Hipologia

Pełna wersja: Koń w przyczepce
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Dla wielu koni wejście do przyczepki jest sporym wyzwaniem.Moze podzielimy sie tutaj doświadczeniami z tym związanymi.Ja zajmuje się hodowlą koni i uczę konie juz w wieku kilku miesiecy wchodzenia do przyczepy.Znacznie to ulatwia póżniejszą edukację.Mlode konie są bardzo ciekawe świata i namówienie ich do wejścia do przczepki zazwczaj nie stanowi problemu.Wprowadzam przczepę na padok gdzie spędzają większość dnia i tam otwartą przczepkę "naszpikowana"marchewką i innymi smakolykami zostawiam do ich dyspozycji.Oczywiście pilnujac żeby nic zlego się nie stalo.Zazwyczaj już po kilku dniach konie beztrosko wchodzą do przczepki i spedzają w niej dużo czasu.Dalszy etap jest wprowadzanie kontrolowane na uwiązie, co zazwyczaj odbywa sie bez klopotu.Konie starsze, które trafiają do naszej stajni również uczone są tą samą metodą i w większości przypadków nie zawodzi.Wymaga ona jednak wiele czasu i cierpliwości. Ciekawy jestem waszych metod wprowadzania koni do przyczepki.Pozdrawiam
W sumie dobry sposób. Myśmy uczyli po prostu przez podchodzenie najpierw do przyczpki i nagradzanie smakołykami, potem coraz bliżej, następnie troszkę na rampę i tak dalej. I ciągle nagradzanie. A w środku czasami wkładałam siano żeby konia bardziej zachęcić.
od razu zaznaczam, że nie mam zbyt wielkiego doświadczenia we wprowadzaniu do przyczepy. nigdy z moim koniem nie miałam problemu przy załadunku, wystarczało, że poczuł, że rampa jest stabilna, a marchew w mojej ręce smaczna i po 10 minutach był już w środku :wink: . pierwszy załadunek, to była nowość i dla mnie i dla niego, ale łagodny głos i delikatna sugestia pójścia naprzód zdziałały cuda.
A ja Wam opowiem o mojej klaczce .. bo ona jest ogólnie ciekawym przypadkiem ...
Jak pisałam wykupiłam ją od handlarzy jako niebezpiecznego konia...
Ponieważ przechodziła z rąk do rąk i niejeden targ przeżyła ... między innymi przyczepa jest dla niej straszną traumą ...

i powiem Wam, że pracujemy razem przez trzy lata, budując wzajemne zaufanie konia przez siedem gier, spacery po lesie .. cofanie przez drągi .. zabawy ze "straszydłami" i zabawy przy przyczepie .. pozostawienie smakołyków w środku ... przeciskanie przy przyczepie .. i Iskra ... ma dni, że spokojnie wejdzie do przyczepy ...
ale bywa, że stwierdza, ze dziś nie ma mowy ...
no i wtedy nie ma mowy ...
coś jej się uruchamia .. przypomina ... i koniec


:roll:
Promyl napisał(a):...
Ponieważ przechodziła z rąk do rąk i niejeden targ przeżyła ... między innymi przyczepa jest dla niej straszną traumą ...


Rozmawiałam z kowalem, który w ramach Fundacji struga za darmo kopyta koniom na targach.

I on powiedział:

"koń, który raz poznał drogę śmierci, nigdy juz nie będzie normalnym koniem

I myślę, że coś w tym jest.
:?
Sam opiekuje się dwoma końmi ok 30-letnimi wykupionymi w Bodzentynie.
I o dziwo -jeszcze żyją , mimo, że były naprawdę wyniszczone
Zgadzam się z tym .. choć miłością, cierpliwością i łagodnością można wiele osiągnąć .. choć zdaję sobie sprawę, że nie wszystko ...

pogodziłam się z tym
A co powiecie na taki ciekawy przypadek:

Konik (nie mój) każdego wieczorka zjada kolacje w przyczepce, nie ma żadnych kłopotów żeby się do niej zapakować, ale tylko u siebie w domu. Pakowanie konia do przyczepki po zawodach to koszmar. Normalnie nie chce wracać i już. I to nie to, że panikuje. Zwyczajnie zamiera z przednimi nogami na podeście i koniec. Właściciel go bierze na cofanie,tak jak to robi monty. "Nie chcesz do przodu? To maszerujemy do tyłu." i generalnie raczej się udaje choć trochę to trwa. Właściciel ma cierpliwość póki tłumik "doradców" się nie zbiuerze (zadziwiające jak oni się szybko potrafią spod ziemi wytrzasnąć i lampić się) i nie wyprowadzi właściciela z równowagi. Wtedy już jest z koniem prze-gra-ny. Jak patrzę na to z boku to mam wrażenie, że on tego konia ciagnie za sobą. koń nie ma wcale impulsu do przodu. właściciel mówi, że w takich sytuacjach absolutnie nie wolno konia poganiać od tyłu, bo wpada w panike i już w ogóle jest pozamiatane. Od czegu tu zacząc??
a może ten koń ma problem z jazdą przyczepą a nie z samym przebywaniem w niej ...
... no też mi to pierwsze przyszło do głowy... ale inne konie tego nie maja a jeżdżą z tym samym facetem... to może być jakoś indywidualnie odczuwane??
Ja bym go przewiozła kawałek potem postój wyprowadzić i spróbowałabym jeszcze raz, żeby wszedł

