O nas czyli poznajmy się lepiej
O nas czyli poznajmy się lepiej
Witaj! Nie martw się - my się niezbyt często gniewamy a jeśli nawet, to szybko nam przechodzi
[img]https://picasaweb.google.com/118169725622953502279/ZawodyZbrosy201110?authkey=Gv1sRgCKS8qOrft5OmVQ#5702007433705348962 to moja córka Jagoda na zawodach w Rybniku Mistrzostwa Śląska Amatorów były to jej pierwsze zawody w życiu dla matki przeżycie wieeelkie :o
To ja sobie pozwole wkleić tą fotkę, nie pogniewasz sie mam nadzieję
http://forum.hipologia.pl/viewtopic.php?...&sk=t&sd=a - bardzo proszę - trenujcie tutaj, bo po to Klara taki wątek zapięła, by poćwiczyć - opisy są też dokładne i pomocne - polecam
Witam! Nazywam się Ewa, mam 16 lat. Mieszkam w okolicy Gdańska. Jeżdżę konno odkąd pamiętam, ale robiłam co jakiś czas przerwy. nie mam określonego stylu jazdy, dopiero od niedawna zaczęłam interesować się naturalem, a tak ogólnie to najbardziej lubię jeździć na oklep. Kiedy dostałam konia była ona już źrebna no i teraz mam 5 miesięcznego, niesfornego ogierka. Klacz nazywa się Dafne i ma prawie 5lat, a młody Damiro ma 5 miesięcy. Zanim mały pojawił się na świecie dobrze się dogadywałyśmy, ładnie sie zachowywała przy czyszczeniu, biegałyśmy razem, a teraz strasznie się wierci przy czyszczeniu, w niektórych miejscach jak ją dotykam to gryzie i kopie, spacerów nie da się odbyć bez przeciągania się więc chciałam spróbować właśnie metod naturala by odbudować nasze relacje, ale nie do końca wiem czy robię dobrze.
No i to w sumie chyba tyle, mam nadzieję że znajdę na forum jakichś dokładniejszych wskazówek co do zachowań przy koniu i tego co zrobić by źrebak nie podgryzał i nie zabierał mi czapki z głowy xD
zdjęcia
Witaj
Koninka fajna, źrebaczek słodki jak każdy źrebaczek
Jedno, co mi się rzuciło w oczy (ale ja jestem "trochę" przewrażliwiona jeśli o to chodzi), to jej kopytka. Wydaje mi się, że są mocno przerośnięte
no to super
połączyłem wątki, trzymajcie się zasad - zanim założysz wątek - sprawdź, czy już takiego nie ma (zwykle jest) - proszę, pilnujcie porządku!
Nowo zarejestrowanym forumowiczom ,( których witam serdecznie ), przypominam o tym wątku .
Miło będzie jak dowiemy się czegoś więcej o Was poza nickiem
Witajcie Kochani!
Za namową przemiłej Dziewczyny, która stała na stoisku SH PHB w sobotę 24.03 na warszawskim Torwarze (Kochana, rozmawiałyśmy tuż przed wykładem Małgosi Morsztyn, dziękuję Ci ślicznie za sympatyczną pogawędkę !), postanowiłam się przywitać
Długo się zastanawiałam jak się przedstawić i co napisać, gdyż wokół (tu na forum) jest tyle wspaniałych i ciekawych osób, a moja historia jest raczej banalna. Niemniej, jeśli ktoś będzie chciał to przeczytać, to będzie mi miło Bardzo się cieszę, że tak wielu ludzi tutaj pragnie kroczyć ścieżkami świadomego jeździectwa. To daje nadzieję na przyszłość!
