Dla właścicieli stadnin, hodowców i miłośników.
Dla właścicieli stadnin, hodowców i miłośników.
Myślę a nawet jestem pewien choć nie mam własnych doświadczeń z prowadzeniem własnej stajni, że te problemy które opisałaś to tylko część tych z którymi musisz się borykać codziennie.
Czy po tylu latach prowadzenia własnej stajni wolałabyś wybrać np. życie z biurkiem i jazdy raz po raz na własnym koniu trzymanym w jakimś pensjonacie czy jednak nie żałujesz swojej decyzji?
Ile razy nieuczciwy dostawca próbuje mnie przekonać, że jak dla koni, to powinnam zapłacić więcej za to podłej jakości ziarno,mam ochotę zakończyć temat definitywnie.
Ile razy , prosto z łóżka mogę zobaczyć wyglądający przez okno pysk i usłyszeć "dzieńdobry" w końskim języku - natychmiast mi przechodzi.Jednak jeżdżę mniej niż mogłabym, bo zawsze są ważniejsze sprawy organizacyjne.
Z wykształcenia jestem "magistrem od świeżego powietrza", więc nawet nie wiem jak wygląda biurko i jak się tego używa...
Do siana w kieszeniach już się przyzwyczaiłam, do wiecznie ubłoconych gumiaków - nie.
Tak czy inaczej te bardziej negatywne „wrażenia” wynikają jak rozumiem z kontaktów z ludźmi. A te bardziej pozytywne z możliwości obcowania ze zwierzakami. Wierzę, że to bardzo ciężka praca. Jestem tego pewien. Nie mniej jednak to chyba właśnie ten fragment tego życia gdy jest się uzależnionym od uczciwości ludzi z którymi się współpracuje jest tu najbardziej obciążający. Ale w mieście w tak zwanej normalnej pracy też się od tego nie ucieknie.
No, niestety, ludzie są różni...
Ja najbardziej nie lubię jak muszę "wyduszać" pieniądze za pensjonat od właścicieli koni a nie mam na owies...dla ich koni.
Ale też czasem można się spotkać z naprawdę budującą postawą ludzi, z prawdziwym entuzjazmem i pomocą. To samo dotyczy ludzi przyjeżdżających na jazdy. Czasem zdarzają się ludzie, których mam dość po pierwszej lekcji (parę razy zdarzyło mi się wręcz odmówić prowadzenia jazd). A czasem z relacji uczeń/instruktor powstają wieloletnie, piękne przyjaźnie. Mam parę takich osób z którymi współpracuję wiele lat. To pomaga...
Masz rację, to właśnie jest przyczyna dla której warto tym się zajmować.Też znalazłam wiele przyjaźni, ale równie wiele osób wyrzuciłam z podwórka dożywotnio.
A swoją drogą, myślałam, że tylko ja muszę specjalnie uzasadniać konieczność wzięcia pieniedzy za pensjonat, żeby kupić owies i że jeśli kupuje dla swoich tonę, to ta druga tona dla cudzych koni nie przenosi się "przy okazji", tylko moim wysiłkiem i że to jest praca, za którą trzeba zapłacić..
Myślę, że to ciekawy wątek, ale w innym niż dotychczas kształcie : co i jak my, właściciele stajni możemy i powinniśmy zrobić, żeby poprawić relacje na linii właściciel - dostawca ( materiałów) - odbiorca ( usług).Jest jeszcze jedna bolesna kwestia - Rosnąca ilość publikacji na temat okrucieństwa wobec zwierząt powoli ustawia wszystkich nas na pozycji podejrzanych o znęcanie się nad zwierzętami ( bo je mamy). Telewizyjne relacje z interwencji nie zawsze pokazują zadręczone zwierzęta, ale zawsze agresywnych i zwyczajnie po chamsku zachowujących się "miłośników zwierząt".Obecna sytuacja prawna jest dla właścicieli zwierząt bardzo niekorzystna: każdy może rzucić oskarżenie, a my, czy winni, czy nie i tak będziemy mieć nieprzyjemności.
