Hipologia

Pełna wersja: No to ruszamy...! - powodowanie koniem, pomoce jezdzieckie
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9
A ja inaczej pojmuję działanie krzyżem. Nie można go całkowicie wyodrębnić i odciąć od działania mięśni pośladków, ud ( i łydek), naszego grzbietu i m. tłoczni brzusznej. Wszystkie są elementami dosiadu. I tak zależnie od ustawienia miednicy (sama niezbyt ruchoma) pokrywania się środków ciężkości + subtelna reszta mamy działania w każdą stronę.
Wyobrażam sobie, ze siad na dużej piłce może wiele wyjaśnić.
W każdym razie szkółkowe ruszanie najczęściej kończy się tak jak napisał Paweł i warto pomęczyć na początku, by potem ująć nieco problemów i uczyć subtelności w pomocach.
Dagmaro: z całą pewnością działanie popędzające dosiadu (ja nie cierpię określenia działanie krzyżem, będę pisać o dosiadzie i już!) jest możliwe. Polega ono, jesli koń jest w ruchu na przedłużaniu tego ruchu który nadał koń, poprzez działanie biodrami w dół i w przód. Czyli kołyszący ruch bioder, zgrany z ruchem konia, a lekko go jakby "powiększający". Bardzo dobrze było to opisane w takiej książce wydanej dawno temu przez Zbrosławice "Gimnazjum jeździeckie", nie pamiętam autora (tzn nie pamiętam jak się pisalo nazwisko). Tam były świetne, anatomiczne rysunki przedstawiające ruch bioder i działanie poszczególnych partii mięśni człowieka przy działaniu wstrzymującym i działaniu popędzającym. I jest tam napisane w sposób jasny i uargumentowany anatomicznie,ze działanie popędzające polega na zgranym z ruchem konia napinaniu MIĘŚNI BRZUCHA! Nie wymyśliłam sobie tego sama!

Paweł
To o czym ty piszesz to jest osoba nauczona NIEPRAWIDŁOWEGO działania łydką. Skąd twoim zdaniem bierze się działanie polegające na zaciskaniu kolan? W momencie ruszenia?
Bo skąd pięta to rozumiem-z nieprzygotowanych koni, które na normalną łydkę nie odpowiadają i trzeba je kopać, żeby uzyskać jakikolwiek rezultat.
Czemu samo przyłożenie łydki ma nie zadziałać? U mnie zadziała. Jeśli nie, to od tego jest instruktor.
Albo trzeba wytłumaczyć jak ma działać łydka, albo jeśli łydka była dobra a koń sobie przysnął (co praktycznie zawsze ma miejsce przy zupełnie początkujących zwłaszcza że ja robię z ludźmi dużo takich gimnastycznych ćwiczeń na koniu, przy których delikwent się miota i często obkopuje konia przypadkowo) to sygnał wzmocnię ja. Albo głosem albo ruchem ręki z batem/bez bata to zależy od konia. Troszkę bardziej zaawansowanemu uczniowi dam do ręki palcat i nauczę go jak tego palcata POPRAWNIE używać: jak stopniować działanie bacika tak by koń się skupił i nie wystraszył.
Nie widzę nic złego w uczeniu ludzi działania bacikiem, tylko to już wymaga świadomości delikwenta o co chodzi i jak koń powinien odpowiedzieć. W końcu jest to taka sama pomoc jeździecka jak każda inna i dopuszczam jej użycie pod warunkiem, że z głową.
Zresztą ze szkolnymi końmi często jest tak, że wystarczy samo POSIADANIE palcata, by przywrócić solidną reakcję na łydkę Big Grin

asio
warto, tylko nie na samym początku! Najpierw jeździec musi siedzieć na koniu luźno. Bez tego nie nauczy się działać dosiadem tylko właśnie miotać i podskakiwać na siodle!
Magda Pawlowicz napisał(a):Paweł
To o czym ty piszesz to jest osoba nauczona NIEPRAWIDŁOWEGO działania łydką. Skąd twoim zdaniem bierze się działanie polegające na zaciskaniu kolan? W momencie ruszenia?

