A gdyby tak cofnac czas ... Co zrobilibyście inaczej?
A gdyby tak cofnac czas ... Co zrobilibyście inaczej?
Odgapiam temat z psiego forum gdybyście wiedzieli to co teraz, o jeździectwie naturalnym, o metodach pozytywnych, o "nie-podwórkowych" klasycznych (ja do nich zaliczam Hempflinga na przykład), co zrobilibyście inaczej? Ze swoimi końmi, z końmi które przeszły przez wasze ręce, z końmi na których się uczyliście/którymi się opiekowaliście...? Gdybyście mieli wiedzę i doświadczenie takie, jakie macie teraz.
Ailusia Odgapiam temat z psiego forum gdybyście wiedzieli to co teraz, o jeździectwie naturalnym, o metodach pozytywnych, o "nie-podwórkowych" klasycznych (ja do nich zaliczam Hempflinga na przykład), co zrobilibyście inaczej? Ze swoimi końmi, z końmi które przeszły przez wasze ręce, z końmi na których się uczyliście/którymi się opiekowaliście...? Gdybyście mieli wiedzę i doświadczenie takie, jakie macie teraz.
Ailusia Odgapiam temat z psiego forum gdybyście wiedzieli to co teraz, o jeździectwie naturalnym, o metodach pozytywnych, o "nie-podwórkowych" klasycznych (ja do nich zaliczam Hempflinga na przykład), co zrobilibyście inaczej? Ze swoimi końmi, z końmi które przeszły przez wasze ręce, z końmi na których się uczyliście/którymi się opiekowaliście...? Gdybyście mieli wiedzę i doświadczenie takie, jakie macie teraz.
ja bym w wielu kwestiach dużo mniej naciskała, dawała więcej czasu, cieszyła mniejszymi krokami naprzód. np. najgorzej z początków moich zabaw z Teo, wspominam naukę chodów bocznych. dziś byłoby powoli, spokojniej, bez presji
a generalnie: żałuję, że tyle czasu zajęło mi porządkowanie własnych emocji
ja chyba bym powtorzyła stare błędy, przeszła przez te etapy przez ktore przeszłam ze swoim koniem, bo taka perspektywa jaka mam daje mi dopiero mozliwosc docenienia metod naturalnych, tego jak zmnieniło to mojego konia i mnie
gdybym tej drogi nie przeszła na pewno bym nie doceniała tego co osiągnęłam na dzien dzisiejszy
zmieniłabym niestety dosłownie wszystko od marnej jakości nauki podstaw, poprzez kupno młodego, nie umiejącego nic konia. twierdziłam, że przecież nie potrzebne mi żadne podstawy ujeżdżenia, bo zamierzam jeździć rekreacyjnie. czas i potrzeby konia dość brutalnie kazały mi zweryfikować moje poglądy. najbardziej żałuję, że go sprzedałam, ale czasu się nie cofnie, choćby nie wiem jak bardzo by się chciało
wojciech.mickunas gdybym ja był taki mądry jak jestem , a taki młody jak byłem toCzy aby na pewno rozmawiamy ciągle o koniach? :?
ho ho .......
wojciech.mickunas gdybym ja był taki mądry jak jestem , a taki młody jak byłem toCzy aby na pewno rozmawiamy ciągle o koniach? :?
ho ho .......
Ale się forum rozkręciło
Teraz ja zatem. Kupno młodego, surowego konia - tego jednego na pewno bym nie zmieniła
Na pewno zaczęłabym od porządnego nauczenia się metody klikerowej na własnych psach. Bo dopiero kiedy to opanowałam (no, w miarę), to zrozumiałam na czym polegają wszelkie inne strategie. Więcej poznawałabym innych metod, przynajmniej w teorii. Dłużej uczyłabym się z koniem samej, czystej zabawy, zanim zaczęłabym uczyć konkretów. Wcześniej zainteresowałabym się równowagą między pobudzeniem a wyciszeniem emocjonalnym konia. Mniej przypisywałabym końskiej naturze, a więcej "managementowi" i moim strategiom
Doprowadzałabym jedną rzecz do końca, przed rozpoczęciem drugiej 8) bo w pewnym momencie moja konia "zaczynała umieć" bardzo wiele rzeczy, ale ani jednej nie umiała naprawdę i do końca.
