Zapoprężenie - mit czy rzeczywistość? - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Chów koni - i wszystko, co z nim związane (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=5) +--- Wątek: Zapoprężenie - mit czy rzeczywistość? (/showthread.php?tid=86) |
- szaman - 12-15-2007 swoja droga to ciekawe: niektore konie zapoprezaja sie po krótkich schyleniu nawet nie do trawy a inne zra trawe z dociagnietymi popregami i nic im nie jest. moze to zalezy od rodzaju konia, tzn. czy jest delikatyny9 (jaka to rasa) i od wspomnianego rodzaju popregu. i własnie , nasówa sie pytanie, kiedy jestescie pewni ze popreg jest wlasciwie dociagniety, i czy zapnanie na chama(ile sie da) moze zrobic jakas krzywde. ja tak zapinam z ziemi bo nie mam wiele sil i wiem z doswiadczenia ze po jakims czasie i tak bedzie luzny i trzeba bedzie dociagnac. - Trusia - 12-15-2007 Ja wciąż mam nadzieję, że Trener zmobilizuje któregoś ze swocih kolegów/lek.wet i że padnie jakiś lekarski głos w tym wątku. Trenerze!!! Lekarzu!!! Prosimy i nasze konie razem z nami (jeśli nie wszystkie, to przynajmniej Duszek i Truskawka przebierają ośmioma kopytkami). - Klara Naszarkowska - 12-15-2007 TrusiaTeolinek Ja się Teo daję schylać w zapiętym popręgu, paść się, tropić, węszyć. Ale mocno nigdy nie dopinam - w sumie bardziej luz wybieramMożesz jakoś zobrazować ten luz? Mam nawyk parellistyczny - popręg dopinam z ziemi, na raty (z ruszaniem pomiędzy), z góry zasadniczo już nie. Nie ciągnę na siłę, a że słabe ręce mam, to dopinam ile łatwo idzie, bez jakiegoś naciągania. Na pasiołki z siodła popręgu nie luzuję, ale robię to, kiedy pod koniec zsiadam i idę obok piechotą. Wydaje mi się, że mięśnie się wtedy zaczynają po pracy, jeszcze w ruchu odprężać. - Sowa - 12-16-2007 Teolinek Mam nawyk parellistyczny - popręg dopinam z ziemi, na raty (z ruszaniem pomiędzy), z góry zasadniczo już nie. Jestem dziś w przekornym nastroju więc napiszę ;-) Dlaczego to niby parellistyczny nawyk miałby być? Mnie tak klasycy wyuczyli - dopinać na raty, najlepiej z obu stron i ruszyć konia w międzyczasie - lub dac mu chwilę "poodychać"- zwłaszcza jak koń "nadymacz" . Dokładnie wygladało to tak: Zakładam siodło, głaski drapki po brzuszku i dopinam popręg tyle tylko zeby przylegał, robię "dzióbki" z czapraka nad kręgosłupem, dopinam popręg z obu stron ciaśniej. Zakładam tranzelkę, znów dopinam popręg, zakładam toczek, rekawiczki, podprowadzam konia kawałek albo tylko przesuwam zad kilka razy, patrząc czy koń nie reaguje nerwowo (kiedyś w czaprak wbiła się drzazga :evil: , od tamtej pory nie zarzucam czapraków na drewniane ogrodzenia) - sprawdzam popręg i ew dopinam, podsuwam skrzyneczkę i siup na siodło. Tu klasycy zalecali po kawałku stępa sprawdzić popręg i ew dopiąć, ale z niezdarnosci zarzuciłam ten zwyczaj, choć wcale nie wiem czy słusznie. - Klara Naszarkowska - 12-16-2007 Tylko dlatego, że mnie tego klasycy nie nauczyli, a parellioza (taki skrót myślowy mi wyszedł). Czy o takie samo ruszanie konia pomiędzy chodzi - nie wiem (bo nie mam porównania ;-)). W każdym razie w parelliozie to nie tyko kilka kroków naprzód, ale często koła w obie strony, cofnięcie, przesunięcie tej czy owej części. Żeby siodło się ułożyło na koniu, koń jeśli się "nadął"* puścił balon. Może to tak samo, jak Ciebie