Ania Guzowska napisał(a):O, to ja przy szczepieniach powiem naszej wet, zeby nie dezynfekowała, bo bój koń na zapach alkoholu reaguje paniką. może łatwiej będzie zastrzyk zrobić bez tych zapachów.
W sumie dobry pomysł - moim zdaniem, ale to lekarz, który wykonuje szczepienie, decyduje - bo to on bierze odpowiedzialność :wink:
Magda Gulina napisał(a):Czy prawdą jest, że bezpieczniej jest podawać zastrzyki w pierś?
Podobna najszybciej można zaobserwować oznaki szoku?
Tak słyszałam, choć odnośnie szczepionek.
O wyższości zastrzyku w pierś nad wersją szyjną 8) - nie słyszałam, nie znajduję też żadnych przesłanek ku temu. Ogólnie: zastrzyk domięśniowy można robić wszędzie tam, gdzie jest odpowiednia masa mięśniowa i nie ma w tej okolicy naczyń, nerwów, kości i innych niepożądanych struktur 8) . U nas faktycznie najczęściej robi się w szyję, bo tak najwygodniej i bepiecznie, ale spotkałam się, że w Niemczech robi się głównie w tyłek (tam jakby nie patrzeć - więcej mięśni) – takie są ponoć przepisy, że trzeba w tyłek, a dopiero jak są jakieś ku temu przeciwwskazania, to w szyję. Ale szczepią - w szyję.
Klara Naszarkowska napisał(a):Podrzucę link do nieco mrożącej krew w żyłach opowieści o samodzielnym robieniu zastrzyków: KLIK. Swoją drogą chętnie przeczytałabym komentarz weterynarza, co się dokładnie stało, jak to działa, czy da się tego uniknąć, czy zostaje wierzyć, że pech ominie? (...)
Przytoczone objawy faktycznie wskazują na wstrząs - taki dość łagodny. "Rzucanie" głową- może świadczyć o jej bólu, pokładanie się - o bólach mięśniowych, sapanie - o duszności, brakuje jeszcze informacji nt. bladości błon śluzowych, przyspieszeniu akcji serca i słabo wyczuwalnym tętnie. No i przy gwałtowniejszym przebiegu - dochodzi silnie pobudzenie konia ("chodzi po ścianach" normalnie :evil: ), które utrudnia, o ile nie uniemożliwia, wszelkie manipulacje. Szkoda, że nie wiadomo, co podawano temu konisiowi (a bardzo mnie to ciekawi 8) ). Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale chyba leczono go na mięśniochwat, więc przypuszczam, że był to jakiś lek z grupy niesterydowych przeciwzapalnych... faktycznie nie słyszałam, żeby te leki uczulały
hock: .
Czy da się uniknąć takich sytuacji? Ogólnie - uważam, że nie
. Leki przeznaczone dla koni są dokładnie przebadane, przetestowane i w większości wypadków bezpieczne. A takie sytuacje zdarzają się niezmiernie rzadko, nie można ich przewidzieć. Jeżeli zastrzyk wykonuje lekarz, to rzeczywiście ma większe możliwości (terapia przeciwwstrząsowa), ale jeśli wstrząs jest silny, to nawet lekarz nie wiele może zdziałać :evil: .
A co do sytuacji z mrożącej krew w żyłach opowieści - również uważam, że nie było to spowodowane podaniem zastrzyku przez nie-fachowca. Fakt, iż pierwsza iniekcja (dożylna - podana przez weta) nie spowodowała żadnych problemów, dowodzi, że mamy tu do czynienia z reakcją alergiczną właśnie. Takiego delikwenta to bym traktowała już zawsze jako pacjenta "specjalnej troski" :wink: - trzy razy bym się zastanowiła, czy zastosowanie jakichkolwiek leków jest niezbędne, no i jeśli już bym coś podawała, to z uprzednio wykonaną próbą uczuleniową.
Co do sytuacji na Pomorzu, to jest ona znana w "światku :wink: weterynaryjnym". Słyszałam jakiś czas temu (rok albo dwa), że koło Szczecina szykuje się klinika końska :!: . Nawet jeden z moich kolegów miał tam urzędować, ale z tego co widzę, to jednak we Wrocławiu został. A co z kliniką - nie wiem...
Myślę, że prędzej czy później, sytuacja znormalnieje i będziecie mogli odetchnąć... oby prędzej niż później :roll: .
Pozdrawiam