Hipologia

Pełna wersja: Ratunku! nie wiem co robić:(
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8
Zakładam ten wątek bo już sama nie wiem co powinnam zrobić...mam w głowie totalny mętlik i brak mi pomysłu co dalej? Oczywiście związane z końmi.
Otóż wakacje się kończą (dla mnie za miesiąc bo idę na studia), a ja nie zrobiłam nic...
Miałam plany co do mojego konia (8-letni wałach po arabie), wreszcie jakiś zaplanowany trening i satysfakcja z tego co się robi. Dużego doświadczenia nie mam, ale zapowiadało się nieźle. Zaczęliśmy pracę z ziemi, żeby było łatwiej wierzchem. Zawsze tak zaczynam po jakiejś przerwie bo to temperamentny konik i później mu odwala...
Skończyło się beznadziejnie...nawet nie wsiadłam w te wakacjeSad to chyba już wrodzony lęk
Czasem jest super, a czasem są dni, że się boję tego konia. Bo jest fałszywy...wierzga bo mu się coś nie podoba -nawet na lonży z siodłem (próbuje się go pozbyć). Przychodzi do mnie tylko wtedy jak coś chce: "może przyniosła coś dobrego" - a jak nie to odchodzi i tyle.
Załamuje mnie to. Tyle razy już zaczynałam od początku, konsekwentnie i znowu bez efektów... Do tego jest strasznym tchórzem - wszystkiego się potrafi przestraszyć, przez co jest niebezpieczny bo gwałtownie odskakuje albo robi zwroty. Mam dość spadania... Jak trzeba skarcić (za złośliwość) to trzeba, ale nie tędy droga.
Od samego początku jak go dostałam było coś nie tak - nie wiem, nie radzę sobie z nim, a nie mam kasy na jakiegoś trenera czy coś. Jeszcze ojciec wiecznie mi wypomina, że kupił nowe siodło, a ja nie jeżdżę...i to mnie dołuje.
Nie mam pomysłu co dalej...juz myślałam nawet, żeby rzucić jeździectwo, dać sobie spokój, a konia sprzedać.
Mam jeszcze inne konie (zimnokrwiste), w tym 1,5-roczną klacz, którą ojciec planuję do zaprzęgu. Ale oczywiście ja musze wszystkiego uczyć...i ciągle sie pyta i gada, że kiedy zacznę ją uczyć. Ale to jeszcze dziecko! Nie może tego zrozumieć. Czy nie wystarczy, że oswajam ją ze szczotkami, paskami, derkami itd?
Ratunku! Sad teraz idę na studia, znów nie będzie czasu na nic i co ja mam zrobić? Ani jednym koniem, ani drugim... Nie wiem...patrzę na konie i myślę, że można by coś popracować, ale nie widzę sensu. Nie mam motywacji...poradzicie coś?
Oj Marta, przydałoby Ci się jakieś dobre wsparcie "na żywo" z okolicy albo choć jakiś pożyteczny weekend i jakiegoś hipologicza? Skąd Ty jesteś? Jakie okolice? Tacie wytłumacz, że jeśli masz się zajmowac końmi, to musisz się uczyć tego. Może Trener Ci na to dla Taty zaświadczenie jakieś da Smile Smile
A może rzeczywiście sprzedac tego temperamentnego konia i kupić sobie profesorka, kóry pomógłby Ci odzyskać zaufanie do koni i odbudować chęć do pracy ?
Martha napisał(a):Bo jest fałszywy...wierzga bo mu się coś nie podoba -nawet na lonży z siodłem (próbuje się go pozbyć). Przychodzi do mnie tylko wtedy jak coś chce: "może przyniosła coś dobrego" - a jak nie to odchodzi i tyle.

No to nie jest fałszywy, tylko wręcz przeciwnie. Pokazuje, co mu się nie podoba, pokazuje, jak go zmotywować. Jeśli zdecydujesz się jednak dalej z nim pracować, potraktuj jego zachowanie jak komunikat, nie jak wymierzoną w Ciebie złośliwość. Smile
bardzo mi przykro..ale nie poddawaj się! też mam chwilami załamanie i w ogóle patrząc na mnie i na moje postępy i perspektywy to faktycznie można się załamać;p tak jak Cejloniara powiedziała: poszukaj kogoś kto Ci pomoże- może znajdziesz kogoś kto kocha konie i za niewielką opłatą a może nawet za darmo pomoże Ci??? sprzedać konia- no tak , to by było łatwe rozwiązanie, ale czy potem nie miałabyś wyrzutów sumienia??? bo ja bym się do końca życia zastanawiała co się z tym koniem stało :oops: no i kiedyś kiedy będziesz mieć większe doświadczenie będziesz sobie pluć w brodę i myśleć"czemu się poddałam ? no czemu? przecież dałabym rade..". Wink wiesz, mnie łatwo mówić- ale decyzja należy do CiebieSmile

