Follow Up- Monty Roberts - Wersja do druku +- Hipologia (https://forum.hipologia.pl) +-- Dział: Kategoria (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Konie chcą nas rozumieć (https://forum.hipologia.pl/forumdisplay.php?fid=4) +--- Wątek: Follow Up- Monty Roberts (/showthread.php?tid=100) |
- Cejloniara - 12-20-2007 Jak sama nazwa wskazuje join-up to połączenie. Jeśli kto już jest ze swoim koniem "połączony" w stado (jak to rozumie MR) nie musi a nawet nie powinien tego robić z koniem. Czytałam, że join-up nie powinno się robić więcej jak kilka razy, a i to już w skrajnych wypadkach. Po swoich doświadczeniach wiem guli, że jest to też bardzo fajna metoda na konie przerażone człowiekiem, takie, co atakują ze strachu zanim zostaną zaatakowane. Samo join-up nie jest czymś co się z koniem robi raz w tygodniu. To jest taki proces przedzabawowy. Bo przecież na czym to polega? Pamięta ktoś jeszcze? Wypędzasz konie ze swojego stada i wypędzasz (Monty pisze, jak odkrył ten proces obserwując klacz w stadzie i młodego ogierka, który narozrabiał strasznie). Wypędzasz konia tak długo aż stwierdzi, że już nie chce uciekać, że wcale nie chciał być sam, iść na swoje, zakłądać swoje stado, bo nie ma z kim. Świat bez Ciebie jest pusty i samotny. Ten moment kiedy koń podejmuje decyzje "tak, chce być z Tobą w Twoim stadzie" to jest właśnie sens join-up. Potem zaczyna sie cała praca. Samo join-up nie jest metodą, która nagle w cudowny sposób wychowa Ci konia. To jest tylko dobry początek wspólnej drogi. I jeszcze, jak się zrozumie, że join-up zaczyna się od wypędzania, nie trudno pojąć, że to troche głupie by było wypędzać swojego konia tak bez powodu co jakiś czas. Monty chyba nie zakłada, że dalsza praca z koniem po join-up może pójść aż tak źle, że nagle koń będzie wolał Cię opuścić. Zwyczajnie chyba jest optymistą ;-) - Guli - 12-20-2007 Cejloniara Czytałam, że join-up nie powinno się robić więcej jak kilka razy, a i to już w skrajnych wypadkach. Jesli trzeba robić to często , to oznacza , że robi się to źle. Cytat: Bo przecież na czym to polega? Pamięta ktoś jeszcze? Pamięta.. pamięta :wink: - Guli - 12-20-2007 Cejloniara I jeszcze, jak się zrozumie, że join-up zaczyna się od wypędzania, nie trudno pojąć, że to troche głupie by było wypędzać swojego konia tak bez powodu co jakiś czas. Prawdę powiedziawszy ten zamiar wypędzania , a właściwie groźbę stosowałam jeszcze przez dłuższy czas, choc coraz rzadziej. Jak koń uciekał przed opatrunkiem na nodze , czy innymi zabiegami. To machałam na niego, ruchem odpędzającym. Koń luzem robił koło mnie kilka kółek , aż stanął i w spokoju pozwolił sobie zrobic co trzeba . Ja w tym czasie nie ruszałam się z miejsca. Często w ciągu tygodnia kiedy nie jeżdżę, zapodaję im ruch po wybiegu. To też odganianie w sumie , bo musza biegać , nawet jeśli nie mają początkowo ochoty, ale w miarę rozkręcania się, zaczynają gimnastykę i wspólna zabawę Zabawnie to wygląda, bo wybieg duży , ja jestem za stara , żeby biegac, więc one często krązą wokól mnie Jak chwilę pobiegają, to zatrzymują się patrząc bacznie, co dalej. Mam wrażenie, że doskonale wiedzą, o co chodzi, bo czasem jednego zostawiam w spokoju ( jak mu cos jest) i on stoi , a biega tylko drugi. - Gaga - 12-20-2007 Cejloniara Monty chyba nie zakłada, że dalsza praca z koniem po join-up może pójść aż tak źle, że nagle koń będzie wolał Cię opuścić. Zwyczajnie chyba jest optymistą ;-)Cejlonaro polecam lekturę książki "Shy Boy", w którym również jest opinasa metodo join-up a powtórki bywają konieczne - np w przypadku mojego Darco (2 lata, 8 m-cy) , w którym czasami budzi się dominujący ogier, lub znudzony źrebak - obie wersje niebezpieczne, chociaż obie zabawne ;-) - z jednej wyrósł, do drugiej nie dorósł Paswisko mam duże, ale udaje mi się go odganiac od stada na tyle długo, aby zechciał "przeprosić" i obiecać, że on nigdy więcej, tylko tak żartował ;-) . Działa tak dopóty, dopóki