Dwa konie i człowiek - koń nie chce odchodzić od stada.
Dwa konie i człowiek - koń nie chce odchodzić od stada.
Nie wiem jak rozwiazac twoj konkretny problem, bo nie jestem alfą i omegą. Nie borykałam się z takim problemem, ja pracuję metodą pnh z końmi i nie mamy większych problemow ze skupieniem ich na sobie.
U nas w wiekszych emocjach jest ten ktory zostaje i na razie nie znam sposobu by mu pomoc.
to zapraszam do mnie na kawę /albo piwko/...może pokażesz mi jak pracujesz?
Ja też jak pisałam pracuję...ale może gdyby ktoś zerknął na to z boku dostrzegłby jakieś błędy i mi pomógł je wyeliminować.
Czekam też na Basię z Orki...umówiłyśmy się, ze mi pomoże wejść w pnh
Duchowa dzieli nas chyba 8 km, ja na tyle mam mało wiedzy ze raczej nie powinnam mieszac w głowach innym :wink:
Basia z Orki do Ciebie przyjedzie?
Chętnie bym popatrzyła...
ok jak będzie sie wybierać to dam znać...
Co do mojej głowy to mi sie tam wciąż coś miesza, niezależnie od innych hahah. A Ty nie bądź taka skromna, bo sporo osiągnęłaś ze swoją klaczą.
Ale...tu trzeba być merytorycznym bo...zaraz gdzieś nas wyrzucą! Już nawet zrobili miejsce dla takich co piją /kawę!/ przy koniach...
guli Czasem pójdzie za psem, rowerem, czy samochodem- serio
guli Czasem pójdzie za psem, rowerem, czy samochodem- serio
Przyznam, że w moim przypadku jest więcej koni niż dwa ale i tak odłączenie Cejlona od reszty było kłopotem (i nadal jest jak przez jakiś czas tego nie robie). To też może mieć jakiś związek z emocjonalną dojrzałością konia i wiekiem. Mi uspokojenie Cejlona i zabieranie w miare bezstresowe od stada zajęło ze dwa lata, nie kilka dni. To nie sztuka, że przy Pralince mogłam z nim zrobić wszystko, połączenie itd. Zabawa się dopiero zaczyna, jak jej nie ma i co tu mówić i udanym połączeniu, jeśli nie osiągasz tego bez obecności innych koni??
DuchowaPrzygoda ojej to co to będzie Guli?
DuchowaPrzygoda ojej to co to będzie Guli?
Zapomniałam zapytać... A kto to jest Basia z Orki? I dlaczego do mnie nikt nie przyjedzie
Cejloniarko to Ty przyjedź do mnie...i po sprawie.
Latem możesz z koniem, jakiś namiocik i już hahaha. Basia z Orki to taka fajna kobietka od koni. I zajmuje sie tzw. naturalem też.
Ty jesteś z Mazur, to blisko. Ja w zasadzie też z Mazur, urodziłam się w Giżycku.
No teraz to już Teolinek nas wyrzuci....
Basia z Orki jest jedną z nielicznych osób, które zajmują się końmi zawodowo, a jednocześnie uczy sie programu PNH. Zajeżdża i trenuje konie zarówno klasycznie, jak i po PNH-owsku. Nie jest instruktorem PNH (bo w Polsce takich nie ma), ale jesli ktoś chce pracować z koniem tą metodą, Basia może służyć pomocą.
Duchowa Przygodo!
Ty i tak masz dobrze, bo moja konia jak widzi że zajmuję się innym koniem, to robi demolkę w boksie, a na padoku taką awanturę, że słychać w drugiej wsi 8) królewienka! :lol:
Witam serdecznie,
Juz od jakiegos czasu śledze dyskusje prowadzone na forum i tak z podziwu wysjsc nie moge i odnośnie poziomu rozmów i też odnośnie częstotliwości waszych wizyt tutaj. Bo mi to część dnia konie zajmują, część praca i nauka i tak naprwade to czasem juz sily na nic nie ma. Wiec tym bardziej podziwiam
A tak odnośnie problemu tu poruszonego.
Mam cztery konie, jedną z nich jest 4-letnia kobyłka, która urodziła się u mnie w stajni. Przez całe życie znała tylko matkę i inną młodą kobyłkę. I tak we trójke beztrosko sobie żyły. Potem matka jej odeszła z tego świata i zotały dwie przyjaciółki-nierozłączki. Jedna bez drugiej nie mogła chwili wytrzymać.
Co więc zrobiliśmy, gdy dorosły. Oby dwie szanują człowieka i są w naszym towarzystwie spokojne. Tak więc rozłączaliśmy je i gdy ja się zajmowałam jedną, ktoś inny zajmował się drugą. Z czasem np wypuszczaliśmy jedną z rana na pastwisko i tam dostawała sianko - głodna była- to zajmowała się jedzeniem. I z czasem, gdy coraz częściej były osobno - mniej emocjonalnie reagowały, aż w końcu stawało się to normalne.
Gdy przyszedł moment zajeżdzania i pierwszych przejażdżek od razu uczyliśmy je osobno. Gdyby np. zaczęły jeździć w teren razem - to pewnie moglibyśmy mieć podobny problem co Duchowa Przygoda.
Ja zrobiłam tak - zaczęłam chodzić z kobyłą na częste spacery, jak z psem. Uzda lub kantar i do lasu. Z czasem spacer gdzieś tam, stał się zwykłym elementem dnia. I gdy jeździłam na niej koło stajni, nie było problemu żeby potem pojechać i w teren.
Ja nie pracuje wg żadnego programu naturalnego - ale poświęcam koniom dużo czasu, jestem cierpliwa ale i wymagam porządku. Mam jeszcze dwa młode ogierki, które chowają się razem i już teraz od czasu do czasu, gdy sprowadzam z pastwiska to robię rundkę na około stajni albo i dalej.
Przy tego typu problemach, to wydaje mi się, że najlepsze i najszybsze efekty będą gdy coś się bardzo często powtarza i zaczyna się od krótkich niezauważalnych dla konia momentów, które za każdym razem się będzie wydłużało, aż w końcu staną się tak długie jak przyjemna przejażdżka w lesie.
pozdrowienia