Nie zastanawiałabym się nad tym, czy i kiedy powinnam zacząć jeździć. W ogóle bym o tym nie myślała
Później zaczęłabym uczyć zebrania. Spodobało mi się, że to takie łatwe. Ale to jednak duży wysiłek dla konia, nawet w wersji "freestyle". W ogóle nie troszczyłabym się tak bardzo o zebranie. Zadbałabym o rozluźnienie w odpowiedniej proporcji. No i... pamiętałabym o rozgrzewce na początek :oops:
A z moimi ulubionymi końmi z przeszłości spróbowałabym jazdy bez ogłowia i zabawy z ziemi
Jako instruktorka, nie przejmowałabym się uczeniem wyłącznie potrzebnych rzeczy, jak dosiad, jazda maneżowa. Uczyłabym też, jak znaleźć wspólny język między tym konkretnym ludziem, a tym konkretnym koniem, nawet jeśli ów język stanowiłby całkowitą nowość. Zwracałabym większą uwagę na intuicję nawet bardzo początkujących jeźdźców. Wtedy najlepiej uczą się słuchać konia
Hmmmm.... w stosunku do koni... gdybm znowu stanęła na początku mojej drogi i Cejlona.. z jednej strony chyba nie chciałabym mieć mlodego konia, który nie daje sobie dotykać nóg i nie wie co to jest szczotka ale gdybym zmieniła go na konia profesora, to czy bym dziś miała tak cudnego przyjaciela, jakiego mam? Gdybym miała coś zmienic, na pewno nie zamieniłabym Cejlona na zadnego innego konia na świecie
Za to na początku swojej "kariery" jeździeckiej, jako pewna zadziorna nastolatka, pewnie założyłabym jakieś koło fanatycznych koniarek pod hasłem do instruktorów "Uczniowie chcą Was rozumieć!". Podeszłabym do tego zadufanego w sobie trenerciątka i powiedziała mało grzecznie. "Słuchaj no Pan, bo nie będę powtarzać. Nie widzę najmniejszego powodu, dla którego mam być niegodna Pana uwagi i tego, by łaskawie zachciał mnie Pan po tych 6 miesiącach czegoś nauczyć. Jestem wystarczająco zakochana w koniach i jeżdzie na nich, by czuć potrzebę nauczenia się czegoś więcej niż nie-spadania. Mam serdecznie dość dopytywania się sąsiadów w zastępie, jak sie skreca i zatrzymuje. Mam dość dowcipó starszych kolegów, którzy narażają mnie na przykre spotkania bliskiego stopnia z bandą na ujeżdzalni. Nie rozumiem dlaczego mam się uczyć podstaw na koniu, ktory nie wykonuje prawidłowo poleceń nawet pod bardzo doświadczonymi jeźdźcami. Dlaczego do cholery fakt, że nie będę w waszym mniemaniu sportowcem, decyduje o jakości mojego "kształcenia"?? Rekreantow nie warto trenować? Niech się Pan lepiej weźmie do roboty i mnie czegoś nauczy i to bez złośliwości, wyśmiewania się i poniżania, bo jak nie... to zawołam Mickunasa i dopiero Ci będzie głupio!" - zawsze chciałam to z siebie wyrzucić ... heh
Inaczej?? Nie pozwalałabym wsiadać pewnym osobom na moją koninkę. Kupiłam konia nie umiejąc jeździć ale...Basia wynagradza mi wszystko jest dobrym nauczycielem . Myślę, że mnie wiele nauczy nie zamieniłabym jej na żadnego innego konia na świecie
Nie dosyć, że mam wspaniałego konia to jeszcze poznałam dziewczyny które są przykładem, że w jeździectwie nie chodzi o rywalizację i o to kto jak wygląda i jaki ma czaprak
Z jednej strony nic bym nie cofneła bo dzięki tym wszytskim niepowodzeniom i dzięki temu że robiłam tyle błedów wiem ile osiągnełam i wiem że moge zawdzieczać to tylko sobie
Jednak wiem tez że za te wszystkie moje błędy i dziwne pomysły najbardziej płacił koń i tego najbardziej mi żal
Nie byłbym taki arogancki i słuchałbym, co mówi do mnie instruktor.
Ergo
Nie spadłbym, więc prawdopodobnie z konia na pierwszej jeździe a moje życie nie wisiałoby na włosku)
Ergo
Nie musiałbym wracać po czasie do jexdzictwa jako inwalida fizyczny i psychiczny i nie wracałbym awaryjnym wejściem wymyślając powrót (bo wracania by nie było) stylem west jako w moim mniemaniu wówczas bezpieczniejszym.
Ergo
Miałbym trenera.
Ergo
Nie musiałbym wchodzić „na rympał” otwartymi drzwiami jeździectwa.
Ergo
Nie kupowałbym konia, a gdybym go kupował to profesjonalnej, więc nie byłby on surowy jak i ja byłem, a ja nie byłbym surowym.
Ergo
Nie byłbym zakładnikiem z wyboru swoich koni i pewnie pozostałych zwierzaków.
Ergo
Nie miałbym w każdej parze nawet świeżo upranych skarpet plew słomy i resztek siana.
Byłbym może już jednym z wielu zakochanych w sobie i swych umiejętnościach nadętym i bezkrytycznym bufonem.
Byłbym człowiekiem bardziej wolnym?
Co zrobiłbym z taka wolnością?
Wymyśliłbym, że będę jeździł konno i arogancko uznałbym ze nikt nie będzie mnie pouczał jak to się robi, bo ja mam to przecież we krwi, więc....... spadłbym z konia na pierwszej jeździe i moje życie wisiałoby na włosku.... itd. i tak w kółko. Da capo al fine
Zastanawiałbym się, co bym zrobił ze swym jeździectwem gdybym mógł cofnąć czas!
Jakie to szczęście, że czasu nie można cofać!!!