uczyli. Tym lepiej :-) * Swoją drogą u koni, którym się uprzejmie - bez zduszania, na raty - dopina popręg, nigdy tego nie zauważyłam. Za czasów szkółki, gdzie z uprzejmością różnie bywało, myślałam, że to normalne. Potem się okazało, że niezupełnie.. Ale, ech... to jak z tymi strzałkami, dla których wrażliwość i śmierdzenie nie są stanem normalnym, jak się okazało... I paroma innymi rzeczami. (To tak zupełnie offtopicowo.) - Guli - 12-16-2007 Sowa Tu klasycy zalecali po kawałku stępa sprawdzić popręg i ew dopiąć, ale z niezdarnosci zarzuciłam ten zwyczaj, choć wcale nie wiem czy słusznie. Ja niewiadomo co :wink: czynie podobnie z dopinaniem popręgu. Najpierw tylko na jedną, po chwilii trochę ciasniej - ponieważ wsiadam ze schodków, tu nie musi byc bardzo ciasno. Jak wsiadam z ziemi, to ciaśniej, ale to juz wczesniej koń chodził, wiec łatwiej dociągnąć Tak stępuje i dopiero w siodła dociagam , bo zawsze jeszcze jest sporo luzu Dałas mi do myslenia z drzazgą- muszę sprawdzac przez założeniem czapraka - Sowa - 12-16-2007 Teolinek * Swoją drogą u koni, którym się uprzejmie - bez zduszania, na raty - dopina popręg, nigdy tego nie zauważyłam. Za czasów szkółki, gdzie z uprzejmością różnie bywało, myślałam, że to normalne. Potem się okazało, że niezupełnie.. Ale, ech... to jak z tymi strzałkami, dla których wrażliwość i śmierdzenie nie są stanem normalnym, jak się okazało... I paroma innymi rzeczami. (To tak zupełnie offtopicowo.) Taaak, rzeczy normalene wg szkólkowych wyg to osobny rozdział. :lol: Ja się np. zdziwiłam ze konie niekoniecznie... śmierdzą jak skunks. :lol: Co dziwne, w tamtej szkóle naprawdę koniom dobrze ścielono i sprzątano, sama widziałam na codzień. Podejrzewam ze odorek pochodził z przymałego a mocno używanego (zasikanego) wybiegu. :? - Cejloniara - 12-16-2007 W związkuz tym, że mam konia od 8 juz lat, którego robiłam sama od początku to mogę potwierdzić, że zapinanie ZAWSZE na raty i delikatnie, także z obu stron mniej więcej roznow, nie powoduje tego, że koń się nadyma. Cejlon tego nie robi. Nie wiem nawet jak dopinam ten popręg, zwyczajnie czuje to i już. Czasem z siodła. Łapie za pasek i po samym jego napieciu wiem, czy mam go pociagnac o jedna dziurke, czy nie :-) Jeszcze nie przytrafiło mi sie przez te 8 lat ani obtarcie popregiem (a mam zwykly tasmowy) ani jakies obtarcia pod siodłem, nigdy nigdzie! - Chiquita - 12-16-2007 Mi się tez zawsze wydawało że "nadymanie" się jest normalne.... Do zeszłych wakacji Zauwazyłam, ze moja kobyłka ma pewne obiekcje co do zapinania popręgu.... A to grzebanie nogą, a to głowa nie tam gdzie trzeba... Zajęłam sie tym, trochę pomęczyłam konia, starałam sie pokazać, ze to nic takiego.... I efektem ubocznym było nienadymanie się przy podciąganiu Zdziwiłam się mocno A kobyłka ok 10 lat już ma... Czyli nawet konie w pewnym stopniu nawykowo nadymające się można tego "oduczyć", potrzeba tylko troszkę czasu - Julie 1 - 12-17-2007 szaman swoja droga to ciekawe: niektore konie zapoprezaja sie po krótkich schyleniu nawet nie do trawy a inne zra trawe z dociagnietymi popregami i nic im nie jest. moze to zalezy od rodzaju konia, tzn. czy jest delikatyny9 (jaka to rasa) i od wspomnianego rodzaju popregu. Mamy wszelkie możliwe rasy koni i nie zapopręża się żaden. Sama jestem zafascynowana