że i ty nie powinnaś galopować, jeżeli nie panujesz nad koniem w kłusie, bez dobrych podstaw daleko nie zajdziecie.
whisperer13 powinniście zacząc od początkuCzyli radzisz aby zacząć od samych podstaw? Przydałby się jakiś instruktaż "krok po kroku". Podobny do tego który opisuje Spahis w swoim wątku. Może było by łatwiej, gdybyśmy mieli schemat każdej jazdy i tak pracowali, zwiększając wymagania... Macie może jakieś stronki godne polecenia?
Masz rację - za dużo wymagań...
whisperer13 powinniście zacząc od początkuCzyli radzisz aby zacząć od samych podstaw? Przydałby się jakiś instruktaż "krok po kroku". Podobny do tego który opisuje Spahis w swoim wątku. Może było by łatwiej, gdybyśmy mieli schemat każdej jazdy i tak pracowali, zwiększając wymagania... Macie może jakieś stronki godne polecenia?