znów nie obudzi się któraś z osobowości czarnego diabła ;-) chociaż fakt faktem, że czasmi wystarczy krzywo się spojrzeć a on już "przeprasza" po swojemu... Za to mam inny ciekawy problem z join - up... Konie na pastwisku od świtu do zmierzchu. Jak chcę z którymś popracować po prostu wołam - przychodzą. O tej porze roku z racji krótkiego dnia - większośc to praca z ziemi, również część zwana naturalną szkołą. Wołam zatem zwierzaka, wyczyścimy sobie grzywy na przywitanie (bywa bolesne ;-)) , połazimy, porobimy zwroty , cofania, pobiegamy po ujeżdżalni, czy pastwisku, (wszystko bez-sznurkowo) po czym zabawo - lekcja się kończy a koń nadal za mną łazi. Nie pomaga odprowadzenie do stada, etc... i - szczerze Wam powiem - nie mam pojęcia co wówczas robić :? Przecież go nie odgonię, bo nie ma powodu... :-( - Guli - 12-20-2007 Gaga - lekcja się kończy a koń nadal za mną łazi. Nie pomaga odprowadzenie do stada, etc... i - szczerze Wam powiem - nie mam pojęcia co wówczas robić :? Przecież go nie odgonię, bo nie ma powodu... :-( A dlaczego nie odgonic bez powodu? Przeciez w stadzie tak bywa. Widzę, że kuc czasem odgania konia, ot tak sobie.. może ma taki kaprys? Albo na blisko podszedł? Jak ida za mną po bieganiu i próbują wejśc za mną do ogrodu, to przeciez odganiam - Cejloniara - 12-20-2007 Shy boya nie czytałam, przyznaje. Za to join up i historie tego dzikiego konia widziałam, jak jeszcze nie miałam bladego pojęcia, co to jest. W naszej tv był program sobie wyobraźcie jakieś 10 lat temu. No i jeszcze własnie w fix-up przy pokazywaniu rozwiązywania jakiegoś problemu Monty pokazuje i tłyumaczy raz jeszcze połączenie. - Gaga - 12-20-2007 guli głupio mi tak po prostu powiedzieć "spadaj" Jak przełażę pod pastuchem idąc do stajni, to Młody stoi przy ogrodzeniu i beczy - dosłownie... - Klara Naszarkowska - 12-20-2007 Klikerowi psiarze (ale chyba nie tylko psiarze) czasem ustalają sobie sygnał końca nauki. Takie "no, to by było tyle". Może z takim komunikatem byłoby łatwiej? Ale - nie sprawdzałam. I wiem, jak to przykro patrzeć, jak się czasem odprowadzi konia na pastwisko, a on zamiast zająć się życiem stadnym, stoi przy furtce - i się gapi... A czlowiek już musi się czym innym zająć. Dużo łatwiej, jak się konia nad sianem, górką marchewek zostawi. - Guli - 12-20-2007 Gaga guli głupio mi tak po prostu powiedzieć "spadaj" Szef koński nie przejmuje się takimi rzeczami :wink: Jednak trochę inne zasady panują wśród koni, niż u ludzi. Na dodatek są raczej bezwględne. Obserwowałam jak kuc-szef był chory. Kuba bezlitosnie wykorzystywał jego słabość :? Popychał go celowo , bo tamten ledwo stał na bolących kopytach. Pchał się pierwszy do stajni, do jedzenia, co normalnie jest nie do pomyślenia. Ale z drugiej strony... nie ochodził od niego, jak chory stał w stajni. Choć to raczej ze strachu :wink: Cytat:Jak przełażę pod pastuchem idąc do stajni, to Młody stoi przy ogrodzeniu i beczy - dosłownie... Ja to znam. Kuba jest taki okropnie kontaktowy i rozdarty :twisted: A głos ma potęzny , jak mnie zobaczy na terenie przydomowym. Ja juz wpadłam w nerwice z tego powodu Chodzi też za mną jak piesek , co tez bywa męczące - Gaga - 12-20-2007 guli Chodzi też za mną jak piesek , co tez bywa męczącezwłaszcza, jak się cofasz z czymś ciężkim w łapie nie patrząc wstecz - a tu prawie 170 cm czarnego cielska stoi... ups ;-) albo sprzątasz pastwiska, a zwierz Cię śledzi i próbuje "pomóc"... np. przewracając pełną taczkę, lub rozgrzebując właśnie zagrabione, stare siano - wrr albo sprzątasz, naprawiasz a ten "natręt" przyłazi i trąca nosem z miną "no podrap mnie", "pobawimy się?" "przecież jestem grzeczny, chcesz, przyniosę Ci siano" (i potężny gryz siana ląduje Ci na głowie...) "jeszcze nie pora kolacji? gdzie się włącza ten dystrybutor?" i jak tu ich nie kochać? ;-) - sokolowskipiotr - 12-20-2007 Widzę że wątek nam się rozwija na całą "twórczość" Monty Robertsa i nie tylko bo co niektórzy