Hipologia

Pełna wersja: Patenty
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8
Mam jeszcze jedno pytanie odnośnie wędzidła Pessoa, bo podobno działa ono bardziej na potylice,
choć z przedstawionego wyżej rysunku wnioskuję, że koń uciekając przed naciskiem, bardziej ugnie potylicę.

Pytam, bo koniecznie chcą to wsadzić w pysk mojemu konikowi, zgodzić się nie zamierzam, szukam jednak argumentów, bo wczoraj właśnie usłyszałam że "wielokrążek oszczędza pysk konia, a działa bardziej na potylicę"
Co byście poradzili na konika, który przy zagalopowaniu (czasem przy przejściu do kłusa ze stepa) opuszcza bardzo nisko głowę i wali barana połączonego ze zwrotem na przodzie? Co można mu zamontować, żeby nie opuszczał łepetyny. Konik jest po kilkuletnim użytkowaniu w rekreacji przez generalnie raczej mało doświadczone osoby.
Zamonotwałabym jeźdżca, który poszuka przyczyny takiego zachowania i nie będzie przechodził do kłusuów i galopów póki koń nie zaakceptuje pasażera na sobie. Jeszcze może siodło bym inne zamontowała, bo może niedopasowane? :-)
Paweł Leśkiewicz napisał(a):Co byście poradzili na konika, który przy zagalopowaniu (czasem przy przejściu do kłusa ze stepa) opuszcza bardzo nisko głowę i wali barana połączonego ze zwrotem na przodzie? Co można mu zamontować, żeby nie opuszczał łepetyny. Konik jest po kilkuletnim użytkowaniu w rekreacji przez generalnie raczej mało doświadczone osoby.

Polecam zajrzeć do książki "Trener radzi" rozdział "O narowach" podrozdział "Baranie skoki-kozłowanie"

Tak jak pisze Cejonara najpierw trzeba ustalić przyczynę tych skoków i na pewno niczego konikowi "nie montować"
Cejloniara napisał(a):Zamonotwałabym jeźdżca, który poszuka przyczyny takiego zachowania

No właśnie się na nim zamontowałem Smile), i pomimo, ze wiedziałem o tym numerze nie dopilnowałem i sru. Wiesz on tak ze 4 lata chodził w rekreacji i niewiele osób było sobie w stanie z tym trikiem poradzić, więc się przyzwyczaił, że tak się pozbywa bagażu. Siodło jest ok, raczej wędzidełko nie pasi, no ale to inwestycja dla właściciela, a ten przejawia raczej słabe zainteresowanie. Dlatego pomyślałem o czymś, co by mu blokowało zejście z łepetyną, żeby trochę sam musiał się przestawić i zrozumiał, że opuszczanie łebka w trakcie jazdy jest be, a nie żeby go "siłowo" powstrzymywać.
Akurat opuszczanie łebka w czasie jazdy jest najbardziej pożądaną pozycją! Nic mu nie instalować, sprawić, żeby jeździec przestał mu się kojarzyć ze zbędnym balastem. I nie panikować jak opuszcza głowę i nie podciągać jej do góry. A co jest nie tak z tym wędzidłem, które teraz ma?

A że wielokrążek działa na potylicę i oszczędza pysk konia to jest jakaś kosmiczna bzdura. Martusia, nie daj się Smile
Julia dziękuję za porady i filmiki!Na pewno spróbuję.
Julia Zdrojewska napisał(a):Akurat opuszczanie łebka w czasie jazdy jest najbardziej pożądaną pozycją! Nic mu nie instalować, sprawić, żeby jeździec przestał mu się kojarzyć ze zbędnym balastem. I nie panikować jak opuszcza głowę i nie podciągać jej do góry.

Generalnie tak, ale nie o tym mówiłem, tylko o momencie przejścia w górę do kłusa lub galopu. Nie jest dobrze kiedy konio w tym momencie opuszcza łepetynę na wysokość nadpęcia, ładuje z zadu i do tego robi coś na kształt zwrotu na przodzie. Jeździec leci w przód, do góry i w bok równocześnie. I do powstrzymania tego odruchu, którym pozbywa się balastu pomyślałem, żeby coś doinstalować, co uniemożliwi mu tak niskie zejście z głową.
Tego triku praktycznie nie da się wysiedzieć, i jedyne co daje efekt, to pilnowanie i nie dopuszczanie do opuszczenia głowy. Jedyne co w miarę działa to przejścia w lekkim pół siadzie i dość mocne kontrolowanie pozycji głowy oraz kierunku jazdy, żeby toto coś zablokować. Jak na moment odpuścisz to lecisz.

Julia Zdrojewska napisał(a):A co jest nie tak z tym wędzidłem, które teraz ma?
A wędzidełko jest tak 2 rozmiary za duże i do tego pojedynczo łamane, więc prawdopodobnie, występuje efekt dziadka do orzechów i przy działaniu wodzą koń obrywa w podniebienie.
Auć.

A przy lonżowaniu też tak robi przy przejściach? Czy tylko pod jeźdźcem?
Julia Zdrojewska napisał(a):Auć.
:lol:

Na lonży się nie wygłupia Smile. IMHO to konik po jakichś kiepskich doświadczeniach, chodził w rekreacji, ale bez powodzenia, bo niewiele osób chciało na nim śmigać, raz ze względu na ten numer, a dwa ma też inne mało zachęcające zachowania. Ale to inna bajka :?
Paweł Leśkiewicz napisał(a):konik (...) ma też inne mało zachęcające zachowania. Ale to inna bajka :?
Zależy... Ja tam wolę patrzeć całościowo na konia Smile Przyjrzeć się sposobowi reagowania na świat, zachowaniom w różnych sytuacjach. Czasem można znaleźć, czemu koń zachowuje się, jak się zachowuje, czemu nie lubi jazdy, czego w niej nie lubi.

