Hipologia

Pełna wersja: Problemy z jazdą, jak mam sobie z tym poradzić?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
Cejloniara napisał(a):PROSZE BARDZO MI POKAZAĆ MIEJSCE, GDZIE ZROBIŁAM PODZIAŁ NA NATURALNYCH I KLASYKÓW. GDZIE NAPISAŁAM, ŻE KLASYK NIE JEST NATURALNY? TO SĄ ZNOWU NADINTERPRETACJE I TO MAŁO ŻYCZLIWE.

Proszę- nie krzycz!

Pisanie dużymi literami oznacza krzyk, a to nie jest dobry argument
Cejloniara!
Nie martw się ! Jestem po Twojej stronie!
A tak w ogóle to nie po to tu jesteśmy, by się stresować , ale by coś kostruktywnego z tego wyniknęło.
Przypominam więć ,że ma być M I Ł O :!:
Bo jak nie to ja zacznę krzyczeć ,a głos mam niczego!
Panie Trenerze i właśni o to mi chodzi i to mnie tak boli: tu nie ma być stron, nie walczymy ze sobą ale sie wspieramy, uczymy, pomagamy. Jesli nie będziemy wobec siebie życzliwi i ufni w sympatię i życzliwość innych, zgrani i potrzebni sobie nawzajem, to forum przestanie się różnić od innych i co nam zostanie?
Oj, nie lubię grozić , nie lubię! ale jak zacznie być tutaj podobnie jak na innych forach to będę bezwzględny!
Mam przekonanie, że to było pierwsze i ostatnie moje "bycie groźnym", więcej już nie będzie okazji.
Big Grin
kenna napisał(a):TB - faktycznie oceniam konie z tamtego miejsca jako świetnie ułożone do nauki osób takich, jak ja. Ale nigdzie nie napisałam, że nie miałam problemu z jazdą na nich!

Oj tak, konie-profesorowie potrafią uczyć pokory...

Latem jeździłam na kilku takich dobrze ujeżdżonych ale wymagających kopytnych nauczycielach. Jak nie siedziałam równo, to one równo nie szły. Jak odpuszczałam słabsze udo, to wypadały łopatką, dryfowały albo robiły inne cuda. Jak mi uciekała jedna strona miednicy, albo się zapadłam w mostku, albo... w zagalopowaniu, to z zgalopowania były nici. Po 15 latach jazdy konnej... "Będę szedł tylko na tyle dobrze, na ile dobrze siedzisz/jeździsz. Nie licz na prezenty." Jak się wtedy człowiek nie złamie, i nie zacznie odwoływać do przymuszania ("łydka-bat-ostroga"), tylko skupi na sobie, można dużo skorzystać. Co prawda od własnego konia oczekuję więcej "wyrozumiałości", ale jeśli o naukę chodzi, to to nie jest złe rozwiązanie...
Kon profesor... eh marzenie :-) Strasznie wielkie :-) Uczyłam się skakać na koniu, który nie potrafił i nie lubił. Nauczyłam się więc jak spadać podczas wyłamywania, byle nie na drągi :-) Koszmar. Do dziś przeszkody są dla mnie strachem a bardzo, bardzo bym chciała to umieć. Marze też o tym, by nauczyć się chodó bocznych na koniu, który to robi. Bardzo wielu rzeczy uczymy sie z Cejlonem oboje po raz pierwszy. To też ma swoje uroki, ale jest bardzo trudno. No jak się nie ma co się lubi, to się choć ceni tego jednego marudnego i upartego konia, co się go ma :-)
uff jak dobrze, że mnie przez jakiś czas nie było....
Cytat:przypominam , by nie dzielić ludzi na "naturalnych" i "klasyków" czy innych.
Już pisałem wcześniej że dla mnie nie ma takch podziałów. Jest natomiast podział na DOBRE jeździectwo i ZŁE jeździectwo, na DOBRE koniarstwo i ZŁE koniarstwo.
No to w porządku.Myślałam,że się zagubiłam .
A tak na marginesie- dawniej metody naturalne były zupełnie nieznane -tak ze szczegółowego opisu-a używane instynktownie .
A pojawienie się szkół,opisów,forów,wyznawców- wiele dobrego wniosło.
Uczciwie powiem,że wyśmiewałam pracę w roundpenie i uważałam to za dziwactwo dla Roberta Redforda .A potem się przekonałam i wiele dobrego dla mojej Tani z tego wynikło.
Za to właśnie chwalę Jane Savoie,że ona ucząc wskazuje wspólny mianownik dla DOBREGO .
Cytat:Marze też o tym, by nauczyć się chodów bocznych na koniu, który to robi.
Treser ma taką klacz.I powiem Ci,za Teo-takie konie dopiero punktują nasze błędy.Ech... tam nie ma miejsca na najmniejszą pomyłkę.
Mam kolejne pytanie zupełnie z innej bajki, a nie widzę powodu dla którego miałabym zakładać nowy temat...