sięgają nawet dalej. I właśnie o to chodzi bo byłem ciekaw jaki stosunek ludzie na forum mają od tego co MR przedstawia i widze że może nie każdy robi to co on(ja też nie do końca) ale każdy wie o czym mowa i sam nieraz to próbował. Ale ogólnie zdania są pozytywne i wychodzi na to że wszyscy znajdujemy się w dobrym miejscu w sieci bo chcemy jak to trener powiedział na filmie" Zeby konie pod nami tańczyły a nie wykonywały niewolniczą prace nie mając za bardzo wyjścia". Trzeba jeszcze zaprosić tu Pana W.M. bo przypomniała mi się historia którą mi kiedyś opowiedział jak rozmawialiśmy o właśnie Monty Robertsie. Ja zaczne a trener niech dokończy bo niechce pomylić a jest to ciekawe. Opowiadał mi o starszym człowieku który siedział na koniu był zgarbiony wyglądał jak by spał na tym koniu ale koń pod nim tańczył doskonale. czekam na dokończenie przez trenera. Pozdrawiam!!! - Lutejaxx - 12-20-2007 kiedy moja klacz trafiła do mnie próbowałam przeprowadzić z nią join -up. I w ogóle mi to nie wyszło. Była agresywna, owszem galopowała ale biła z zadu w moja stronę, czasami gwałtownie przybliżała się w moim kierunku stawała dęba i próbowała kopać przodem. Dałam sobie spokój. Wzięłam ja na zwykłą "klasyczną" lonże i musiała biegać. W momencie kiedy próbowała mnie atakować dostawała mocno batem. Krótko,tylko w momencie ataku, ale mocno. Przy jednoczesnym szarpnięciu lonżą. Wiem, że w tej chwili wielu z Was poczuje sie zbulwersowana..ale uwierzcie, że za każdy najmniejszy nawet ślad pozytywnego zachowania dostawała też wiele nagród....i szybko pojęła co jej sie opłaca. Potem sporo z nią pracowałam i.....ostatnio spróbowałam join - up , tak jak to jest właśnie u Monty Robertsa , a co super udawało mi się od razu z arabem. No i odgoniona klacz od razu nieomal zaczyna żuć, kierować ucho w moja stronę i schylać nisko łeb. Ganianie nie ma sensu, zapraszam ja do siebie , a ona już jest, z nosem na moim ramieniu. Mało tego, nie daję rady jej wyprosić potem z korala na pastwisko. Co to znaczy? Że do połączenia z koniem można dojść na szereg różnych sposobów...nawet nie wiedząc o tym, ze to jest "Monty Roberts!" - jasmina - 12-20-2007 a że tak spytam... Czy w Polsce jest gdzieś ktoś kto mógłby nauczyć takiej pracy z końmi? Wiem, ze był kurs ale jak dla mnie za drogi. Ale może sa ludzie tak szkolący konie i mogący udzielić kilku lekcji? - Guli - 12-20-2007 DuchowaPrzygoda Że do połączenia z koniem można dojść na szereg różnych sposobów...nawet nie wiedząc o tym, ze to jest "Monty Roberts!" Powiedziałabym , ze wywalczyc, zdobyć przywództwo mozna na wiele sposobów. Tak jak pisałam wcześnie- przywódca zawsze kontroluje ruch podwładnego. przegoni z zajmowanego miejsca, zmusi do ucieczki. Lonzowanie to jest tez kontrola ruchu z wiekszym naciskiem na przymuszenie, bo koń uwiązany , czyli częściowo spacyfikowany. Zwierzę, które najbezpieczniej czuje sie na otwartych przestrzeniach z mozliwością ucieczki , zostaje unieruchomione Kantar, czyli ucisk na potylice, nos , może wędzidło i lonża ograniczająca mu ruch. No i dodatkowo bat w razie nieposłuszeństwa. To nie jest idea, czy przesłanie Monty Robertsa :roll: W round-pen , czy okólniku kon ma mozliwosć ruchu, choc ukierunkowanego. Ale nie jest uwiązany, czy bity. Gdybyś przy próbie join-up na agresję konia odpowidziała jeszcze większą swoją, to osiagnęłabys skutek, bez konieczności posługiwania sie batem. Strzelanie z zadu jest normalna reakcją obronna konia, który jest goniony Tak jak pisałam wcześniej- to zajęcie nie dla każdego. Jesli juz bierzemy się za to , to trzeba wygrać tę potyczkę, a nie przegrac. Bo tak naprawde, to zawsze konfrontacja, zwłaszcza , że nie robi się tego z uległymi końmi- bo po co - Cejloniara - 12-20-2007 Jasminka, możesz poszukać odpowiedzi u ludzi z tej strony http://www.hippika.pdm-promo.pl/ Jest tem też pare informacji o Monice Damec, która się na naszym forum też pojawiła :-) Monika jest instruktorem SNH. |