może pociesze Cię: ja nie mam trenera, nie mam pieniędzy, nie mam konia, ani stajni dobrej, ani talentu, ani czasu, ani zdrowia, ani nikogo nie znam kto lubi konie i na dodatek boje się ich , a mimo to się jeszcze(sic!) nie poddałam :roll: pozdrawiam i 3mam kciuki!
Też miałam problemy z temperamentnym, bojącym się wszystkiego koniem. Co prawda nie był mój, więc było mi łatwiej. Zostawiłam go na jakiś czas żeby żył sobie spokojnie nie pracując a w tym czasie w wakacje pojechałam do profesjonalistów uczyć się jeździć w zamian za pracę przy koniach. Nauczyłam się tam w bardzo krótkim czasie wielu rzeczy i co najważniejsze nabrałam pewności siebie jeżdżąc na doświadczonych koniach. Po przyjeździe wszystko się zmieniło, wsiadłam na konia i... pojechałam w długi teren. Moje nastawienie zmieniło konia nie do poznania i wszystko powoli, powoli zmieniało się na lepsze, a teraz jest prawie idealnie. A taka przerwa dla konia wbrew temu co się powszechnie sądzi może dużo pomóc, a nie zaszkodzić. Nie ma co wsiadać, póki nie jest się pewnym siebie. Nastawienie to połowa sukcesu, umiejętności to kolejna sprawa. Trudne konie są wielkim wyzwaniem, ale za to satysfakcja kiedy uda nam się z nim coś osiągnąć jest nie do opisania. Życzę powodzenia i więcej pewności siebie. Jeżeli nie masz możliwości wyjazdu gdzieś, to po prostu odpocznij trochę, zostaw konia na pewien czas i odetchnij. A potem ze świeżym umysłem i większą pewnością siebie zacznij od nowa. Przynajmniej mi to pomogło.
rozbrykany kucyk napisał(a):... za darmo pomoże Ci??? ...

No cóż w ostatnich czasach za darmo, to nawet po gębie trudno dostać :lol:

1. Zorganizuj kasę na szkolenie konia
lub
2. Zorganizuj kasę na szkolenie siebie, żeby móc szkolić konia

a jak się nie uda 1 lub 2 to już będzie trochę drastyczniej, ale trudno
3. Sprzedaj konia, bo nie masz wystarczających umiejętności, żeby go czegokolwiek dobrego nauczyć, i kup takiego z którym sobie poradzisz na etapie w jakim obecnie jesteś. Narastający problem, z którym nie jesteś w stanie sobie poradzić doprowadzi w końcu do zniechęcenia i porzucenia jeździectwa, a tego chyba nie chcesz.
myślałam o jakiejś koleżance lub znajomej która się na tym zna... :wink: wiadomo że trener kosztuje, ale są też osoby po prostu z dobrym sercem :roll: które za rady lub wsparcie nie wezmą nic- nie mówię o treningach regularnych ..w każdym razie powodzenia Smile
Cytat:Bo jest fałszywy...wierzga bo mu się coś nie podoba -nawet na lonży z siodłem (próbuje się go pozbyć). Przychodzi do mnie tylko wtedy jak coś chce: "może przyniosła coś dobrego" - a jak nie to odchodzi i tyle.

Tak często tłumaczą swoje błędy ludzie, którym trudno się do nich przyznać. Każde zachowanie konia powinnaś próbować odczytać jak komunikat i być zadowolona z tego, że wierzga i demonstracyjnie cię olewa jak nie masz mu nic do zaoferowania, bo dostajesz od niego wyraźną wiadomość. Co byś zrobiła gdyby jego sposobem wyrażania siebie byłoby zamykanie się w sobie? A tak przynajmniej masz do rozwiązania zagadkę, w której są jakieś wytyczne. Na przykład taka:
Cytat:o tego jest strasznym tchórzem - wszystkiego się potrafi przestraszyć, przez co jest niebezpieczny bo gwałtownie odskakuje albo robi zwroty. Mam dość spadania... Jak trzeba skarcić (za złośliwość) to trzeba, ale nie tędy droga.