Postaram się jak najkrócej o sobie Jednym słowem – Konie to moja pasja i moje życie! Im więcej z nimi przebywam, tym bardziej się zakochuję. Z zamiłowania i z powołania pracuję z tymi cudownymi zwierzętami. Stwierdziłam kiedyś, że skoro nie mam możliwości, aby mieć własnego konia, to będę pracować z cudzymi ;] A jak do tego doszło? To poniżej
Konie w moim życiu istnieją odkąd pamiętam. Zawsze je podziwiałam, fascynowały mnie. Miałam to szczęście, że mogłam jeździć do dziadków na wieś, gdzie przyglądałam się tym stworzonkom, mogłam to robić bez końca. Pewnego razu, gdy tak sobie stałam przy ogrodzeniu, pomyślałam, że fajnie by było, gdyby obserwowana przeze mnie klacz podeszła i żebym mogła ją pogłaskać. W tym momencie ona podniosła łepek, odwróciła się w moją stronę i zaczęła iść do mnie (!). Stanęła tuż przy ogrodzeniu i ze stoickim spokojem pozwoliła się pogładzić po chrapkach i czole. Byłam niezwykle przejęta tym, co się stało, nie wiem czy bardziej zaskoczona czy szczęśliwa W kolejnych dniach przychodziłam do niej, odważyłam się nawet wejść na pastwisko (ona – koń pociągowy, ja – mała, kilkuletnia dziewczynka ;P) i tak sobie spacerowałyśmy razem, potem biegałyśmy…a jej pyszczek znajdował się nieustannie przy moim ramieniu. Klacz, mimo swej masywności, była nad wyraz delikatna. Dopiero po latach zrozumiałam, że nieświadomie rozmawiałam z nią w jej języku. To były niezapomniane wakacje! I tak się zaczęło, konie wciągnęły mnie do swojego świata bezpowrotnie ;]!
Przez długi czas nie miałam możliwości jazdy konnej ze względu na finanse i obawy rodziców, bo nikt w rodzinie nie uprawiał tego sportu. Tłumiłam więc w sobie tę chęć, lecz nie przestałam marzyć. W końcu, gdy już rozpoczęłam studia postanowiłam, że skoro tak bardzo tego pragnę, to co stoi na przeszkodzie? To moje największe marzenie, więc muszę je zrealizować. Zbierałam długo grosz do grosza i w 2006 roku po raz pierwszy usiadłam na końskim grzbiecie ))!! Potem zaczepiałam się w różnych stajniach, pracowałam nie tylko za jazdy, ale też byle by tylko pobyć z końmi. Dostałam się nawet do niewielkiej stajni sportowej na staż, niestety okazało się to być dla mnie ciężkim i nieprzyjemnym doświadczeniem…ale jednocześnie pomogło mi to odkryć swoją wewnętrzną siłę i ukazało jak bardzo potrafię się poświęcić dla realizacji moich końskich marzeń.
Jednak coś w tej jeździe konnej mi nie odpowiadało. Gdzie nie poszłam, to słyszałam: ”mocniej, przyłóż mu łydkę!”, „szarpnij i bat!” „kopnij, on nic nie czuje!”. Jak to nic nie czuje? Przecież koń wyczuwa muchę na swoim ciele, to jak on może nie czuć tak mocnych pomocy?! Nie potrafiłam użyć bata, bo dlaczego ja mam karać konia za coś, czego JA nie potrafię zrobić dobrze, a NIE ON? Byłam tak zblokowana, że byłam gotowa porzucić jeździectwo, ale im bardziej starałam się odejść, tym silniejszą czułam pustkę. Więc postanowiłam szukać nowych, lepszych rozwiązań. Już wcześniej słyszałam o zaklinaczach koni, o Monty Roberts’ie. W 2009 roku w Polskiej Akademii Nauk pojawiły się moje wymarzone, długo oczekiwane studia, więc natychmiast się zapisałam, skończyłam i zostałam…zoopsychologiem ! W tym samym roku po raz pierwszy przyleciał do Polski wspaniały Dr Robert M.Miller. Wzięłam udział w Jego dwóch seminariach szkoleniowych, w tym jedno z imprintingu, które daje mi uprawnienia do przeprowadzania i nauczania tej metody. Niebawem pojawili się pierwsi klienci od ogierka rasy fryzyjskiej. Bardzo się bałam, bo to ogromna odpowiedzialność, a ja jestem taką osobą, że muszę być przygotowana na 200% i pewna, że wiem, że potrafię, dopiero wtedy się czegoś podejmę z czystym sumieniem. A tu to czułam. Pojechałam i udało się! To był mój pierwszy poważny klient i najważniejsze, że zadowolony (zdjęcie źrebaczka i nie tylko zamieszczam poniżej) Potem byli kolejni.