wtedy sam odpowie na pytanie, czy problemem jest jazda ... czy może zawody ....
Moi drodzy bardzo Was proszę o poradę w temacie wprowadzania koni do przyczepy.

Mam dwa młode konie (4 lata) klacz i wałacha, które są zajeżdżane od wiosny tego roku. Znam je bardzo dobrze ponieważ mam je od źrebaka, ale nie mogę sobie poradzić z tematem wchodzenia do przyczepy. Nie mam dużego doświadczenia w ładowaniu koni do przyczepy - robiłam to kilka razy w życiu. Moje konie nie jeździły jeszcze nigdy w życiu w przyczepie, ale teraz nadszedł na to czas, ponieważ za tydzień jedziemy do specjalistów Smile rozpocząć kolejny etap szkolenia.

Przyczepa jest dwukonna. Chcę zabrać dwa konie jednocześnie. Ćwiczę z nimi wchodzenie do przyczepy od tygodnia 2 razy dziennie (idziemy jeść owies do przyczepy rano i wieczorem) i tak:

- wałach wchodzi bez namysłu i to do samego końca, nawet w wąskie stanowisko (bez znaczenia czy jest sam, czy z innym koniem), stoi spokojnie jedząc owies z wiadra (mogę go tak zostawić, pójść od tyłu a on stoi - nie przywiązuję go)

- klacz natomiast, wejdzie po paru chwilach, zachęcana przeze mnie owsem, ale nie wchodzi do końca tylko do 3/4 długości i zaraz po tym jak nabierze ziarna w pysk ucieka z przyczepy do tyłu (pozwalam jej na to, nie stawiam jej oporu, żeby się nie zraziła). Jak próbowałam ją przytrzymać w środku to się odsadziła, uciekła i tego dnia więcej nie chciała wejść. Efekt jest taki sam nie zależnie od tego, czy wchodzi sama, jako pierwsza, czy druga do już stojącego wałacha.

Problem jest dość duży, bo jak w takiej sytuacji zamknąć za nią rampę, kiedy ją przywiązać - po zamknięciu, czy przed? A potem przy rozładunku, co najpierw? Odwiązać a potem otwierać?

Jak zachęcić ją do spokojnego stania w przyczepie? Proszę poradźcie coś. Może widzicie jakieś błędy, które popełniam.
Moim zdaniem powinnaś spróbować metody z wycofywaniem. Idziesz parę kroków do przodu i cofasz i tak wchodzisz coraz dalej. Koń mojej koleżanki miał podobny problem i na niego to zadziałało. Twoja klacz może też być zaniepokojona, bo w przyczepie nie widzi, co się dzieje na zewnątrz. Jeśli masz w przyczepce drzwi boczne możesz spróbować je otworzyć i poćwiczyć wchodzenie przy otwartych drzwiach, a potem stopniowo przy zamkniętych.
Co do przywiązywania to zawsze należy konia najpierw przywiązać, a potem zamykać rampę. Tak samo przy otwieraniu koń powinien być przywiązany, a dopiero po odpięciu rurki zabezpieczajęcej go z tyłu należy go odwiązać.
Powodzenia ;D
Martuś napisał(a):Co do przywiązywania to zawsze należy konia najpierw przywiązać, a potem zamykać rampę.
Nigdy w ten sposób :!: :!: :!:
Najpierw trzeba zamknąć poprzeczkę na zadzie, potem wiązać konia.
Przy rozładunku-najpierw odpinamy konia, potem otwieramy klapę i zdejmujemy poprzeczkę.

Jeżeli konia uwiążemy bez założenia poprzeczki i postanowi on się z przyczepki wydostać, to pewne, że pozrywa wszystko co możliwe a w najgorszym przypadku uszkodzi sobie kręgosłup.
Jestem tego samego zdania co Krystyna.
To znaczy miałam na myśli zamykanie rampy, a nie zabezpieczenia. Najpierw zapina się zabezpieczenie za zadem, potem przywiązuje konia, a następnie zamyka rampę. Przynajmniej u mnie w stajni tak się robi.
Stron: 1 2