Hipologia

Pełna wersja: Niepokojące objawy- jak postępować? (kolka)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Tylko jak podac obolałemu koniowi kropelki?

Bo przypuszczam, że trzeba by ze dwa opakowania podać, żeby był skutek Smile

A jesli chodzi o "ruszanie " konia, to być może chodzi o to., ze ruch wzmaga peralystykę jelit, o ile jest właśnie słaba.
Jesli przeciwnie, ruchy są bardzo silne, to logicznym wydaje się, nie "ruszanie " konia
Nie, nie dwa opakowania - to jest homeopatia przecież :-)

Jak masz nux vomica w płynie, to dajesz po 10 kropelek. Można różnie - albo na kostkę cukru, kawałek suchego chleba, pewnie można by jak ja psu dawałam, czyli kropelki do łyżki wody, a potem wciągnąć w strzykawkę i do pyska. Mam wrażenie, że koniom taki smak nie przeszkadza. Da się też kupić nux vomica w granulkach (chociaż to raczej w aptekach, które mają większy dział homeo), wtedy po prostu 10 granulek wkładasz koniowi do pyska.

Najpierw podaje się częściej, potem coraz rzadziej.
A mnie zastanawia na ile zostawiać koniowi swobody, żeby sam zdecydował co bedzie robił. Bo czy na pewno wybierze to, co dla niego najlepsze? Na pewno bedzie starał się uniknąć bólu - ale czy to zawsze będzie rozwiązanie "najzdrowsze"? Nie mówie tu o jakimś ekstremalnym zmuszaniu do czegoś, ale w granicach rozsądku.
I dziwi mnie jeszcze wersja z przeganianiem kłusem - jaki to ma mieć uzasadnienie?
Teolinek napisał(a):Można różnie - albo na kostkę cukru, kawałek suchego chleba, pewnie można by jak ja psu dawałam, czyli kropelki do łyżki wody, a potem wciągnąć w strzykawkę i do pyska

Problem jest w tym, że obolały koń nic do pyska nie weźmie.
Przynajmniej tak miałam wczoraj.
Próbowałam zaparzona miętę ( liście) potem tabletki no-spa.
Nic z tego.
Zaciśnięty pysk - nawet jak wsadziłam w kąciki ust, jak tubę przy odrobaczaniu i podniosłam mu głowę do góry, to za chwilę tabletka lądowała na ściółce.
On nauczył się trzymać, a potem opuszczac głowę i wypychac językiem.


Ale kupię te krople, bo można podac strzykawką w razie czego
jedyne uzasadnienie dla przeganiania kłusem jakie udało mi się "wydusić" to to, ze przy "wstrząsach" łatwiej koniowi jest sie wypróżnić. Ile w tym prawdy nie wiem, dlatego pytamSmile
morwa napisał(a):I dziwi mnie jeszcze wersja z przeganianiem kłusem - jaki to ma mieć uzasadnienie?

Może to jest skuteczne w przypadku, o którym pisałam.
Czyli zator w jelitach, brak ruchów robaczkowych.
Może miec sens przy zapiaszczeniu jelit

Ale to wszystko zależy od powodu kolki, bo przyczyny mogą być bardzo różne.
morwa napisał(a):A mnie zastanawia na ile zostawiać koniowi swobody, żeby sam zdecydował co bedzie robił. Bo czy na pewno wybierze to, co dla niego najlepsze?

Przypomniał mi się poprzedni przypadek choroby kuca.

Bardzo silne ruchy jelita cienkiego ( wysłuchane przez weterynarza) , kupy normalne, a kuc chodził bardzo ostrożnie, żeby jak najmniej ruszać brzuch

Może jednak należy zaufac koniowi? Smile
morwa napisał(a):A mnie zastanawia na ile zostawiać koniowi swobody, żeby sam zdecydował co bedzie robił. Bo czy na pewno wybierze to, co dla niego najlepsze? Na pewno bedzie starał się uniknąć bólu - ale czy to zawsze będzie rozwiązanie "najzdrowsze"? ?
kon z kolką potrafi się połozyc i tarzac w miejscu nie do konca rozsadnym, bo zle sie czuje i nie mysli czy tam gdzie sie połozy bedzie ok, w ten sposob moze sie chociazby w lonzowniku zaklinowac...
kon chcąc uniknąc bolu nie bedzie "przewidywalny"
co do sposobow pomocy, weci mowia ze czasem podroz dobrze robi, jak konia "wytrzęsie" w przyczepie
Nie mówię broń boże żeby nie ufać Smile Pytanie tylko - na ile? I kiedy? (Oczywiście piszę teraz o przypadkach chorobowych).
No właśnie - na przyklad takie tarzanie. Już pomijając gdzie - czy na pewno pomoże a nie zaszkodzi?

