Hipologia

Pełna wersja: Niezwykłe spacery - wierzchem
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Smile
[Obrazek: magic10.jpg]
[Obrazek: magic1a.jpg]
[Obrazek: magic7a.jpg]
Piękne!
jestem pod wrazeniem... piekne zdjecia, magiczne na swoj sposob... i az namacalna wiez...
Pięknie i sielsko Smile

(Ech, i jeszcze nostalgia mnie ogarnia, jak patrzę na te sosny, brzózki, przyschniętą nawłoć...)
dziekujemySmile staramy się korzystać z ostatnich dni pogody... :wink:
Witam,
zainspirowały mnie te zdjęcia Smile Duchowa, gratuluje, podziwiam, zazdroszcze.
W mojej stajni nikt nie próbuje "takich rzeczy", a rozmowy o innym podejściu i sposobach postępowania spotykają się conajmniej z pobłażliwym kiwaniem głową. Mnie marzy się lepszy kontakt z koniem i właśnie postanowiłam, że coś w tym kierunku zrobie.
Zacznę od zabrania linki na następną jazde i na koniec, jak już konik będzie wybiegany i rozluźniony, założę mu linkę na szyję i spróbujemy postępować w różne strony. Chodzenie na luźnej wodzy idzie nam całkiem nieźle więc mam nadzieję, że tego też się szybko nauczymy.
Co o tym myślicie?

bardzo się cieszę, że znalazłam to forum
a ja podziwiam Anię i jej fotografa, Big Grin
Kota dzieki, ale to nic szczegolnego, i nie jeżdzę tak na kazdym koniu. Nie czas odgrywa tu role, nie treningi, ale własnie to cos co powoduje, ze kon wydaje mi sie byc nawet moze nie tyle godny zaufania /w sumie chyba nie lubie tego słowa/ ile po prostu wspołpracujący zgodnie z moimi intencjami.

dzis pod tym wzgledem badałam mego nowego konika w terenie i bylo cudownie /nie chodzi o sama linke, / bo i ja i on odczytujemy swoje zamiary juz na etapie zamysłu, i to jest to co kocham najbardziej.

Np. ja wiedzialam, ze on sie sploszy za poł sekundy, mimo , ze strachow nie bylo, a on wiedział, ze nie pozwole mu pobiec w strone stajni....mimo,ze chcial....a to chcenie niosl po kryjomu w swojej głowie. Bo mowa ciala nic a nic na to nie wskazywala.
Jesli jestem w stanie odczytac taka intencje konia na tym etapie, zanim cos zrobi -jestem zadowolona.

Z linka jest tak, ze dzialania moze prawie nie byc bo porozumiewamy sie co do zamiarow zanim zostana one wprowadzone w czyn...i jakby przed wprowadzeniem dogadujemy sie w tej sprawie. W zasadzie to i linka jest zbędna czasami. Rzadko sie to zdarza, ale zdarza i moge tak czasami pojechac na nieznanym prawie koniu. A na znanym - w ogole.

A jakies takie cus.....
sama do konca tego nie rozumiem. I w sumie nie zalezy mi na rozumieniu , bo FAJNE sa to przygody poza- myslowe.
Oj Duchowa Smile wiem cos o tym prowadzeniu konia myslami... jak ktos kiedys mi powiedzial ze zauwazyl podobna rzecz u siebie.. ze zanim wogole cos zrobi kon juz sam wie o co chodzi!! to bylam w szoku i nie rozumialam tego kompletnie... po czym pewnego piekne dnia.. bylam w terenie z jednym konikiem, z ktorym pracowalam od jakiegos czasu... dokladnie na srodku drogi mialismy do ominiecia jakas przeszkode.. doslowanie zawachalam sie w myslach czy z lewej czy z prawej strony to ominiemy - nie dajac zadnych sygnalow.. a konik dokladnie z jednej nogi na druga przestapil jakby rowniez sie zawachal... niezwykle to dla mnie bylo.... moja znajoma tlumaczy to tak ze po dluzszym okersie jazdy do wkonania pewnych czynnosci nie musimy swiadomie myslec jakich pomocy uzywac.. poprostu mysl o zrobieniu danej czynnosci podswiadomie ustawia nasze cialo w odpiowedni sposob
Smile jak dla mnie brzmi logicznie...
oczywiscie ze inna bajka jest tutaj niezwykla wiez z koniem, znajomosc jego i czasem trzecie oko Smile albo kobieca intuicja Big Grin Wink
no tak i po pewnym czasie kon to bedzie tak rozumial, jako odpowiednie ustawienie pomocy.Odczytywał przedswiadomosc poprzez mowe jednak -ciala.