Są takie ustrojstwa, które mają np. szkółkowym kucykom uniemożliwić schylanie się i pasienie się w trakcie jazdy. Ale to j e s t siłowe powstrzymywanie.
Nie chodzi mi o to, aby gościa tak odrutować, żeby nie mógł głową ruszyć, a o coś działającego na podobnej zasadzie jak chambon, tyle że w drugą stronę. Wolałbym, aby przez zastosowanie "patentu" doszło do samo-ukarania, a nie żeby odbierał w ten sposób powstrzymujące działanie wodzy jako karę.
Ale te ustrojstwa działają właśnie na pysk (bo to pasek idący od kółek wędzidłowych, przez potylicę, górą szyi do przedniego łęku siodła). Więc a) nie sądzę, żeby koń był w stanie odróżnić "samo-ukaranie" od kary wymierzonej przez człowieka, nadal będzie schylam się -> ból w pysku, b) jeśli niedopasowane wędzidło jest problemem, to nadal nim będzie.

Miałam kiedyś do czynienia z koniem, który brykał przy niemal każdym zagalopowaniu. U niego to było wspomnienie bolesnego urazu pleców. Wtedy, kiedy go poznałam, plecy już miał zdrowe (opinia weterynarzy), a mimo to przy ruchu, który kiedyś go bolał, zwykł włączać barany (dla mnie w dłuższej serii nie do wysiedzenia). Długo trwało, zanim z tego wyszedł (i nie wiem, czy w 100%). Jemu była potrzebna cierpliwość, spokój. I pewny siebie jeździec, który w momencie pierwszych bryków miał tyle samozaparcia, żeby puścić wodze (tylko wtedy była szansa, że się uspokoi) i wysiedzieć, i pojechać dalej po serii. Z wędzidłem w ogóle nie dało się jeździć, koń na czas przeuczania przeszedł na kantarek sznurkowy - to było na granicy, za nią była klaustrofobia. Nie twierdzę, że u waszego gagatka jest podobnie, ale to taki sobie ot przykład, że nawet zadawnione problemy zdrowotne mogą odbijać się czkawką. A u konia szkółkowego prawdopodobieństwo tychże zerowe nie jest.
Hm, a czy on robi tak zawsze czy sporadycznie? Bo jeśli sporadycznie, to można by wzmocnić jakoś te przejścia bez prób zbrykania jeźdźca - chwalić i podsuwać pod nochal cukierka. A te brykania, tak jak pisze Klara, spróbować jakoś wysiedzieć i zignorować. Koń sam dojdzie do wniosku co mu się bardziej opłaca.

No chyba, że to problem zdrowotny i to brykanie to sygnał, że coś boli. Dobrze by było gdyby przyjrzał się koniowi jakiś sensowny wet (ale domyślam się, że skoro zmiana wędzidła jest problemem, to i zawezwanie weta nim będzie).
Cytat:Co byście poradzili na konika, który przy zagalopowaniu (czasem przy przejściu do kłusa ze stepa) opuszcza bardzo nisko głowę i wali barana połączonego ze zwrotem na przodzie? Co można mu zamontować, żeby nie opuszczał łepetyny

* Dostałam kiedyś "do naprawienia" klacz, która nauczyła się podobnej rzeczy- był to koń o mocarnej, grubej szyi, i nauczyła się wyciągać z nagła szyje w dół- jednocześnie jeźdźca wyciągała z siodła. Pomogło od razu nie montowanie czegoś, żeby szyi nie ciągnęła, nie krępowanie czymś- ale odwrotnie, złapanie wodzy za końcówkę i nie zajmowanie się nimi! Tylko dosiad, plus padok porzadnie ogrodzony tak że do pierwszej kosmicznej sie nie rozpędzi. Plus ewentualnie kulbaka, żeby można sie przytrzymać łeku, a nie wodzy, kiedy ona bryka; można tez nałożyć na szyje sam pasek od wytoka.

*Tak jak pisały osoby wcześniej, skoro sa takie problemy, to nie zaczynac od galopu. zacząć od przypomnienia koniowi działania dosiadu i nagradzac go za prawidłowe reakcje- zacząć od zatrzymania i ruszenia. Spróbowac przyspieszyć i zwolnić w stepie, i tez nagradzać, gdy koń na pomoce odpowie. Konie w rekreacji uczą się, że jeździec jest niekonsekwentny, że po co ruszac na nacisnięcie łydka skoro można za to zaraz dostac wędzidłem po żębach...że przesunięcie ciężaru ciała może w ciągu tej samej jazdy znaczyć "stój", "idź", "skręć" albo zgoła nic. i trzeba powolutku cały alfabet koniowi przypomnieć. A wodze póki co zostawić, pysk zostawić, niech sobie trzyma na razie łepetynke gdzie chce; aczkolwiek dobrym "patentem" na to, żeby nie ciągnął koń chrap po ziemii, jest położenie gdzieniegdzie na ujeżdżalni drągów w różnych układach. I przechodzenie przez nieSmile Wtedy wyciąganie głowy na siłę w dół powoduje wspomniane przez Ciebie "samokaranie się" konia.

* czy koń robi te cuda także, jak idzie za drugim koniem? Może to byłby sposób na bezbolesne zakłusowanie? I na pewno, jak juz to zrobi, chwalic i nie forsowac go, dac przejść do stępa. Może koń sie broni przed kłusem bo pamięta, że w szkółce, jak już zakłusował to kazali kółko za kółkiem do znudzenia ?
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8