"Jazda z ziemi"
"Jazda z ziemi"
Wątek wydzielony z dyskusji, Jak nauczyć konia skręcania na łydki?. Teolinek.
W związkuz tym, że wczoraj już złapał mróż i błotko stało się jakby bardziej betonowe (okropność) postanowiłam sobie poeksperymentować z tą łydką i wodzą ale z ziemi. Wzięłam konisia na sznurki z ziemi (żeby nie powiedzieć na spytaki). Po rozgrzewce przypominaliśmy sobie zwroty na przodzie, ot takie najprostsze ustepowanie zadem od nacuski łapki udającej łydkę przy okolicy popręgu. Potem wyjasniłam Cejlonowi, że chcę go prowadzić ale będąc w połowie jego ciała... Czyli, że on idzie bardziej przede mną a nie jak zwykle ostatnio - za mną się snuje. Szybko zrozumił i po chwili zaczęłam próbować to, co miałam sprawdzać.
Wersja 1. działam wewnętrzną "łydką" (czyt, łapką) starając się przemieszczać wewnętrzną nogę konia bardziej pod i do srodka. Sznurek wisi od łba do mojej ręki po stronie skrętu konia. Wystarczy tylko trochę za mocno podziałać tą "łydka"w takiej pozycji, by koń natychmiast wypadł zadem i w efekcie to wygląda, jakby wpadł do środka.
Wersja 2. sztuczna "łydka" działa tak samo ale sznurek jest po stronie zewnętrznej konia pilnując, by nie wpadł tak jakby do środka. Tym razem noga podchodzi pod środek, sznurek zewnetrzny się nie napina ale lezy na szyi i pilnuje i koń wchodzi łagodnie na łuk.
No takie mi wyszły eksperymenta i chyab myślę, że będę takie łażenie po łuku ćwiczyła. Poobserwuje sobie i znajdę najlepszą metodę dla nas.
Cejloniara e, ot takie najprostsze ustepowanie zadem od nacuski łapki udającej łydkę przy okolicy popręgu.
Cejloniara e, ot takie najprostsze ustepowanie zadem od nacuski łapki udającej łydkę przy okolicy popręgu.
Ja robiłam "na Branderupa", tylko że z klikerem. W jednej ręce trzymam lonżę, na końcu kawecan, w kawecanie koń. Wiem że wtedy to żadne klikanie, ale starałam się tą rękę z lonżą trzymać "na Hempflinga" w drugiej ręce trzymam bat (najdłuższy dresażowy jaki dawali) i patrzę na wew. kopyto. Czyli jak koń w lewej ręce, bat w prawej, to patrzę na lewe tylne kopyto, a koń jest skierowany w lewo. Głowę konia mam przy sobie, najlepiej prosto do mnie, a batem dotykam kopyta i jak dotknę to klikam. Czyli coś jak targetowanie bata kopytem. Klikam za każdym razem jak kopyto ma zamiar dotknąć ziemi, czyli wkraczam tym kopytem coraz głębiej. Branderup robił "negatyw" - czyli przestawał łaskotać kopyto tuż przed dotknięciem ziemi. Koń się zwijał w precelek, więc zaraz po tym jak już się "stało" odpuszczał i pozwalał koniowi się wyprostować i zatrzymać. Czy tam co chce robić, ogólnie to przestać się męczyć pozwalał i od nowa. Potem dwa kroki, potem trzy, a potem wychodzi taka łopatka do wewnątrz na kole. Potem przenosił to koło do narożnika ujeżdżalni i w narożniku przechodził do łopatki do wewnątrz na długiej ścianie. My jeszcze nie jesteśmy na tym etapie ale jak już będziemy, to następnie chcę spróbować "na Oliveirę", czyli te takie serpentynki co na youtube podlinkowałam. Zresztą trochę mi się nie podobało, że tak mocno przycisnął, bo Branderup jednak robił wyraźną "nagrodę" po kilku krokach. Dobrze jest konia nauczyć że przednie nogi robią to co twoje nogi, tylko potem trzeba się pilnować. Myślę że jak to będzie już umiał robić nogami, to dopiero potem bym dodała sygnał (czyli łydkę, z ziemi umowną a potem z wierzchu prawdziwą). Bo jednak ważne żeby robił nogami co trzeba, to wtedy na tą łydkę prawidłowo zareaguje - samo ustępowanie od nacisku przecież i tak potrafi
Jest chyba jeszcze wersja parelliowa, z wyginaniem własnych żeber żeby koń wyginał swoje. Ale niedokładnie kumam o co chodzi, może Teodora wie
Nieścisle się wyraziłam: okolice popręgu dla mnie to ogólnie bok konia. A czy dotyka bliżej, czy dalej to zależy co chcę osiągnąć. Początkowo ustępowanie zadu robiłam dotykając zadu i przechodziłam stopniowo coraz bliżej miejsce, gdzie sięgne łydką. Jeżdżąc staram się świadomie wpływać na ciało konia, nie uczyć go automatyki, dlatego w różnych sytuacjach zastosuje różne pomoce w zależności od tego, co trzeba przesunąć.. czy zad, czy łopatki. Dlatego tak ważna moim zdaniem jest znajomość mechaniki ruchu, trzeba sobie zdawać sprawę skąd ten zakręt u konia się bierze tak naprawdę. Dlatego robie sobie różne takie naziemne obserwacje.
