Jako instruktorka z Kociałkowej, czuje się "wywołana do tablicy". Przeczytałam wszystkie posty w temacie i przyznam się, że zaczynam wątpić w sens takich internetowych porad. Dla mnie jako osoby znającej sytuację dyskusja od początku poszła w złym kierunku, przede wszystkim dlatego, że mało osób przed wypowiedzeniem się przeczytało dokładnie pytanie.
Kasia napisała, że jeździ na dwóch koniach, z których obydwa są różne od siebie, chciałaby sobie lepiej z nimi radzić (jeden się jej rozpędza po galopie, drugi galopuje swoim tempem i ona nie potrafi go zmienić).
W odpowiedzi dostaje uwagi, że najlepiej to żeby zmieniła stajnie , bo nie powinna jeździć tam gdzie są konie jak to było?..."nieujeżdżone przez zawodowego ujeżdżacza".
Później oczywiście różne dywagacje pt. dlaczego koń ponosi i jak go wyleczyć.
Tylko część podpowiedzi krążyło wokół tematu rzeczywistego. W sumie nie ma się co dziwić, gdyż Kasia niezbyt przejrzyście wyjaśniła co się dzieje.
Dobrze chyba jednak, że taki temat się pojawił, bo może nas czegoś nauczy.
Z mojego punktu widzenia, sytuacja przedstawia się następująco:
Kasia "wybrała sobie" ze stajni dwa konie, które jak przypuszczam imponują jej. Gdyż rzeczywiście są jednymi z lepiej przygotowanych koni w naszej szkółce (chodziły P i N +elementy klasy C - ujeżdżenie), niestety nie są również najłatwiejsze, tzn wymagają doświadczonego jeźdźca przynajmniej, jeżeli rzeczywiście próbuje jeździć konno. Ewentualnych "podróżowiczów" też od razu nie zabiją
, ale nie będą się pod nimi za bardzo przykładać do swojej pracy...
Dość istotne również, że oba konie różnią się zupełnie temperamentami :
Grosso jest typem flegmatyka, który pokaże się dobrze tylko pod jeźdźcem o pewnym oddziaływaniu dosiadem i łydkami ,czasami również musi być pobudzony lekkim bacikiem (od czasu, jak wyczuł, że gdy za takiego bacika fiknie choćby lekko, połowa adeptów daje mu spokój i nie musi dalej pracować.
Rodos jest bardzo chętnym koniem "gorącym", który idzie mocno do przodu. Chociaż potrafi również nawet pod początkującymi galopować na luźnej wodzy, to jednak często w zakrętach, przejściach w "dół" potrzebuje zamknięcia w pomocach.
Kasia bardzo ładnie siedzi w siodle, ma rzeczywiście delikatną rękę, ale jeszcze trochę słabo oddziałuje na konie dosiadem, stąd kłopoty.
No i ja widzę to w ten sposób, że nie jest to problem pt. koń robi co chce- ratujcie , tylko : wychodzi mi "tak sobie", a chciałabym lepiej.