Ano nienauczona. A z kolanami to IMHO, taki ktoś zakleszczając kolana w siodle pewnie myśli, że mu to pomoże dać mocnej łydo-pietę skoro konisko nie odpowiada i dodatkowo utrzyma go w siodle przy tym gibaniu tułowiem. :roll: A jak ma odpowiadać, jak nie kuma co ten ktoś od niego chce? Najgorsze, że kupę czasu trzeba, aby tego oduczyć.
Co do nauki dzieci- przez zabawę i na początku jest siad, a nie dosiad. Oczywiście, ze wówczas nie ma o dosiadzie mowy, ale dzieci uczą się najczęściej w rozluźnieniu, jeśli nie- trzeba się starać by się bawiły. Dosiadu uczą się nieświadomie. Tak samo jak z jazdą na nartach. Co innego, gdy trafia do mnie osoba dorosła na naukę od 0 lub do douczenia/oduczenia. A może miałam szczęście i akurat trafiały mi się osoby możliwie świadome własnego ciała, ale też sama byłam uczona dosiadu od samego początku i teraz raczej na niego nie narzekam. Moje baby szybko "uświadamiają" i człowiek jest zaskoczony np.: Nic nie zrobiłam, a ona cofa (?). Odpowiadam: coś jednak :wink: musiałaś zrobić... I jest temat do długiej rozmowy Big Grin .
Magda Pawlowicz napisał(a):Dagmaro: z całą pewnością działanie popędzające dosiadu (ja nie cierpię określenia działanie krzyżem, będę pisać o dosiadzie i już!) jest możliwe. Polega ono, jesli koń jest w ruchu na przedłużaniu tego ruchu który nadał koń, poprzez działanie biodrami w dół i w przód. Czyli kołyszący ruch bioder, zgrany z ruchem konia, a lekko go jakby "powiększający". Bardzo dobrze było to opisane w takiej książce wydanej dawno temu przez Zbrosławice "Gimnazjum jeździeckie", nie pamiętam autora (tzn nie pamiętam jak się pisalo nazwisko). Tam były świetne, anatomiczne rysunki przedstawiające ruch bioder i działanie poszczególnych partii mięśni człowieka przy działaniu wstrzymującym i działaniu popędzającym. I jest tam napisane w sposób jasny i uargumentowany anatomicznie,ze działanie popędzające polega na zgranym z ruchem konia napinaniu MIĘŚNI BRZUCHA! Nie wymyśliłam sobie tego sama!

Magduś, ale nie denerwuj się Wink myślę, że piszemy z grubsza o tym samym, tylko różnymi słowami. Ja napisałam, że żeby pozwolić koniowi na obszerniejszy ruch, musimy dostosować ruch naszej miednicy i bioder do ruchu konia, inaczej go zblokujemy. Ruch biodrami "w dół" w zależności od tego, jak jest zsynchronizowany z krokami konia, może działać powstrzymująco albo "powiększająco", bo sądzę, że w momencie gdy "pociśniemy w dół" w kontrze do akurat wznoszącego się grzbietu konia do zadziałamy wstrzymująco, a gdy pójdziemy "za grzbietem" to mamy szansę "powiększyć" ruch. Natomiast nie jest to działanie stricte popędzające w takim sensie jak popędzający jest np. bat którym ktoś macha za koniem, jest to raczej działanie "uwalniające". Takie mam odczucia Smile.

Nie używam słowa "dosiad", bo ono zawiera w sobie trochę więcej niż samą miednicę i biodra.

