maku napisał(a):Mam po prostu taki dylemat:
Czy egzekwując zawsze i konsekwentnie moje „widzi mi się” nie zabiorę zwierzakowi radości ze wspólnego przebywania/pracy i życia w ogóle? Z drugiej strony jeśli raz po raz mu pozwolę na trochę więcej czy nie wychowam sobie cwaniaka który będzie mnie woził tak jak mu się akurat podoba?
I jak bumerang wraca sformułowanie "koń cwaniakuje" :roll:
Koń nie cwaniakuje, tylko boi się bólu, pamięta odczucia związane z człowiekim na grzbiecie, reaguje po końsku na różne strachy.
Warto o tym pamiętać, a nie podejrzewać konia o cwaniactwo , o wykręcanie się od pracy.
Z koniem lepiej współpracować niż narzucać mu ciągle swoje zdanie , tylko wymagać.
Ja widzę po swoim jak to wygląda, bo sprawdziłam kilkakrotnie.
Jeśli siada na niego osoba , która nie potrafi porozumieć się z koniem, to oczywiście Kuba nie rozumiejąc, chodzi po swojemu.
Wystarczy, że ja na niego siądę i koń wszystko rozumie
Nie zgadzam się też z opinia, że pozwalając koniowi na decydowanie tracimy kontrolę .
Kuc uczył się pracy z człowiekiem na grzbiecie , mając pozwolenie na własne układanie sobie tej nauki.
Pisałam już o tym.
najpierw chodził tylko stępem, bez wzgędu na to, jak jeździłam na Kubie- nie przejmował się, że odjeżdżamy.
Stopniowo wprowadzał kłus, potem galop.
I nic sie nie stało.
Reaguje na prośby człowieka .
A można powiedzieć, że chodził jak chciał, bez żadnej kontroli.
Szarpanie wodzami , kiedy koń przestraszy się, zaczyna uciekać, to najgorsza rzecz jaką można zrobić.
Bo do strachu dochodzi ból i koło zamyka się.
Jeśli koń ufa człowiekowi, to reakcje na strachy są naprawdę spokojne