Hipologia

Pełna wersja: Jakieś pomysły? (koń po przejściach)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Witam, zwracam się z pytaniem- czy ktoś nie ma pomysłu jak pomóc koniowi / ja założyłam wariant: dużo czasu i spokoju= kiedyś będzie dobrze, ale może są inne pomysły/
Koń /zaznaczam-nie mój, ja się z doskoku zajmuję, bo trzymam swojego w tej samej stajni/ odratowany z transportu. Musiał przejść w życiu dużo- na pewno był bity i głodzony, nie wiem co jeszcze: problem- samodzielne jazdy w teren.
Jest już lepiej- lepiej tzn: daje nogi /po kilku miesiącach/, można spokojnie osiodłać i wsiąść/po kilu miesiącach/, jest normalnie lonżowany /początkowo to był problem/.Jazda: samotnie na maneżu obok stajni-ok, z końmi w teren- ok, samemu w teren- niemożliwe. natychmiastowa reakcja to wspinanie się, stres /koń się trzęsie i robi momentalnie mokry/. Nie pytajcie- co on przeżywał w poprzednich rękach- nie wiem. Dość, że teraz jest jak jest. Próbowałam brać w ręku na spacer- koń podobnie: po 5minutach stępa w lesie, lekkim biegu /uwierzcie maratończyk ze mnie żaden/ idzie lepiej, niż z siodłem, nie wspina się ale jest mokry z nerwów, telepie się.
Jakieś pomysły? Za racjonalne i logiczne będę b.wdzięczna. Pozdrawiam
Biedaczek. Ja bym odpuscila mu te samotne tereny....przynajmniej na jakis czas.
Prostota odpowiedzi jest wstrząsająca i trudna do realizacji, ponieważ:

1. Koń musi być wystarczająco ujeżdżony (reagować na pomoce w stopniiu przynajniej podstawowym).

2. Przechadzki w teren powinny odbywać się początkowo z innym koniem. I to wypady coraz dłuższe, ale nie powodujące zmęczenia.

3. Dopiero po spełnieniu pkt 1 i 2 możesz rozpocząć samotne przyzwyczajanie do samotnej jazdy. Zrób to tak. Jedź z drugim koniem (opanowanym i spokojnym) po czy w penym momencie powiedzcie sobie "cześć" i zawróć do stajni. Wracaj znaną i najkrótszą trasą. Po powrocie rozsiodłaj, daj smakołyk i zostaw konia w spokoju.

Czas powrotu stopniowo wydłużaj. Następnie wracaj inną drogą, a dopiero na koniec jedź w teren. Przy codziennej jeździe potrzebujesz na realizację zadania okoł 1 miesiąca. Może dłużej, ale to powinno wystarczyć.

Jedno jest pewne wyjazd w teren jest błędem. Samotny może być na razie tylko powrót do stajni.

Taka procedura pokazuje koniowi, że samotność=bezpieczeństwo (skoro samemu się do domu wraca to znaczy, że jest ok). Zapewniam, że działa. Tylko stopniowo i cierpliwie. Prawdopodobnie koń nie zauważy kiedy sam pójdzie w samotny teren. Ja stopniowo stopniowałem samotną jazdę na Adiutancie (zapraszam do lektury wątku początkowa praca z młodym koniem) i teraz jeżdżę w tereny tylko sam.
Zastrzeżenie!!!
I to duże!
W przypadku konia po przejściach o niepełnym posłuszeństwie można niestety wrócić do stajni SZYBKO! Ja raz widziałam jak w takiej sytuacji koń wpadł do stajni przez dwudzielne wrota których dolna część była otwarta... Koń się zmieścił....

Ja bym pozostała przy wyjazdach w teren w towarzystwie drugiego konia i stopniowaniu pracy samodzielnej w terenie ale w obecności drugiego konia. Czyli jedziemy na jakąś łąkę i tam osobno, ale tak że konie się widzą, robimy pracę ujeżdżeniową jaką koń zna. I stopniowo zwiększamy odległość, odjeżdżamy od siebie coraz dalej aż w końcu jakieś krzaczki pewnego dnia zasłonią NA CHWILĘ tego drugiego konia...
I tak cierpliwie do skutku, bez pośpiechu. Tylko tyle ile koń akceptuje, za każdym razem troszeczkę więcej.
Nie upieram się, choć pozostaję przy swoim, a to z tego względu, że nie chodzi mi o powroty długie, ale początkowo 100 może 200 metrów samotnego marszu. Tyle wytrzyma. Tak uważam, ale to co pisze Magda jest z całą pewnością bezpieczniejsze... Chociaż... (sam jako szczeniak wracałem na koniu w dzikim galopie i to dokładnie w takiej sytuacji jak opisała Magda).

Jedno jest pewne i z tym zapewne wszyscy się zgodzą - powoli i spokojnie. Ale jezeli nie jeździsz tego konia codziennie, to będzie trudno.