Lepiej, żebym sobie kupiła nowe czapsy, czy dać stare do kogoś, żeby wszył trochę gumy?
Dokładniej to czapsy miałam robione za zamówiemie i dostałam je dopiero po 2 miesiacach i się okazały troszkę za wąskie pod kolanem... Mało je używałam, bo gdy byłam na koloniach nie chciało mi sie ich zapinać, a poza tym na jazdach w ciągu roku szkolnego często nie miałam czasu (i chęci) ich zakładać... Były mierzone na gołą nogę... wtedy było lato... To mam kupić nowe, czy stare sie jakoś rozciągną?
"Początkujących jeźdźców trzeba sadzać tylko na konie spokojne o miękkich chodach. Nie zawadzi trochę ostrożności, by początkujący uczeń nie stracil wiary w samego siebie. Zaufanie, którego nabierze podczas pierwszych lekcyj, zapewni mu swobodę działań i z czasem pozwoli zupełnie mu się rozprężyć."

James Fillis



Pogrubienie moje. A dobrzy nauczyciele jazdy konnej - z którymi się spotykałem - potwierdzali, że im mniej umie jeździec tym więcej powinien umieć koń (prosto mówiąc: najsłabszemu jeźdźcowi daje się najlepszego konia).

Zgadzam się z Ailusią, że z dwojga złego - lepiej, żeby koń nie reagował wcale na niezbyt dobre, niedokładne pomoce, niż żeby świrował. Ale najlepiej, żeby koń nie świrował i jednocześnie miał pewną tolerancję na błędy i pomagał jeźdźcowi, "domyślając się" czasem o co temu na górze chodzi. Nauka opiera się wtedy o coś w rodzaju "takie wykonanie jakie działanie" (podobnie jak przedstawia to Teolinek). Są takie konie i tylko je można nazwać końmi profesorami.

Widzę, że różne osoby różnie definiują konia profesora. Dla mnie - koniem profesorem nie jest zepsuty cwaniak. Taki koń ma tyle z profesora, co menel o ksywce "profesor". Pewien trener, który "zjadł zęby" na koniach w pewnej znanej stadninie na południu Polski, tak przedstawił w skrócie trzy etapy kariery konia sportowego:
- gdy jest młody, wsiadają na niego najlepsi jeźdźcy, zawodowcy i uczą go (ujeżdżają),
- potem dostają go "zwykli" jeźdźcy i zaczynają się starty w zawodach,
- jeśli wszystko układa się pomyślnie i koń się rozwija, na sportowej emeryturze dostaje posadę konia profesora i uczy początkujących jeźdźców.
T.B. nawet zgodnie z przytoczonymi przez Ciebie etapami kariery tylko nieliczne z tych koni zostaną profesorami w tym kontekście o jakim piszesz, (tzn. prócz tego, że znają sygnały, jeszcze pomagają jeźdźcowi- domyślają się), gdyż to zależy od charakteru, nie umiejętności.
A to akurat jest oczywiste. Tylko nieliczni zostają profesorami - koniowie też. Smile
Jednak to nie oznacza, że poniżej profesora to już tylko ciemna strona czegoś tam. Jest mnóstwo dobrych, a przede wszystkim zdrowych psychicznie koni (ja nawet wiem gdzie one są), na których nie strach posadzić nawet bardzo zielonego jeźdźca i pojechać z nim w teren. Konie, które albo "fikają", albo - na odwrót - nie chce im się chcieć, albo jeszcze inaczej - mają nadmiar "inwencji własnej" - do tego towarzystwa nie należą.

Ja nie uznaję szafowania pojęciem "trudny koń" albo "koń dla dobrego jeźdźca". Trudny, to może być np. parkur do przejechania na danym koniu. A koń - zwykle jest po prostu źle ujeżdżony.
Osobne pytanie brzmi:
czy każdy koń da się dobrze ujeździć?

Ja myślę, że nie (tak jak nie każdy ma możliwości zostać profesorem). Ale już nie będę tutaj pisał (na razie) co hodwca musi mieć dobre, jeśli chce mieć dobre stado. :?
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9