Domy adopcyjne dla koni
Domy adopcyjne dla koni
Krystyna Kukawska (...)Sam fakt urodzenia się jako homo sapiens nie robi jeszcze z takiego sapiensa człowieka... Zadziwiające jest to, że wiele tego typu sytuacji stwarzaja ludzie, których stać na zapewnienie zwierzęciu emerytury. Osobiście znam konia mieszkającego w jednej z fundacji, którego oddali bardzo biedni ludzie, wtedy jak nie był on już w stanie pracować. Nie stać ich było na trzymanie zwierzecia- ale nie chcieli sprzedać go handlarzom. Od kilku lat zwierzę żyje sobie spokojnie, a oni 2, 3 razy w roku przyjeżdżają do niego przywożąc ze sobą worek owsa, trochę marchwii itp. Z drugiej strony w naszej stajni jest kobyłka, którą kupiono dla córeczki. Kupiono ją po odsadzeniu źerebaka. Od momentu zaźrebienia do sprzedaży na koniu nikt nie jeździł (czyli jakieś pótora roku). Rodzinka przyjeżdża do stajni najczęściej terenowym Porshe albo BMW. Któregoś dnia przyszedłem do stajni i widzę, że koń się cały trzęsie, oparty o ścianę, oddycha jakoś dziwnie, słania się na nogach. Larma narobiłem bo 2 tygodnie wcześniej mieliśmy zgon konia z podejrzeniem herpesa i miał podobne objawy. Okazało się, że rodzinka przyjechała "pojeździć"... Jakieś trzy godziny wyżywali się na koniu, który od półtora roku poza chodzeniem po łące nie miał innego ruchu. Gdyby nie fakt, że pomagałem wetowi przy koniu- wyniósłbym babę na widłach po tym jak usłyszałem "nie płacz córeczko- jak coś się stanie- mamusia kupi ci nowego konika".
Oj ludzie, ludzie czas się opamiętać :!: :!: :!: (...)
Krystyna Kukawska (...)Sam fakt urodzenia się jako homo sapiens nie robi jeszcze z takiego sapiensa człowieka... Zadziwiające jest to, że wiele tego typu sytuacji stwarzaja ludzie, których stać na zapewnienie zwierzęciu emerytury. Osobiście znam konia mieszkającego w jednej z fundacji, którego oddali bardzo biedni ludzie, wtedy jak nie był on już w stanie pracować. Nie stać ich było na trzymanie zwierzecia- ale nie chcieli sprzedać go handlarzom. Od kilku lat zwierzę żyje sobie spokojnie, a oni 2, 3 razy w roku przyjeżdżają do niego przywożąc ze sobą worek owsa, trochę marchwii itp. Z drugiej strony w naszej stajni jest kobyłka, którą kupiono dla córeczki. Kupiono ją po odsadzeniu źerebaka. Od momentu zaźrebienia do sprzedaży na koniu nikt nie jeździł (czyli jakieś pótora roku). Rodzinka przyjeżdża do stajni najczęściej terenowym Porshe albo BMW. Któregoś dnia przyszedłem do stajni i widzę, że koń się cały trzęsie, oparty o ścianę, oddycha jakoś dziwnie, słania się na nogach. Larma narobiłem bo 2 tygodnie wcześniej mieliśmy zgon konia z podejrzeniem herpesa i miał podobne objawy. Okazało się, że rodzinka przyjechała "pojeździć"... Jakieś trzy godziny wyżywali się na koniu, który od półtora roku poza chodzeniem po łące nie miał innego ruchu. Gdyby nie fakt, że pomagałem wetowi przy koniu- wyniósłbym babę na widłach po tym jak usłyszałem "nie płacz córeczko- jak coś się stanie- mamusia kupi ci nowego konika".
Oj ludzie, ludzie czas się opamiętać :!: :!: :!: (...)
O boże..... Nigdy w życiu mnie od małej uczono, że muszka też stworzenie Boże a co dopiero koń....
Straszne co piszesz Marku- niestety czesto i gęsto można to zobaczyc na własne oczy,...
Własnie wróciłam od moich zwierząt Stoją w puszczy Noteckiej, koń, dwie kozy i osiem kotów. Myślałam, że minusowe temperatury które nas nawiedzają- około - 20 stopni... dadzą w kość mojemu ciapkowi który musi być trzymany bezstajennie. 24 h / dobę chodzi po dworze i ma stały dostęp do murowanej stajni..... Dziś zmieniając wodę i dosypując siana wchodziłam do boksu . Mores szybko zrezygnował z owsa - własnie jadł i uciekł jak ma w zwyczaju - na zewnątrz bo panicznie boi się, że go zamknę i nie bedzie mógł wyjść. Moje obawy były zbędne. Woli byc na dworze uf. W "budzie" kóz cieplutko....ocieplone mają steropianem z każdej strony plus duży wiatrołap... Nie o tym chciałam pisac...przepraszam
Z roku na rok Ciapek w okresie wiosenno- letnio- jesiennym ma spore problemy z oddychaniem. Z miesiąca na miesiąc odkładam uspienie go. Leczę ventipulminem, sputolizyną, zastrzykami sterydowymi, Rokalami itp itd. Zimą jest super, biega sam po polu, z oddechem nie ma najmniejszego problemu. Wiele osób mówi mi, żebym go sprzedała, oddała do fundacji itp itd...czyli tzw "problem z głowy"....
Nie mam stałego źródła dochodu, jestem na utrzymaniu męża, nie wyjeżdzamy na zagraniczne wakacje, nie zyję ponad stan, nie mam problemu kupić sobie ciuszki w tzw lumpeksie bo wiem, że za zaoszczędzone pieniądze będę mieć na jedzenie, leki, witaminy czy po prostu marchewkę dla Ciapka..Ba nawet na szkolenie hipologiczne nie mogę pojechać...moze kiedys
Przyjaciół się nie oddaje, nie sprzedaje. Jestesmy razem hmm chyba już 12-sty rok.... Nie mogę na nim śmigać-płuco i pęciny.., płace za jazdy w pensjonatach bądź jak teraz ujeżdzam 4 latka w zamian za darmowe godzinki ... Za same dojazdy do mojego stwora (na moja ziemię) wydaję 300 zł miesięcznie plus jedzenie, leki...Niezły kredyt by z tego był..
Życie bez niego nie byłoby takie samo...ale wiem, że póki go mam może się wszystko stać... Boję sie, że kiedyś będe musiała stanąć przed jakimś wyborem...obym wybrała mądrze...
Monolog mi się włączył- idę coś zjesć
nie każdy maku, myslę, nie kazdy...
Był taki czas, że Też tak myślałam- pesymistycznie.... Poznałam później jak się okazało wielu wspaniałych ludzi.... nadzieja, ze jest ich więcej obudziła we mnie wiarę w człowieka... choć jak wiadomo chwasty, osty tez są i od czasu do czasu mam pokłute nie tylko palce...ale i duszę. ..Mam miękkie serce ale twardą....