na czym to polega. Popręgi dopinamy dosyć mocno, oczywiście na raty - kilka razy na ziemi (z wyciąganiem przednich nóżek do przodu) kilka z siodła i zawsze każdemu uczestnikowi sparawdzamy z osobna. Dzieciom i małym kobietkom mówimy, że mają dopiąć z całej siły, tak mocno jak tylko mogą (bo i tak wiadomo, że "mocno" w ich wykonaniu to będzie tak akurat, albo za słabo), a wielkim silnym chłopom mówimy "nie za mocno" i osobiście sparawdzamy. Mam malutkie "ale" do tego co napisała Klara: "Ale mocno nigdy nie dopinam - w sumie bardziej luz wybieram" Jestem daleka od krytykowania Ciebie, Twoich metod i poglądów Teolinku, od dawna cztam i chłonę wszystko co piszesz na różnych forach i uważam Cię za prawdziwego fachowca. Jestem pewna, że popręg dopięty przez Ciebie jest dopięty tak jak ma być, ale czy nie uważasz, że osoba początkująca mogłaby to źle zrozumieć? Obawiałabym się, że "nigdy mocno, bardziej luz" może się skończyć zjechaniem razem z siodłem pod brzuch, co jest najniebezpieczniejszą sytuacją z możliwych. Moim zdaniem nie wolno nawet poluźniać popręgu na końcowe rozstępowanie. Mogę przytoczyć opowieść o bardzo doświadczonym, starym jeźdźcu, który stracił przez to życie. Prędzej bym pozwoliła ludziom stępować bez kasku niż stępować z luźnym popręgiem. Oczywiście wszystko się rozbija o interpretację słów "luźny", czy "mocno dopięty"... Hehe... Przyszła mi taka myśl do głowy - może powinno być jakieś urządzenie do mierzenia siły naciągnięcia popręgu? ;-) - Klara Naszarkowska - 12-17-2007 Julie, dobrze, że dopisałaś to uzupełnienie. To tak trudno opisać, na ile mocno popręg ma być dopięty... Nie naciągam na siłę, biorę przystułę w jedną rękę i "ile łatwo idzie" dociągam. Ale powtarzam to ze dwa - trzy razy. No i Teo się nie "nadyma", więc nie ma tak, że jak wsiądę, to nagle wszystko się zmieniło, koń puścił balon, popręg dynda. Za luźny też źle, masz rację - siodło może się ruszać, poobcierać, obić grzbiet. No i dla jeźdźca niebezpiecznie. Niech lepiej początkujący łapią kogoś doświadczonego za rękę w realu i każą sobie pokazać, jak jest dobrze :-) (Póki tego urządzenia do mierzenia naciągu nie mamy!) Ja luzuję popręg tylko na rozstępowanie z ziemi. A jeszcze co do tego nienadymania się - dobrze jest zwracać uwagę na oddychanie konia. I podciągać popręg wtedy, kiedy zwierz robi wydech. Nie ściska się wtedy wbrew rozszerzającemu się cielsku. Uprzejmiej, łatwiej i może to też pomaga w tym, żeby dopiąć nie-za-luźno-nie-za-mocno? - Ailusia - 12-22-2007 Porcja czytanek (chyba nie polubię tego zielonego!) Konie, które nie lubią podciągania popręgu, cierpią z powodu bólu: http://www.animalchiropractic.co.nz/pdf/girthy_horse.pdf http://www.animalchiropractic.co.nz/pdf/girthpain_continued.pdf - branka - 12-28-2007 Ja zauważyłam kilka rzeczy: konie zapoprężają się łatwiej, jesli popręg nie ma gum przy sprzączkach i jest sztywny a cieńki lub sznurkowy. Miałam w lecie w Irlandii pod opienaścieką kilka kucy rekreacyjnych i zapoprężyły się dwa(jedne dwukrotnie) i były zdecydowanie najgrubsze. Czy to się wiążę?Nie wiem, może to przypadek, ale korelacja jest. Ponadto konie te zaporężyły się nie schylając się, bo chodziły na wypinaczach(tzn maksymalnie wydłużonych, nie pozwalających jedynie właśnie na całkowite schylenie i skubanie