Krytyk i eunuch z jednej są parafii, obaj wiedzą jak , żaden nie potrafi... - jak słusznie zauważył Jan Sztaudynger.
Może powinniśmy żądać potwierdzenia kwalifikacji fachowych od tych, co tak śmiało publicznie i zupełnie bezkarnie oskarżają?
Nie bałbym się nagłaśniania tematu znęcania się nad zwierzętami. Sam brałem udział w kilku interwencjach w tym w jednej dotyczącej rzekomo strasznie zaniedbanego konia. Koń był po prostu brudny- znaczy wypanierowany jak nosorożec Skończyło się na wytłumaczeniu pewnych kwestii pani, która wystosowała zawiadomienie. Nikt nie podejmuje działań prawnych jeśli nie stwierdzi podstaw do ich wszczęcia. Poza tym większość organizacji nie jeździ na wariata na interwencje- zawsze wymagają szczegółowego opisu sytuacji najlepiej popartego np zdjęciami.
Co do nieuczciwych dostawców- mam wrażenie, że mimo wszystko łatwiej jest kupić niż sprzedać- trzeba szukać innych.
Wszelkie sprawy dotyczące zasad korzystania z pensjonatu trzeba ustalać przy umowie (pisemnej, bądź ustnej)- to jest zwykły układ usługodawca-usługobiorca; pasi- to biorę i płacę, nie pasi- nie biorę.
Coś w tym jest co piszesz. Ja się kiedyś spotkałam z zarzutem, że mam pastwiska pogrodzone pastuchem! No przecież za pastuchem to chodzą krowy, nie konie!
A znajomej zarzucono, że się znęca nad końmi bo całą dobę są na dworze, również zimą w mrozy...
O jeszcze kiedyś wpisała mi się w księgę gości na stronie panienka która stwierdziła, że znęcamy się nad końmi myjąc im nogi ZIMNĄ wodą :lol:
A co do dostawców paszy to teraz faktycznie jest to pewien problem bo zboże mocno podrożało. I nie jest problem kupić, jest problemem za ile.
W naszej stajni dogadaliśmy się z rolnikiem- wzamian za siano, słomę i owies płacimy mu częściowo... gnojem. On przede wszystkim żyje ze stajni (jest ich w okolicy kilka), więc dba o to, żeby odbiorcy byli zadowoleni. Cenę dostaje taką w skupie i co nie bez znaczenia- ma bliżej, płatne gotówką i nie czeka w kolejce. Czasem trzeba wytłumaczyć komuś korzyści, żeby to jemu zależało bardziej niż nam.
Dwa razy doświadczyłam wizyty obrońców praw zwierząt. W pierwszym przypadku murarz, którego wyrzuciłam za żle zrobioną robotę zemścił się. Wizyta młodego człowieka, który na wstępie przeprosił, że musi sprawdzić donos - przebiegała jak mówisz.
Za drugim razem, na podwórko zajechała policja, z auta wyskoczyły zajadłe panienki, rzuciły się na zwierzęta( psy).Podobno z wiarygodnego źródła dowiedziały się o znęcaniu nad psami. Ani koty , ani psy nie potwierdziły zarzutów, ale przy okazji panie zajęły się końmi. Takich głupot o koniach nigdy w życiu nie słyszałam, ale wyraźnie szukały jakiegoś usprawiedliwienia dla policji i swojej wizyty. Do końca życia zapamiętam. Panie nie dotknęły żadnego konia,( bo się bały!) ale stwierdziły, ze są chude ( w zimowej sierści! ,czyli głodzone i zaniedbane). Grożono mi odebraniem zwierząt i więzieniem. Nakazano , pod groźbą, usunąć niedopatrzenia, w terminie.??
Trudno mi stwierdzić, że nic się nie stało, tym bardziej, że w gospodarstwie hodowlanym wizyty i kontrole są praktycznie raz na kwartał( OZHK, program Ochrony Koników).
Na dłuższy czas odechciało mi się jakichkolwiek kontaktów z ludźmi.
Przepraszam nie usłyszałam do dziś.