Ps. Zwracam uwagę, że stopniowe samotne powroty postawiłem na trzecim miejscu, po spełnieniu dwóch wcześniejszych warunków, więc może między nami Magdo, w istocie nie ma różnicy :?:
w mojej sytuacji postaralabym sie doprowadzic do takiej wiezi z koniem, azeby najpierw chetnie chodzil ze mna na spacerki w reku...wiadomo, ze tak jest bezpieczniej. Dopiero potem dzialalabym dalej. Wazne- podczas spacerkow uzywac slow, ktore kojarzyc sie beda koniowi potem z nagroda i bezpieczenstwem /no bo plus nagroda/...potem to samo mozna robic z siodla, u mnie skutkowalo z trzema konmi, z jednym -nie, On zreszta nawet po dwoch latach systematycznych jazd w terenie nie jest nadal w stanie oddalic sie od stada.

a kon wspinajacy sie pod wplywem stresu moze byc nie tylko niebezpieczny , ale moim zdaniem - łatwo jest przeksztalcic takie zachowanie w narów.

A w ogole to konie MUSZA chodzic pod siodlem???? :lol: Moze on woli byc ze stadkiem , na lakach......
I Spahis i Magda mają rację, tylko czy jest sens narażać konia na taki stres, skoro on i tak już w życiu dosyć przeszedł ??? Czy nie lepiej poprzestać na jazdach w towarzystwie innego konia. To i przyjemniejsze i bezpieczniejsze na pewno.
Cierpliwośc i łagodność w pracy z końmi czyni cuda ale zastanów sie, dla jakiej idei chcesz zmusić tego konia do samotnych jazd? Ile on jeszcze musi przejść zanim przyzwyczai się chodzić sam? Jeśli w ogóle się przyzwyczai ! Jazda ma być przyjemna i dla nas i dla koni.
Krystyna Kukawska napisał(a):Jazda ma być przyjemna i dla nas i dla koni.

Święta racja. Zastanów się zatem, czy koń musi chodzić sam w tereny, a potem dopiero rozważ ewentualnie dalsze kroki.
no fakt, Werka zapytala, CO ZROBIC , zeby kon chodzil sam w tereny..... Big Grin ale ja nie wiem juz sama.
Bo mi sie juz nie chce koni zmuszac do czegokolwiek...zeby tylko mozna bylo z nimi zyc bezpiecznie i juz.
ha, schody schody...
koń jest ujeżdżony. reaguje poprawnie na dosiad i łydkę. jeżdżony głównie z dosiadu, na delikatnej ręce.
pomysł z samotnym powrotem do stajni fajny /dzięki, zapamiętam przy innym/, przy tym zwierzu niewykonalny /myślę że któryś z poprzednich amatorów jazd na jego grzbiecie musiał oddalać się od innego konia/koni i lać/, bo stracenie konia z widoku powoduje panikę. I nawet jeśli inny koń oddala się od stajni, a my znamy krótszą drogę do stajni- walczy i robi wszystko żeby tylko nie zostać sam na sam z jeźdźcem. Problem polega na zostaniu oko w oko z człowiekiem, bo koń jest odważny, i w terenie sam pcha się na czoło zastępu.
Chociaż wiecie- nie upieram się.
Post jest pytaniem- czy nie macie jakiegoś sposobu na taki problem. Ale nikt /ja z pewnością/ nie ma zamiaru robić niczego na siłę; w ciągu ponad pól roku udało się już dojść do spokojnego czyszczenia, siodłania, wsiadania, lonża- na głos w kantarze.
Wersję, że koń ma po prostu taką traumę, że pewne rzeczy będą niemożliwe /jak samotne tereny/ także biorę pod uwagę. Jak nie- będzie kochanym i szanowanym koniem który.. po prostu nie chodzi sam... bo z zastępem: jest dumnym i chętnym do pracy przewodnikiem.
A może on był trzymany w izolacji? i teraz jak mieszka z innymi końmi tak panicznie reaguje na perspektywę zostania samemu, bez koni?
Ni, to była jakaś pseudo- hodowla było ok 20tu.
Hej,

Koń mojej kuzynki podczas spaceru na lonży strasznie sie miota po lesie nie ucieka, ale widać, że jest nerwowa i chętnie wróciłaby do stajni. Podczas ostatniego spaceru postanowiłyśmy ją czymś zająć. Marta zaczęła ćwiczyć ustępowanie, przelonżowała ją na polanie potem robiły zatrzymania i cofanie. KOń sie skupił na pracy i zapomniał o wcześniejszej chęci ucieczki.
Oczywiście nie było w jej zachowaniu paniki takiej jak Ty opisujesz, ale przeniesienie uwagi klaczy na inną kwestię pomogło jej sie uspokoić.
Werka napisał(a):Problem polega na zostaniu oko w oko z człowiekiem, bo koń jest odważny, i w terenie sam pcha się na czoło zastępu.

To mnie zaintrygowało, bo mam kobyłkę, która do pewnego stopnia się podobnie zachowuje:

- w stadzie na szarym końcu
- bardzo nie lubi zostawać sama
- pcha się na czoło zastępu niezależnie od tego, z kim jedziemy
- w drodze powrotnej, jeśli towarzyszy nam koń "wysoko postawiony" w stadzie, jest ok, jeśli jakiś szaraczek podobny do niej - poty, dębowanie, baranki i ogólna nerwowość. o samotnym powrocie nawet nie wspominam...

I nie wiem, czy w tym kontekście potrzeba bycia czołowym rzeczywiście świadczy o odwadze, czy raczej o konieczności posiadania zabezpieczonych tyłów Smile.
Stron: 1 2