trawy podczas jazdy :wink: ). Moja pracowawczyni zawsze powtarzała, żeby nie dociągać popręgów za mocno. Tyle, że ja np na swoim koniu dociągam mocniej, a nigdy nie był obtarty ani zapoprężony. Idąc tym tokiem rozumowania doszłam do pewnego wniosku. to były kuce connemara, które 8 miesięcy spędzają na pastwiskach w górach, a cztery pracują pod siodłem. I tak funkcjonują całe życie. Może dlatego, że siodło po długim czasie jest zakładane i konie od razu idą do roboty ma na to wpływ?Co prawda pierwszy tydzień był lekki i pilnowałam niedociagania na maxa popręgów, ale konie i tak się zapoprężyły.Tylko czemu w takim razie żaden z młodych koni które przyzwyczajałam do siodła, nie był ani razu zapoprężony? I co w takim razie z końmi szkólkowymi, o których pisaliście wcześniej i ktore chodzą cały rok?Zawsze mnie to zastanawiało, że u mnie w stajni konie rekreacyjne są pasione pod koniec każdej jazdy z siodła, z popuszczonym popręgiem tylko o dziurkę i nigdy żaden nie był zapoprężony! Aha dodam jeszcze, że kiedyś jedna z dziewczynek na spasionym kucu, na którym kazano mi szczególnie nie dociągać popręgu, zrobiła z siodłem obrót o 180 stopni i wylądowała w morzu(bo galopowaliśmy akurat po plaży :lol: )było straaasznie zimno i przez to się potem rozchorowała! No a jak dociagnęłam na następną jazde popręg porządniej, to się właśnie kucyk zapoprężył i przez tydzień nie mogliśmy go używac, a to był ulubieniec wszystkich dziewczynek - stajenna przytulanka, koń anioł czyli najbardziej porządany do użytku. No i co w takich sytuacjach robić?Dociągać i ryzykować zdrowie konia i nadwyrężenie budżetu stajni z powodu straty wartościowego konia, czy nie dociągać i ryzykowacć zdrowie klientów, za których się jest odpowiedzialnym? :? - Nataszka R - 01-03-2008 jasmina ja znowu słyszałam ze samo schylanie nie jest groźne ale nagłe poderwanie głowy do góry wtedy mięśnie nie mają szansy powolnego wracania na swoje miejsce i są uciśnięte. Mnie zawsze pierwszy "instruktor" mówił żebym nie dała się schylac koniowi bo sie napewno zapopręży i tak tez robilam a pozniej uslyszalam taka opinie od jednej instruktorki ze wlasnie samo schylenie to nic takiego tylko trzeba koniowi powoli podciagac do gory glowe a nie szarpnac nagle. Od tej pory tak wlasnie robie. Pozwalalm sie schylac koniom ale kiedy juz chce żeby podniosly to powoli podciagam do gory i przez caly ten czas nie zapoprezylam zadnego konia . A widziałam wiele koni z rekreacji zapoprezonych przez dzieci ktore panicznie ciagnely wodze do gory. - Kismy - 01-08-2008 Jeżdżę już od paru lat i jeszcze nie zdażyło mi się konia zapoprężyć...za to obetrzeć owszem....raz na samym kłębie a z początku często pod popręgiem dlatego zawsze dość mocno zapinam popręg tak zeby dokladnie przylegał do skóry...ale po przeczytaniu tych postów sama nie wiem jak to robić....czy to nie jest smieszne ze po tylu latach jeździectwa nie wiemy nawet jak podpinać popręg? a niby jestesmy miłośnikami jeździectwa. hmm.... chyba zaczne jeździć na oklep bo zaczynają mi się rodzić czarne myśli na temat popręgów....za luźno nie można za mocno także...a jak będzie idealnie ? nie wyobrażam sobie abym podciagneła popręg tak aby kon nie mogł oddychać...zawsze podpinamy popręg tak, ze juz po portsu na nastepną dziurke nie da rady ... to źle ? |