PS. Autorzy, o których mowa to chyba panowie Schusdziarra.
Fajne jest to, ze w zasadzie rzeczywiście mówimy o tym samym :wink: różniąc się słownymi detalami. Fantastyczne jest jednak to, ze wraz z upływem czasu spędzonego na końskich grzbietach, dochodzi się do popędzania, wstrzymywania, podstawiania itd dostosowując się do danego konia i niemal na każdym można dobrze się prezentować po kilku sekundach. Tylko ciężko się rozmawia o sztuce. Siedzę teraz na krześle komputerowym i pozostaje mi wyobraźnia :wink: .
asio napisał(a):Siedzę teraz na krześle komputerowym i pozostaje mi wyobraźnia :wink: .

Ja też Big Grin a Magda pewnie tymczasem już w siodle.
Ale! przy biurku też można skutecznie ćwiczyć dosiad:

http://www.balimo.info/
asio napisał(a):A ja inaczej pojmuję działanie krzyżem. Nie można go całkowicie wyodrębnić i odciąć od działania mięśni pośladków, ud ( i łydek), naszego grzbietu i m. tłoczni brzusznej. Wszystkie są elementami dosiadu. I tak zależnie od ustawienia miednicy (sama niezbyt ruchoma) pokrywania się środków ciężkości + subtelna reszta mamy działania w każdą stronę.
Dlatego nie powinno się używać określenia "napinanie krzyża" Słysząc takie określenie człowiek z reguły zaczyna naprężać mięśnie w okolicy kości krzyżowej a więc mięśnie grzbietu oraz pośladki. Powstaje z tego tzw "kaczy kuper" i ruch miednicy zostaje zablokowany. Mam w oczach taki bardzo częsty obraz :Ktoś, kto pierwszy raz jest u mnie a już trochę jeździł chcąc ruszyć konia wykonuje ruch jakby dostał deską po plecach. Koń oczywiście nie rozumie o co chodzi i nie rusza. "zawodnik" powtarza to jeszcze drugi trzeci raz wbijając koniowi pięty w brzuch. Jednak kiedy mu się wytłumaczy, że zamiast uprawiać taką gimnastykę wystarczy lekko przyłożyć łydki koń rusza, często od razu kłusem.
tomekpawwaw napisał
Cytat:dla tego nie powinno się używać określenia "napinanie krzyża"
Ponieważ w wielu cennych pozycjach literatury termin ten funkcjonuje , wiec moim zdaniem nie można od tego uciekać , ale należy wyjaśniać , co się za tym określeniem kryje i czemu to ma służyć .
Te powtarzające się często "niedoinformowania "i nieporozumienia związane z "napinaniem krzyża" powodują następstwa w postaci kolejnych "niedoinformowań" czy "nieporozumień" . Przykładem może być półparada .
Jeśli się nie zrozumie o co chodzi z tym " napinaniem krzyża" to się nie zrozumie na czym polega półparada . Sad
:roll: Mącąc jeszcze bardziej: są różne półparady, choć pojąwszy jej istotę , łatwo już wyróżnić, która jaki ma cel.
A kaczy kuper miewają również jeźdźcy, którym nigdy nikt nie powiedział o wadach kręgosłupa- wysyłam do ortopedy. I niestety sprawdza się.
Asio napisała
Cytat:Mącąc jeszcze bardziej Confusedą różne półparady
Oj zamąciła Asio i to nieźle Sad Muszę przewertować bibliotekę bo cały czas żyłem w przeświadczeniu , że półparada jest jedna , można ją jedynie powtarzać wielokrotnie . O efekcie wertowania postaram się poinformować.
Po pierwsze: Dagmaro nie denerwuję się. Wręcz przeciwnie bardzo lubię takie dyskusje.
Po drugie: nie siedzę w siodle, bo strasznie twardo, gruda i ślisko, jeździć się nie da. Z trudem da się polonżować...To siedzę przed kompem i dyskutuję :lol:
Do asio:
mam takie same doświadczenia co do dzieci. Tu już w ogóle ciężko mówić o uczeniu dosiadu, można co najwyżej postarać się skorygować jakieś wyraźne błędy ćwiczeniami typu stawania w strzemionach itp. bo takie tematy to dzieciaki łapią.