Gdy koń przestrasza się czegoś to siła jego reakcji jest tylko ekspresją wewnętrznego napięcia. Jeśli płoszy się w stylu dramatycznym, z odskakiwaniem i zwrotami to znaczy, że jego wewnętrzne napięcie jest duże. Nie ma to również nic wspólnego z temperaturą krwi - mam dwa araby, które w takich sytuacjach się ledwie wzdrygają, a przy czymś na maksa zaskakującym co najwyżej 'łapią się ziemi' nogami, robiąc taki nagły rozkrok. I tyle. Rzecz w tym, że musisz stać się dla tego konia przewodnikiem, co oznacza, że musisz być niezawodna i zawsze musisz być dla niego wtedy, kiedy tego potrzebuje. Jeśli się czegoś boi robisz tak, żeby zmniejszyć to napięcie - odjeżdżasz od strasznego przedmiotu (nigdy nie próbujesz przeforsować podejścia do niego). O ostatecznym podejściu do przedmiotu musi zadecydować koń - musisz poczekać, aż sam zechce się do niego zbliżyć i wtedy poprowadzić go za rączkę.

Jeśli koń nie boi się przedmiotów jako takich, tylko jest ogólnie przestraszony - no cóż, pozostaje ci z niego zsiąść na parę miesięcy i popracować nad rozluźnieniem. Rozluźnienie jest fundamentem szkolenia konia - bez tego cała reszta leży. Tobie też nie zaszkodzi przełączyć się z trybu emocjonalnego na tryb zrelaksowany - jeśli Ty nie będziesz spokojna to Twój koń na pewno się nie zmieni. Jest Twoim zwierciadłem - jeśli Ty wpadasz w rezonans możesz być pewna, że on będzie czuł się tak samo.

I jeszcze jedno - konie nie są "złośliwe". Nie można ich "karcić za złośliwość", bo koń nie będzie w stanie połączyć kary z przewinieniem. Poczytaj o antropomorfizacji i jej zaprzestań Wink Będzie Ci dużo łatwiej. To samo dotyczy określania konia jako "fałszywego" i "interesownego".
Rozbrykany kucyku, chyba nie wierzysz w to co piszesz, po za tym z opisu wynika, że konik jest dla profesjonalisty, a nie dla następnej nastolatki.
Są różne sytuacje. JA dostałam pomoc w trudnej chwili za darmo i teraz sama, jak mogę s, staram się takową pomoc dawać. Więc może rozbrykany kucyk nie tak do końca mija się z rzeczywistością Smile
Anno, hm, czy wierze- staram się :mrgreen: nie wiem ile lat ma właścicielka konia, może mieć 18 ,może mieć 25 - a więc jej koleżanka może mieć 30 i znać się na koniach ,a może mieć 20 i też znać się na koniach. wiek nie świadczy o wiedzy...(pomijam fakt, że młodsi siłą rzeczy mają mniejsze szanse na duże doświadczenie).mówiła że idzie na studia więc myślę że jest mniej więcej w moim wieku a więc nastolatką już raczej nie jest..Wink taka trochę krzywdząca Twoja wypowiedź.
no ale to chyba nie temat tego wątku, więc zakończę off topa.
poza tym starałam się tylko pomóc i podtrzymać na duchu Tongue

Właśnie! zgadzam się z Cejloniarą. Też pomagam ludziom i ich zwierzętom za darmo(znam się na świnkach morskich) i nie wiem czemu miałabym chcieć za to pieniądze... szczególnie że służę tylko radą, rozmową, dobrym słowem i moją wiedzą którą nabyłam w praktyce...
Najzabawniejsze w tej dyskusji jest to, że sama zainteresowana od chwili wyżalenia się przed światem, nie wchodziła na forum, żeby zobaczyć czy aby ktoś coś nie podpowiedział, więc dajmy sobie odbój, szkoda klawiatury. :mrgreen:
Masz rację, też mam wrażenie, że na nic nasze pisanie. :wink:
Paweł Leśkiewicz napisał(a):Najzabawniejsze w tej dyskusji jest to, że sama zainteresowana od chwili wyżalenia się przed światem, nie wchodziła na forum, żeby zobaczyć czy aby ktoś coś nie podpowiedział, więc dajmy sobie odbój, szkoda klawiatury. :mrgreen:
o, a jest taka opcja? ja tego nie widzę i nie wiem gdzie cuś takiego można sprawdzić :mrgreen:
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8