Tylko dlaczego nieznajomy kon, na ktorym jade np. drugi raz w życiu, a ten pierwszy raz to byl rok wczesniej rozumie mnie od razu??? Dlatego pisalam, ze nie treningi tu maja znaczenie. Chociaz treningi u innych - tez tak. Z Lunka tez byly nazwijmy to treningi...

Na tym nowym moim koniu bylam w terenie pwireszy raz i bylo tak, jakbysmy sie znali od dawna. A to byl kon jeżdzony do tej pory zupelnie inaczej , no prawie zupelnie inaczej niz ja jeżdzę!

To jak z zakochaniem, czasami strzela w czlowieka i ...albo pojawi sie Milosc, albo pojawi sie bzdet na etapie pozniejszym...i nici z więzi głębszej. Z konmi jest chyba podobnie.
Szkoda, ze nie ma naturalsow w relacjach miedzy facetami a kobietami....kurde, ale by bylo fajnie! Big Grin
a tak wszyscy chca miec gotowce...hahaha, przeciez moja podróz z nowym konikiem to dopiero zaledwie zakochanie. A więc powtarzam, nic szczegolnego!!!No, poza fajna przygoda....
Duchowa... bardzo fajnie napisane..Smile :mrgreen:
nie przecze ze tu wkradla sie jakas magia Smile bo z samych zdjec widac ze TO niezwykle bylo... dla mnie cos niezwyklego.. zeby tak zaufac... nawiazac w tak krotkim czasie COS takiego... piekne... Big Grin jak rzeklas do zakochania mozna by to przyrownac....
/ale masz racje - prowadzenie myslami to trzoszke cos innego
[Obrazek: s6303987.jpg]

Niezwykłe o tyle, ze niezwykle rzadko udaje mi sie z kimkolwiek zgadac na wspólny teren- niby stajnie blisko, ale każdy ma prace, szkołe, wekendowe wyjazdy i zgrac się na jedną godzine ciężko. Więc sie udało, koniki zadowolone, i jakie są grzeczne, jak je ustawić blisko, to się niuchają i przytulają, ale same z siebie tego nie robią, grzecznie idą. Oczywiście z koniem na ogonie dziadek folblut biega szybciej niż powinienWink z kolei jego młodsza koleżanka pokazuje piekny skrócony galopik za kłusującym koniem. W sumie najtrudniejsze było samo zrobienie fotek, pierwszy pan którego poprosiłyśmy po długim tłumaczeniu jak trzymac i gdzie naciskać zrobił sobie zdjęcie swetra i zmienił opcje na negatywBig Grin druga pani porobiła nam fotki juz w negatywie o czym nie wiedziałam, i dopiero w domu poprawka. Nie ma to jak zimowy terenikSmile
[attachment=307]

W zeszłym roku udałam się z przewodnikiem w góry - śladami Stasia i Nell mniej więcej w połowie drogi między Port Saidem a Assuanem. Niestety nikt z napotkanych Beduinów o Stasiu ani Nell nie słyszał. I zrozumiałe, bo postacie te zostały zmyślone. Wrogich wojsk Mahdiego nie napotkaliśmy, tylko przyjazne watahy białych na quadach, z którym nader często wymienialiśmy pozdrowienia machając rękoma z odległości kilometra, bo widoczność jest świetna. W wiosce Beduinów przyjęto nas radośnie, a wielkim powodzeniem cieszyły się tam ciastka Pieguski.

[attachment=305]
Co tu duzo pisac...tylko pozazdroscic wyprawy w takich klimatach, po prostu super!
Stron: 1 2 3 4