Co do samego określenia: napinanie krzyża, to uważam że skoro jakiś termin jest niezbyt adekwatny do rzeczywistości to nie należy go stosować. Tzn jeśli ktoś jest z zewnątrz to po prostu wytłumaczę o co mi chodzi i staram się też tłumaczyć jak to powinno być zrobione.

Do Pawła:no cóż doszliśmy do konkluzji, ze po pierwsze instruktor powinien uczyć :lol: po drugie koń do nauki powinien być ujeżdżony :lol: Odkryliśmy Amerykę!
Poza tym zwróć uwagę, że zacisniecie kolana w zasadzie uniemożliwia prawidłowe działanie łydek. Możliwe jest wtedy wyłącznie działanie piętą. No chyba że ktoś ma wyjątkowo pałąkowate nogi :lol:
A więc błąd widzę (w tej sytuacji którą opisujesz) głównie właśnie w tym siłowym zaciskaniu kolan. No niestety ludzie bywają uczeni różnych bzdur. Jedną dziewczynę uczono, zanim do mnie przyszła, trzymać się na koniu zaciskając z całej siły łydki! Stale!
Fakt :oops: , jajko nie może mądrzejsze być od kury. Napisałam tak, bo coś jest w tym co pisze Jane Savoie we "Wszechstronnym szkoleniu..." lub "Od półparady do...". Czasem posiłkuję się tymi książkami. Pożyczyłam je, ale gdy je odzyskam, powołam się na konkretne wskazówki i może jakoś się wybronię :roll:
Rzeczywiście , w "Od półparady do zebrania " jest na str. 23 krótki rozdział zatytułowany " "Różne" półparady " gdzie słowo różne jest w cudzysłowiu. W dalszych rozdziałach wyjaśniając różne zastosowania półparady używa przez siebie wymyślonych nazw i pisze je w cudzysłowiu , a są to : " półparada łącząca " , "półparada przygoowująca" , "półparada zbierająca" i nawet "odwrócona półparada". Książka bardzo dobra i bardzo dobrze wyjaśniająca temat półparady i zebrania .
Dzięki za podpowiedź Smile bo przeszukiwałbym całą bibliotekę a jest tego trochę .
Wojciech Mickunas napisał(a):tomekpawwaw napisał
Cytat:dla tego nie powinno się używać określenia "napinanie krzyża"
Ponieważ w wielu cennych pozycjach literatury termin ten funkcjonuje , wiec moim zdaniem nie można od tego uciekać , ale należy wyjaśniać , co się za tym określeniem kryje i czemu to ma służyć .
W języku jeździeckim funkcjonuje niestety sporo określeń nieprecyzyjnych, czy wręcz mylących. Być może warto je znać, chociaż ja myślę, że jeżeli jakieś działanie jest komuś znane, to pomimo innej nazwy zrozumie on szybko o co chodzi. Natomiast ktoś, kto dopiero zaczyna uczyć się jazdy powinien się stykać z określeniami jasnymi i na ile to możliwe precyzyjnymi. Bardzo ułatwia to naukę i pozwala uniknąć nieporozumień. Zresztą język jeździecki jest żywy i z biegiem czasu ulega zmianom, dlaczego nie mamy się starać aby był on jasny i zrozumiały również dla "profanów"? Sam się na tym często łapię, że niektóre współcześnie używane określenia nie są dla mnie od razu zrozumiałe, bo 20-30 lat temu ich nie używano. Swoją drogą , gdy czyta się np przedwojenne instrukcje kawaleryjskie, albo tłumaczenie Fillisa z tychże lat, to pomimo archaicznego języka są one w pełni zrozumiałe
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9