Ailusia! Musisz to narysowaćI Nie ma wyjścia. Ni nie zrozumiałam :-(
I powiedz proszę co to jest:
1. na Branderupa
2. na Hempflinga
Cejloniara 1. na BranderupaTylko takie znalazłam - ale to trochę inaczej, bo pani w ogóle nie patrzy na prawą tylną nogę w tym przypadku:
Cytat:2. na Hempflinga
Cejloniara 1. na BranderupaTylko takie znalazłam - ale to trochę inaczej, bo pani w ogóle nie patrzy na prawą tylną nogę w tym przypadku:
Cytat:2. na Hempflinga
Cejloniara Ailusia! Musisz to narysowaćI Nie ma wyjścia. Ni nie zrozumiałam :-(
I powiedz proszę co to jest:
1. na Branderupa
2. na Hempflinga
Cejloniara Ailusia! Musisz to narysowaćI Nie ma wyjścia. Ni nie zrozumiałam :-(
I powiedz proszę co to jest:
1. na Branderupa
2. na Hempflinga
No i co ja bym bez Was zrobiła :-)
Ailusia Jest chyba jeszcze wersja parelliowa, z wyginaniem własnych żeber żeby koń wyginał swoje.
Ailusia Jest chyba jeszcze wersja parelliowa, z wyginaniem własnych żeber żeby koń wyginał swoje.
Cejloniara Wersja 1. działam wewnętrzną "łydką" (czyt, łapką) starając się przemieszczać wewnętrzną nogę konia bardziej pod i do srodka. Sznurek wisi od łba do mojej ręki po stronie skrętu konia. Wystarczy tylko trochę za mocno podziałać tą "łydka"w takiej pozycji, by koń natychmiast wypadł zadem i w efekcie to wygląda, jakby wpadł do środka.A może on robił zad na zewnątrz na kole (czy jak to się fachowo nazywa...) - takie przygotowanie do "łopatką do wewnątrz"? To znaczy nie wiem, czy tego chciałaś, ale to też całkiem dobra odpowiedź :-)
Cejloniara Wersja 1. działam wewnętrzną "łydką" (czyt, łapką) starając się przemieszczać wewnętrzną nogę konia bardziej pod i do srodka. Sznurek wisi od łba do mojej ręki po stronie skrętu konia. Wystarczy tylko trochę za mocno podziałać tą "łydka"w takiej pozycji, by koń natychmiast wypadł zadem i w efekcie to wygląda, jakby wpadł do środka.A może on robił zad na zewnątrz na kole (czy jak to się fachowo nazywa...) - takie przygotowanie do "łopatką do wewnątrz"? To znaczy nie wiem, czy tego chciałaś, ale to też całkiem dobra odpowiedź :-)
Tak własnie myślę, że to był ten zad na zewnatrz ale nie o to mi chodzilo. Nie karciłam konia, bo to był tylko taki eksperyment pt. "co kon zrobi, jak zrobie tak". Z resztą za co miałam go karcić. Dlatego mysle ze ta zewnetrzna sciana jest potrzebna, przynajmniej dla konia, ktory sam sie nie niesie. Do wygiecia sa potrzebne dwa punkty: jeden do oparcia i drugi nacisku.
No to narysowałam, co wykoncypowałam
Na jeźdźca nie wiem jak jest, bo nie stosuję 8)
Na Branderupa (chociaż czy on by się pod tym podpisał, to nie wiem ): niebieska kreska to gdzie koń idzie na kole, przerywana to gdzie może iść na prostej, a czerwona kropka to wewnętrzna noga którą się uczy podstawiać, ciapa na środku to ludź:
Koncepcja ręki Hempflinga (jak wyżej): koń kieruje się według ręki ale ona nie wchodzi z nim w bezpośredni kontakt - bardziej wizualnie nim kieruje:
Inspiracja z filmiku Oliveiry - różne serpentynki w których przechodzi się płynnie między różnymi chodami bocznymi:
trochę za artystycznie wyszło, ale trudno