Jeździłam do różnych osób, służąc pomocą, ale nie ośmieliłam się jeszcze założyć oficjalnie działalności (planuję zrobić to w tym roku po obronie). Czułam, że im więcej wiem, tym więcej nie wiem ) Więc czytam, szkolę się, pytam, jeżdżę na wszelakie konferencje i wykłady, chłonę wszystko, co jest związane z końmi jak gąbka ;]
W końcu postanowiłam skonfrontować swoje umiejętności z bardziej doświadczonymi osobami, które miałam zaszczyt poznać nieco wcześniej, więc pojechałam najpierw na kurs do przesympatycznej Kasi Tomaszewicz, potem do Moniki Damec (niesamowita, pełna ciepła osoba). Bardzo pozytywnie wspominam oba kursy. Miałam również przyjemność poznać wiele innych ciekawych osób, m.in. Krzysztofa Skorupskiego oraz uczestniczyć w szkoleniu, prowadzonym przez Wojtka Ginko i Marka Godzinę, nastawionym na pracę z tzw. „trudnymi końmi”, czyli takimi po przejściach. Teraz współpracuję z fundacją Viva! i pracuję z końmi zabranymi z interwencji przez fundację. To są naprawdę ciężkie przypadki, aż serce się kraje, to przerażające ilu cierpień człowiek może przysporzyć zwierzęciu tak po prostu…;(((
Obecnie jestem na ostatnim roku biologii zwierząt na SGGW. Wróciłam na te 2 lata, żeby dowiedzieć się więcej nt zachowania i funkcjonowania organizmu koni od strony naukowej. Praca, którą piszę teraz, ma na celu ukazanie, że konie posiadają pewne wyższe czynności psychiczne, że są bardziej inteligentne niż sądzimy i że można się z nimi porozumieć bez przemocy. Mam okazję potwierdzić skuteczność metod naturalnych pracy z końmi, uzasadnić ich korzystny wpływ na nie wreszcie od strony naukowej. Może dzięki temu coś się w końcu zmieni w świadomości ludzi.
Popracowuję sobie również trochę w rekreacji i staram się uświadamiać ludzi już od samych podstaw. Ja tak uświadamiana nie byłam, sama musiałam do wszystkiego dojść, więc i ja popełniałam dużo błędów, których bardzo żałuję. Wiadomo, że konie rekreacyjne nie mają łatwego życia, więc robię co mogę, żeby poświęcić każdemu trochę czasu, popracować, by poprawić ich komfort psychiczny, dać trochę serca i sprawić, żeby choć przez chwilę poczuły się końmi, a nie maszynami…Świata nie zmienię, ale mogę zmieniać to, na co mam wpływ.
Przyszłościowo dążę do posiadania własnego ośrodka szkoleniowego. Nie mam obecnie finansowych możliwości, ale wiem, że tak się stanie, bo tego pragnę całym sercem, więc na pewno się uda! Jestem oczywiście otwarta na wszelką współpracę
Chcę aktywnie wspierać działania SH PHB, dlatego w niedzielę wypełniłam wniosek o przyjęcie w poczet członków Stowarzyszenia, ale nie wiem czy z moim stażem i umiejętnościami się nadaję. Oczywiście cały czas się szkolę i poszerzam swoją wiedzę, ale to już pozostawiam do osądu Pana Trenera.
Praca z końmi daje mi niesamowitą radość. Ludzie się dziwią, gdy mówię, że pracuję z końmi na uczuciach. Ale tak jest ! Ja nie myślę wtedy za bardzo (jakkolwiek to nie brzmi ;P), nie kopiuję książek czy utartych schematów, reaguję jakby automatycznie, naturalnie, podchodzę do konia i zaczyna się rozmowa, powstaje pewien rodzaj energii i to się czuje, i słucham tylko tego co wewnętrznie odczuwam w danym momencie. Gdy zaczynam pracę, zatrzymuje się czas. Jestem tylko ja i „mój rozmówca”, wszystko wokół milknie, jest tylko nasza wspólna przestrzeń, obrazy przesuwają się jak w zwolnionym tempie, zmysły się wyostrzają, każdy ruch to słowo, a wszystko jest płynne jak taniec, swobodne i jasne. To wspaniałe uczucie i gdy już raz się je pozna, zawsze będzie się chciało do niego wracać, czego Wam i sobie życzę!
Przepraszam, że tak strasznie dużo napisałam :roll: :oops: ale chciałam się jakoś klarownie przedstawić, a jedna sytuacja wynika z drugiej, więc nie mogłam opuścić zbyt wielu informacji. Przy okazji sprawdzam Waszą wytrzymałość i cierpliwość :lol:
P.s. z racji notorycznego braku czasu, przynajmniej w najbliższym okresie - dla mnie bardzo "gorącym" , pewnie nie będę mogła tutaj zbyt często wchodzić, także wybaczcie, jeśli moje odpisywanie będzie opóźnione. W razie co podaję maila, w nim zawsze będzie można się ze mną skontaktować: malgorzata.rokicka7@gmail.com
A poniżej dodatkowe 3 zdjątka wrzucam ))