Takie jest życie basikoniku. Ludzie skarżą i tyle. Czasami nie mają racji, a czasami mają. Lepiej dwie wizyty za dużo niż jedna za mało. Tak uważam.
Nie doczytałeś "myśli przewodniej"
Wejście na cudze podwórko z gotowym oskarżeniem i zmuszenie do obrony - to nadużycie , nawet jeśli w słusznej sprawie. Odrobina dobrego wychowania obowiązuje policjantów, a społecznych obrońców nie. Skutkiem, zawsze ucierpią zwierzęta - dziś zastanawiam się, czy wypuścic na wybieg podbitego konia, bo znowu ktoś na mnie doniesie, że koń kuleje . Niech więc siedzi w stajni, tęskni za towarzyszami co używają swobody i słońca A stare konie najlepiej zabijać, bo bywają, ślepe, kulawe, , ogólnie szpecą i mogą wywołać ludzkie współczucie wyrażone "uśpijcie go, on się tak męczy.." Żyjemy w dziwnych czasach: najmniej o zwierzętach wiedzą ludzie po wyższych studiach, wykonujący pracę ze zwierzętami związaną. Czy ktoś widział starą krowę, albo świnię? Jeśli tak, , to nie był to zootechnik ani weterynarz, , ale jakiś stary człowiek, mieszkający na uboczu, dla którego stare zwierzę jest towarzyszem. Konie i tak są w uprzywilejowanej sytuacji, ponieważ mogą dożyć dorosłości, niektóre nawet starości. W oglądanych interwencjach zbyt często przewija się motyw zabijania jako najlepszego środka zmniejszenia cierpień zwierzęcia. Nie mam nic przeciwko przyglądaniu się mojej pracy , ale od krytyków wymagam, żeby umieli odpowiedzieć na pytanie - jeżeli nie tak, to jak to zrobić inaczej, żeby było zrobione lepiej.Tym krytyka różni się od krytykanctwa.
Z nadmiaru wyładowań elektrycznych podczas czytania Twojego postu wnioskuję, że wizyta odbyła się stosunkowo niedawno :wink:. Moje zdanie nie różni się od zdania Spahisa- lepiej za dużo niż za mało. Widzę, że bardzo emocjonalnie podeszłaś do wizyt nawiedzonych pań. Tacy "obrońcy" niestety też są, ale na szczęście to nieczęsty przypadek. Co do ogólnej wiedzy ludzi na temat zwierząt, a zwłaszcza dobrostanu- muszę się zgodzić z basikonikiem.
Wizyta odbyła się dawno, ale ze względu na wykształcenie i zajmowane przez panie stanowiska, do teraz , jak widzisz budzi ogromne emocje.
Ale rzucony temat brzmiał, co możemy zrobić, żeby tak nie było, użalanie sie nie jest moją ulubioną rozrywką.Dziękuję, za wzięcie udziału w dyskusji.
Wpis doczytałem i nic nie przeoczyłem. Zwyczajnie się nie zgadzam z Twoim poglądem. Co więcej słyszę go często, ale mnie nie przekonuje.
Ps. Naprawdę zastanawiasz się czy wypuścić na padok kulawego konia czy to był tylko chwyt erystyczny?
Nie zrozumiałam z czym się nie zgadzasz?
Obrońcy zwierząt nie musza mieć wiedzy, czy nie powinni byc dobrze wychowani?
Wypuszczanie kulawego konia - oczywiście że chwyt., ale dlaczego erystyczny?( erystyka - sztuka prowadzenia sporów)
Nie rób drugiemu , co Tobie nie miło - chyba , dla lepszego zrozumienia powinnam Ci życzyć takiej wizyty, nawet dwa razy, dla pewności., bo empatia nie jest Twoją najmocniejszą stroną.
Moim zdaniem jest problem, Ty go nie widzisz, zostańmy każdy przy swoim zdaniu - czas pokaże.
Wtręt moderatorski: pamiętajcie proszę - odnosimy się do wypowiedzi rozmówcy, nie oceniamy jego osobowości. OK? - Daga