A kłus mnie dziwi, bo to sa przecież zupełnie inne ruchy "wnętrzności". Że stęp rozluźnia i pobudza pracę jelit to słyszałam, ale kłus? Chyba raczej wręcz przeciwnie?
morwa napisał(a):A kłus mnie dziwi, bo to sa przecież zupełnie inne ruchy "wnętrzności"?

Dlatego w nowszej literaturze nie ma takich zaleceń.
I lekarze też się z tego wycofują
Smile

O tarzaniu pisze się, że mozna pozwolic, pod warunkiem bezpiecznego miejsca
Widziałam kiedys przypadek , gdy koń z objawami kolki wyrwał się oprowadzającemu . Ruszył galopem , gubiąc po drodze kocyk ( wtedy jeszcze derek nie było ) i zrobił całkiem " pokazowe rodeo" . Podczas skoków , "odgazował " sie i wypróznił. Następnie się wytarzał i juz spokojny poszedł sobie na trawkę ( lato było).
Weterynarz , gdy dojechał stwierdził tylko , że przyczyna było prawdopodobnie zapiaszczenie , a koń " instynktownie " sobie pomógł.
Powiedział jeszcze , że oprowadzany spokojnie w ręku , tez by prawdopodbnie doszedł do siebie , ale trwało by to dłużej.
Dioda u nas przy kolce jeden wet powiedział ze własnie tak należy zrobić- porządnie przegonić konia. Też pomogło. Ale w drugim przypadku 3 dni koń się męczył ze względu na niekompetencje weta a właściciel konia innego wzywać nie pozwolił...
Kiedyś w pewnej gazecie przeczytałem wypowiedź "koniarza" na temet kolki . Brzmiała mniej więcej tak. "Kolka to ciężka choroba, ale kiedy już wystąpi to jedynym sposobem jest wsiąść na konia i puścić się galopem. Wtedy albo koń z tego wyjdzie , albo zdechnie." Autora tej wypowiedzi ( a byłnim instruktor pewnej stajni rekreacyjnej) nakarmiłbym czymś np.cieżkostrawnym i następnie bym go przegonił koniecznie galopem. Albo by przeżył , albo ......
Ja tylko wyjaśnie, skąd moje zaufanie instynktowi kuca.
Szetland to rasa prymitywna, bardzo stara, przetrwała prawe niezmieniona.
Wobec tego charakteryzuje się bardzo silnym instynktem samozachowawczym.

On nie zje niczego, czego najpierw nie powącha , nie uzna ze mozna.
Nawet podane z ręki jest najpierw obwąchane.
Całe wlaściwie jego zachowanie jest zdeterminowane przez pochodzenie, dlatego myśle, że sam najlepiej pomoże sobie

Kon jest inny- mniej zastanawia się co je, mniej starannie wybiera, a ręki weźmie wszystko, nawet latarkę

:roll:
Panie Wojtku, a propos Biovetalginu - słyszałam (od weterynarza), ze można podać domięśniowo... Od innego weta, że jedynie dożylnie (ja tak podaję w razie Wu)... i pytanie: która z opinii jest prawdziwa??!!

Miałam kiedyś przypadek ciężkiej kolki u zatuczonego kuca w dodatku w zimowej sierści... . Żadnego weta pod ręką - oczywiście czarna noc, jak dojechałam - zwierzak miał objawy zapaści (jasne dziąsła, uciekające oczy, szybki, płytki oddech) a co za tym idzie wynalezienie u niego żyły graniczyło z cudem. Leżał bidak półprzytomny - wstać nie chciał... W końcu wbiłam się w żyłę po wewnętrznej stronie uda... ryzykując, ale w sumie w tej sytuacji miałam dwa wyjścia - nic nie zrobić i poczekać aż koń nie wytrzyma bólu i padnie, lub zaryzykować kopa... na szczęście koń był na tyle nieprzytomny, że dał sobie wstrzyknąć leki (biovetalgin i clanohepar) po 2 godzinach kolejna dawka - już w szyję... Podziałało - uff ;-) ale już wówczas zastanawiałam się czy - skoro nie mogę znaleźć żyły (skłułam mu szyję porządnie) to czy nie mogę podać biovetalginu domięśniowo... Nie będąc pewna - nie zrobiłam tego... ale jak to jest na prawdę?
Dodam, że mój "nadworny" nieludzki (wet) był wówczas za granica - nei było jak spytać przez telefon :-(
Stron: 1 2 3 4